Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1491131
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 grudnia 2015 , Komentarze (14)

Pomału zaczynam dojrzewać do zakupu czytnika. Czytam dużo, a na komputerze nie lubię. Wiem jednak, że ebooki to przyszłość i trzeba by czytanie ich wreszcie w pełni zaakceptować. Jest ich masa na Chomiku. Tylko zgrywać. Teraz pracuje nad Krzyśkiem. Usiłuję go namówić, bo i on by może z niego korzystał. Na razie jest dość oporny. Podobnie moja mama. Oboje uznają tylko książki papierowe. Ja szczerze mówiąc też takie lubię, ale nie mam już na nie miejsca. Problem w tym, że czytanie PDF na czytnikach np Kindle jest problematyczne, a ja w zasadzie w większości PDF czytam. No i nie wiem co zrobić - kupić czy nie? Chyba muszę jeszcze poczytać na ten temat. Może znajdę odpowiedni.

Wczoraj zjadłam napoleonkę, ale nie zjadłam obiadu. Bilans wyszedł na zero. Dziś ważenie i nie jestem zadowolona, bo nie cały spadek się utrzymał. W niedzielę znowu białka. Czas coś zrzucić.

Dziś nie mam nic pilnego do roboty to pewnie będę czytać. Mam dwie książki papierowe, które mi wczoraj przyszły i kilkanaście ebooków R Cooka, które ostatnio zgrałam. Nudzić się nie będę. Może po południu zrobię jakieś ozdoby na stroik do kuchni albo jeszcze z jedną bombkę decoupage. To już ostatnie luźne dni, bo od poniedziałku zaczynam sprzątać mieszkanie. Trochę mi zejdzie. Nawet wtedy gdy Krzysiek pomoże. Nie znoszę sprzątania, ale czasem niestety trzeba. Jutro po południu jeszcze luz totalny, bo Krzysiek idzie do pracy. Jest wściekły, że mu taki przerywany urlop dali. Nawet to chyba jest niezgodne z Kodeksem Pracy, ale cóż począć. Teraz dyskusje z pracodawcami nie wskazane są, bo można się z pracą pożegnać. Dziś po południu może w coś zagramy np. w Monopol albo w Osadników Catanu albo w karty. Po choinkę kupiłam dla nas Scrabble. Kusi mnie Agricola. Czasem lubimy pograć.

10 grudnia 2015 , Komentarze (42)

Wczoraj wieczorem miałam chwilę słabości. Jakbym mieszkała w mieście pewnie bym zgrzeszyła i zjadła jakąś napoleonkę albo eklera, czekoladę z orzechami, malagę albo Pawełka. W każdym razie coś z kremem. Dziś mi Krzysiek ma kupić, ale jeśli kupi wliczę to do tych 1300 kalorii, które mam zjeść. Swoja drogą nie wiem co mnie napadło, bo specjalnie za słodyczami nie przepadam. Zjem, bo zjem jak mnie ktoś poczęstuje, ale sama rzadko sobie kupuję. Wytrzymuje też bez pieczenia ciast. Nawet nie potrafię luksusów piec i nie lubię. Jeśli grzeszę to wybieram zazwyczaj coś na słono typu chipsy lub coś konkretnego typu dodatkowej porcji frytek czy kopytek.

Dzisiejsze menu: sałatka ziemniaczana, makaron z fasolą, kapustą i boczkiem plus ciastko lub serek homogenizowany, rolmopsy. Waga bez zmian, ale męczą mnie zaparcia. Nie wiem czemu. Po węglowodanach zaparć nigdy nie miałam. Ratuję się Bisakodylem co drugi dzień.

Dziś Krzysiek jedzie do miasta. Ma załatwić zakupy. Wyśle mi też partię kartek. To już chyba ostatnie jakie udało mi się sprzedać przed świętami. Teraz już będę robić imieninowe i urodzinowe. Może dopiero po świętach. Zamówiłam wreszcie gilotynę do papieru to będę robiła też w trochę innym stylu. Takie nakładane. Bardziej bogate. Myślę o serii kociej na bazarki na Facebooku. A może czas pomyśleć o ślubnych i tych na chrzciny? Szczerze mówiąc nie ciągnie mnie do nich za bardzo. Szczególnie do tych dla dzieci. Może kiedyś...

