Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1489584
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 grudnia 2019 , Komentarze (9)

Ostatnio zastanawiałam się czemu teraz unikam ogladania filmów fabularnych. Kiedyś oglądałam dużo. Teraz tego unikam. Chyba się starzeję, bo nowe filmy do mnie nie trafiają. Trafiaja historyczne, a wspólczesnych większości nie rozumiem. Nie trafiaja do mnie realia - pośpiech, stres, gonitwa za wrazeniami i pieniędzmi, konsumpcja. To mi jest obce, drażni mnie i unikam tego także w filmach. Lubię za to filmy dokumentalne o przyrodzie, zwierzętach i historyczne. Telewizji jako takiej nie lubię i nigdy specjalnie nie lubilam. Nie oglądam kabaretow, teleturniejów, programów rozrywkowych. Nie lubię wiadomości, bo nie chcę się nakręcać. Poza tym uważam, że sa tendencyjne.

Ostatnio z trudem mi przychodzi malowanie, bo wcześnie zapada zmrok i muszę malować przy sztucznym oświetleniu. Nie mam specjalnej lampy i dobor kolorow jest bardzo trudny. Mieszam, dobieram, a obraz i tak przy świetle dziennym  wyglada inaczej. Zwykle kolory są bardziej żywe, jaskrawe. To mnie drażni, bo lubię stonowane, naturalne. Nie wiem jeszcze jak to rozwiązać. Przecież nie będę malować rano... Takie obrazy jak ponizej mi sie podobają...Ta kolorystyka... W życiu do takiej perfekcji nie dojdę przy moim tempie malowania i warunkach w mojej pracowni. Jest mroczna. Czasu mi braknie...

Mialam drobiazgow do domu nie kupować, ale chyba jednak troche kupię. Zakupy w sklepie garneczki jak zawsze... Jeśli kupię, poslużą mi lata... Trzeba też kupić tradycyjny nóż i tortownicę...

3 grudnia 2019 , Komentarze (6)

Mam ochotę na robienie logo, ale nie mogę, bo na nowym laptopie program mi nie działa. Jakiś czas temu przyszla informacja z Corela, że program zostal przełaczony. Pisałam do nich, ale to nic nie dało. Teraz chyba trzeba będzie program wgrać jeszcze raz o ile się da. Mam corela na starym laptopie, ale stary laptop ma urwana klapkę i ekran jest rózowy. W ten sposob nic z grafiki nie zrobię, bo kolory sa inne niz w rzeczywistości. Nie wiem jeszcze co z tym fantem począć. Na grafice nie zarabiam duzo i w nowy program nie chcę inwestować.

Ktoś mi wygryzł dziurę w mojej macie do jogi. To sprawka Pikusia albo Jozka. Nie wiem, bo zniszczenia zastałam wczoraj wieczorem gdy rozwinęłam matę. Poprzedniego dnia mata była cala. Dziura ma okolo 10 cm. Myszy chyba w sypialni nie ma. Z drugiej strony Jozek śpi przytulony do mnie cała noc i chyba bym poczula jakby schodził. Pikuś tez śpi na łóżku. Niby ćwiczyć się da. Tak, że chyba nowej na razie nie kupię. Ot tajemniaca jakaś w tym jest...

Wczoraj upiekłam pierniczki. Mało ale tyle miało być. Tym razem będą bez lukru i czekolady, bo muszę bardzo uważać. Czasem lubię trochę czasu spędzić w kuchni, ale gdy byłam szczuplejsza gotowałam chętniej. Piec ciast nigdy raczej nie lubilam. Za kilka dni jeszcze przygotuję pierogi na Wigilię. U mnie w domu robi sie swojskie z kapusty świeżej i grzybów.

Ruch ma na mnie dobry wplyw. Wczoraj po raz pierwszy od bardzo dawna napaliłam sama w piecu. Do tego wyszlam po drewno do palenia. Wieczor na podworku jest taki cichy i tajemniczy. Poczulam wieś i sprawiło mi to przyjemność. Wczoraj kilka godzin padał śnieg. Zrobilo się biało i uroczo. Cieszyłam się dziecko. Dziś rano zastałam na podwórku horror. Coś w nocy zamorowalo ptaka. Było pełno piór. Mama słyszała i ponoć morderca był ptak. 

