Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1489566
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

4 października 2016 , Komentarze (10)

Wczoraj Sebastian nauczył mnie włączać telewizor to znaczy obsługiwać pilot do telewizji n+, która posiadam już od kilku lat, ale jakoś tak do tej pory nie przyszło mi do głowy by to opanować. Telewizję oglądam bardzo rzadko. Lubię tylko programy przyrodnicze i dokumentalne filmy historyczne. Czasem oglądam filmy fabularne np. thrillery, dramy czy filmy historyczne, ale w internecie. Sebastian sporo telewizji ogląda podobnie jak Krzysiek. Do tej pory telewizor włączał mi Krzysiek.

W sobotę Krzyśkowi popsuł się chyba telefon komórkowy. Telefon był nowy. Miał raptem niecały miesiąc. Jak do niego dzwoniłam do pracy to mi się zgłaszała poczta głosowa. Po powrocie Krzyśka z pracy okazało się, że jest rozładowany. Naładować się nie daje. Próbowałam wyciągnąć baterię, ale to nic nie pomogło. Nie działa i już. Przypuszczam, ze zepsuje jest wejście do ładowania. Gwarancja przepadła. Dobrze, że był tani. Trzeba by jeszcze sprawdzić, bo to może ładowarka, ale nie mam drugiej z takim wejściem. Krzysiek następnego telefonu nie chce.

Ja ostatnio zrobiłam się okropnie fizycznie leniwa. Już mało z kanapy wstaję. Na kanapie pracuję i spędzam na niej czas wolny. Krzysiek robi w domu prawie wszystko. Bardzo to doceniam. Ciekawe kiedy mi to przejdzie. Może dopiero wiosną? Oby szybciej. Trzeba by jeszcze zanim przyjdą mrozy zrobić coś w pracowni z decu albo namalować jakiś obraz olejny czy akrylowy. Nawet tego mi się nie chce. Dziś się zmuszę może i posprzątam w szafie?

Dziś czekam na kurierów, bo ma przyjść karma dla kotów i paczka z aromatami czyli kadzidełkami, olejkami i świecami zapachowymi. Lubię ładne zapachy a o to u mnie w domu nie łatwo przy tej ilości zwierząt i kuwet. Sprzątam, wietrzę, a i tak osoby nie przyzwyczajone do zwierząt ich zapach u mnie w domu czują. Czasem mi głupio z tego powodu, ale z drugiej strony i mnie nieraz niektóre pozornie ładne zapachy cuchną np. niektóre perfumy.

Wczoraj się najadłam po pachy. Pochłonęłam nawet ciastka i ptasie mleczka. Dużo. Dietę diabli wzięli. Wstyd...

fiolet marcinków

pod kępą przy płocie

pyszczek jeża

 

biel marcinków

pod kępą przy ganku

wygrzewa się kot

 

wieczór w deszczu

wilgotne marcinki

w twoich dłoniach


3 października 2016 , Komentarze (2)

Wczorajszy dzień przeżyłam prawie na samych przyjemnościach. Nawet obiad Krzysiek zrobił. Były paluszki rybne. On miał z ziemniakami ja tylko z surówką z kapusty kiszonej i marchwi. Z pracy to było trochę wróżenia, zrobienie legowiska Pikusiowi i 4 słoiczków sosu pomidorowego. Poza tym cały dzień przeleżałam pod kocem na kanapie zajmując się tym co mi sprawia frajdę. To lubię. Towarzyszyły mi koty no i Pikuś. Co robiłam? Ano spałam, oglądałam Wild, czytałam, pisałam wiersze, haiku, medytowałam, buszowałam w necie. Krzysiek też odpoczywał - czytał i rozwiązywał krzyżówki. Nadal mi jest zimno. Nie mogę patrzeć na Krzyśka jak chodzi w podkoszulce z krótkim rękawem. Mam sama od tego dreszcze. On twierdzi, że mu jest ciepło. Po krótkiej wymianie zdań Krzysiek rozpalił jednak w piecu. Na razie palimy drewnem. Jeszcze trochę go mamy.

