Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

chyba lepsze samopoczucie mnie sklonilo do odchudzania

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1105176
Komentarzy: 37377
Założony: 17 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 17 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
aska1277

kobieta, 41 lat, Toruń

153 cm, 66.80 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 listopada 2021 , Komentarze (32)

Witajcie 

         Kolejny pozytywny dzionek u mnie. Dziś pospałam do 7.30 :) Dłużej nie mogłam bo czułam że zbliża się ból głowy. Dlatego wstałam nadrobiłam zaległości na yt, potem śniadanie, budzenie dziewczyn, nadrobienie zaległości szkolnych, pranie, sprzątanie ;) Niby wolny dzień...a jednak aktywny hihih          

       Dziś jest dzień 17, kiedy to liczę kalorie. Jestem z siebie dumna, aż nie wierzę hihihi. Waga poazała 65,2 kg czyli utrzymuje się ta sama waga od 3 dni ;)  Woda pita, dziś 319 dzień zaliczony. Jeżeli chodzi o dzisiejsze menu prezentuje się tak: 


śniadanie: chleb z ziarnami, rzodkiewka, jajecznica z pomidorem, ogórek, szynka podsmażona

II śniadanie: mandarynka, żelki, baton z buraka i czarnej porzeczki 

obiad: pita z kolendrą i czosnkiem, filet, pomidor, ogórek, miks sałat, sos ketchup-majonez

kolacja: jogurt straciatella , borówka
         Łącznie dziś wyszło 1759 kalorii, najedzona po kokardę ;) Teraz czas ułożyć jadłospis na jutro. Szczerze to brak weny, ale jakoś ogarnę. Możliwe że podpatrzę u Was jakieś propozycje ;) 

       Pamiętajcie aby się nie poddawać, walczcie, działajcie. Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :* 

10 listopada 2021 , Komentarze (9)

Witajcie 

           

        Wczoraj pisałam jak bardzo się cieszę, że dzień dobiega końca.....dziś nie ;) Tzn nie mam dzisiejszemu dniu nic do zarzucenia ;) Jest spoko. Chociaż na taki się nie zapowiadał, ponieważ wstałam z potwornym bólem głowy. Potwornym do tego stopnia, że chciało mi się wymiotować :( Na szczęście wzięłam tabletkę i pomogło, krótko po jej wzięciu. 

       Po śniadaniu wyjazd do miasta, jedna na praktyki druga do szkoły. Dziś córka nie miała lekcji, ale miała ślubowanie klas 1 ;) Na początku nie chciała iść, ale ostatecznie koleżanką ją przekonała ;) I wiecie co.... jak  cała  "impreza" się skończyła, cieszyła się że była. Mówiła, że było spoko i nawet jej się podobało. Ucieszyła mnie ta wiadomość... bo niedziela , poniedziałek.... to była dosłownie walka o pójście do szkoły. Zobaczymy jak to będzie po niedzieli, bo młoda ma piątek wolny. Także w sumie 4 dni wolnego. Ale tym będę martwiła się później. 

     Po zakończonym pasowaniu pojechałam z młodą na galerię. Miałam kilka rzeczy do kupienia ( przy okazji zajrzałyśmy do KFC) , ale w sumie nic z tego co chciałam nie kupiłam, bo nie było. Wróciłyśmy do domu, poćwiczyłam z młodą matmę, pomogłam z kalendarzem adwentowym dla drugiej panny. Dziewczyny robią sobie wzajemnie kalendarze adwentowe. I jedna i druga mnie prosiły o pomoc w kompletowaniu :)  Po wszystkim napaliłam w kominku, zjadłam kolację i usiadłam do kompa ;) 

     Posiłkowo dzień wygląda tak: 

śniadanie: chleb z ziarnami, kurczak w galarecie, rzodkiewka, pomidor

II śniadanie: jogurt pitny, baton 

obiad: twister i małe frytki z KFC

kolacja:  ryż na mleku, borówki 

       Łącznie wyszło dziś 1785 kalorii, spalonych kalorii 335. Jest dobrze. Aaaa zapomniałam wspomnieć o wadze dzisiejszej ;) Pokazała 65,2 kg wow. W poniedziałek było 65,9 - we wtorek 65,2 i dziś tyle samo. Ciekawe go przyniesie piątek, sobota ;) Nie spinam się, działam w swoim tempie. Woda ładnie wypita, kroki hmmm dziś  póki co niewiele bo tylko 12311. Dużo więcej już nie zrobię, bo ładuję opaskę. 