9 grudnia 2015 , Komentarze (12)

Wczoraj na serio zaczęłam  planować święta. Będą tradycyjne, bez udziwnień i wymysłów. Mają być skromne ze względu na moją dietę, ale swojski schab raczej będzie. Krzysiek kupi jutro, włożę do solanki, a w poniedziałek może uwędzę. Będzie na święta i na Sylwestra bo zamrożę częściowo. Mam też zamiar upiec mały pasztet, schab i sernik, który też częściowo zamrożę. Będą śledzie i sałatka. Będą pierniczki i może makowiec. Też swojski. Nie będzie w święta obiadów. Na gorąco będzie to co z Wigilii. Na Wigilię planuję podać tylko siedem potraw. Będą to potrawy, które przygotowywała jeszcze moja prababcia, później babcia i mama z tym, że one podawały jeszcze na stół śledzie, sałatki, owoce i ciasta tak by potraw było 12. Ja kiedyś też tak robiłam, ale teraz już zjeść nie jestem w stanie. Na pewno coś przytyję, ale jak szybko tyję to i szybko zrzucam. Tak, że tragedii nie powinno być. W sumie to może aż tyle nie nabiorę, bo będę jadła sporo białka.

Przedwczoraj zaczęłam robić ozdoby na stroik w pokoju dziennym. Są z gliny, bo muszą być odporne ze względu na koty. Wczoraj je skończyłam, bo już prawie zrobiły się twarde i można je było pomalować akrylami. Miały przypominać pierniczki. Krzysiek się oczywiście przedwczoraj wściekał jak robiłam, bo wzięłam wałek do ciasta i foremki do pierniczków, ale co tam? On się nigdy długo nie złości. Powyzywa, poklnie i za chwilę mu przechodzi. Nie ma się czym przejmować.

Dietę trzymam. Dziś 17 dzień. Waga bez zmian. Dzisiejsze menu: tosty z jabłkiem, miodem i cynamonem, ziemniaki, kotlet mielony plus surówka z czerwonej kapusty plus mandarynka i jogurt, tuńczyk z cebulą i ogórkiem kiszonym.

8 grudnia 2015 , Komentarze (24)

Jestem wściekła, bo jedna z firm z którymi współpracowałam ogłosiła upadłość i straciłam 190,00 zł. Dla mnie to dużo. Żałuję, że nie wybrałam pieniędzy wcześniej, ale trzymałam na czarną godzinę i mam teraz. Opłaciło się jak diabli. Narobiłam się, bo teksty pisałam jeszcze po 2 zł i klops. Drugi portal wprowadził limit wypłat od 75,00 zł, a ja mam 69,00. Pisać już dla nich nie chciałam, bo płacą jeszcze mniej, a tu trzeba będzie, żeby pieniędzy nie stracić. Ech..

Dwa dni temu znowu buszowałam za książkami. Jedną kupiłam, a na drugą się czaję. Tylko nie wiem czy uda mi się aukcję wygrać...Tym samym stos książek na stole rośnie, a półki jak nie było tak nie ma.

Wczoraj po powrocie z miasta zabrałam się za pracę, a później za malowanie. Tym razem były w użyciu akwarele i kredki akwarelowe. Dawno nie malowałam akrylami ani olejami. Mam nawet ochotę, ale w pracowni zimno i to mnie zniechęca. Zaniedbałam też pastele, a trzeba by ćwiczyć i to także portrety, bo zestaw portretowy kupiłam. Mam również jeszcze trzy bombki do ozdobienia. Chodzi za mną taka z motylami. Może by to fajnie wyglądało, a papier mam. Pomyślę...

Dietę trzymam bez zmian czyli zasady dr Pape przy zachowaniu około 1300 kalorii. Z diety jestem bardzo zadowolona. Jem to co lubię i nie tyję, a dzięki białkom raz w tygodniu chudnę. Oby zawsze kilogram lub coś koło tego na tydzień. Na razie dobrze idzie. Ostatnio znowu mam zielone cyferki w postępach diety. Jak ja to lubię...

