Wczoraj jednak nie pracowałam prawie wcale. Napisałam za to dwa wiersze na konkurs w fundacji Anny Dymnej. Teraz je jeszcze tylko dopracuję. Powinnam się wkrótce zabrać za wiersze do antologii.Tematyka jest dowolna. Może napiszę o miłości i o przemijaniu. Ma ich być 7 plus biogram i zdjęcie. Praca nad antologią zacznie się w kwietniu, ale wtedy wiersze już mają być gotowe.
Dziś już przede mną normalny dzień pracy. Praca będzie wieczorem, bo po południu mam kolejny warsztat ikony. Będzie nakładanie kolejnych warstw tempery. Jutro już mam nadzieję siedzieć w domu o ile coś nie wyskoczy. Mruczek na razie sika pod stołem. To dla niego norma, bo zawsze omijał kuwetę szerokim łukiem. Na dwóch fotelach mam poukładane kocyki, bo i te miejsca sobie upodobał. Roza jest taka sama. W kuwecie jej nie widziałam. Całe szczęście, że trzeci fotel, ten dla gości omijają.
Poza tym przy okazji dowiedziałam się, że w klinice w której byłam z Mruczkiem robią sterylizację kotek przez cięcie boczne. Tym samym Onka i Puńka będą miały zabiegi. Muszą mieć, bo ruje maja często, a zwyczajny zabieg u nich był raczej niemożliwy, bo to histeryczki. Nie chciałam ryzykować zdjętych kaftaników i rozdrapanych ran.
Ostatni list
cóż mam ci napisać
że miłość dodała mi skrzydeł
że otworzyła drogę
na nieznane wody
że ukołysała
otuliła ciepłem
ja i ty
nie spotkamy się więcej
nie pomalujesz moich ust westchnieniem
dotykiem nie rozbudzisz
nadal drżę
i tylko tęsknota obleka
codzienność w ciszę