Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1489647
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 maja 2018 , Komentarze (6)

Dziś dalsza praca w ogrodzie. Muszę przesadzić z podwórka rozsiany wszędzie chmiel. Ma rosnąć w jednym miejscu. Część może wsadzę do doniczek i spróbuje sprzedać na Allegro ... Muszę też przesadzić fiołki. Trochę nam to czasu zajmie. Nic więcej nie zrobimy. Na podwórku rośnie masa pokrzyw. Część chcę zniszczyć środkiem chwastobójczym i to w tym roku. Muszę się więc z chmielem spieszyć.

Później w domu będzie praca czyli wróżenie. Mam też do zrobienia portret numerologiczny. Zejdzie mi z dwa dni. Dziś muszę przesłać materiały do kolejnej antologii. Będzie to pięć wierszy o przemijaniu plus opowiadanie. Powinnam usiąść nad haiku, które maja być opublikowane w Przekroju.Mam wysłać trzy. W najbliższym czasie mam też przesłać haiku na konkurs. Później do czasopisma Papierowy żuraw.

Drugi tydzień diety powoli się kończy. Szybko zleciało. Dzisiejsze menu: selerowa, chrzanowa z jajkiem i zupa z czosnku niedźwiedziego, który okazały wyrósł u mnie na rabatce. Chodzi za mną zupa z pokrzywy... Od kilku dni budzę się rano lekko spuchnięta. Niby tego nie widać, ale rano ważę więcej niż wieczorem. Pierścionki też są ciaśniejsze. Czyżby to ciepłe noce pokazywały zęby? Nie lubię tego. Źle śpię i się pocę.Chyba będzie trzeba kołdrę do szafy schować i kocyk wyciągnąć. Znowu Józek mnie porzuci i całe lato będę spała sama, a on przeniesie się do Krzyska. Wróci jesienią, gdy z powrotem wyciągnę kołdrę. Zawsze wraca już pierwszego wieczora.

Kupiłam już prawie wszystkie kwiaty, które miałam w tym roku kupić. Białych pelargonii i werben mi brakło, ale za to kupiłam białego niecierpka. Kupiłam tez biały grudnik i drzewko szczęścia o kolorowych listkach i hoję. Coś ostatnio lubię białe kwiaty. Lubie tez zestaw różowo-fioletowy. Kiedyś kupowałam dużo niebiesko-żółtych. Moja mama jest wierna czerwonym. Kupiłam też niebieska hortensję i chcę kupić żółty bez.

4 maja 2018 , Komentarze (9)

Dziś dzień podporządkowany aktywności na dworze. Krzysiek jest w domu i muszę go wykorzystać. Chcę wyplewić w miejscu w którym planuję posadzić kalinę, bez i może hortensję. To trzy miejsca. Krzysiek będzie kopał widłami, a ja powyciągam chwasty wieloletnie. Znowu mnie pokrzywy poparzą, bo pracuję bez rękawiczek. Paznokcie są w ruinie. Czekam na środek chwastobójczy. Jak przyjdzie to dopiero robota konkretna się zacznie. Teraz praca będzie przez całe lato i do późnej jesieni chyba. Zobaczymy czy się rozkręcę ruchowo. Na pewno się dotlenię. Już mi to pomogło, bo usypiam w momencie. Jak nigdy. Czekałam na deszcz, bo w ogrodzie susza. Ziemia aż pyliła. Tyle mam podlewania i chciałam by mnie natura wyręczyła. Wczoraj była burza i później padało. Nareszcie...

Muszę też dziś zerwać pączki sosny na syrop, a jutro na nalewkę, której i tak nie wypiję. Pewnie Krzysiek wypije po kryjomu, żeby Sebastian za dużo nie dostał.

Wieczorem pewnie znowu czymś się zajmę. Chcę też obejrzeć film na Wild. Znowu oglądam programy o zwierzętach. Chciałabym może jeszcze jeszcze obejrzeć historyczne.

Uczciwie dietkuję. Nie podjadam i nie mam pokus. Za moim poprzednim jedzeniem nie tęsknię. Menu: barszcz czerwony z jajkiem, czosnkowa selerowa. Nie wiem co będzie z warzywami na przyszły tydzień. Nie wyszłam ostatnio zrobić zakupów i nie wiem czy dostawcy warzyw dziś pojadą. Jeśli nie, będzie musiał Krzysiek w przyszłym tygodniu to i owo mi dokupić. Mało jednak, bo zapasy mam.