Rozmnożyły się u mnie myszy w kuchni, że hej. Krzysiek klenie, że tyle kotów, a myszy harcują aż miło. Koty łapią, ale wciąż nie wiadomo skąd się biorą nowe. Pewnie przychodzą z piwnicy, bo podłogi drewniane. U mnie na 12 kotów jest trzech łowców w tym kocur wychowany w blokach. Do tego kastrat. Kiedyś łowiły jeszcze dwa, ale się postarzały. Megusia na dodatek jest po zabiegu usuwania zębów. Nie wszystkie koty już są łowne. Większość zatraciła normalne instynkty.

7 grudnia 2015 , Komentarze (29)

No i już jestem w domu. Wyjechałam dziś tuż po szóstej. Sprawę załatwiłam pozyywnie i teraz odreagowuję z kawą. Później będę prała firanki, bo trzeba zmienić jeszcze w sypialni i w kuchni. Krzysiek musi narąbać drzewa do rozpałki, bo już się kończy. Trzeba też poprać kocie spanka, bo z niektórych sobie zrobiły kuwety. Pewnie przed świętami będę prała jeszcze raz. Trzeba też wyprać pościel Pikusia choć jest mało używana, bo drań o legowisku ani nie myśli tylko śpi na kanapie. Jednym słowem dzień pracowity mnie czeka. Swoimi sprawami zajmę się pewnie dopiero późnym popołudniem, albo i wieczorem. Jak jeszcze będę miała siłę. 

Ostatnio Krzysiek podłączył kolumny do wieży i gnębi mnie notorycznie swoja ukochaną muzyką czyli disco polo. Na szczęście słucha po cichu. Nie mogę nic zrobić, bo kompromis jest konieczny, a on mojej muzyki też nie lubi. Ja słucham przeważnie klasycznej, celtyckiej, indiańskiej, anielskiej, Hildegardy z Bingen, cerkiewnej i do medytacji typu np. dźwięk mis, gongów czy odgłosy natury. Ostatnio moje ulubione nagranie Angel skojarzyło mu się z cmentarzem. Był wyraźnie zniesmaczony...

Znowu spadek na wadze. Tym razem 70 dkg. Dzisiejsze menu: chleb z dżemem plus ogórek kiszony, kapusta z pomidorami i makaronem plus jogurt, plus mandarynka, jajecznica z kiełbasą i cebulą. Miał być boczek, bo bez niepotrzebnych dodatków, ale mi brakło.. Wczoraj przygotowałam jadłospis na cały tydzień. Tym razem nie będzie frytek ani ziemniaków pieczonych ani kopytek. Będzie za to sałatka ziemniaczana z majonezem i przypiekane ziemniaki. Też to lubię. Porcja dzienna nadal około 1300 kalorii. Około, bo nie ważę. Korzystam z przelicznika Vitalii, a cebula cebuli nierówna i ziemniak też.

A na koniec ostanie już w tym roku kartki świąteczne...

6 grudnia 2015 , Komentarze (19)

Niedziela tym razem będzie spokojna, ale nie bezczynna. Mam zamiar poczytać i zrobić ostatnią już partię kartek świątecznych. Może też wreszcie zacznę robić te ozdoby na stroik, albo coś namaluję. Chodzą za mną akwarelki - koty, bo te co zostały wystawione na bazarek pięknie się sprzedały i to za niezłe ceny jak na razie - 35 zł i 50 zł. Jedna poleci aż do Kanady. Ciekawe jak sobie z wysyłką poradzę. Prowincjuszka ze mnie i za ocean jeszcze nic nie wysyłałam. Co najwyżej do Europy. Muszę dziś energii nałapać i odpocząć psychicznie, bo jutro mam wyjazd i to z przesiadkami. Ech i znowu stres.

Dziś kolejny dzień diety. 40 dkg mniej. Dieta mi naprawdę odpowiada i pewnie z niej nie zrezygnuję. Może jednak dni białkowe pomogą i waga będzie spadać szybciej. Liczę na to. Dziś właśnie jest taki dzień. Do tej pory zjadłam twaróg z tuńczykiem, będzie jeszcze schab pieczony z ziołami i jajka z tuńczykiem i cebulą. Zobaczymy jutro co z tą wagą. Oby spadła choć trochę.

