Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1489608
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 czerwca 2019 , Komentarze (10)

Niedługo lato. Boję sie go, bo obawiam się upałów. Na wsi letnie poranki zaczynaja się wcześnie. Trzeba z pracą uciekać przed upałem. Ktoś kto ma zwierzęta musi je nakarmići oporządzić. Niektórzy wyprowadzaja je na pastwiska. Ja mam jeszcze sporo pracy koło domu, ale rano nie udaje mi się wstawać, bo chodzę spać o 3:00. Pracuję w nocy i stali klienci wtedy mnie szukaja na portalach wróżbiarskich. Rozważam jednak sen z przerwami, czyli z 4 godziny w nocy i kilka w dzień, koło południa gdy upał jest największy. Niby jestem sową, ale poranki na wsi lubię. Maja swój klimat. Jest cicho. Słychać ptaki w tym czasem kukułki. Roślinność w ogrodzie pachnie. Słońce przebija się przez gałęzie i miękko układa na trawie. Ten klimat jest i u mnie choć mieszkam na przedmiesciach.

Dziś Krzysiek jedzie odebrać dowód, bo w poniedziałek ma iść w sprawie pracy. Ma być przyjęty. Oby się nie rozmyślili. To umowa zlecenie. Proste prace przy pielęgnacji zieleni. No i oby sobie poradził. Praca ma być kilka miesięcy. Gdy sobie dał radę tobym kupiła co potrzebuję i dalibyśmy radę. Najpilniejsza jest wersalka i krata do okna w pracowni.

Menu: kapusta kiszona z pieczarkami, jajecznica na cebuli, sałatka z kapusty z majonezem, pomidor, jabłko.


6 czerwca 2019 , Komentarze (22)

Wczoraj dietę zakończyłam. Po co trwać jak i tak nic z tego. Dołozyłam więc ciecierzycę. Dziś będzie bigos z pieczarkami, jabłko z cynamonem, sałatka warzywna z majonezem, sałatka z pomidora. Nadal będę bardzo uważać, bo nie może być jojo. Dołozyłam tylko 200 kalorii i teoretycznie mogę nadal chudnąć. Teoretycznie, bo chudną inni, a mnie pewne waga nie drgnie. Kolejne podejście pod koniec lata. Chyba siódemki w tym roku nie będzie :( Wredny mam organizm, wredny. Diety nie chca działać tak jak u innych. Zyski jednak z WO są oprócz wagi. Nauczyłam sie jeść warzywa z patelni. To bardzo urozmaici moje menu. 

Ostatnio jak to w sezonie, zajmuję się głownie pracami na dworze. Wieczorami czytam. Poza tym wykupiłam sobie kurs anielski. Ważne jest jednak tez malowanie. Myślę o szydełkowaniu, konkretnie o czapkach. Włóczkę mam. Chyba się tym będę zajmować, gdy pada deszcz. W tym tygodniu chciałabym zacząć obraz ze słonecznikami. Niby coś już poczyniłam, ale pastelami. Teraz chcę zasiąść do sztalugi i użyć akryli. Moze już dziś się uda.

Od jakiegoś czasu staram się codziennie być na dworze. Ławka jeszcze nie jest skręcona, ale siedzimy na krzesełkach. Słucham odgłosów ptaków, chłonę zieleń, obserwuję biedronki i pasikoniki, trzmiele. Bogactwo przyrody na moim podwórku jest zaskakujące. Swoją drogą wygodna teraz jestem, ławka jest konieczna. Kiedyś wynosiłam koc, poduszkę i cały dzień leżałam pod papierówką. Siedziska nie były potrzebne.

5 czerwca 2019 , Komentarze (4)

Ostatni dzień diety WO. Jutro już dodam ciecierzycę w puszcze. Tak szczerze, to mi już brak tego i owego. Marzą mi się jajka, majonez, ziemniaki, frytki, ryż itp. Będę dodawać, ale stopniowo, bo nie ma prawa być jojo. Na WO weszłam, zeby schudnąć. To był głowny cel. Dziś kalafior z marchwią, cebulą pomidorem, jabłko, ogórek, pomarańcza i frytki z selera.