    Jestem zadowolona z dnia dzisiejszego :) Z tego że mimo porannego  bólu głowy , dzień okazał się fajny, pozytywny. Mam nadzieję,że Wasz dzień też jest miły, pozytywny. 

   Pamiętajcie aby się nie poddawać, działamy, walczymy. Głowa do góry, nawet jak upadniecie. Podnosimy się i działamy dalej. Życzę powodzenia i spokojnego wieczoru. Pozdrawiam :) :* 

9 listopada 2021 , Komentarze (14)

Witajcie 

     Cieszę się, że dzisiejszy dzień dobiega końca... Zresztą tak jak wczorajszy szybko się skończył.. tak dzisiejszy też. Wczoraj wieczorem nie wiedziałam jak się nazywam. Posiłkowo dzień wczoraj to tragedia. Nie liczyłam kalorii, w sumie zjadłam na bank zdecydowanie za mało. Może dobiłam do 1100 kalorii. Woda  była wypita. To jedyne czego trzymam się w 100% i sprawia mi to frajdę i daję sobie z tym radę. 

   Dzisiejszy dzień od rana to hmmm jedno wielkie nieporozumienie... W sumie jak to mówią, jaki poniedziałek taki cały tydzień...Oj lepiej  żeby tak nie było. Chociaż patrząc na to, że dziś wtorek i dzień też do kitu... to boję się co będzie jutro. Ale do brzegu. 

    Dziś dziewczyny jechały chwilę później, mogłam chwilę dłużej pospać. Wstałam, ogarnęłam śniadania i patrzę na termometr, a tam -5 stopni brrrrrr. Patrzę na samochód wrrr trzeba skrobać. Spoko pomyślałam, jest M to mi szybko ogarnie hihihi. W końcu facet niech się przyda ;) To był początek lawiny złego. Wychodzimy z M z domu aby ogarnąć te diabelskie szyby i nagle M mówi " ale ty kochanie nie masz powietrza w kole" Hmmm pomyślałam, Asia tylko spokojnie ;) Chociaż w środku się buzowało. M ogarnął koło, okazało się że powietrze uchodzi cały czas. 

    No i co powiedzmy, że samochód częściowo ogarnięty. Zawieźliśmy dziewczyny do szkół. Potem ja odwiozłam M do domu, pojechałam do rodziców, a On na firmę. Zostawiłam auto koło rodziców, M przyjechał zabrał moje auto, zostawił swoje. Pojechał do warsztatu z tym kołem. Nówka teraz mogę jeździć ;) Potem szybko do domu, szybki obiad i na zakupy. Szybkie zakupy, dosłownie szybkie, bo M dziś w trasę. 

     Zdążyliśmy wrócić do domu, troszkę ogarnęłam i M ruszał a trasę. Zdążył wyjechać i nagle telefon że czegoś zapomniał ;) Więc musiałam mu dowieźć ;) I tak wyszło że w domu wylądowałam po 19 :( Padnięta, wkurzona. Fakt posiłkowo dzień ok, woda pita, kroki ładnie wydreptane bo na liczniku już 16389, obecnie opaska się ładuje , więc parę kroków jeszcze wpadnie ;) 

       Dzisiejszy jadłospis wygląda tak : 


śniadanie: mus kasza jaglana 

II śniadanie: chleb, rzodkiewka, kabanos z łososia i baton plaster miodu ( pychaaaaa) 

obiad: zupa jarzynowa ( wieki nie jadłam ) 

kolacja: ryż na mleku, borówki, baton ( ten był średni) 

  Łącznie wyszło 1462 kalorie. Niestety to co zjadłam na śniadanie, miałam zjeść na II śniadanie. A to co zjadłam na II śniadanie miałam zjeść na śniadanie hahah Po prostu powinna być odwrotna kolejność ;) Ale nerwy, złość i tak wyszło. 