Wczoraj Sebastian miał kolejną jazdę. Po mieście śmiga, ale na placu wczoraj tyłem wjechał w słupek. Klął jak szewc. Krzysiek chyba o ten jego kurs jest zazdrosny, bo sam prawa jazdy nie zdał kiedyś i zrezygnował. Teraz wścieka się gdy tylko o kursie Sebastiana wspomnę...Życzy mu wszystkiego najgorszego.

Dziś wstałam niechętnie. Pogoda mnie nieco przytłoczyła. Jest zimno i deszczowo. Niby kocham deszcz, ale coś ostatnio wpływa na mnie nie za dobrze, bo mnie rozleniwia. Nic mi się robić nie chce poza spaniem, a tu praca czeka. Niby nie mam nic do pisania typu na już, ale cały czas jestem zalogowana na portalach wróżbiarskich. Zaglądam też po kilka razy dziennie na portale dla freelancerów, bo a nuż coś się trafi. Powinnam też zaraz zabrać się za pracę na portalu z pożyczkami. Powinnam się zabrać za pisanie opowiadań. Po południu mam do zrobienia oczyszczanie aury wahadłem osobie z problemami. No i tak się to dziś potoczy...

Krzysiek jedzie do miasta po zakupy. Smakołyków dla mnie ma nie kupować. Jak dieta to dieta. Zobaczymy co zrobi...Po południu ma sprzątać w szafie, a ja też coś z niewdzięcznych prac dla siebie znajdę...

winobluszcz przy drzwiach

pierwsze czerwone liście

w twojej dłoni

 

czerwień liści

winobluszcz przy domu

zagląda w okna

 

szkarłat liści

winobluszcz przy płocie

drży na wietrze

2 października 2016 , Komentarze (22)

Dziś zaspałam. Krzysiek też. Obudził mnie Józek. Był głodny i ciągnął mnie za włosy. Czasem to robi gdy chce żebym już wstała rano. Łapie wtedy w pyszczek kilka moich włosów i ciągnie i to solidnie. Wcale delikatny przy tym nie jest. Nie wiem kto go tego nauczył. Przybył do mojego domu jako 2 letni kot. Teraz ma 7 lat. Wzięłam go z internetu, bo znajomy z Fecebooka wyjeżdżał na stałe za granicę. To wspaniały kot. Bardzo przywiązany do mnie i mądry. Nawet myszy umie łapać. W jaki sposób się tego nauczył? Bóg raczy wiedzieć, bo całe życie wcześniej mieszkał w blokach. Śpi ze mną w łóżku. Najczęściej przytulony do mnie. Tylko pieszczot nie lubi. Ja to akceptuję. Jest jaki jest i tak go kocham. Jest kotem specjalnej troski, bo musi być na karmie urinary weterynaryjnej ze względu na skłonność do tworzenia się kamieni w pęcherzu.

Teraz już siedzę na kanapie w pokoju dziennym i piję kawę. Stado  oczywiście nakarmione, Pikuś wypuszczony na dwór. Planuję dzień. Mam trochę pracy, ale mimo wszystko mam zamiar wypocząć. Pewnie sporo czasu prześpię. Po południu zrobię tylko ten sos pomidorowy do słoików i może przygotuję zimowe legowisko dla Pikusia w naszej sypialni. Mam zamiar kosz w którym śpi wymościć pierzyną. Niech mu będzie ciepło. Ostatnio jak wrócił z dworu rano to drżał. Nie jest już taki młody i trzeba na niego chuchać i dmuchać. Później może napiszę jakiś wiersz albo tylko poczytam na portalach.

