Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1489603
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 marca 2018 , Komentarze (5)

Wczoraj jednak nie pracowałam prawie wcale. Napisałam za to dwa wiersze na konkurs w fundacji Anny Dymnej. Teraz je jeszcze tylko dopracuję. Powinnam się wkrótce zabrać za wiersze do antologii.Tematyka jest dowolna. Może napiszę o miłości i o przemijaniu. Ma ich być 7 plus biogram i zdjęcie. Praca nad antologią zacznie się w kwietniu, ale wtedy wiersze już mają być gotowe.

Dziś już przede mną normalny dzień pracy. Praca będzie wieczorem, bo po południu mam kolejny warsztat ikony. Będzie nakładanie kolejnych warstw tempery. Jutro już mam nadzieję siedzieć w domu o ile coś nie wyskoczy. Mruczek na razie sika pod stołem. To dla niego norma, bo zawsze omijał kuwetę szerokim łukiem. Na dwóch fotelach mam poukładane kocyki, bo i te miejsca sobie upodobał. Roza jest taka sama. W kuwecie jej nie widziałam. Całe szczęście, że trzeci fotel, ten dla gości omijają.

Poza tym przy okazji dowiedziałam się, że w klinice w której byłam z Mruczkiem robią sterylizację kotek przez cięcie boczne. Tym samym Onka i Puńka będą miały zabiegi. Muszą mieć, bo ruje maja często, a zwyczajny zabieg u nich był raczej niemożliwy, bo to histeryczki. Nie chciałam ryzykować zdjętych kaftaników i rozdrapanych ran.

Ostatni list

 

cóż mam ci napisać

że miłość dodała mi skrzydeł

że otworzyła drogę

na nieznane wody

że ukołysała

otuliła ciepłem

ja i ty

nie spotkamy się więcej

nie pomalujesz moich ust westchnieniem

dotykiem nie rozbudzisz

nadal drżę

i tylko tęsknota obleka

codzienność w ciszę

 

4 marca 2018 , Komentarze (8)

Wczoraj mało pracowałam na portalach. Żyłam za to poezją. Dopracowałam i wysłałam wiersze do antologii o przyrodzie. Zapisałam się też do kolejnej antologii na grupie na facebooku. Wysłałam wiersze na dwa warsztaty. Jeden to były trzy miniatury o kobiecie, a drugi miał być na temat miłości. Wyszły niezłe nawet. Później zaczęłam pisać wiersze na konkurs w fundacji Anny Dymnej. Mam na to tydzień. Wiersze powinny być na nieco wyższym poziomie, bo będzie wstyd.

Wczoraj wieczorem musiałam jechać na ostry dyżur z Mruczkiem, bo wyglądało jakby miał problem z sikaniem. Miał robione USG i pęcherz okazał się być mały. Mimo to dostał kilka zastrzyków i leki do domu. Mam mu tez dawać karmę urinary i obserwować. Oby to był koniec problemu.

Dziś już mam zamiar trochę więcej skupić się na pracy, bo będę sama w domu.

Menu: ziemniaki pieczone, serek homogenizowany, pomarańcza, sałatka warzywna albo warzywa z bobem.

kobieta(miniatury)

 

to namiętna to zimna

zmienna jak pogoda

potrafi delikatnością czarować

i fascynować dzikością

cała ona kobieta

 

kobieta to tajemnica

jest jak kosmos niezbadana

to kusi to odpycha

co czuje

nie wie nikt nawet ona

 

to uśmiech to szloch

emocje ustępują jedna drugiej

ulotne jak sen

a ona wciąż dotyka

to nieba to piekła

3 marca 2018 , Komentarze (12)

Wczoraj się ruszyłam wreszcie do piecokuchni. Okazało się, że Krzysiek chciał palić na zamkniętym popielniku. Oprócz tego w piecu były drzwiczki do popielnika, których nikt jeszcze nie wyjął. Drzwiczki zatarasowały przestrzeń do komina i dlatego ciągu nie było. Krzysiek oczywiście ręki do pieca nie wsadził, bo po co. To i tak moja wina, bo powinnam się za to wziąć wcześniej, a nie cedować na Krzyśka. On niestety jest jaki jest i powinnam do tego przywyknąć. Kombinować nie potrafi i ja to muszę robić. Mimo tego wszystkiego nadal się nie pali. Dziś spróbuję jeszcze innym węglem rozpalić.

Poza tym popracuję trochę i o wierszach pomyślę i może o jakimś obrazku. Chcę też poczytać książkę o ikonie.