     To byłoby na tyle. Pozostaje mi jeszcze ułożyć jadłospis na jutro, a szczerze nie mam siły, padam na twarz. Tzn póki co mam tylko śniadanie... reszta nie wiem. Może jutro coś wyskrobię. Zobaczę. 

    Pamiętajcie aby się nie poddawać, działamy, walczymy. Powodzenia. Trzymam za Was kciuki. Pozdrawiam ;) * 

   

7 listopada 2021 , Komentarze (19)

Witajcie 

      Jak to jest, że weekend tak szybko mija ?! Szok...zresztą dzień za dniem szybko mija. Wczoraj wpisu nie było, a to tylko dlatego że późno wróciliśmy do domu. Po powrocie spędzałam czas z dziewczynami. Ogólnie sobota pracowita była, a niedziela nie lepsza ;) Ale zacznijmy od soboty ;) Rano młoda zawieziona na praktykę, a druga ogarniała zaległości szkolne. Ja w między czasie wstawiłam pranie, rozwiesiłam, posprzątałam, trochę poćwiczyłam z młodą z matematyki. Potem po młodą na praktyki i po M na firmę. Odebrałam M  siup na zakupy ;) Na koniec szybko do rodziców po chleb i do domku ;) I tak jak napisałam, czas z dziewczynami. 

    Posiłkowo sobota wygląda tak:

śniadanie: chleb graham, twaróg chudy, miód

II śniadanie: banan, mandarynka, orzeszki wasabi 

obiad: reszta makaronu teriaki  po młodej

kolacja: shake twix ( mega słodki) więcej nie wezmę ;) 

 wieczorem z dziewczynami był też popcorn ;) 

Kaloryczność około 1800. 

    Sobota to ogólnie u mnie dzień ważenia, mierzenia. Tak też było wczoraj, bo wiekiii się nie mierzyłam ;) A dokładnie ostatnio we wrześniu :(   I niestety cm poszły w górę, ale cóż. Teraz się zmierzyłam i chyba za miesiąc porównam. Zobaczymy. Ale wagowo wczoraj ok, bo tyle samo jak w piątek czyli 65,5 kg co daje spadek tygodniowy 0,8 kg ;) Bo poniedziałek zaczynałam z wagą 66,3 kg. Jestem zadowolona. 

     Niedziela zaczęta późno jak na mnie, bo o 7.30 ;) Oj pospałam hihh :) Najpierw nakarmienie kotów, potem ogarnięcie śniadania dla rodzinki ;) Waga dziś lekko w górę, bo 65,9 ale cóż wczoraj zjadłam późno ostatni posiłek i dlatego ,no i dwójki nie było ;) Jest dobrze, nie będę płakała. 

     Posiłkowo dzisiejszy dzień wygląda tak: 

śniadanie: chleb z ziarnami, ogórek, jajko na twardo z majonezem

II śniadanie: banan, raffaello 1 szt

obiad: ziemniaki, gołąbki, ogórek

przekąska: paluszki i biszkopt ( bleeeee) 

kolacja: naleśniki, borówki, stracciatella 

        Kaloryczność na dziś to 1876, spalone 295 kalorii ;) Najedzona i zadowolona z jadłospisu :) Wczoraj nie było dokładnego liczenia i waga siup lekko w górę, dlatego nawet w weekend trzeba się trzymać ;) Ale nie, nie żałuję lekkiego wzrostu ;) bywa i tak. Odchudzanie ma być przyjemnością, a nie karą. PAMIĘTAJCIE  O TYM  ;) Woda dziś ładnie wypita. Do tego nawet dziś pokręciłam hula ;) co prawda tylko 15 minut...ale zgrzałam się jak diabli hihihi. 