Dostałam zaproszenie na Festiwal Poezji Słowiańskiej. Miałyby być czytane moje haiku. Jeszcze trochę czasu jest, bo to dopiero w październiku. Problem jest z tym, że nie bardzo czym mam dojechać. Poza tym ja dzik jestem, czyli introwertyk i za takimi imprezami nie przepadam. Trzeba by fryzurę zrobić i paznokcie i moja skromna osoba by była na świeczniku...:(


3 maja 2018 , Komentarze (17)

Kusi mnie założyć rabatę ziołową, ale z ziołami leczniczymi. Można kupić np. sadzonki ruty, kozłka itd. Są też nasiona. Ja sporo ziół piję, a ponoć te ze sklepów są mniej skuteczne. Kusi mnie też rozmnażanie roślin i później ich sprzedaż np. na Allegro. Może bym coś dorobiła, a byłby pretekst do ruszania się w ciepłe pory roku. Na początek mogłabym jesienią ukorzenić bukszpan, tuję, jałowiec, ligustr, forsycję, chmiel, winobluszcz. Umiem to robić, bo swego czasu pracowałam jako kierownik u producenta roślin. Sprzedaż tego typu roślin jest o tyle dobra, że jak się w jednym sezonie nie sprzeda to w następnym urosną i cena będzie wyższa. To bezpieczna działalność, a ja tylko takie uznaję. W dodatku teraz można podobno zarabiać do 1000 zł miesięcznie bez zakładania firmy, a podatki rozliczać raz w roku. To by mi pasowało, bo chcę tylko dorobić.

W najbliższym czasie dostanę od sąsiadki krzaczek ciemnofioletowego, pełnego bzu. Strasznie się cieszę, bo bez chciałam kupić. Już na niego miejsce mam. Kupiłam kalinę koreańską o pachnących kwiatach i hortensje bukietową. Też miejsca mam. Wkrótce powinnam pomyśleć o pilarce spalinowej. Tym razem chce ją kupić w sklepie, bo będzie pewna gwarancja. Sebastian przyjedzie pod koniec czerwca, bo jeszcze teraz nie może. Znajomy u którego pracuje chce go zatrzymać na zbiory truskawek. Jak przyjedzie to mi porządek w sadzie zrobi. Wtedy więcej roślin kupię- drzewa i krzewy owocowe w tym aronię.

Menu: śledziowa z warzywami, pomidorowa z ryżem, barszcz czerwony z jajkami. Też tyle chce schudnąć co twórczyni przemiany, czyli 40 kg. Czuję się gruba, a waga znowu nie chce współpracować:( Przestój. Jestem wściekła na swój wredny organizm i jest mi wstyd. Ludzie na grupie diety chudną bez przestoi przez trzy miesiące po kilkanaście kilo, a u mnie po tygodniu przestój. Tym razem jednak z diety nie zrezygnuję. Oby tylko mój organizm zechciał się poddać, bo żal tych nadziei które miałam, gdy obejrzałam sukcesy innych.

2 maja 2018 , Komentarze (15)

Waga po pierwszym dniu minus 40 dkg, a więc działa :)Dziś zupa z batatów, papryki i tuńczyka, kalafiorowa  i pieczarkowa. Do tego jabłko i pomarańcza. Wczoraj głodna nie byłam ale to jedzenie co dwie godziny jest trudne dla mnie, bo głodu nie czuję i mam ochotę posiłek opuścić. Nie wolno jednak, bo chodzi o metabolizm. Ja ustawiam sobie budzik w telefonie, żeby pory nie przeoczyć. Oby waga szybko do dwucyfrowej spadła. To mi doda skrzydeł. Motywacja na razie jest wysoka. Dziś gotowania mniej i to mnie bardzo cieszy. Wychodzi naprawdę tanio, a to ma dla mnie znaczenie.

Dziś Krzysiek tez ma wolne i wyjdziemy do ogrodu. Chcę o ile się uda przesadzić parę sadzonek winobluszczu na podwórko pod płot. Z przed domu musi zniknąć z czasem. Szkoda mi, bo go kocham ale tylko straty przez niego. A to tynk, a to urwana rynna, a to kabel od telefonu. Jak będzie rósł pod siatką to kłopotu z nim nie będzie. Miejsce jest odpowiednie, bo półcień. Oby mu tylko orzech nie przeszkadzał. Chcę tez gdzieś przesadzić chmiel, bo zmarniał i rozmnożyć bluszcz.  To dość pracy na jeden dzień. Jutro już Krzysiek idzie do pracy, a ja chyba utknę w domowych pieleszach. Może namaluje obraz vedic art, a może akwarelkę? Może wyjdę truskawki plewić?