Mam problem z uszami, bo obie dziurki mi się przerwały. Nie mogę założyć kolczyków. Nie wiem jak to się stało. Nie szarpnęłam ani nic z tych rzeczy. Po prostu wstałam rano bez kolczyków. Znalazłam je w pościeli, a uszy były przerwane. Nie wygląda na to, żeby się miały zrosnąć same, a wizyta u chirurga plastycznego mi się nie uśmiecha. Zostanie chyba jak jest, a zamiast kolczyków zacznę nosić klipsy. Te kolczyki co mam po prostu przerobię. Już kupiłam na próbę 4 zaciski do klipsów. Zobaczymy. Problem będzie z tymi nowymi srebrnymi kolczykami. Są ciężkie z kamieniami naturalnymi i szkoda by było je zgubić, a klipsy chyba łatwo spadają. A może nie. Nie wiem nigdy nie nosiłam.

A na koniec wiersz...

Wczesnojesienne nastroje

 

upalne noce

odfrunęły za tęczowy most

późne lato

przesyła pocałunki

poranki mgliste i ciche

żegnają wrzesień

 

dalie jeszcze

pysznią się w ogrodzie

a już marcinki

rozdają uśmiechy

 

chłodne noce

kołyszą w ramionach

głosy lecących gęsi

 

już jesień

 

1 października 2016 , Skomentuj

Wstałam wcześnie. O 7:00 rozmawiałam już z Sebastianem. Wstał wcześnie, bo szykował się do pracy. Martwię się o niego, bo ma pracować cały dzień na dworze, a kaszle. On się tym nie przejmuje, a ja chyba jestem nadopiekuńcza. Krzyśkiem też się martwię, bo od  przyszłego tygodnia u nas mają być deszcze, a on też pracuje na dworze. Boję się, żeby kataru nie dostał, bo strasznie ciężko przechodzi. Oczy mu łzawią i wygląda na poważnie chorego. Niestety nic na odporność nie chcą brać. Obaj uparci. Chyba kupię chociaż cerutin dla obu i zmuszę do brania.

Nadal chudnę. Apetytu nie mam. Jem, bo muszę. Głodu nie czuję wcale mimo, że jem bardzo mało. Przeszły mi zaparcia. Ciągle jest mi zimno. Chodzę po domu w zimowym, grubym swetrze. Wczoraj kupiłam w internecie pościel z kory. Dwa komplety. Wybrałam wzory w kwiaty, bo lubię romantyczne. Nie znoszę geometrycznych, nowoczesnych wzorów, zwłaszcza kanciastych. Za pościelą z kory nie przepadam. Jest szorstka i sztywna. Lubię flanelową, ale jest dla mnie zbyt droga w tym momencie.

Wczoraj wreszcie zrobiłam porządek w połowie szafy. W tej części z półkami. Okazało się, że mam masę ciuchów o których po prostu zapomniałam. Niektóre całkiem fajne. Część wyrzuciłam. Na półkach zrobił się luz. Nic w najbliższym czasie nie będę chyba kupować poza kurtką zimową, podkoszulką do chodzenia po domu pod swetrem i może 2 męskimi piżamami w których śpię w trzaskające mrozy. Nie bardzo mnie moda interesuje, a raczej wcale i w ciuchach chodzę kilka sezonów.

Co będzie dziś z pracą nie wiem. Pracować mi się nie bardzo chce, oprócz wróżenia. Pewnie też zrealizuję te lepiej płatne zlecenia jeśli się trafią. Wczoraj z jednego portalu dla którego piszę teksty wpłynęły mi pieniądze. Ci z drugiego nadal milczą. Pracę na pełnych obrotach chcę zacząć od poniedziałku. Dziś i jutro chcę odpocząć. Może pośpię, może napiszę wiersze albo haiku...Może coś podziałam artystycznie. Jutro czeka na mnie też robienie przetworów- sosu pomidorowego. To już ostatnie przetwory w tym roku. Muszę też spakować paczki z fantami na akcje dobroczynne dla zwierząt.