      Dzień ogólnie dziś udany. Pomimo godzinnego prasowania hahahah :) Tak, musiałam wziąć się za prasowanie, bo tak odwlekałam i się uzbierała niezła kupka. Ale dałam radę ;) Nawet pomimo bólu głowy, dzień jest ok. Tak, około 15 zaczęła mnie boleć głowa, szybko wzięłam migrę stop i ból poszedł... w siną dal ;) Oby nie wrócił. 

     Mam nadzieję,że Wasz dzień minął dobrze. Pamiętajcie aby się nie poddawać. Walczymy, działamy. Miłego wieczoru i cudownego nowego tygodnia dla Was. Pozdrawiam :) :* 

     




5 listopada 2021 , Komentarze (18)

Witajcie 

        Czas zacząć weekend, ale zanim na dobre się zacznie.... jak minął mi piątek. Spokojnie. Dziś obie dziewczyny były w domu, więc rano ogarnęłam szybko zakupy. Potem po lekcjach pojechałam z dziewczynami na galerię, a właściwie zawiozłam je ;) Pomimo deszczowej aury, samopoczucie na wet ok... chociaż coś głowa mnie ćmi, oby się ból nie rozwinął. 

        Waga rano mnie zaskoczyła, bo nie było dwójki....ale zaliczyłam spadek ;)0,3 kg od wczoraj a  od poniedziałku 0,8 kg. Myślę że jest całkiem spoko. Oby tak dalej. Powoli, małymi krokami ale idę po swój cel. Woda ładnie wypita, kroki hmmm póki co niewiele, bo 8686, może uda się dobić do 10 tyś. A jak nie, to trudno. W sumie może być ciężko, bo jestem już senna. Od 5 na nogach bo kociaki domagały się jedzenia ;) 

       Posiłkowo piątek przedstawia się tak: 

ŚNIADANIE: kasza manna z dżemem domowym truskawkowym 

II ŚNIADANIE: baton orzechowo-karmelowy energy 

OBIAD: makaron podsmażony z szynką, serem + ketchup

KOLACJA: bułka serowa z serem, sałatka jarzynowa + ketchup + śliwki 

        Dziś razem wyszło 1695 kalorii, całkiem nieźle, najedzona położę się spać. W weekend pewnie jakieś filmy z dziewczynami i całkiem możliwe, że wpadnie coś niedozwolonego ;) Ale płakała nie będę. Czy w weekend będę liczyła kalorie? Nie wiem. Ale nie planuję, też obżarstwa. Wszystko w granicach rozsądku ;) Tak myślę ;) Ale wiecie...plany planami a życie sobie ;) 

      Także spokojnie, bez stresu. Życzę Was udanego weekendu. Pamiętajcie aby robić wszystko z głową, nie wyrywać sobie włosów z głowy... bo np. zjecie batona, czekoladę... Każdy ma lepsze i gorsze dni. Ale przypomnę Wam za to o piciu wody ;) 

       Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Pozdrawiam :) :* 

4 listopada 2021 , Komentarze (24)

Witajcie 

          Dzisiejszy dzień, nie jest dniem idealnym, fajnym... Jest na NIE. Tak jakoś od samego rana, wszystko jest przeciwko mnie. Najpierw waga lekko wzrosła, od wczoraj o 0,3 kg. W sumie tym się nie przejmuję, spadnie ;) No ale to nie zmienia faktu, że humor lekko się pogorszył ;) Potem pogoda....deszcz od rana... i złość bo zimno, mokro ;) Potem dziewczyny dały się we znaki, aż myślałam że obie rozniosę... dosłownie ;) 

       Posiłkowo dzień wygląda tak: 