Znalazłam kosz na drewno. Zauroczył mnie. Chyba kupię...

,

2 grudnia 2019 , Komentarze (21)

Z tai chi nie rezygnuję. To Tai Chi Chuan. Próbuję sie nastawić psychicznie na wolniejszy postęp. Kurs 0 może mi zająć nawet rok. To strasznie długo. Przeciętne osoby opanowują jedna lekcję w czasie jednego treningu. Mnie to zajmie tydzień, dwa czyli 7-14 treningów, ale krotszych, bo nie jestem przeciętna tylko tępa w tym wzgledzie. Nie wiem czy późniejsze lekcje w ogóle uda mi sie opanować. Mogę nie dać rady... Jakieś postępy jednak widzę. Nie sa one tak szybkie jak w jodze, ale trudno. Część łapię szybko i kondycyjnie daje radę, a tego sie balam.  Dziś zaczynam drugą lekcję. To też nowa rozgrzewka. Do niej dołożę to z poprzedniej co mi sprawia trudność. Chodzi o stanie dluższe na jednej nodze i przysiad na calych stopach.

Dziś mam trochę zajęć. Jest tekst i to dłuższy. Będą wróżby. Chcę też zacząć kolejny jesienny obraz. Mam też do zrobienia zdjęcia potraw. Powinnam więcej czytać. Chcę do końca roku skończyć kilka książek. Cztery to w zasadzie podręczniki i trzy powieści. Nie wiem czy się uda. Raczej chyba nie, bo przyjedzie Sebastian i czytać mi nie da.

Zrobilo sie znacznie chlodniej. W kuchni mam 8 stopni i za ciepło mi nie jest gdy ćwiczę w podkoszulce. W sypialni jest około 13-14, ale w cieplym miejscu. Od podłogi ciagnie. Tez ćwiczę w podkoszulce i kladę gole ręce na podlodze. Cóż idzie zima, ale i tak to wolę niż letnie upały. Wczoraj rozgrzewałam łóżko termoforem...

Wczoraj spadł pierwszy śnieg i wywołał poploch wśrod wróbli zamieszkujących w winogronie. Mlode wrobelki z tego roku śniegu nie znają i bały się opuścić do jedzenia. Mama wołała i nic z tego...

A na koniec obraz, który mi sie nie za bardzo podoba, a konkretnie kolory. Tak to jest gdy sie maluje przy świetle żarówki. Inne wychodzą.

1 grudnia 2019 , Komentarze (14)

Dziś minąl miesiąc z jogą. Ćwiczylam codziennie. Zaczynałam od 15 minut, a teraz jest 25 i czasem dluższe sesje yin jogi. Postęp jest i to duży. Lepiej oddycham i stawy się stopniowo poddają. Jestem dobrej myśli. Założyłam wyzwanie z joga na grudzień i też chcę codziennie ćwiczyć. Teraz pracuję nad pogłębianiem pozycji. Idzie mi. Potrzebuję skłonów do przodu ze względu na kregoslup. Gdy wykonuję sklon do przodu juz prawie lezę na podłodze:) Przeszkadza brzuch i gigantyczny biust. Pracuję tez nad oddechem. Chcę go uspokoić pod koniec sesji. Muszę kupić leginsy, bo chodzę w starych jeansach po domu, a w nich źle sie ćwiczy...

Dziś chcę skończyć naukę pierwszego treningu tai chi. Już wiem, ze się uda. Idzie opornie, bo kondycyjnie wyrabiam, ale mam spore problemy z zapamiętaniem ćwiczeń. Jedno ćwiczenie to szereg ruchów, które trzeba wykonać po kolei. Strasznie się myliłam, ale wczoraj załapałam. Już się boję jak zapamiętam te trudniejsze ćwiczenia, skoro trener te co robię do tej pory nazywa prostymi. Ćwiczę około 30 minut dziennie w tym jest 20 minut rozgrzewki i 10 nauki ruchow. Dwa razy w tygodniu ćwiczyłam do 60 minut. To jednak nie ma większego sensu, bo źle wykonuję ćwiczenia i nie jestem przez to w stanie efektywnie ćwiczyć przez 60 minut. W grudniu będę ćwiczyć około 30 minut codziennie w tym 10 minut szlifowania pozycji. Nie wiem, ale nauka jednej lekcji zajmie mi chyba 2 tygodnie. Normalnie ponoć zajmuje tydzień.