30 września 2016 , Komentarze (6)

Dziś też wstałam wcześnie, bo chcę się wyrobić z pracą na portalu z pożyczkami do południa. Krzysiek ma dziś wolne więc pewnie trochę dłużej pośpi. Później ma zamiar wyjść na dwór coś zrobić. Po powrocie o ile nie będzie spał lub czytał, będzie mi po prostu przeszkadzał. Lubi zachowywać się raczej głośno - telewizja, muzyka itp. Uciszanie go nic nie daje. Argument, że pracuję nie trafia do niego. Pracy umysłowej nie ceni i ją lekceważy. Zwłaszcza moją. Nie zarabiam przecież dużo.

Po południu może napiszę jakiś wiersz, haiku lub opowiadanie. Mam też zamiar posprzątać w szafie i porozpieszczać trochę moje stopy. Wymoczę je w soli cynamonowej. Zrobię porządek z paznokciami, pomaluję je i na koniec stopy wymasuję olejkiem. To wyśmienity relaks. Kusi mnie pójść kiedyś ze stopami do profesjonalistki, ale szkoda mi czasu i nie chce mi się biegać po mieście.

Wczoraj zupełnie nie chciało mi się pracować. Z trudem posprzątałam w łazience, wysuszyłam 1 kg pieczarek, ugotowałam zupę z dyni i napisałam półroczną analizę tarota. To pewnie ze zmartwienia. Oba portale na których jestem redaktorką wypłaty mi nie przysłały, a właściciele nie odpowiadają na e-maile. Trochę pieniędzy u nich mam. Szkoda by było by przepadły. No i gdzie szukać następnej roboty... Ech...

Dziś muszę kupić warzywa na sos pomidorowy i 2 worki po 15 kg ziemniaków na zimę. W tym roku kupię łącznie 6. Jestem na diecie to powinno wystarczyć. Ja i tak ostatnio jem więcej kasz i ryżu.

A na koniec zdjęcie w nowej fryzurze. Lepsze nie będą, bo coś mi się stało z aparatem w komputerze. Zupełnie nie ma ostrości, a przerabiać i poprawiać nie potrafię...

Przerwało mi się ucho i kolczyka się nie da założyć i co teraz?

29 września 2016 , Komentarze (13)

Wczoraj załatwiłam w mieście to co miałam załatwić. Fryzura wyszła mi fajna. Problem jest tylko z Sebastianem, bo on woli dłuższe włosy spięte w koński ogon. Chce żebym zapuszczała. Nie zamierzam. Musi się przyzwyczaić. Lubię raczej krótkie wycieniowane włosy, bo są wygodne w pielęgnacji(nie muszę modelować) i krótko schną. Dla mnie to jest ważne, bo nie używam suszarki do włosów, a zimą śpię w prawie nieogrzewanym wnętrzu. Długie schną mi dwa dni. Nie chcę przeziębić głowy. Kupiłam pieczarki, kosmetyki, dynię, botki. Zapomniałam o olejku. Potrzebuję go ostatnio sporo, bo doszło dodatkowe smarowanie pachwin i okolic pod biustem. Miałam problem z odparzeniami tych miejsc. No cóż szczupła nie jestem. Będę musiała zamówić olejek w internecie. Mam problem z owłosieniem na twarzy - wąsik i broda. Krem do depilacji nie daje rady. Mechanicznego depilatora nie kupię, bo to ból. Wolę golić choć wiem, że na dłuższą metę to sprawy nie załatwi. Myślałam o usunięciu laserem, ale to też ponoć boli. Mam też owłosione nogi, które ostatnio znowu przed wyjściem z domu golę. I Krzysiek i Sebastian tego ode mnie nie wymagają i sama nie wiem czemu się włosami na nogach zaczęłam nagle przejmować. Chyba zimą z depilacji zrezygnuję, bo szkoda na to czasu...

Chudnę nadal. Po trochu. Motywację mam wysoką. Jem mało... Jeszcze trochę i będę zadowolona, bo zrzucę to co ostatnio nabrałam. Jojo mnie zaskoczyło. Nie miałam dwa miesiące wagi, nie miałam się gdzie zważyć i tak sobie po trochu tyłam. Przytyłam tyle co zawsze późnym latem i wczesna jesienią. Pomogły mi w tym oczywiście moje ukochane węglowodany i chipsy.

