Odkąd Kaśka skończyła dwadzieścia lat jej matka zaczęła
wypatrywać zięcia. Kaśce się do zamążpójścia aż tak bardzo nie spieszyło, a i
szans na nie większych nie miała. Urodą raczej nie grzeszyła, figurą nie
przyciągała męskich spojrzeń, a i kokietką nie była. W dodatku po całych dniach
przesiadywała w domu, najchętniej z książką, a ciuchy nosiła tak długo, aż się
zniszczyły na tyle, że musiała wyrzucić.
Dwudziestka jej stuknęła, a ona jeszcze na prawdziwej randce nie była.
Raz tylko kolega z sąsiedztwa próbował jej wsadzić rękę pod spódnicę na
urodzinach kuzynki. Pijany był i na drugi dzień udawał, że jej nie poznaje. No
ale randką tego przecież nie można było nazwać.
- No i kiedy nam kogoś wreszcie przedstawisz – pytała mama.
- No wiesz przecież, że z nikim się nie spotykam –
odpowiedziała Kaśka.
- Jak tak dalej pójdzie starą panną zostaniesz – gderała
matka
- Dziś nie ma starych panien, a są singielki – odrzekła.
- Ty mi tu nie opowiadaj o singielkach – odburknęła matka.
Chcę jeszcze wnuków doczekać. Wciąż tylko w domu siedzisz. W książkach
szczęścia szukasz. Tu nikogo nie poznasz. Ja w twoim wieku już mężatką byłam –
dodała.
- Tak, tak i ja byłam w drodze. Wiem. Nie raz mi to mówiłaś
– mruknęła Kaśka.
- No tylko mi nie pyskuj, bo jak tak dalej pójdzie sama ci
męża znajdę – warknęła matka, biorąc się pod boki. To, że jesteś dorosła i studiujesz nie zwalnia
cię z obowiązku słuchania mnie. Mieszkasz w moim domu, utrzymuję cię i będziesz
robiła tak jak ci powiem. Nie jesteś złą partią – dorzuciła. Firma całkiem
niezły zysk przynosi. Niejeden na to poleci.
- Chcę, żeby poleciał na mnie, a nie na firmę – obruszyła
się Kaśka.
- E tam. Miłości ci się zachciało. Byle był obrotny i
zapewnił ci byt. Mnie i ojca też rodzice pożenili i co źle nam razem? – wzruszyła
ramionami matka.
Jak matka powiedziała tak zrobiła. Już za dwa tygodnie
kazała się Kaśce przyzwoicie ubrać i przygotować, bo na obiedzie miał być
kandydat – młodszy syn okolicznego
piekarza.
- Tylko min nie rób i niedostępnej nie graj – upomniała ją.
Walczak jest bogaty i obiecał dom wam kupić. Piekarnię dostanie starszy brat
Waldka, a on by kiedyś dostał firmę po twoim ojcu. Na razie by pracował u
niego. Studia skończył to sobie poradzi – nadmieniła.
Kaśka nie odezwała się. W końcu jakoś to przetrwam.
Spotkanie to jeszcze nie ślub. Pomyślała. Ubrała się w dżinsy i bluzę od dresu.
Włosy spięła w koński ogon i spokojnie czekała aż matka ją zawoła. Po chwili
matka po nią przyszła. Waldek już był. Gdy
Kaśka weszła do pokoju i spojrzała w jego uśmiechnięte oczy ugięły się
pod nią nogi i zaczęła żałować, że nie wygląda lepiej. Już za chwilę się
okazało, że był nie tylko przystojny,
ale i sympatyczny. W dodatku nie głupi. Dwie godziny minęły szybko. Przy
pożegnaniu spojrzał jej głęboko w oczy i powiedział:
- Myślę, że nasz ślub to całkiem niezły pomysł. Nie martw
się nie będę ci się narzucał. Ty będziesz miała swoje życie, a ja swoje. Jakoś
się przecież dogadamy.
- I ja tak myślę – bąknęła Kaśka.
- Spotkamy się za
miesiąc to wtedy pogadamy i ustalimy szczegóły. Teraz muszę wyjechać - rzucił. Trzymaj się. I tyle go widziała.
No już ja się postaram coś przez ten czas zrobić, żebyś nie
chciał mieć swojego życia. Pomyślała. Następnego dnia poszła do kuzynki, która
uchodziła za super laskę po radę.
- Chcę wyglądać co najmniej dobrze. Mam na to miesiąc –
wyrzuciła z siebie w drzwiach.
Beata zmierzyła ją krytycznym wzrokiem od stóp do głów. Minę
miała przy tym nietęgą.
- No cóż ławo nie będzie, ale powinno się udać –
powiedziała.
Kaśka pokiwała tylko głową.
- Zdaję się na ciebie – wydukała przy tym.
- Po pierwsze musisz zrzucić z pięć kilogramów – dodała
Beata. Po drugie musisz iść do kosmetyczki i do sklepu po nowe ciuchy. Ten worek, który
masz na sobie jest koszmarny – skrzywiła się. No i coś musisz zrobić z włosami.
Ten mysi kolor zupełnie ci nie pasuje. Ani nie jest modny ani ładny –
przewróciła oczami.
- A po co ci ta przemiana – spytała. Zakochałaś się?
- Chyba tak – mruknęła Kaśka.
- W końcu i ciebie dopadło – zaśmiała się Beata. No to do
dzieła.
Po miesiącu przemiana się dokonała. Kaśka nie poznała się w
lustrze. Zmieniła się jeśli nie super laskę to przynajmniej w bardzo atrakcyjną
dziewczynę. Mysie włosy zyskały miodowy odcień, sylwetka w nowych ciuchach
wyglądała kusząco. Delikatny makijaż dopełnił reszty, a szpilki, w których
wreszcie nauczyła się chodzić, dodały
jej wzrostu. Gdy z wysoko uniesioną głową wkroczyła do restauracji z satysfakcją
pochwyciła spojrzenie chłopaka siedzącego przy barze.
Waldek już czekał. Podeszła do niego i uśmiechnęła się.
Poznał ją dopiero po głosie i szybko poderwał się z miejsca zupełnie
zaskoczony. Po chwili odzyskał rezon.
- No, no coś mi się
wydaje, że zadanie będzie bardzo przyjemne. Może przyśpieszymy ten nasz ślub
– rzucił.