Dieta trwa ale ale teraz zabija mnie alkohol. Czasem pijam wino. WAga jakoś szybciej nie chce spadać. Na razie od początku ścisłej diety spadł kilogram. Dziś kaszanka, pieczony schab i jajecznica z fasolką. Moze jutro coś spadnie bo duzo białka.
Jestem ostatnio zmęczona psychicznie bez powodu. Nic złego w moim życiu sie nie dzieje. Planety sa jednak w strzelcu i w bliźniętach a to dla mnie złe. Odżyję zapewne za kilka dni. Na razie nic mnie nie cieszy i satysfakcji z życia brak. W tej chwili wenus, mars, merkury aspektują kwadraturami mój punkt kariery. Nauka języków przychodzi mi z trudem, a ja czarno widzę swoje studia. Sama sie pognębiam tym, że nie mam studiów. Tak jakbym była wyjątkiem. Z moich koleżanek żadna nie ma, zyją i kompleksów nie mają. W moim pokoleniu studia nie były aż tak popularne. Teraz myślę, ze studia zacznę ale, że mi sie nie uda skończyć. Problem będzie z językiem. Do tego Krzysiek idzie na emeryturę i mnie pewnie na nie nie będzie stać. No zobaczymy. Na razie uczę sie angielskiego i szukam rosyjskiego B2. Jeszcze nie znalazłam nic tańszego. Kurs mam ale z lektorem, drozszy i pomyśle o nim dopiero w przyszłym roku. To rok nauki.
Dziś mam szkołę i pierwsze zajęcia z coachingu. Bardzo jestem nich ciekawa. nie wiem czy jakiegos lepszego kursu nie zrobię. Nawet gdybym studia skończyła to nie widzę się w pracy z traumami. Nie chcę mieć styczności z bolaczkami innych ludzi, taplać sie w czarnych myślach. Nie chcę słuchac zbyt długiego narzekania. Uważam że to co złe trzeba uświadomić sobie szybko i szybko zostawic za sobą. Uważam, że trzeba żyć teraźniejszością i pozytywnie myśleć o przyszłości. Podoba mi terapia skoncentrowana na rozwiązaniach i myślę, ze powinien mi się spodobac coaching.
Muszę przesłać zdjęcie na okładkę do mojego tomiku. Wyjdzie w styczniu. Zdjęcia nie mam na stronę tytułową. Z tyłu na okładce będzie moje.
Wczoraj mi sie udało rozmrozić lodówkę...Uf...