Wrzesień i wygląda na to, ze pogoda się zmieni, bo dziś słońce. Moze jeszcze będzie babie lato. Marzy mi się złota polska jesień - szkarlatny winoblusz zagladający do okna, zlote liście mojej brzozy, czerwonawy klon, jarzębina i wrzosy. Wkrótce dojrzeją orzechy. Marcinki już zaczynaja kwitnąć. Chcę wędrować po lesie i ciszyć się jesienią.
Dziś mam zamiar zrobić pranie. Jest z tym problem, bo gdzie tu suszyć. Kiedyś pranie u mnie w domu suszyło się na strychu. Byly tam sznury i dobra wentylacja. Teraz nam się tam wchodzić nie chce. Suszymy na dworze lub nad piecem o ile sie pali. Mam też zamiar umyć wlosy i położyć odzywkę, ale taką do spłukiwania. Włosy mają być szpakowate, ale to nie oznacza, że mają być zaniedbane. Teraz pracuję nad ich suchością. Nie są tragiczne i myślę, że będzie lepiej gdy je podetnę, bo suche są glownie końce.
W najbliższym czasie trzeba wykopać ziemniaki. Zbiorow sie nie spodziewam, bo wyrosly same i ich nie okopałam. W tym roku nie nastawiałam sie na ziemniaki, bo gleba u mnie kiepska. Bujaja krzaki, a bulw jak na lekarstwo. Jest do cięcia drewno. Resztka. Łańcuch od pilarki mam naostrzony to pójdzie sprawnie. Mam naciąć drewna mamie.
Kupiłam kuchenkę. Ta ostatnia wytrzymala ponad rok i jeszcze chodzi, ale już plytka pęknięta więc chyba dogorywa. Kupiłam Sebastianowi trochę jedzenia. Mama mu zazdrości i chyba też trzeba będzie jej kupić, bo już prawie nic nie gotuje.
Dziś zaczynam nowe afirmacje. To będzie Ja Agata czuję przyjemne emocje i uświadamiam sobie to. Mam z uświadomieniem sobie problem, bo nie skupiam sie na emocjach, czuciu a na myślach. To nie jest dobre.
Mnie umęczyl Sebastian i moje zwierzęta, a ja umęczyłam jego. Gdy zajechał do domu zadzwonił mi wieczorem z głębokim westchnieniem, że nareszcie ma okno otwarte i leży po ciemku. Była 21, a on już chciał zasnąć. U mnie to praktycznie niemożliwe. Wróżę do 24 i jest zapalone światło. Okno już zamknięte, bo mi zimno. Od razu wyrzucil ciuchy do pralki, bo wszędzie sierść...:)