Taki wiersz napisałam dziś na warsztaty

Ostatni list

 

cóż mam ci napisać

że miłość dodała mi skrzydeł

że otworzyła drogę

na nieznane wody

że ukołysała

otuliła ciepłem

ja i ty

nie spotkamy się więcej

nie pomalujesz moich ust westchnieniem

dotykiem nie rozbudzisz

nadal drżę

i tylko tęsknota obleka

codzienność w ciszę


2 marca 2018 , Komentarze (4)

Wiosna miała być od jutra i nic z tego. Nadal zimno, a mnie lodówka przestała mrozić. Musiałam część produktów zjeść na szybko, a część wyrzucić. Szkoda mi grzybów. W przyszłym roku już grzybów nie będę mrozić, bo nie warto. Przez te mrozy więcej jem ale nie tyję. Okropnie mi zimno i wczoraj próbowałam zjeść kawałek kiełbasy na gorąco by się rozgrzać. Nie byłam w stanie przełknąć.Tak więc do jedzenia mięsa już chyba nie wrócę. Za przeglądanie książki o ikonie już się wzięłam. Na razie widzę, że nie ma jednej techniki pisania ikon. Ja się uczę na warsztatach malowania od ciemnego do jasnego, a jest tez technika na odwrót czyli od jasnego do ciemnego. Jutro może coś namaluje, bo dziś za dużo pracy mam. Chyba, że mniej zrobię, bo w końcu nie tylko pracą człowiek żyje. Co do pracy to jestem teraz okropnie zawzięta. Jeden pracodawca dał mi na razie wolna rękę w kwestii ilości pisania tekstów. Pisze sporo, a on regularnie płaci. Mam z tego frajdę.

Na razie planuję zakup mebli do sypialni. Jeśli Krzysiek będzie pracował to powinnam kupić je w tym roku. Też mają być drewniane tak jak do kuchni.Też nie antyki tylko zestaw z sosny, czyli żadne tam cuda na kiju. Na urodę mebli już mało uwagę zwracam. Muszą tylko być praktyczne i trwałe.

Kolejny mój wiersz zajął tym razem II miejsce w konkursie. Strasznie się cieszę. Chyba wezmę udział w konkursie na poezje niepełnosprawnych organizowanym przez fundacje Anny Dymnej. Trzeba wysłać 5 wierszy. Mam czas do 15 marca.

menu: krokiety z pieczarkami, quiche z opieńkami, ryba z surówką z kapusty i marchwi...

1 marca 2018 , Komentarze (18)

Mam dość zimna. Serdecznie dość tym bardziej, że w piecokuchni nie chce się palić i grzejemy tylko grzejnikiem i kominkiem. W kuchni miałam wczoraj w nocy 3 stopnie ciepła. Grzejnikiem podgrzałam do 5 i dalej ani rusz. Nie wiem co się stało, bo w zeszłym roku było 10 stopni w mrozy. Nie wiem czemu w piecokuchni się wszystko kisi, a nie pali. Zimno mi i nawet nie maluję, bo siedzę cały dzień pod kołdrą z cegłą rozgrzaną w nogach. Ponoć jeszcze dwa dni surwiwalu muszę znieść, bo w sobotę już ma być cieplej. W tym roku jak mi się uda lepiej się do zimy przygotuję. Uszczelnię drzwi, może ocieplę kawałek ściany i strop. Zawsze parę stopni w ten sposób zyskam. Już rozmawiała o tym z Sebastianem. Uszczelki mi założy teraz po 20 III gdy przyjedzie, a resztę może znajmy zrobi.

Dziś ja spróbuje w piecu rozpalić zamiast Krzyśka. Może mi się uda. Poza tym mam oczywiście pracę. Muszę tez skończyć pracę nad wierszami do antologii i wysłać je. Krzysiek od dziś do niedzieli siedzi w domu. To odpocznie. Później pójdzie na kilka dni do pracy i znowu urlop. Czarno widzę jego dalszą pracę w tej firmie skoro ich na urlopy wysyłają. Co będzie z pracą od lipca? Chyba siedzenie w domu, a ja będę miała strasznie ciężko dom utrzymać. Nie było by tragedii gdyby nie konieczność zakupu mebli do sypialni i pokoju dziennego.