Ćwiczenia przynoszą efekt, bo śnią mi się energiczne, piękne konie. W moich snach one oznaczaja witalność...:)

Zalegle pieniądze z jednego miejsca dostałam i kupiłam wianek na drzwi. Chciałam taki z szyszek. Jest bardziej uniwersalny niż z igliwia. U mnie będzie wieszany juz z poczatkiem jesieni. Wisieć będzie do wiosny. Oby mi go tylko nie ukradli...

Przyszły mi herbaty jogi tea. Oczywiście juz wypróbowałam i bardzo mi smakują. Pije je też Krzysiek.

Dziś spokojny dzień jeśli chodzi o pracę. Tekstów nie mam, a wrozby będą tylko przez internet, bo telefonow w niedzielę nie odbieram. Zawsze telefony odbieram z duszą na ramieniu, bo nie jestem pewna reakcji Krzyśka obok. Może np. krzyknąć na kota i co wtedy? Wczoraj mialam sporo pracy i zarobiłam ładną sumkę. Zarobki za ten miesiąc podskoczyly do stanów wyższych za wrózby. Pisania dużo nie bylo. Nadal czekam na pieniadze za krzyżówki. To wyplata za październik.

30 listopada 2019 , Komentarze (34)

Jak ja lubię ostatnio weekendy, bo mogę spać do oporu. Zawsze lubiłam długo spać. Zwykle wstaje po 9-10 godzinach. Jestem leniem i dobrze mi z tym. Po przeczytaniu książki Jak być leniwym pozbyłam sie wyrzutów sumienia. Inna sprawa, że moje życie prawie nigdy nie bylo typu yang, czyli w biegu, aktywne do bolu typowe dla ludzi zachodu. Nie uznaję konsumpcyjnego stylu zycia. Ja sobie żyję bardziej jak ludzie wschodu kiedyś. Smakuję chwile i nie szaleję, nie szukam wrażeń, nie gonię za pieniędzmi. Żyje po prostu po swojemu. Uważam, że to jest zdrowe. Wolę medytować niż zarabiać na kolejne buty czy drogi kosmetyk itd. Mam stary telewizor, dywan po teściowej, trochę starych mebli i nawet zaslony sprzed 20 lat. Do tego tani telefon i tani laptop. Nie potrzebuję nic lepszego. Mam za to czas na pasje, czytanie ksiązek i rozwój wewnętrzny i to jest to czego mi potrzeba. Żyję praktycznie bez stresów i życie mnie cieszy. Oby tak dalej...

Zauważyłam, ze po ćwiczeniach jestem bardziej sprawna i chodzę szybciej. Rano mnie kości bolą, a później mniej. Tak działa na mnie i joga i tai chi. Jezeli chodzi o tai chi to już mnie rozgrzewka nie męczy. Już nie mam po niej przyspieszonego pulsu i nie pocę sie tak. W trakcie jogi stawy mnie oczywiście bolą, ale uważam na nie. Kręgoslup też mnie boli i jeszcze pewnie bolal będzie, ale jak do tej pory jestem z ćwiczeń zadowolona. Niestety mam bardzo slabą koordynację ruchową i przez to mam problem z tai chi. Przez dwa tygodnie się uczę jednego ćwiczenia i nadal mam problem by złozyć go do kupy. Zmiana pozycji ręki, obroty i przenoszenie ciężaru z nogi na nogę jednocześnie to dla mnie za dużo. Nie potrafię tego powtórzyć. Po mału zaczynam wpadać w kompleksy...:(

Wczorajszy dzień był już spokojny. Odpoczywałam psychicznie od 15, bo przesylek nie było i można było zamknąć furtkę. Dziś zamknięte prawie caly dzień. Rano Krzysiek był tylko w sklepie po kaszankę. To wyroby swojskie. Czasem kupujemy też kiełbasę, szynkę, pasztetową.