ŚNIADANIE: bułka serowa, miks sałat, łosoś

II ŚNIADANIE: ekler 

OBIAD: frytki z batata / śliwki/ jabłko 

        Drugie śniadanie, wiem.... fatalne, ale miałam wielką ochotę i kupiłam, zjadłam. I miałam dosyć. Całkiem możliwe, że to było kupione pod wpływem złych emocji, ale i tak bywa. Nie będę się z tego powodu biczowała. Kupiłam, zjadłam, wydalę ;) Życie. Kolacji brak.... właśnie dlatego, że po zjedzeniu tego eklerka długo byłam syta..... późno dosyć zjadłam obiad, więc kolacji już nie jem. Nie mam ochoty, a na siłę jadła nie będę. Kaloryczność dnia dzisiejszego to 1473. Ten ekler mnie dobił.... hmmm długo go nie zjem ;) A teraz czas na ułożenie jadłospisu na jutro. Jutro piątek co pewnie wymyślę posiłki bez mięsa... tym bardziej, że M nie ma w domu hahahahah :) A może podpatrzę coś u Was ;) Zobaczymy. 

       Aaaa poza tym woda ładnie pita ;) A kroki... hmmm na chwilę obecną mam 9844 i może uda się dobić do 10 tyś, ale póki co opaska się ładuję ;) 

      To byłoby na tyle ;) Pamiętajcie aby się nie poddawać, walczymy dalej ;) idziemy po swój cel ;) Trzymam za Was kciuki. Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam :) :* 

3 listopada 2021 , Komentarze (31)

Witajcie 

            Kolejny pozytywny dzień za mną. Poranek okazał się miły, ponieważ hmmm powiedzmy że w miarę się wyspałam. Dodatkowo waga pokazała 

        Szok.... aaaa tak na marginesie, we wczorajszym wpisie podałam, że wczoraj waga pokazała 66.3.... nie ona pokazała wczoraj 66.2 kg a w poniedziałek było 66.3 kg Uważam że całkiem ładnie , jak na trwający okres ;) Ne wiem jaki wynik będzie w piątek-sobotę ;) poczekamy, zobaczymy. 

        Woda dziś ładnie pita, to już 311 dzień :) Posiłkowo dzień wygląda tak: 

śniadanie: bułka wieloziarnista z twarogiem chudym i dżemem truskawkowym domowym ( kilka osób miało u siebie i mnie skusiły) 

II śniadanie: w drodze baton kokosowy, jogurt Activia

obiad:  ogórek i tortilla z szynką i serem zapiekana w tosterze ;) 

kolacja: sałatka jarzynowa, grzanki pomidorowe, salami mini snack , śliwki i cappuccino ;) 

           Łącznie wyszło 

    Uważam dzień za udany. Pod względem samopoczucia, jedzenia ;) I tego że dałam radę, kolejny dzień, to już 9 dzień kiedy liczę kalorie. Trzymam się ułożonego jadłospisu, nie podjadam. Nie rzucam się na słodycze, a nawet jeśli coś zjem, wliczam w bilans. 

     Oby tak dalej, oby passa trwała. Nie poddam się. Będę działała dalej, walczyła. Fajnie byłoby jeszcze dorzucić treningi, ale chyba jeszcze potrzebuje czasu aby z tym ruszyć. Czasami dni mam tak zalatane, że na wieczór gdy wracam do domu, nie mam siły, ochoty na trening. Zresztą dziś bez specjalnego treningu spaliłam aż 1497 kalorii ;) Także, na brak ruchu , aktywności jak widzicie nie narzekam ;) 

     Trzymam za Was mocno kciuki. Walczcie, działajcie, nie poddawajcie się :) W grupie raźniej :) Powodzenia. Miłego wieczoru. Pozdrawiam ;) :* 

2 listopada 2021 , Komentarze (11)

Witajcie 

        I mamy listopad pełną parą, za oknem deszcz, ponuro, wietrznie....typowa jesienna aura. Mimo wszystko samopoczucie jest ok. Waga co prawda od wczoraj taka sama czyli 66,3 kg ale @ trwa. Nie przejmuję się tym :) Dziś spokojny dzień, nie musiałam zawozić dziewczyn do szkół. Jedna miała wolne odgórnie, bo cała szkoła dziś miała, a druga na zdalnym ( nie ma kwarantanny) , bo ktoś z klasy ma covida. A że młoda zaszczepiona to nie ma kwarantanny tylko klasa jest właśnie na zadalnym. 