Powiedz

 

jestem inna

trochę dzika  niepokorna

chodzę własnymi ścieżkami

jak kot

stronię od obłudy zbędnych słów

obawiam się

złych spojrzeń

poniżenia  bylejakości 

i drwin rzuconych prosto w twarz

wczoraj

odwracałam się plecami do gwaru

na złość odpowiadałam złością

lub milczałam gdy nie warto

dziś

samotność maluje moje dni

obojętność kąsa znienacka

cisza tarmosi umysł

czasem myśl wzlatuje wierszem

czasem składa się w opowieść

powiedz czy

żałować będę

piękna współistnienia miłości

i ciepłych kojących słów

 

 

 

 

 


28 lutego 2018 , Komentarze (2)

Wczoraj miałam sporo zajęć typu pracy zarobkowej. Po jej wykonaniu zajęłam się przygotowaniem antologii z wierszami o przyrodzie. Będzie w niej 10 moich wierszy. Już są gotowe. Dziś posprawdzam i prześlę do wydawnictwa. Zapisałam się na kolejną antologię, która wyjdzie na progu jesieni. Mają w niej być wiersze o przyrodzie, a głównie o jesieni właśnie. Uwielbiam tego typu wiersze pisać i w zasadzie mam już komplet gotowych tylko je dopracować i wygładzić. Tym samym szafy do sypialni na razie nie będzie, bo niby za co.

Dziś mam napisać wiersz na warsztat. Jeden napisałam wczoraj. To mają być wariacie do wiersza Małgorzaty Hillar.

Wczoraj wyszedł taki

Ja

 

nie lubię tłumu

jest jak monolit

oskarża  gani ocenia

boję się

szyderstw uśmieszków

arogancji

czasem szybko rzucone  słowa

nie lecą na wiatr

a ranią jak miecze

spojrzenia palą i kąsają

zamykam się w samotni

żyje ciszą bez zbędnych słów

myśli przekuwam w wiersze

i tylko czasem brak mi ciepła

i ramion które tulą

Co dziś wyjdzie nie wiem, ale chce mi się pisać. Poza tym przyszła mi książka o ikonie. Nie mam jednak czasu w nią zerknąć, bo bym utonęła. Najpierw muszę się odrobić. Łatwo nie będzie, ponieważ mam dziś oprócz normalnej pracy również horoskop.

27 lutego 2018 , Komentarze (10)

No i problem, bo moja przychodnia weterynaryjna została zlikwidowana. Szukam następnej, ale nic w pobliżu nie ma. Znalazłam niby z tym, że trzeba będzie dojeżdżać taksówką, bo daleko od centrum. Jak ja nie lubię zmian tego typu. Do tej przychodni chodziłam od początku i byłam jej wierna. Znałam weterynarzy, a oni mnie. Po leki mogłam skoczyć autobusem, bo była koło przystanku.

Wczoraj byłam oczywiście na warsztatach. Praca nad ikoną posuwa się do przodu. Dziś będę pracować nad tą, którą robię w domu. Zmierzę się jeszcze z rozświetlaniem, a później może już z laserunkiem. Czekam na książkę, bo ciągle pojawiają się pytania na temat techniki. Na warsztatach pytam, a w domu nie mam kogo. Może na niektóre pytania odpowie mi książka. Z tymi ikonami w krzykliwych kolorach miałam rację. Takich ikon się nie robi, bo ikona ma skłaniać do wyciszenia, a nie podniecać psychicznie i intrygować.

Menu: makaron z kapustą kiszoną i pieczarkami, jajka z majonezem, sałatka warzywna, pomarańcza.

26 lutego 2018 , Komentarze (10)

Zima pokazała zęby i dziś w nocy trochę zmarzłam. Wczoraj w dzień dogrzewałam pokój grzejnikiem elektrycznym, bo piec nie wydalał. Jeszcze kilka dni trzeba wytrzymać. Koniecznie muszę pokój dzienny zmniejszyć. Będzie wtedy cieplej. Teraz martwię się o Krzyśka, bo przecież pracuje na dworze. Martwię się też o zwierzęta- bezdomne i dzikie i te mniej kochane i zadbane np. psy przy budach.

Wczorajszy dzień faktycznie był spędzony na luzie choć trochę pracy wykonałam. Luz dla mnie to domowe ciuchy- porozwlekane, wygodne i poplamione farbami oraz zamknięta furtka. Wczoraj nawet nie wróżyłam, bo nie miałam ochoty na kontakty z ludźmi. Czasem potrzebuję totalnej samotności i wyciszenia.

Dziś już ruch od rana, bo czekam na kurierów z książkami. Po południu jadę na warsztaty ikony. Wrócę wieczorem, odpocznę psychicznie po ruchu jaki zafunduje mi miasto i zabiorę się za pracę.

menu: boczniaki opiekane z ziemniakami, serek homogenizowany, banan, sałatka warzywna z jajkami i majonezem.