Nadal pracuję koło domu. To też zysk w postaci ruchu. Taki ruch toleruję, bo ma jakiś cel. Ćwiczeń nie znoszę. Teraz czekam na kilka dni suszy, bo chcę zacząć opryski perzu. Nie lubię chemii, ale muszę ja zastosować, bo nikt nie ma siły perzu wyrwać. Jest go zbyt dużo, a usunąć go trudno. Musi zniknąć. Przychodzą mi stopniowo kupione rośliny. Trochę juz jest w ziemi i w donicach. Czekam na sałatę i ogórki. Ogórki kupiłam specjalne do sadzenia w donicach. Ponoć jest szansa na uzyskanie 10 kg z krzaka. Juz to widzę:) Gdybym 10 ogórków miała tobym się cieszyła. Gdy będę miała skrzynie, to ogórków chcę dużo, bo dużo ich jem. Lubię konserwowe i kiszone. Przetwory robię. Po raz pierwszy kupiłam por. 

Tym razem posiłkuję się książką 600 rad z warzywnictwa. Książka jest mojego taty. Wydana była w 1986 r. Jest w niej wiele cennych rad. Nie wszystkie jednak, bo sa tez rady by uzywać sztucznych nawozów. Ja uzywam tylko suchego krowieńca i gnojówki z pokrzyw.

4 czerwca 2019 , Komentarze (4)

Plewienia ubywa. Kusi mnie kupić korę i rabatki wysypać. Nie wiem gdzie mogę kupić, bo ja bez samochodu jestem. Mam jeszcze tylko worek, który mi kupiła koleżanka. Część plewienia spadnie na Krzyśka, bo ja nie daję rady pokrzyw wyrywać z korzeniami, a w niektórych miejscach właśnie one na rabatkach rosną. Trzeba plewienie skończyć do przyjazdu Sebastiana. Później co innego będzie do roboty. Przyjedzie za około 2 tygodnie. Czeka na niego dużo pracy. Ma skręcić ławkę. Ma wyciąć drzewa. Moze wytnie drzewa z lasu, może poprawi drewutnię w której ma być kurnik. Do tego będą opryski i koszenie i siane trawy. Nie wszystko da radę zrobić teraz. Kolejny raz przyjedzie w sierpniu.

Na winogronie wróbelki uwiły gniazdko i wysiadują. Jeszcze młodych nie ma, bo słychać tylko jeden głosik. Gniazdko jest nisko i ledwie wisi, a my boimy sie zbliżyć, żeby ptakom nie przeszkadzać. Mama cały czas dokarmia ptaki. Wróble są okrąglutkie jak piłeczki. Przylatuja tez cukrówki, gołębie, kosy i inne, których nie rozpoznaję.

Teraz czekam na wstawienie okna i zaraz po tym ruszam do znajomego, bo trzeba zrobić dachy. Jeden się zapada i do wymiany jest tregiel i troche desek. Papę i środek do smarowania mam. Miało być malowane w sypialni, ale nie jestem jeszcze zdecydowana. Jeśli tak to będzie malował brat Krzyśka. Moze w lipcu - sierpniu. Powinnam wstawić kratę do okna i skąd ja mam na to wszystko wziąć skoro Krzysiek nie pracuje...:(

Jeszcze jestem na diecie. Jutro ostatni dzień. Dziś kapusta z cebulą i koperkiem, jabłko, sałata z pomidorem, rzodkewką piórkami cebuli i może pomarańcza.

Mój jaśmin obwalony pąkami... Krzew przyjechał z Oszczywilka. Rósł koło domu rodzinnego Krzyśka. Teraz żałuje, że domek sprzedalśmy. Trzeba było spłcić brata Krzyśka. To była prawdziwa wieś. Ludzie uprawiali pola i hodowali zwierzęta. Można tam było jeździć by poczuć ten klimat.


3 czerwca 2019 , Komentarze (11)

Już po nowiu i waga pewnie przestanie spadać. Chyba od czwartku zacznę wychodzenie z diety WO, bo nie chcę się denerwować. To będzie cztery tygodnie. Schudłam tylko 6 kg. Mało, ale dobre i to. Od początku roku zrzuciłam 8 kg. Gdyby nie wczesniejsze jojo, to by była juz nadwaga. Kolejny post od 16 września. Wtedy księżyc zacznie dążyć do nowiu. Chcę wytrzymać dwa tygodnie. Może zrzucę z 4 kg. Dobrze by było, bo siódemka z przodu kusi. Teraz zacznę dodawać po 100 kalorii co tydzień. Na początku dodam warzywa strączkowe, jajka, tłuszcze i ryby. Po miesiącu dodam węglowodany typu ziemniaki, makarony. Po dwóch dopiero odrobinę mięsa. Cały czas będę jadła dużo warzyw. Oby jojo nie było.

