Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1489566
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 grudnia 2015 , Komentarze (49)

Dziś wstałam wcześnie, bo tym razem już muszę jechać do centrum na pocztę. Przy okazji może kupię wreszcie te buty. Tak mi się nie chce. Pod tym względem zazdroszczę mojej mamie, że tak sobie zorganizowała życie, że nigdzie nigdy nie jeździ. Nawet rzadko wychodzi z domu. Też bym tak chciała. Tylko nie mam kogo obarczyć obowiązkiem wyręczania mnie. Jakoś nie ma chętnych do pomocy. Moja mama już z 15 lat w domu siedzi chyba. Nie uważa tego za krzywdę. Wręcz przeciwnie. Dużo czyta, kontakt z ludźmi też ma, bo przyjeżdżają do niej na bioterapię. Choć ostatnio mniej. Odmawia, bo woli być sama. Źyje po swojemu. Nawet zdrowie jej dopisuje. Widocznie tak trzeba. U mnie w rodzinie to normalna strategia. Dziadek, ojciec mamy też jak wszedł w wieku sześćdziesięciu paru lat pod pierzynę to rzadko wychodził. Tyle co na telewizję wieczorem. Poza kręgosłupem był zdrowy i gdyby nie zapalenie płuc to by żył dłużej niż do 84 lat.  Pewnie i tak będzie ze mną, bo już mnie taki tryb życia ciągnie. Teraz to łatwiejsze. Wiele spraw można załatwić przez internet. Ja też się ostatnio stopniowo z życia na zewnątrz wycofuję. Niestety całkiem się jeszcze nie da, bo poczta do mnie nie przyjdzie.

Dzisiejsze menu: ziemniaki pieczone, makaron z fasolą, kapustą kiszoną i boczkiem plus jogurt, jajka na twardo.

30 listopada 2015 , Komentarze (43)

Po wczorajszym dniu białkowym spadek na wadze wyniósł 20 dkg. Jak ja to lubię. Dziś też białka. Jutro już normalne jedzenie według diety dr Pape.

Dziś jednak nie pojadę do miasta po buty. Po prostu mi się nie chce. Muszę jednak jechać do sklepu, bo Krzysiek poszedł do pracy i trzeba zrobić zakupy. Pilne są zwłaszcza puszki dla kotów. Wrócę jak się uda też autobusem. Nie uśmiecha mi się spacer przez las z pełną siatką. To ponad kilometr.

Później będę czytać już ostatnią z książek, które przyniosłam z biblioteki. Fajna jest jak na razie. Te, które wypożyczyłam mamie też ponoć są dobre. Może je przeczytam. Ostatnio nic innego nie robię. U mnie czytanie idzie falami. Czytam mało przez kilka tygodni albo miesięcy, a później jak mnie najdzie to czytam na okrągło. Tak mam z powieściami. Mam też nastroje. Raz czytam książki historyczne, a raz thrillery nie tylko medyczne. Czasem też takie o psychopatach np. albo horrory. Nie przepadam za to za romansami zwłaszcza typu harlekinów. Nigdy ich w zasadzie nie czytałam i w ogóle mało romantyczna jestem tak, że za kolacjami przy świecach czy płatkami róż na łóżku nie tęsknię. Nie oglądam też raczej melodramatów ani tym bardziej komedii romantycznych. Nie mój styl. Wczoraj znalazłam na Chomiku kilkanaście książek Cooka. Co prawda nie lubię czytać w komputerze, ale tym razem poczytam...

29 listopada 2015 , Komentarze (14)

7 dzień diety dr Pape. Dziś dzień białkowy. Też trzy posiłki i też około 1300 kalorii. Dzisiejsze menu: placki dukana z sera i otrąb plus twaróg z tuńczykiem, schab z ziołami, jajka z tuńczykiem. Jutro może będzie spadek wagi.