Co do wagi to jem około 1600 kalorii, w tym słodycze i nie tyję. Z odchudzaniem mogę mieć problem, bo restrykcyjne diety są przy kamicy zabronione, a ja inaczej schudnąć nie potrafię. O ruchu mowy nie ma i już mowy nie będzie, ponieważ mam bóle kości i stawów podczas ruchu, a męczennicą nie jestem. Bóle pewnie nie przejdą, bo młodsza nie będę i tabletek brać też nie będę. Nie przeszkadzają mi poza tym gdy się oszczędzam. Chyba więc już sobie taka zostanę okrągła i nieruchawa:)

Kolejny etap pisania ikony. Jutro nałożę laserunek.

25 lutego 2018 , Komentarze (8)

Kolejny dzień nieco luźniejszy ale nie całkiem wolny. Tekstów piszę sporo. Pracuje też nad ikoną. Jeszcze sporo pracy przede mną, ale powinna wyjść ładna. Poza tym przeglądam ikony w internecie i szukam inspiracji. Nie wszystkie ikony w internecie mi się podobają. Nie podobają mi się te zbyt jaskrawe w neonowych barwach np. jaskrawo czerwone ramy i jaskrawo zielne szaty. Nie sprzyjają modlitwie ani kontemplacji. Wydaja mi się zbyt nowoczesne, zbyt krzykliwe. Podobają mi się za to te postarzane z patyną lub imitacją odprysków na złoceniu. Prace nad moja posuwają się do przodu. Dziś położę kolejne warstwy farby na szaty i ramę. Może też odtworzę wszystkie linie na twarzy i ciele. Może pomaluje klejnot. W kolejne dni już zajmę się dodawaniem światła. Jutro warsztaty i będzie praca nad ikoną warsztatową. Jeszcze nie wiem co będziemy robić. To zależy od instruktorki.:)

Nadal piszę wiersze

Niebo i piekło

odszedłeś
wściekły niedostępny
rzuciłeś moim sercem o bruk
rozpadło się
jestem w piekle
cierpienie tarmosi myśli
cisza skowyczy i nakłada pęta
miotam się złorzeczę
a jeszcze tak niedawno 
byłam w niebie
otulona jednością
spełniona
zaczarowana rozkoszą i ciepłem
piekło i niebo krzyk i westchnienie
splecione ze sobą
jak bóstwa miłości
tak mi blisko do nich i tak daleko

Ten wiersza zajął III miejsce na warsztacie w grupie Klub Poetów Niepokornych. Strasznie się cieszę, bo wierszy było dużo.

***

Gwiazdy odwróciły twarz

jesteś tuż obok i cię nie ma

nieobecny duchem cichy daleki

skradasz się jak kot

ciągle za plecami na granicy cienia

kąsasz

gdy próbuję wtargnąć

do twojego świata

przestałam się już skarżyć

samotność zabrała uczucia

i tylko czasem

myśli szukają drogi do przeszłości

A to kolejny etap w tworzeniu ikony. 

24 lutego 2018 , Komentarze (8)

Dziś pracuje i jutro też będę. Poza tym odpoczywam psychicznie, bo furtka zamknięta i nikt nie przyjdzie. Krzysiek jest w domu to pracy typu dreptania koło pieca i robienia kaw nie mam. Wszystko ogarnie Krzysiek, a mnie będzie lżej.

Wczoraj był najtrudniejszy dla mnie etap pracy nad ikoną czyli przyklejanie złoceń. Wszystko się udało i już tego się nie obawiam. Później zrobiłam podmalówkę i położyłam sankir. Dziś już będę malować szaty i jeszcze raz położę sankir na twarz i włosy. Malowanie to wiele warstw. Bardzo wiele, czyli np.10. Teraz już muszę ikonę zamykać w pracowni by ją chronić przed wszędobylskimi i ciekawskimi kotami. Dziś może jak będę miała czas obejrzę wreszcie film o Prokopiuku malującym ikony. Jeśli chodzi o ikony to się dopiero rozkręcam. Jak kupię meble to chcę zabrać się za kolejne, ale muszę zrobić zakupy. Chcę miedziane i zielone złocenie. Muszę też kupić tusz, deski i dodatkowe pigmenty, oczywiście naturalne. Ikony u mnie będą tez w pokoju dziennym nad drzwiami i w sypialni. Potrzebuję wiec dodatkowo co najmniej sześć, a to spore koszty, bo deski drogie. Muszę też kupić lepszy pędzel do usuwania resztek złocenia.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.