Wczoraj zjadłam pol opakowania ptasich mleczek, bo Krzysiek miął urodziny i oczywiście musiał kupić i mnie skusić. Sto razy mu mówilam, zeby sobie kupował i zjadał po kryjomu, bo jestem łakoma i groch o ścianę....:( Chciał kupić tort, ale mu wybiłam z głowy. Ja za słodyczami aż tak nie jestem i prawie nigdy ich nie kupuję, ale jak ktoś mi podsuwa pod nos, to zjem. Wolę przekąski słone typu chipsy, krakersy i to owszem kupuję i jem... Byl tez radler o smaku pomarańczy i stwierdziłam, że to napój, a nie piwo... Jeszcze teraz trzeba przezyć Krzyśka imieniny i moje urodziny i dopiero w grudniu będą kolejne pokusy.
Dziś miał być spokojny dzień w domu, ale jadę do miasta. Wrocę szybko taksowka.. Poźniej będę działać w domu. Nadal sprzatam codziennie około 20 minut, ale to chyba za mało, bo nadal czysto nie jest i pewnie nie będzie...:( Nie mam zamiaru ganiać ze ścierką po całych dniach. Porzadek jest i zawsze był, bo nie znoszę chaosu i się wściekam gdy muszę czegoś szukać.
Dziś muszę zamowić węgiel na poniedzialek. Krzysiek będzie w domu to wniesie. Moze byc problem z wjazdem, bo jest ryzyko, że sie samochód zakopie. Sebastian chciał zamówić taką maszynę do ubijania, ale mama się nie zgodziła, bo to huk. Ja węgiel przyjedzie, to już opał na polowę zimy conajniej będzie, bo niedawno kupilam tez drewno. Jeszcze tylko Sebastian zetnie i potnie dwie suche śliwki.
Wczoraj nie miałam energii i strasznie dużo spałam. Nie wiem czy to pogoda czy powrot bolu gardla, a raczej migadłu, podniebienia. Probowałam sie doladować kamieniami, a poźniej wypiłam grzane piwo. Dziś mi lepiej...
Przyszła mi książka o uzdrawianiu pranicznym z uzyciem minerałów. Od razu duży kamień kupiłam. Krzysiek sie wścieknie, bo drogi...Muszę kupić jeszcze jeden, ale ten będzie tańszy chyba...
Mam zlecenie na quizy...