Pomału zaczynam dojrzewać do zakupu czytnika. Czytam dużo, a na komputerze nie lubię. Wiem jednak, że ebooki to przyszłość i trzeba by czytanie ich wreszcie w pełni zaakceptować. Jest ich masa na Chomiku. Tylko zgrywać. Teraz pracuje nad Krzyśkiem. Usiłuję go namówić, bo i on by może z niego korzystał. Na razie jest dość oporny. Podobnie moja mama. Oboje uznają tylko książki papierowe. Ja szczerze mówiąc też takie lubię, ale nie mam już na nie miejsca. Problem w tym, że czytanie PDF na czytnikach np Kindle jest problematyczne, a ja w zasadzie w większości PDF czytam. No i nie wiem co zrobić - kupić czy nie? Chyba muszę jeszcze poczytać na ten temat. Może znajdę odpowiedni.
Wczoraj zjadłam napoleonkę, ale nie zjadłam obiadu. Bilans wyszedł na zero. Dziś ważenie i nie jestem zadowolona, bo nie cały spadek się utrzymał. W niedzielę znowu białka. Czas coś zrzucić.
Dziś nie mam nic pilnego do roboty to pewnie będę czytać. Mam dwie książki papierowe, które mi wczoraj przyszły i kilkanaście ebooków R Cooka, które ostatnio zgrałam. Nudzić się nie będę. Może po południu zrobię jakieś ozdoby na stroik do kuchni albo jeszcze z jedną bombkę decoupage. To już ostatnie luźne dni, bo od poniedziałku zaczynam sprzątać mieszkanie. Trochę mi zejdzie. Nawet wtedy gdy Krzysiek pomoże. Nie znoszę sprzątania, ale czasem niestety trzeba. Jutro po południu jeszcze luz totalny, bo Krzysiek idzie do pracy. Jest wściekły, że mu taki przerywany urlop dali. Nawet to chyba jest niezgodne z Kodeksem Pracy, ale cóż począć. Teraz dyskusje z pracodawcami nie wskazane są, bo można się z pracą pożegnać. Dziś po południu może w coś zagramy np. w Monopol albo w Osadników Catanu albo w karty. Po choinkę kupiłam dla nas Scrabble. Kusi mnie Agricola. Czasem lubimy pograć.