5 grudnia 2015 , Komentarze (17)

Dziś też wstałam nie za wcześnie. Obudził mnie Krzysiek, bo zrobił kawę i chciał mnie pogonić do gotowania obiadu. Obiad musi być na 11 30, bo później Krzysiek chce się jeszcze przespać przed wyjściem do pracy. Wychodzi o 13, a wraca około 20 lub później. Zazwyczaj padnięty. Dziś będzie kotlet mielony z brukselką i ziemniakami. Brukselka będzie tradycyjnie zrobiona z bułką tartą skoro mi węglowodany na obiad wolno jeść. Oprócz tego zjem jajecznicę z cebulą i pomidorem, a rano była owsianka z jabłkiem, orzechami i rodzynkami. Jutro dzień białkowy, bo nie chudnę.

Po południu będę znowu robić kartki świąteczne, bo jednak jeszcze  mam wydrukowane napisy. Potrzebuję kilka dla rodziny. Może też się uda coś jeszcze sprzedać w tym roku. Kilka wystawiłam na bazarek dla kotów. Ostatnio sprzedałam cztery i kilka bombek. Wczoraj wstawiłam kilka na galerię, nk i Facebooka. Za ozdoby na stroik jeszcze się nie zabrałam, a czas najwyższy. Strasznie się grzebie w tym roku. Nawet firanki nie wszystkie mam zmienione, a tu czas myśleć o pierniczkach i pierogach na Wigilię. Trzeba by też może uwędzić schab. Nie wiem czy się uda, bo akurat w okresie gdy trzeba by było wędzić zapowiadają deszcze. Ciekawe ile przez święta przytyję. Pewnie z 2 kg.

A na koniec apel

"Znaleziono/ przybłąkał się rudy kot w okolicach Złotokłos, Szczaki, Mroków. Kocur jest dorosły, zadbany, niekastrowany, pieszczoch prawdopodobnie mieszkał z psami bo ładnie czyta z mojego psa który ma ochotę go zjeść. Niestety niedługo wracam do Warszawy, a tam mam drugiego psa, który jeszcze bardziej nie lubi kotów. Przybłąkał się w nocy 1.12.2015 na terenie ROD Elektron. Kot jest zadbany, czysty, grubasek. Szukam przede wszystkim dotychczasowego właściciela ewentualnie koła ratunkowego w postaci nowego domu, bo kot sam nie może zostać. Tym bardziej, że kiedyś zima jednak przyjdzie. tel 608 14 12 09"


4 grudnia 2015 , Komentarze (32)

Po wczorajszym pracowitym dniu spałam do 10,30. Dziś już będzie spokojniej. Tak myślę, ale nic nie wiadomo na pewno, bo jakieś zlecenie może wpaść w każdej chwili. Dziś powinnam skończyć odrabiać lekcję z kursu tarota, bo idzie do mnie następny zeszyt. Nie chcę mieć zaległości. Powinnam też odrobić dwie ostatnie lekcje z kursu rysunku i malarstwa. Mam na to jeszcze cztery miesiące. Zdążę. Problem mam z witrażem, bo jeszcze szkła nie zamówiłam. Nie wiem też jaki rozpuszczalnik jest potrzebny do farb do szkła. Szkoda mi pędzli zapaprać.

Ostatnio robiłam kartki, ale mi się napisy świąteczne skończyły. Drukarki oczywiście jeszcze nie kupiłam i wydrukować nie mam gdzie. Dziś może będę robić ozdoby na stroik. Papier mi Krzysiek wczoraj kupił. W tym roku na stroiku w kuchni gdzie będziemy jeść kolację wigilijną chcę mieć ozdoby z papieru. Tradycyjne. Takie jak robiłam na choinkę z ciocią Resią, gdy byłam dzieckiem. Choinka w pokoju będzie sztuczna, bo szkoda mi niszczyć drzewek, a takiego w doniczce nie ma mi kto przywieźć. Bombki mam w większości stare. Są kolorowe. Mam też kilkanaście bombek zdobionych techniką decoupage. Nie sprzedałam wszystkich to moją choinkę ozdobią. Chciałabym zrobić pająka, ale nie wiem jak się za to zabrać. Może też zrobię parę ozdób z gliny samoutwardzalnej na stroik w pokoju. Już grudzień. Trzeba by się z tym pospieszyć.