       Także wpadłam tylko na chwilę do rodziców, M na firmę i wracaliśmy do domu. Bez zakupów, bo wszystko mamy. Pewnie dopiero  jutro coś ogarniemy, jak On będzie jechał w trasę. Woda ładnie pita, co prawda ciężko mi zabrać się za treningi. Ale myślę że i na to przyjdzie czas... Póki co ogarniam picie wody regularnie i teraz liczenie kalorii. Nie wszystko naraz ;) Wszystko w swoim czasie. A posiłkowo dzień wygląda tak: 

śniadanie: chleb graham, pasta makrelowa ( sama robiłam ) ogórek

II śniadanie: 3 wafelki u rodziców plus jogurt pitny ( jak widać, nawet u rodziców ważyłam słodkości :) dobrze, że mama ma też wagę hihhi

obiad: frytki i polędwiczki z piekarnika, ketchup

kolacja: śliwki, banan, ciasteczko miętowe, cappuccino ;) 

           Tak prezentuje się podsumowanie kaloryczne. Widzę, że ucięło mi śniadanie ;) Ale chodziło mi bardziej o całe podsumowanie  dnia ;) Dziś 8 dzień liczenia kalorii ;) Jestem zadowolona, że trwam. Jadłospis na jutro już ułożony. Wiem też , że jutro będzie tzn może być zakręcony dzień. Ale okaże się w praniu, jutro ;) Nie ma co panikować na zaś ;) 

            Pamiętajcie aby się nie poddawać, walczymy, działamy. Cel jest bliżej niż nam się wydaje ;) Kiedyś sobie podziękujesz, że się nie poddałaś :) Ja w Ciebie wierzę, uwierz i Ty :) Spokojnego wieczoru. Pozdrawiam ;) :* 

1 listopada 2021 , Komentarze (32)

Witajcie 

         Jak w tytule, to już tydzień...tydzień kiedy wróciłam do liczenia kalorii. Nie wierzę, że udało się ruszyć. Początki, powroty bywają trudne każdy to wie. Ale cieszę się, że ruszyłam, dałam radę, zaczęłam na nowo. Cały czas nie wiem, na jak długo, ale trwam. Nie myślę ile dni tym razem uda się liczyć kalorie. Po prostu trwam, dzień po dniu :) 

       Dzisiejszy dzionek od rana, taki jakiś zakręcony, wolny, spokojny. Popołudniu mała przejażdżka po cmentarzach i do domku. Ogólnie poniedziałek szybko minął.. hmmmm zresztą jak wszystkie dni, ostatnio. Dziś weszłam na wagę a tam 0,3 kg więcej...ale nie przejmuję się tym. Po 1 @ a po 2 wczoraj troszkę na wieczór zjadłam. Wszystko zaraz wróci do normy ;) Dziś zaczęło się nowe listopadowe wyzwanie z piciem wody " listopad-nawyk picia wody"  Zapraszam chętne osoby :) Wpisując wyzwanie listopadowe, zdałam sobie sprawę, że to jedenasty miesiąc. Szok 11 miesięcy trwam w piciu wody, codziennym piciu wody :) Jestem z siebie DUMNA :) 