2 maja 2018 , Komentarze (4)

Ostatnio znowu przeglądałam fryzury w internecie. Tak sobie myślę, że gdybym schudła to może bym wróciła do dłuższych włosów. Wszystko będzie zależało od tego ile schudnę i jak będę wyglądać. Całe życie miałam długie włosy i lubiłam je. Teraz cenie krótkie i dłuższe trochę mnie drażnią. Oczywiście fryzura musi być bezproblemowa, bo godzinę włosów modelować nie zamierzam. Mam umyć, wgnieść piankę i ewentualnie coś sztywnego na końce, wstrząsnąć głową i koniec zachodu. Nawet suszyć suszarką nie chcę. O lokówce, prostownicy, szczotce mowy nie ma. To możliwe tylko na większe wyjścia, których oby nie było.

Wczoraj wpłynęły mi jedne pieniądze i od razu kupiłam rośliny. Czekam jeszcze na dwie wypłaty. Jedna ma być na kwiatki, a drugą myślę wydać częściowo na podobrazia i farby. Czy ta druga wpłynie nie wiem, bo facet coś podejrzanie milczy. To niby tylko 200 zł, ale i tak bym była wściekła gdyby mi nie wypłacił.

Co dziś będę robić jeszcze nie wiem. Na pewno nudzić się nie będę i na lenistwo też nie mam ochoty. Pewnie będzie trochę grafiki. Kusi mnie obraz, ale pewnie znowu czasu nie znajdę:) Krzyśka dziś nie ma w domu, bo pracuje. Może do ogrodu trochę wyjdę. Zupełnie mi chrzan zarósł i szczaw. Trzeba by wyplewić.

Menu: grzybowa, paprykowa, gołąbkowa. Jedzenie wychodzi bardzo tanio. Zakupy, które zrobiłam wystarczą na długo. Puszki chyba na jakieś dwa miesiące, a makarony i soja na kolejny miesiąc lub dłużej. Warzywa kupie chyba dopiero za tydzień. Według moich wyliczeń niezbyt dokładnych, dieta kosztuje mnie około 300 zł miesiąc, raczej mniej niż powyzej. Jest ok...

1 maja 2018 , Komentarze (14)

Skusiłam się znowu na sukulenty. Kupiłam 9. Posadziłam większość do zbiorowych doniczek. Stoją na razie w kuchni i w sypialni. Powinny zimę przetrwać. Kocham sukulenty. Są kolorowe, a niektóre mają ciekawe kształty. Do tego są niewymagające i znoszą dość dobrze ciężkie warunki panujące w moim mieszkaniu. Te większe mi kwitną. Nie przepadam za roślinami delikatnymi i kapryśnymi. Podziwiam je u innych. Nigdy takie u mnie się nie sprawdzały. Jakoś nie mam do nich serca. Dbanie, doglądanie, pryskanie, cieniowanie itp to nie dla mnie. Ja mam kwiatka posadzić, podlać i podziwiać. Skusiłam się też na amarylisa. Ciekawe czy zakwitnie...

Kupiłam też dwa kursy graficzne, bo była promocja. Na trzeci brakło mi pieniędzy, bo jeden pracodawca zawalił. Oby w ogóle wypłacił co zarobiłam. Na razie się nie odzywa. Ceny kursów spadły o połowę. Teraz tylko się uczyć. 

Zaczęły mnie kusić ciuchy. Nic jednak teraz nie kupię.  Z ciuchami poczekam aż schudnę. W zasadzie to bym mogła kupić buty, torby, poncha. Na bonprix znalazłam fajne klapki i letnie botki z koronki. Kuszą mnie, bo są oryginalne. Zwłaszcza botki. Znalazłam też fajną torbę, a w zasadzie koszyk niby plażowy. Koszyk jest ciekawy i może kupię jak schudnę do 94 kg. Później może kupię buty...

Dziś 9 dzień. Menu:zupa grzybowa z makaronem z amarantusa, paprykowa z warzywami, kaszą i ciecierzycą, gołąbkowa ze słodkiej kapusty i ryżu. Do tego jabłko i pół pomarańczy, woda z cytryną i woda z miodem. Będą też dwie kawy z mlekiem, herbata z cytryną, zioła i butelka wody mineralnej.