Dziś wstałam wcześnie, bo czekam na kuriera. Mamie kupiłam trzy książki przez internet. Dwie to powieści Mroza. Trzecia to pozycja o gnozie. Też przeczytam. Po południu Sebastian ma kurs na prawo jazdy, a ja będę suszyć pieczarki i sprzątać w łazience. Krzysiek ma wolne do soboty. Może coś na dworze zrobi.

A na koniec haiku

mgła nad ogrodem

kot ukryty w oparach

miauczy i miauczy

 

ogród we mgle

marcinki tuż przy schodach

ledwie widoczne

 

dąb we mgle

kryje się w oparach

świątek w kapliczce


28 września 2016 , Komentarze (12)

Jadę dziś do miasta do fryzjera. Muszę kupić też prezenty na dzień chłopaka. Kupię kosmetyki dla Sebastiana i Krzyśka. Sebastianowi będę musiała wysłać to dostanie po. Trudno. Przeoczyłam termin i  w piątek złożę mu tylko życzenia. Muszę też kupić cerutin na wzmocnienie. Boję się przeziębienia. Może też kupię już botki. Kupię ze skóry ekologicznej, ale nie tanie. Tanie się rozpadają szybko, a ja nie mam zamiaru zakupów robić co tydzień. Skórzanych nie kupuję, bo mi żal zwierząt. Nie noszę nic skórzanego ani futer czy kożuchów naturalnych. Zwierzęta nie powinny cierpieć dla kaprysu ludzi. Pewnie też kupię dynię na sos i na zupę oraz przyprawy ziołowe i może grzyby do suszenia. Jutro może przygotuję paczki z moim rękodziełem dla fundacji. Ta fundacja zajmuje się bezdomnymi i maltretowanymi zwierzętami. Ostatnio pracownicy otworzyli sklep z którego cały dochód idzie na potrzeby zwierząt. Chętnie wysłałabym jeszcze książki, ale nie mam dużych pudełek. Szkoda. Może innym razem.

Jutro Sebastian ma teorię na kursie prawa jazdy. Po mieście jazda idzie mu świetnie. Ma trochę problemów z  placem manewrowym, a konkretnie z cofaniem.

Nadal chudnę ładnie. Dziś znowu kilogram. Już głodu takiego nie czuję. Jem bardzo mało. Wczoraj to była zupka Alevo, kalafior i jajka z majonezem. Piję kawę, herbatę ze stewią, zioła, mineralną i jedną szklankę rosołu warzywnego. Dziś będzie zupka Alevo, kotlet mielony i pieczywo chrupkie z ogórkiem. Do tego oczywiście moroznik.

27 września 2016 , Komentarze (8)

Od kilku dni jestem zła. Po prostu wściekła. To z głodu. Odchudzam się i chudnę. Zawzięłam się. Lubię się odchudzać wiosną, nie znoszę jesienią. Krzysiek jest złośliwy wie, że chcę schudnąć, a przynosi specjalnie do domu smakołyki i mnie kusi. Wcale mnie nie wspiera. Sebastian też mnie namawia do jedzenia. Nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony to dobrze, że dwaj ważni dla mnie mężczyźni akceptują mnie i kochają taką jaka jestem, ale z drugiej strony powinni mnie chyba wspierać w moich zamierzeniach. Mnie otyłość szkodzi na zdrowie i kondycję.