Dziś spokojny dzień w domu z książką, a jutro może wyjazd. Muszę sobie wreszcie kupić buty zimowe, bo w tych jedynych co mam podeszwa w 1/4 się po prostu odkleiła. Boję się, że mi całkiem odpadnie. Już mi się to kiedyś przydarzyło i do sklepu dotarłam prawie boso. Nie znoszę kupować ciuchów, a już butów szczególnie. Nigdy nie lubiłam. Czasem się zastanawiam co ze mnie za kobieta jest. Ciuchy kupuję gdy muszę, nie maluję się, włosów nie farbuję...Ech...

Wczoraj dołożyłam sobie serię jogi kręgosłupa. Dziś chcę dołożyć następną. Chyba jeszcze zacznę ćwiczyć z powrotem ćwiczenia cesarzy chińskich rano. To tylko kilka minut, a dobrze wpływają mi na zachowanie równowagi. Brak mi ich. To by było około 30 minut ćwiczeń dziennie. Co prawda te ćwiczenia są łatwe i raczej od nich nie schudnę, ale mają dobry wpływ na moja kondycję. Jestem po nich po prostu bardziej sprawna, a to dla mnie ważne.


28 listopada 2015 , Komentarze (21)

Dzień 6 diety dr Pape. Jestem zadowolona i oby tak dalej. Najważniejsze jest to, że na razie nie tyję, a jem sporo węglowodanów za którymi tak przepadam. Dietę znoszę dobrze i myślę, że długo na niej wytrzymam jeśli nic się nie zmieni. Łatwo się do niej dostosowałam i nawet wcześniej zaczęłam chodzić spać. Nigdy nie bywam głodna, nie podjadam. Powoli myślę o świętach i zastanawiam się jak dietę dostosować, żeby było ok. Tylko Wigilia będzie musiała być wcześnie w tym roku. Może o 16 -17 Tak, żebym później jeszcze zdążyła zjeść posiłek białkowy. Inną zmianą będzie mała ilość ciast, tak bym przez trzy dni zjadła po małym kawałku do obiadu. Poza tym będą dwa posiłki białkowe/śledzie i mięsa/ i obiad mieszany z sałatką jarzynową i bigosem. Powinno wszystko być ok o ile uda mi się powstrzymać łakomstwo. Cukierków na choinkę w tym roku nie planuję kupować, ale pewnie Krzysiek się uprze i kupi jednak. Jest jak dziecko. Za słodyczami by w ogień wskoczył.

Dzisiejsze menu: jabłko, chleb z ogórkiem i zupka gorący kubek, kotlet mielony i ziemniaki z marchwią, serek homogenizowany, jajecznica z pomidorami. Nie wiem jak się oduczyć tych gorących kubków. To przecież sama chemia jest...

Dziś po południu muszę się zmobilizować i skończyć wreszcie ten chlebak. W pracowni jest coraz zimniej, a tu książki mnie kuszą, bo przyniosłam kilka z biblioteki. Ostatnio w tej akurat bibliotece byłam dość dawno i od tego czasu sporo fajnych książek przybyło. Złapałam od razu cztery Robina Cooka. Następne cztery wzięłam dla mamy. Też pewnie będę chciała je przeczytać, bo wyglądają zachęcająco. Czas się też zabrać za ozdoby świąteczne. Może w tym roku coś na stroik przygotuję z papieru.

27 listopada 2015 , Komentarze (22)

5 dzień diety dr Pape. Dziś ważenie. W tym tygodniu najpierw przytyłam 50 dkg, później schudłam  i wyszło na zero. Dietę znoszę bardzo dobrze. Energii mam więcej. Mniej w dzień śpię. Dzisiejsze menu to  grahamka z pomidorem plus kromka chleba przypieczona na oleju, krokiety z pieczarkami i barszczykiem i serek homogenizowany, mandarynka, camembert. Tak sobie myślę, żeby w niedzielę zrobić dzień białkowy. Może wtedy waga zacznie spadać szybciej. Cieszy mnie to, że wczoraj nie zaszalałam i nie rzuciłam się na jedzenie jak Krzysiek wrócił z zakupów. Krokiety i camembert zostawiłam sobie na dzisiaj. Dałam radę poskromić łakomstwo. To postęp jakiś jest. Książkę już mam i mam dylemat, bo jestem chyba typem mieszanym. Na pewno nie jestem typowym koczownikiem. Stawiałabym na rolnika, ale do szczupłych przecież nie należę. Muszę dietę wypróbować to się upewnię.