30 kwietnia 2018 , Komentarze (20)

Dziś kolejny tydzień przemiany. Pożegnałam bez żalu ponad 2,1 kg o ile nie więcej. Pewna nie jestem, bo wagę zanotowałam w dwóch miejscach ale różniła się kilogramem.  Wszystko zmierza ku dobremu. Pamiętam tak samo, a w zasadzie nieco wolniej leciała mi waga na Dukanie i pierwszy raz na niskowęglowodanowej. Jadłam wtedy mięso i odchudzanie było prostsze. Na Dukanie schudłam 14 kg ale później po węglowodanach przytyłam. Teraz jem wszystko oprócz mięsa. Dziś chcę zrobić pierogi z kapustą i pieczarkami. Oczywiście wszystko gotowane nie smażone. Mąkę chce użyć ciemną. Pierogi można zjeść 4 ale rzadko i oczywiście w zupie. Resztę zamrożę. Menu: żurek z jajkiem, batatowa z pierogami, zupa z topinamburu z kalafiorem.

Kupiłam prymulki 5 kolorów, sadzonkę siedmiolatki, 3 rodzaje dyni, okrągłego kabaczka i zioła- szałwii 2 rodzaje, bazylia 2 rodzaje, hyzop, melisę i jeszcze jeden lubczyk. Chyba trzeba będzie rabatkę na zioła powiększyć. Jeszcze nie opłaciłam, bo czekam na pieniądze i jeszcze chce zakupy zrobić tak by przesyłka była jedna. Kusi mnie papryka i ogórek krzaczasty doskonały do donicy. Przesyłka będzie po 15 dopiero, bo wtedy można te delikatniejsze roślinki wsadzić. Po 15 pojadę też na targ po pomidory, kabaczki normalne, papryki i po sałatę albo wszystko w internecie kupię. Taniej wyjdzie niż taksówka. Zachorowałam na kalinę i hortensję. Dziś po południu idziemy przygotować niewielki kawałek pod liliowca i irysy. Kupiłam brązowe mini. W tym miejscu kiedyś rosły żółte mini i może jakieś kłącza w trawie znajdę.

Ostatnio oglądam ciuchy i to fasony dla szczupłych. Odzyskałam nadzieję. Wczoraj widziałam zdjęcia 64 letniej kobiety. W pół roku zrzuciła 34 kg. Gdybym ja tyle schudła to by było świetnie... 68 kg to trochę jeszcze za dużo według moich dawnych kryteriów ale ja bym była bardzo szczęśliwa. Już zapowiedziałam Sebastianowi, że jeśli schudnę do 56 kg to kupię mini. Tylko go postraszyłam, bo wątpię bym się do takiej wagi odchudzała, ponieważ w moim wieku to chyba niewskazane ze względu na skórę. Zdenerwował się i zabronił mi, ale nie posłucham. Krzysiek mi za to nie pozwala długich włosów mieć, a Sebastian mi nie pozwala na rude końce. Ja i tak po swojemu zrobię...:) Mężczyźni są przecież dla przyjemności, a nie po to by mi coś narzucać:)

29 kwietnia 2018 , Komentarze (10)

Kolejny spokojny dzień bez Krzyska, bo idzie do pracy. Z Sebastianem tez mam mało kontaktu, ponieważ pojechał na wieś do pracy i tam w domu jest kiepski zasięg, bo góry. Poza tym jest zajęty prawie cały dzień. Lubi pracę na wsi. Ostatnio reperował traktor, sadził truskawki i robił coś przy płocie. Ciął też drzewo. Chyba tam popracuje jakiś czas.

Ja dziś poza wróżbami nie pracuję. Na dwór chcę wyjść. Mam do posadzenia szczypiorek i drzewko szczęścia, bo koty z doniczki wyrzuciły. Sporo pracy podgoniliśmy ale do końca tego, co chcę w tym roku zrobić daleko. Z nasadzeniami nowych roślin jestem w połowie jeszcze kwiaty, krzewy i drzewa. Masa pracy będzie z odchwaszczaniem. Perz, pokrzywa i podagrycznik są wszędzie. Mają zniknąć. Trochę pracy będzie jeszcze z warzywami.

Co do diety, a właściwie przemiany to nie dość, że chudnę to jeszcze poznaje nowe smaki. Pokochałam zupy bez kostki rosołowej i bez zagęszczacza w postaci mąki. Do kostek na pewno nie wrócę. Jeśli chodzi o mąkę to na pewno nie będę jej dodawać w takiej ilości jak poprzednio i do wszystkich zup. Do tej pory u mnie w zupie łyżka musiała stać. Teraz jem zupy lżejsze i mniej gęste i co dziwne pasuje mi to. Za colą, majonezem i serkami homogenizowanymi na razie nie tęsknie.:) Do majonezu jednak wrócę kiedyś z tym, że chyba będę robić domowy. Dziś kolejne 60 dkg mnij. Ależ tej wody nazbierałam. Oby jak najszybciej 94 kg były. Można by wtedy powiedzieć, ze ważę ponad 90, a nie prawie sto. :) Dziś do zjedzenia jest żurek z pieczarkami i jajkiem, zupa porowo-pieczarkowa, zupa z batatów, papryki i ciecierzycy.