Dietę trzymam, ale waga nie spada. Coś chyba nie tak, albo mam tak zaburzony metabolizm, że 1300 kalorii to dla mnie zbyt dużo na schudnięcie. Poczekam do świąt i jeśli waga nie spadnie zacznę jeść mniej. Dzisiejsze menu: ziemniaki pieczone plus jabłko, kapusta z pieczarkami plus serek homogenizowany i mandarynka, ser camembert.

3 grudnia 2015 , Komentarze (14)

Wczorajszy dzień minął mi bardzo przyjemnie. Trochę pospałam, poczytałam i podziałałam artystycznie. Kilka razy też wróżyłam w tym dwa dłuższe chaty. Trochę grosza wpadnie. Całe popołudnie przesiedziałam sama. Nawet u mamy nie byłam, bo przyjechała jej znajoma z chorym wnukiem. Chłopak ślepnie i ma mroczki przed oczami. Lekarze nie wiedza co to jest. Mama męczy się z nim już z dwa tygodnie, ale jest na szczęście znacznie lepiej. Tak, że warto było. Dziś już mam pracy więcej, bo muszę zrobić horoskop. Do tego partnerski. To prawie jak dwa horoskopy. Trochę nad nim posiedzę, bo aspektów jest sporo. Na pierwszy rzut oka to para zbyt dobrana nie jest. Sporo konfliktów przewiduję. To raczej trudny związek z gatunku toksycznych. Co prawda nie ma idealnie dopasowanych związków, ale ten jest bardziej niedopasowany niż zwykle. Stawiałam też parze tarota. Dobre karty nie wyszły...Nie zazdroszczę tej kobiecie, bo w tym przypadku to ona bardziej ucierpi...No ale to ona się na związek uparła i igra w ten sposób z ogniem...

Kolejny/11/ dzień diety. Dzisiejsze menu: jabłko plus frytki, krokiety z kapustą i grzybami, mandarynka, serek homogenizowany, rolmopsy. Całość około 1300 kalorii. Na razie nie chudnę.

A na koniec ostatnie karteczki. Kolory wyszły na zdjęciach jak wyszły np. kolorowe papiery czarne zamiast srebrne i niebieskie, ale trzecia i tak już zaklepana...Dziś może zrobię następne...

2 grudnia 2015 , Komentarze (91)

Ciąg dalszy diety dr Pape. Menu: rogal z dżemem plus mandarynka, kotlet mielony z przypiekanymi ziemniakami plus ogórek kiszony i jogurt owocowy, jajecznica z cebulą. Nie chudnę, ale i nie tyję. To już coś, a dieta mi odpowiada. Przestałam odczuwać presję by schudnąć.

Dziś siedzę w domu cały dzień. Po południu będę sama, bo Krzysiek idzie do pracy. Jeszcze nie wiem co będę robić, ale na pewno trochę pośpię. Ostatnio znowu śpię więcej. Zima idzie to ja zmieniam się w susła. Nic mi się nie chce robić tylko bym spała, albo leżała na kanapie przy piecu. Tak się ostatnio zastanawiałam i doszłam do wniosku, że moje życie jest bardzo fajne. Prawie nic nie muszę. Robię co chcę i to co mi sprawia przyjemność. Mam czas na czytanie, spanie i swoje pasje. Moi bliscy choć mnie nie wspierają to chociaż nie przeszkadzają. Ze zdrowiem też nie najgorzej. No poza kręgosłupem, ale przy moim trybie życia to nie jest to moje schorzenie aż takie straszne. Co innego gdybym była z natury ruchliwa i chciała żyć aktywnie, ale nie jestem i nie chcę. W leżeniu na kanapie czy siedzeniu przy sztaludze chory kręgosłup nie przeszkadza. Finansowo też sobie radzę. Dobrze jest...Tylko żeby tych wyjazdów nie było...Niestety muszą być, bo nie da się tego inaczej rozwiązać...Myślałam o tym, żeby moje wytworki wysyłać kurierem, ale to by drożej wyszło i pewnie kupujący by się nie zgodzili.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.