W domu miałam od dwóch dni survival. Było zimno jak diabli. Nawet w pokoju dziennym. Raptem 20 stopni po 3 godzinach palenia w piecu. Leżałam z nagrzaną cegłą pod kołdrą i wściekałam się, że nie mogę nagrzać wnętrza. Wczoraj poutykałam szpary pod drzwiami do przedpokoju i pracowni kocami i od razu zrobiło się cieplej. W nosie mam wystrój wnętrz. Jeszcze w piecokuchni nie palę i nie będę palić z miesiąc. Szkoda węgla. No chyba, że solidny mróz chwyci i to w dzień. Na razie mrozi nocami. Co roku te pierwsze chłodniejsze dni dają mi w kość. Później się przyzwyczajam. A co ma zrobić biedny Krzysiek, który pracuje na dworze i te biedne bezpańskie zwierzęta?

Dziś idę do biblioteki. Będę miała trochę dodatkowego ruchu.

26 listopada 2015 , Komentarze (18)

Dieta dr Pape dzień 4. Jest  spadek na wadze 50 dkg. Woda ładnie schodzi, bo pierścionki zrobiły się luźne. Zaparć nie mam. Dziś na śniadanie była owsianka na słono z pieczarkami, marchwią i cebulą. Na obiad będzie jajko z fasolką szparagową i ziemniaki i do tego galaretka z rodzynkami, orzechami i śmietaną - popisowy deser Krzyśka. Na kolację planuję śledzie w occie typu rolmopsy. Wszystko około 1300 kalorii. Czekam na książkę to może dietę zmodyfikuję. Na razie opieram ja na tym co czytałam na forach. Mogę robić coś nie tak. Nie wiem np. jakim typem jestem, bo dietę trzeba dostosować do typu. Typów jest dwa - koczownicy i rolnicy. Ponoć w książce są testy, rozwiązanie których wskazuje do jakiego typu się należy. Koczownicy jedzą więcej białka i nie mogą jadać ciast, bo powinni zrezygnować z łączenia białek z węglowodanami. Rolnicy mogą łączyć. Strasznie jestem ciekawa tej książki. Ciekawi mnie też czemu ta książka w internecie jest tak droga. Gdy była w księgarniach kosztowała niecałe 30 zł albo i mniej na wyprzedażach. Teraz cena sięga 150 zł. Ja kupiłam z 77zł i cieszę się, że tak tanio...

W najbliższym czasie chyba sprzedamy domek na wsi. Znalazł się kupiec i Krzysiek się zastanawia. Trochę mu szkoda, bo w końcu to jego dom rodzinny. Z drugiej strony jednak mieszkać tam nie pójdziemy, a wszystko nieużywane niszczeje. Ja ostatnio przestałam już marzyć o przeprowadzeniu się na wieś. Teraz mi już tylko wygody pachną - sklep blisko, przystanek, lekarz i biblioteka. To dla mnie ważne, a nie krajobrazy, czyste powietrze i odludzie. Chyba się starzeję w zastraszającym tempie. Nawet remontów mi się już robić nie chce, mebli zmieniać itp. Za dużo kłopotu z tym. Za dużo pracy. Z drugiej strony jak byłam młoda i mieliśmy dom w górach też z tego nie korzystałam, bo najczęściej siedziałam na ganku. W górach na grzybach byłam raptem dwa razy przez okres ponad 10 lat. Z domu wychodziłam tylko czasem do sklepu, a do miasta jeździłam z tatą samochodem. Nigdy chodzić nie lubiłam.