       Posiłkowo dzisiejszy dzień wygląda następująco

śniadanie: chleb z ziarnami, miks sałat, sałatka jarzynowa, ogórek

II śniadanie: banan, jabłko, babeczka, orzeszki w panierce

obiad: schabowy, ziemniaki, surówka z kapusty pekińskiej 

kolacja: matcha ( zdjęcia brak) jogurt skyr 

           Dziś łącznie wyszło 1597/2000 kalorii :) Myślę , że jest ok. Jestem najedzona i zadowolona ;)              Do niczego się nie zmuszam. Jem co lubię, ale nie rzucam się na jedzenie. Jak mam ochotę zjeść coś słodkiego, po prostu  jem. Liczę kalorie i to trzyma  mnie w ryzach, co mnie nawet cieszy :) Bo jeszcze dwa tygodnie temu, w mojej głowie były myśli.... po co liczyć kalorie, nie dasz rady, znowu przyjdzie gorszy dzień i wszystko zawalisz... I powiem Wam, że kilka razy podchodziłam do powrotu liczenia kalorii.....aż się udało liczyć dzień po dniu. Co prawda, to dopiero 7 dzień, ale to już coś. Ja wiem, że może się powinąć noga...wiem, to doskonale, ale JA się NIE PODDAJE. Idę po swoje. Do celu brakuje 8,3 kg i wiem, że do końca roku nie osiągnę celu. Bo musiałabym chudnąć 1 kg tygodniowo...a u mnie nie jest to realne. I pogodziłam się z tym. Fakt może i gdybym bardziej się przyłożyła, bardziej dietetyczne jedzenie robiła,, jadła.... to zgubiłabym szybciej te kg.... Jednak wiem też, że co nagle to po diable. Ja tak nie chcę. Chcę na spokojnie, po swojemu. Jem jak jem i nigdy nie będę się głodziła. Nigdy nie będę tylko na samej sałacie... Dlatego daję sobie czas. Zresztą ja na spadek dałam sobie 2 lata ;) Chciałabym 58 ważyć gdy będę kończyła 40 lat ;) Zresztą co ma być to będzie ;) Na spokojnie. 

        Pamiętajcie aby się nie poddawać, walczymy, działamy. Trzymam za Was kciuki. Udanego tygodnia życzę. Pozdrawiam :) :* 


31 października 2021 , Komentarze (41)

Witajcie 

      Małe podsumowanie dwóch dni, bo wczoraj nie miałam siły wstawiać wpisu ;) Sobota minęła strasznie szybko, nawet nie wiem  kiedy. Posiłkowo sobota wygląda tak: 

śniadanie: bułka serowa, filet gotowany, ogórek

II śniadanie: jogurt pitny truskawka-kiwi

obiad: ziemniaki, wątróbka wieprzowa, surówka z kapusty pekińskiej 

kolacja: chleb wiejski, twaróg wędzony, pomidor i fuet kiełbaska 

      Razem wyszło 1730 na 3066 możliwych, bo spaliłam 1326 kalorii. Szok....a wiecie gdzie tyle kalorii spaliłam??? Otóż grabiąc liście :) Dosłownie :) Aż w szoku byłam. 

       Niedziela hmmm też szybko zleciała w sumie, bo ile jeszcze tego dnia zostało.... Jestem senna ;) Może dlatego że niby jest godzina 19....ale wczoraj o tej porze była już 20 ;) Tak, tak zmiana czasu. Lubicie? Jak długo po zmianie dochodzicie do siebie? Aby wbić się w rytm? Ja czasami tygodnia potrzebuję. 

      Dziś byliśmy na cmentarzach, ogarnęliśmy sporo. Szczerze to nogi mnie bolą, do tego brzuch  głowa strasznie bolą. No ale @ w trakcie. Być może też zawiało mnie na cmentarzu. Chociaż ładnie było, to chwilami wiało, a za chwilę słońce. Ajjjjj pogoda :) Ale nie narzekam, bo nie padało, nie było silnego wiatru. Także spoko pogoda. Posiłkowo dzień wygląda tak 

śniadanie: chleb z ziarnami, jajko na twardo, ogórek

II śniadanie w drodze : banan, baton nugatowy truskawkowy 

obiad: ryż w sosie grzybowym, ogórek, schabowy z fleta

ostatnie zdjęcie to miks ;) chrupek, orzeszków, kilka żelków  itp ....to była miska na wieczór filmowy z dziewczynami. Ta miska nie jest wliczona ale nie będę płakała ;) Do obiadu miałam na liczniku  1093 kalorii. Pewnie jakieś 1600 wyszło. 

        Wagowo ok, także nie narzekam ;) Będzie tylko lepiej ;) Pamiętajcie aby walczyć, działać ;) 

Życzę Wam spokojnego wieczoru. Jutro dzień zadumy, wspomnień... Co roku boję się tego dnia. Mam nadzieję,że minie spokojnie, czego i Wam życzę. Pozdrawiam cieplutko :* 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.