Warzywa w przyszłym roku sa pod znakiem zapytania. Krzysiek warzyw w ogródku nie chce. Nie chce przy nich robić, a ja nie bardzo mam na to czas. Mama twierdzi, ze nie powinnam Krzyśka obciążać. Czego sama nie zrobię, to powinnam z tego zrezygnować, jeśli to konieczne nie jest. Z ogrodu całkiem nie zrezygnuję, bo myślę o bylinach, krzewach i sadzie. Przy tym pracy jest mniej i nakłady finansowe są mniejsze. Raz sie posadzi i rośnie. Radość jest taka sama. Warzywa w tym roku jakieś będą. Jest trochę pomidorow, ogorkow, papryki i porów. Cukinia i dynia wytwarzaja same męskie kwiaty niestety.
Dziś miałam jechać do sąsiedniego miasta w sprawie ubezpieczenia za dom. Obawiałam się, ze będzie kolejka i z tego powodu sie wściekałam. Przy okazji chciałam wydrukować nowe wzory na obrazy. Powinny mi starczyć do września. Miałam wrócić taksowką. Niestety z planów nici, bo rozchorował sie Morusek. Ząb do wyrwania. Dobrze chociaż, ze upału nie ma...
Moje izolowania sie od ludzi nie mija. Obecnie mam styczność tylko z mama i Krzyśkiem i telefoniczną codziennie z Sebastianem. Czasem bywam u koleżanki dwa domy dalej. Co kilka dni dzwoni mój syn i koleżanka z Podlasia. Czasem wpada brat Krzyśka i to koniec moich kontaktow z ludźmi. Odwyklam i więcej mi nie potrzeba. Wszystko przez to, że nie mam bliższych znajomych o tych samych zainteresowaniach. O pasjach bym chętnie pogadała, ale tematy typu ciuchy, śluby, ciąże, wakacje, choroby i zgony są dla mnie raczej nudne. Szkoda mi na nie czasu, bo mam bardzo dużo zainteresowan.