25 listopada 2015 , Komentarze (26)

Dieta dr Pape dzień 3. Jak na razie nie tyję, a jem solidne porcje i to nie tylko białka, bo i węglowodanów. Wychodzi około 1300 kalorii. Trochę chyba mało, ale z drugiej strony jak się tak zastanowić to całe życie jadałam mniej więcej tyle kalorii na podtrzymaniu wagi z tym, że w dwóch posiłkach. Widzę po porcjach. Śniadań nie jadałam. Zawsze jadłam więcej jesienią i tyłam sobie na zimę jakieś 5 kg, które wiosną zrzucałam bez problemu na jajecznej diecie w dwa tygodnie. Jojo nie było. Ważyłam 57-64 kg przy wzroście 164 cm. Kiedyś tą wagę uważałam za zbyt wysoką, bo miałam wystający brzuch. Nic dziwnego, bo nigdy nie ćwiczyłam nawet na w-f w szkole. Zawsze w starszych klasach podstawówki miałam wymówkę, a w szkole średniej byłam nieklasyfikowana ze względów zdrowotnych. Zaświadczenia kupowałam od znajomej. Jako dorosła osoba za ćwiczenia brałam się kilka razy. Tolerowałam callanetics i jogę. Zawsze najdłużej ćwiczyłam miesiąc. Po tym czasie rezygnowałam. W końcu dałam sobie spokój, bo doszłam do wniosku, że to nie dla mnie. Nie lubię i nie polubię. Wiosną tego roku też ćwiczyłam miesiąc. Codziennie po godzinie. Razem z dietą schudłam 1 kg i zrezygnowałam, bo bez ćwiczeń chudłam tyle samo. Na mnie ruch nie działa, bo ta godzina to kropla w morzu. Cały dzień poza tym spędzam prawie na leżąco, gdy nie maluję, albo innych artystycznych zajęć nie mam. Teraz ćwiczę około 3 tygodni z tym, że ćwiczenia na kręgosłup. One mnie nie odchudzą. Zmuszam się, ale wytrzymuję jakoś. To w końcu tylko 20 minut. Więcej ruchu nie zniosę, a na ładnym ciele mi nie zależy. Nie wytrzymuję też długich diet. Dieta dr Pape to w zasadzie nie typowa dieta odchudzająca tylko bardziej sposób odżywiania. Jeśli nie zacznę gwałtownie tyć to bez problemu powinnam ją wytrzymać, bo nie wymaga ode mnie wyrzeczeń. To tylko niewielkie, kosmetyczne zmiany w rozkładzie posiłków. To może być dla mnie sposób odżywiania na całe życie. Zobaczymy czy coś schudnę i ile.


24 listopada 2015 , Komentarze (48)

Bardzo mi ta dieta dr Pape pasuje. Wczoraj nie byłam głodna i wreszcie przestałam ciągle myśleć o jedzeniu. Te 5 posiłków dziennie to nie dla mnie. Zbyt często w kuchni nie lubię siedzieć. Trzy, ale za to solidne w zupełności wystarczą. Boję się tylko, żebym nie przytyła po takich ilościach węglowodanów. Dziś np. będą frytki, zalewajka z kiełbasą, boczkiem i jajkami i jajka z tuńczykiem. Same pyszności. Do tego jeszcze pewnie złapię przy śniadaniu surową marchewkę i ogórka kiszonego, bo lubię. Jutro planuję ziemniaki pieczone, sos mięsno-pieczarkowy z pomidorami i kopytka, jajecznica z cebulą. Książki jeszcze nie mam, ale obawiam się, że jem zbyt małe porcje do wagi, bo rapem 1300 kalorii. Z tego co czytałam w internecie chudnie się powoli i raczej skokowo. Bardziej i szybciej spadają wymiary niż waga, bo następuje przyrost mięśni. Zobaczymy jak dieta na mnie podziała. Jeśli nie podziała w takiej formie to trzeba będzie ją zmodyfikować i wprowadzić dwa posiłki białkowe zamiast jednego. Ewentualnie z niektórymi warzywami. Niektórzy, by przyśpieszyć odchudzanie robią sobie czasem dzień proteinowy. Mnie w tej diecie pasuje to, że można jeść węglowodany, bo bardzo je lubię i to solidne porcje. Co innego jeden ziemniak, a co innego możliwość zjedzenia 3. Trzeba w niej ograniczyć tłuszcz, co mi nie przeszkadza, bo nie przepadam. Problem mogę mieć z ilością węglowodanów, bo je się ich sporo, a uzależnione to jest od wagi i ilości mięśni. Przypuszczam, że ja mięśni mam bardzo mało. Na razie nie przytyłam, a wczoraj się solidnie najadłam. Było nawet ciastko z bitą śmietaną po obiedzie. Zauważyłam, ze białkowa kolacja doskonale odwadnia. Dziś wcześnie rano musiałam skorzystać z toalety.