28 kwietnia 2018 , Komentarze (2)

Strasznie mi ta dieta pasuje. Ciągle jem i jestem najedzona po pachy. Wszystko jest smaczne, bo dużo ziół daję. To jest dla mnie dziwne, bo do tej pory używałam kostki rosołowe i bez nich nie wyobrażałam sobie potraw. Teraz już chyba do nich nie wrócę. Wysuszę sobie za to lubczyk i tym buliony zastąpię. Nie wrócę tez już do przypraw z solą.  W kuchni długo nie siedzę. Mam sporo energii na pracę w ogrodzie co daje mi zadowolenie. Tak, że jest na razie super. Dziś chcę ugotować tylko porowo-pieczarkową. Reszta zup z wczoraj. Wczoraj zrobiłam kolejne zakupy, ale mniejsze niż w zeszłym tygodniu, bo sporo mi zapasów zostało. Wyjdzie jeszcze taniej niż myślałam. Krzysiek już się przyzwyczaił i nawet nic nie mówi. Nadal waga spada:) Dziś 30 dkg mniej. Wczoraj kupiłam trzy używane swetry w rozmiarze 44. Chcę do takich gabarytów schudnąć. Powieszę je na wieszaku i będę patrzeć. Będzie bodziec, bo swetry bardzo fajne. Jeden jest nowy w typie poncho.

Znalazłam w internecie sklep z kwiatkami do doniczek. W ofercie są cudne werbeny, begonie i pelargonie. Czekam na pieniądze z trzech miejsc i ani widu ani słychu. Chyba mnie wszyscy pracodawcy nie zrobią w konia. A może? Muszę chyba jakiś rytuał na pieniądze wykonać, bo coś ostatnio z tym pod górkę.

Dziś Krzysiek idzie do pracy. Ja może wyjdę na dwór i coś sobie do roboty znajdę o ile pogoda pozwoli. Pracy zawodowej dziś nie mam poza wróżeniem. Podgonię grafikę i może coś namaluję, wiersz napiszę.

27 kwietnia 2018 , Komentarze (10)

Dziś zupa ze śledzi, zupa z bobu i warzyw makaronem z amarantusa, zupa z topinamburu. Spadek łącznie  od początku o  około 1,5 kg. Strasznie się cieszę. Nawet jeśli to tylko woda. Teraz dalej i oby jak najszybciej od 100 jak najdalej uciec. Moje marzenie to 89 kg. To taki pierwszy próg, który bardzo mnie ucieszy. W grupie na facebooku są osoby, które chudną po 50, 60 kg w rok lub trochę dłużej. Ostatnio zdjęcia pokazała kobieta sporo po sześćdziesiątce, która schudła w niecały rok ponad 20 kg. Też tak chcę. Jakby to było wspaniale gdybym mogła z większa lekkością się poruszać. Nie wiem jednak czy moje problemy z poruszaniem to wina otyłości czy chorych kości i stawów. Kości i stawy mnie bolą i to się raczej nie zmieni nawet wtedy gdybym schudła, bo młodsza przez to nie będę. Swoją droga ostatnio mam więcej energii co mnie cieszy.:) 

Był też post o wyglądzie skóry po utracie dużej ilości kilogramów. Szczerze mówiąc nie zastanawiałam się nad wyglądem. Dbać o skórę nie będę jakoś specjalnie. Nie będzie masaży, szczotkowania, specjalnych kremów, ćwiczeń i tym podobnych zabiegów. Będzie co los da, czyli taki wygląd jak można uzyskać po kąpieli w olejku lub soli lub pianie i balsamach naturalnych lub olejkach i czasem peelingach z solą lub cukrem. Moje kosmetyki maja przede wszystkim pachnieć, a cudów nie musza obiecywać. Bardziej wierze w aromatoterapie niż w to, że kosmetyk z pięćdziesięciolatki zrobi trzydziestkę.  Ze swoją urodą się już pożegnałam. Teraz dla mnie tylko zdrowie i sprawność mają znaczenie. W tym momencie nawet sobie nie wyobrażam jak bym wyglądała gdybym z 40 kg zrzuciła... Mini do pół uda ani krótkich, wystrzępionych szortów i tak już przecież nie założę.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.