Dziś Andrzejki i pracy więcej, bo wszyscy wróżą...

29 listopada 2019 , Komentarze (5)

Mój nowy telefon jest zawodny. Nie zawsze mogę się dodzwonić i czasem sam rozłącza rozmowę. Myślę by kupić nowy, ale tym razem juz z androidem. Znalazlam fajna Nokię, ale mnie na razie nie stać. Moze w grudniu jednak kupię jeśli mi gazeta zaległe pieniądze wypłaci. Już dla nich nie pracuję, bo nie będę prosić w nieskończoność o swoje pieniadze. W grudniu poza tym kupię moze tylko podobrazia i prezenty. Nic innego teraz nie planuję, ale moze coś wyskoczyć. Byle by mnie książki nie skusily, bo kilkanaście czeka na przeczytnie. Powinnam iść do fryzjera, bo zmieniłam zdanie jeśli chodzi o siwe wlosy i teraz mnie denerwują. Nie mam ich duzo, ale są.

Dziś mam jeszcze trochę pisania, ale skończę raczej szybko. Jutro juz będą tylko wróżby. Będę siedzieć na portalach dlużej, bo to ostatnia szansa na zarobek w tym miesiącu. Miesiąc nie wyszedł rewelacyjnie, ale też nie kiepsko. Tak średnio. Cieszy mnie to co mam. W grudniu pewnie będzie gorzej, bo słońce w strzelcu mi szkodzi. Będzie też Sebastian.

W niedzielę minie miesiąc odkąd ćwiczę jogę. Założyłam kolejne wyzwanie na grudzień. Też będą codzienne ćwiczenia po około 25 minut. W tym momencie już wykonuję stały zestaw i nic nie dokładam. Pracuję nad pogłębianiem pozycji i nad oddechem. Postęp jest. Cieszę się z tego co mi sie udało osiągnąć. Na szczęście stawy mi pozwalają ćwiczyć. Najgorzej teraz boli kręgosłup, ale też zwykle tragicznie nie jest...

Dziś dluższy trening tai chi. Wczoraj była odrobinę dłuższa joga. Wybrałam jogę w stylu yin jogi - rozciąganie górnych partii ciała. Dobrze mi to zrobiło. Coraz lepiej oddycham i coraz bardziej sie rozluźniam.

Sprzedałam kolejne logo... Trzeba było kilka przeróbek...

28 listopada 2019 , Komentarze (8)

Koniec tygodnia się zbliża, a w niedzielę juz Adwent. Święta blisko. Pierniczki upiekę dopiero w przyszłym tygodniu. Nie wiem co z ozdobami na choinkę. Ozdoby mam z zeszłego roku. W tym roku chyba nic robic nie będę. W moim domu jest tradycja robienia ozdób. Jako dziecko robiłam z ukochaną ciocią łańcuchy z papieru i słomki, muchomorki, gwiazdki, mikołaje. Lubię ozdoby tego typu na choince, bo są swojskie. Nie lubię stylu eleganckiego, wykwintnego. Nigdy nie miałam choinki z ozdobami w jednym kolorze i nie chcę mieć. Stawiam na tradycję, a niektóre ozdoby pamiętają czasy dzieciństwa mojego i Krzyśka. Nie wiem co będzie w tym roku z wędzeniem. To też moja rodzinna tradycja, ale w tym roku jestem za tym by wędzenia nie było. Boję sie przytyć. Na razie jest okolo 85 kg i tyle najwyżej ma być w styczniu. Strasznie jestem ciekawa czy mi sie uda w nowym roku zejść z otylości. To by bylo święto...

Ostatnio ćwiczę więcej i według dziennika kalorii powinnam jeść więcej. Dziennik pokazuje nawet 1600 kalorii w niektóre dni. Boję się jeść więcej niż 1400 i nie mam tez ochoty. Na tej kaloryce jestem najedzona po pachy. Nie chcę na siłę dokładać kalorii. Dziś: mandarynka, serek wiejski, gofry, kotlet mielony ziemniaki z mizerią i omlet z papryką i szpinakiem.