Od niedzieli intensywnie pracuje, żeby o jedzeniu nie myśleć. Praca mi idzie. Piszę, wróżę. Dziś po południu mam oczyszczanie aury znajomej z blogów. Znajoma ma problem, bo zakochała się w geju. Jest jej przyjacielem i przyjaźni nie chce zerwać. Bardzo mi jej żal, bo się szarpie psychicznie. Na razie dałam jej masę rad, wykonałam, dwa rytuały. Jest lepiej, ale jeszcze sporo pracy przed nami. Dostałam za usługę dużo grzybów suszonych i dostanę kozi serek wędzony. Odpowiada mi to. Coraz częściej myślę o pisaniu opowiadań do czasopism kobiecych. Trochę moich opowiadań było już w czasopismach zamieszczonych i podobały się. Nie mam jednak znajomości w czasopismach kobiecych i nie wiem czy mam szansę się załapać.

Jutro jadę do fryzjera. Jednak włosy zetnę na krótko. Może według młodych dziewczyn wyglądam z tą fryzurą staro, ale mnie się ona podoba i moim partnerom też. Jest wygodna i nie zrezygnuję z niej.

26 września 2016 , Komentarze (10)

Dziś wstałam bardzo wcześnie, bo ma o 9 - 10 przyjechać brat Krzyśka, żeby zajrzeć do suszarki do grzybów, która przestała działać. Musi przyjechać rano, bo od południa idzie do pracy. Darek jest elektrykiem i taką złotą rączką. Na wielu rzeczach się zna. Bardzo nam pomaga. Krzysiek prawie nic nie potrafi zrobić i jest raczej leniwy. Darek przeciwnie. Będzie dziś awantura, bo trzeba wnieść do domu kwiatki z przed domu. Noce już są strasznie zimne. Dziś było 2 stopnie.

Później Krzysiek jedzie do miasta na zakupy i płacić rachunki. Ja mam zamiar wziąć się za pracę. Pewnie też umówię się do fryzjera na środę. Muszę trochę zarobić. Mam wydatki. Muszę kupić botki i kurtkę zimową. Z kurtką będzie problem przy mojej wadze. Jestem nieproporcjonalnie zbudowana - duży a raczej bardzo duży biust i krótkie ręce. Oglądałam w Bonprix. Nie są idealne, ale nie mam gdzie kupić to pewnie coś zamówię. Zawsze to wygoda, bo nie trzeba po sklepach latać. Mam też kupić trochę materiałów plastycznych. Trzeba coś zacząć robić i pomyśleć o bazarkach.

Co będę robić po południu nie wiem. Z Sebastianem pewnie długo nie pogadam, bo cały dzień będzie pewnie w pracy. Wieczorem  będzie padnięty. Pogadamy chwilę i uśnie z telefonem w ręce.

25 września 2016 , Komentarze (6)

Wczoraj po raz pierwszy w tym sezonie rozpaliłam w piecu. Od razu w domu zrobiło się przyjemniej. Ja jednak jestem człowiekiem wsi. Kocham piece. Nie nadaję się do bloków. Mam to po mamie. Moja mama nawet w lecie czasem pali w piecu. Nawet gotuje na piecu obiady. Po kim to ma nie wiem, bo babcia za piecem nie przepadała. Odkąd pamiętam gotowała na gazie. 

Mam masę myszy w domu. Koty łapią jak szalone. Wczoraj Józek złapał trzy. Jedną dręczył. Mnie się chciało płakać. Z jednej strony wiem, że mysz jest szkodnikiem, ale też przecież chce żyć. Co dziwne to mój Pikuś też myszy łapie i zabija. Pierwszy raz z czymś takim się spotkałam, żeby pies  myszy łapał.

Z dietą źle. Ciągle ostatnio jestem głodna. To pewnie z zimna. Jestem załamana. Już nie wiem co robić, żeby schudnąć. Moroznik biorę, ale się boję brać pełnej dawki.

Wczoraj Sebastian pracował na dworze w taki ziąb. Strasznie mi go szkoda. Krzysiek idzie do pracy w środę. Kończy mu się laba. Dziś ostatni dzień. Jutro jedzie na zakupy. We wtorek szczepić Pikusia. Szkoda mi go, bo biedak  lubi pospać, a tu trzeba będzie wstawać o świcie.


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.