23 listopada 2015 , Komentarze (35)

Wczoraj tak się wkurzyłam, że nie chudnę, że zrobiłam sobie ucztę. Zjadłam chipsy, pół czekolady z orzechami i ciastka. Przytyłam, a jakże i to ponad pół kg. Trudno. Nie będę płakać z tego powodu. Do tego najadłam się ogórków kiszonych i jestem spuchnięta. Motywacja sięga dna. Czarno to widzę.

Martwi mnie ten przestój po tygodniu. To już drugi raz, bo na 1300 też tak miałam i zaczęłam tyć. Coś z moim organizmem chyba nie jest tak jak trzeba. Kiedyś, jeszcze niedawno przestoje miałam po trzech tygodniach, a na dukanie wcale nie miałam. Obawiam się, że przez częste diety mój organizm się uodpornił i teraz już nic nie pomoże. Tak przecież może być. Tak się zdarza. W końcu całe życie jestem na diecie. Organizm ma prawo zastrajkować. Metabolizm też siadł. W takim przypadku trzeba by pewnie z rok od diety odpocząć. A może nie? Może są inne sposoby. Kurczę poczekam jeszcze trochę zanim tak drastyczne  środki podejmę. Ćwiczyć więcej nie mam zamiaru. Jestem osobom niepełnosprawną i z tymi zdrowymi równać się nie będę. Tyle ile ćwiczę wystarczy.

Dziś eksperyment dietetyczny czyli odżywianie się według zasad diety dr Pape. Dieta według tego co przeczytałam wręcz dla mnie stworzona 3 posiłki tylko i dużo węglowodanów. Do tego spora dawka snu. Książkę kupiłam. Idzie do mnie. Dieta polecana jest osobom z insulinoopornością, a ja podejrzewam, że ta przypadłość mnie dotyczy. Dziś zjem rogalik z dżemem, makaron z kapustą, kiełbasą i grzybami, jaskółcze gniazdo. Z tego co wiem porcje powinny być większe, ale nie bardzo mam odwagę. Poza tym nie wcisnę w siebie tyle jedzenia tak od razu.

22 listopada 2015 , Komentarze (36)

Ale się dzisiaj wyspałam. Jeszcze mi się nie chciało wstawać, ale Krzysiek zrobił kawę i pogonił mnie z łóżka. Strasznie dużo śpię ostatnio. Co najmniej 9-10 godzin. To mi pasuje, bo bardzo lubię spać. Całe życie byłam śpiochem i dobrze mi z tym. Dobraliśmy się pod tym względem z Krzyśkiem. On też dużo śpi. Jak się tak zastanowić to w mojej rodzinie same śpiochy są i były poza moim synem, który woli inne rozrywki. Młody jest i może z czasem jeszcze się zmieni.

Dietę trzymam. Waga niestety nie spada, ale i nie rośnie. Zastanawiam się czy nie mam insulinooporności albo zespołu metobolicznego. Ostatnio/ dwa razy/ jak robiłam badania cukru miałam górną granicę normy. Mam też nadciśnienie, miałam podniesiony poziom cholesterolu i trójglicerydów. Niewiele ale zawsze. Do tego kocham węglowodany, z trudem chudnę i często jestem bardziej głodna po posiłku niż przed. Lubie też po obfitym posiłku pospać. Pasowałoby. Mam już pomysł jak to sprawdzić i chyba to zrobię wkrótce.

Dziś cały dzień będę leniuchować. Większość czasu pewnie przeleżę na kanapie. Nie mam zamiaru nic robić oprócz czytania i porcji ćwiczeń. Pewnie też trochę pośpię, bo ciągle mi mało.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.