Zastanawiam się czy joga i tai chi maja wpływ na wygląd ciała. Ćwiczę około godziny dziennie. Praktycznie nigdy nie ćwiczylam tak dlugo. Miałam porywy z jogą, ale ćwiczyłam krótko, bo mi stawy siadaly. Teraz uwazam. Nie liczę oczywiście na to, że moje ciało nabierze ksztaltow modelki. To nie ten wiek.

W tai chi wreszcie widzę postęp. Już stoję dłużej na jednej nodze, robię przysiad na całych stopach i wczoraj udalo mi sie wykonać ćwiczenie lewą ręką. Ulzyło mi, bo moja niesprawność i tępota mi ciążyły...

27 listopada 2019 , Komentarze (14)

Po rezygnacji z zajęć z malarstwa czuję sie lepiej. Bardzo mi ulzyło, bo niemam juz presji. Mogę sobie siedzieć w domu i nie muszę go juz opuszczać. Z malowania oczywiście nie rezygnuję. Będę działać w domu. Bardzo też liczę na lekcje u Krissa Wieliczko. Na razie to rysunek, ale coś czytałam, że ma byc tez osobny kurs malarstwa. Jeśli będzie oczywiście wykupię. Dziś też będzie malowanie. Moze już obraz skończę. Powinnam przesłać obrazy do oceny, ale nadal czekam na pieniadze.

Wczoraj miałam prawie godzinny trening tai chi. To jeszcze pierwsza lekcja, bo pomyślałam sobie, że będę każdą przerabiała dwa razy po godzinie. Do tego codziennie będę sie uczyć ćwiczeń. Będę też robić rozgrzewkę. Tym razem przerobie trzy razy, bo nową lekcję chcę zacząć od przyszłego tygodnia. Z kilku ćwiczeń miałam problem z dwoma. Jedno opanowałam, a z drugim szkoda gadać. Nic wyjść nie chce. No ale mam czas do końca tygodnia. Drugą lekcję już podejrzałam oczywiście. Do połowy jest łatwo poza rozgrzewką. Nie potrafię długo stać na jednej nodze. Później już jest trudniej i znowu się tego będę uczyć przez kilka dni.

Jeśli chodzi o wagę to sie waha diablica. Niby powinnam na tej kaloryce chudnąć, ale nie chudnę. Ja chudnę na 800, a nie na 1300-1400. Dietę zacznę od stycznia. Najpierw zejdę na 1000, a później z powrotem na 800. To będzie dieta plaż południa albo zupy. Moze ze 4 kg w styczniu spadną. Niby jeszcze miesiąc, a motywacja juz rośnie. Już bym chciala siódemkę z przodu zobaczyć.

Dziś mam do napisania horoskop na portal. Chcę tez zrobić nalewkę z bananow.

26 listopada 2019 , Komentarze (16)

Z tymi treningami przez internet to mi sie naprawdę udalo. Od dawna mnie tai chi kusilo, ale treningow darmowych w internecie nie bylo, a i płatnych nie znalazłam. Wychodzic z domu na treningi nie chce. Teraz placę za lekcje i jest ok. W zeszłym roku stosunkowo blisko ode mnie były darmowe treningi w parku. To by mogło być interesujące nawet. Tylko kto by mnie z domu wygonił? Swoją droga wstyd by był sporo nie potrafię sprawnie powtarzać ruchów. Cały materiał kursu przeznaczony jest do przerobienia w 52 tygodnie. Jedna lekcja na tydzień. No  nie wiem, nie wiem. Chyba, a raczej na pewno mi sie nie uda. Dziś trening godzinny.

Joga jest dla mnie o wiele łatwiejsza. Jest pozycja, która trzeba przyjąć i oddychanie. Nie trzeba myśleć o płynności ruchu. Nie ma sekwencji do zapamiętania. Ostatnio ćwiczyłam to co poniżej. Świetne... Jednak jeśli chodzi o ćwiczenia to łatwiej mi sie ćwiczy z książek. Moze dlatego, że w książkach są łatwiejsze asany jeśli chodzi o skomplikowanie ruchu. Wolę sobie sama przyjąc pozycję niż patrzeć jak ja przyjmuje ktoś inny.


Wczoraj była u mnie awantura o dziki. U nas dzików jest sporo i cały las jest zryty. Podobno ludzie podpisuja w sklepie listę, by coś z nimi zrobić. Krzysiek tez podpisał czym mnie bardzo zdenerwował. Dla mnie myśliwi to psychopaci i jeszcze ich prosić o pomoc. Szkoda mi dzików. Mają prawo do życia tak jak każda istota żywa. Ludzie powinni sie cieszyć, że są, bo to przecież cząstka przyrody. Sebastian jest wrogiem dzików, ale po Krzyśku sie tego nie spodziewałam.

Krzysiek ma komisję dopiero w grudniu.

Wczoraj zrobilam nalewkę z jabłek i zaczęłam malować obraz...:)

Menu: pomarańcza, serek homogenizowany, zapiekanka z jajkiem i serem, ziemnaiczano-fasolowe curry, krokiety z pieczarkami.

26 listopada 2019 , Komentarze (15)

Jestem po pierwszym treningu z tai chi. To zajęcia przez internet. Na razie 20 minut rozgrzewki. Program dla początkujacych, ale nie dla seniorów. Wytrwałam i żyję. Mam problem z utrzymaniem rownowagi, ale i tak jestem z siebie zadowolona. Zadyszka i szybkie bicie serca trochę mnie wystraszyły, ale zaraz przeszło. Dziś kolejny trening. To samo plus te dwa ćwiczenia z którymi mialam klopot. Muszę je opanować.:)

Znowu czytam książkę za książką. Nie uda mi się jednak przeczytać 52 książek w rok. Wyjdzie z czterdziści moze. Kiedyś czytałam więcej  w tym było sporo powieści. Te sie czyta szybko. Teraz przeważnie czytam książki z ktorymi sie pracuje. Czasem i dwa tygodnie z książką schodzi. 

Wczoraj wyjęłam z szafki porcelanę po babci. Do tej pory z tej zastawy korzystałam tylko od święta. Czas to zmienić. Nie mam jej komu zostawić, a codzienne talerze się wytlukły... Talerze nie bardzo pasuja do mojej wiejskiej kuchni, ale nie dbam o to.

Prawdopodobnie w grudniu zrezygnuję z zajęć w ośrodku kultury. Malować będę w domu. Nie uważam bym malowała genialnie, ale coraz ciężej mi wychodzić z domu. Droga i pobyt między ludźmi bardzo mnie męczą psychicznie. Nie chcę sie torturować. Moze przyjdzie czas, że na zajecia wrócę. Trochę się boję, że całkiem zdziczeję, ale chyba jednak zaryzykuję. 

Już mi minęło ponad 20 dni z jogą. Ćwiczę 20 minut. Jest postęp i lepsze samopoczucie po ćwiczeniach. Nawet się szybciej ruszam co mnie bardzo cieszy. Przed ćwiczeniami, rano czasem człapię jak staruszka. Po ćwiczeniach ruszam sie szybko. Zastanawiam się jak będzie po dłuższym ćwiczeniu. Oby energia i szybkość wróciły na stałe. Chyba liczę na to to cichu, że joga mi cofnie zegar o parę lat.

Bura koteczka ze Strzelna, która tam mnie złapała za serce jest zabezpieczona. Już się nie błaka. Ulzyło mi, a ile takich cierpi...:( Kotów jest niestety dużo, a ludzi chętnych na przygarnięcie zwykłych kotów mało. Każdy chce w typie rasy. Nie patrzą na charakter kota tylko na wyglad. Gdy jest rasowy mozna sie nim pochwalić jak rzeczą - samochodem, ciuchem, meblami. Tylko broń boze, zeby mebli nie drapał, bo wyladuje na ulicy. Taki teraz świat...

Zanim powiedziałam tak

 

szukałam  schronienia

 nim powiedziałam tak

chciałam zbudować dom

na granitowej skale

miał tchnąć ciepłem i miłością

szukałam spokoju

chciałam pomilczeć z tobą

zaznać ukojenia i ugasić pożar wspomnień

pamiętam

noce krzyczące rozkoszą

czułość i tęsknotę gdy znikałeś choć na chwilę

i pewność jutra o poranku

wtedy powiedziałam tak

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.