Ostatnio spędzam więcej czasu w kuchni. Znowu gotuje z przyjemnością. Nie mam juz wyrzutów sumienia, z tego powodu ze jem. Lżejsza jestem i to mnie nadal bardzo cieszy. W zasadzie to nawet czekam na urozmaicenie diety. Czekam na majonez i zupy ze śmietaną. Czekam na frytki, quiche, domowy chleb, kotlecik z warzyw. Dziś leczo, sałatka z buraka, pomidor i jabłko.

Wczoraj byliśmy na spacerze. Odwiedziłam enklawę zieleni pomiędzy dwoma ulicami. W tym miejscu znajdowały się kiedyś pola i ogólnodostępne pastwisko. Mój dziadek wypasał w okolicy owce. Gdy byłam dzieckiem chętnie się tam bawiłam. Teraz jednak drzewa są wyższe i jest ich więcej. Wtedy to był step, a teraz jest las. Wczesną wiosną kwitnie tu podbiał. Jest żółto, a raczej było żólto. Moja ukochana ciocia Resia zrywała go do wazoników. Kiedyś w tym miejscu młodzież paliła ogniska. Popularne było pieczenie kartofli i kiełbasy na patykach. To jest też siedlisko bażantów.

2 czerwca 2019 , Komentarze (33)

No jest bardzo dobrze. Udało się tym razem. Połowa za mną. Ważę 83 kg, a nawet trochę mniej. Nadal jestem jednak otyła. Ciało jest w fatalnym stanie zwłaszcza biust i brzuch. Takie chyba pozostanie, bo ćwiczyć nic nie zamierzam. Wiek tez robi swoje jak sądzę. Operacji na biust tez sobie nie zrobię. Jeszcze nie zwariowałam. Nie żałuję oczywiście. Jestem za to sprawniejsza i pewnie zdrowsza. Jestem bardzo szczęśliwa, bo już w pewnym momencie straciłam nadzieję i poddałam się. Dopiero zupy i posty mi pomogły. Jeszcze kilka kilogramów i z otyłości zejdę na nadwagę...To będzie święto...:)

Moje wymiary w tej chwili to 119/93/119 i już klepsydrą nie jestem. Bardzo dużo jeszcze ważę. Jednak ta waga mnie juz tak nie przeraża jak 100 czy 90. Tyle ważyłam po ciąży i poradziłam sobie z tym. Jeszcze 20 kg i waga będzie w normie. Czy się uda? Ile to jeszcze potrwa? Chyba ze dwa lata nawet... Teraz oby do siódemki z przodu. Dziś gołąbki, pomidor, sałatka jarzynowa z majonezem z kalafiora, jabłko.

Ostatnio zrobiłam się bardziej ruchliwa. Często wstaję i wszystko koło siebie robię. Krzysiek mi juz wszystkiego nie podaje. Do tej pory wstawałam tylko do toalety. Myślę, ze ta większa dawka ruchu sprawi, ze troche odżyję. Mam tez co zrozumiałe ruch na dworze. Dziś jest plewienie, zbieranie ziół. Krzysiek wycina chaszcze. Dużo mu już nie zostało. Czekam na warzywa, które kupiłam. Mam wybrane następne w tym sadzonki sałaty. Muszę też kupić trawę i skrzynie na warzywa. Gdy będą skrzynie skończy sie problem ze ślimakami, bo można zabezpieczyć brzegi i nie wchodzą.

1 czerwca 2019 , Komentarze (12)

Wczoraj zgubiłam spodnie. Dobrze, że w domu. Zsunęły mi się do kolan. Bielizna też do wymiany. Chcę z tym poczekać jeszcze trochę, bo mam zamiar jeszcze szybko schudnąć. Sporo ostatnio straciłam w talii - 4 cm. Mam 93 cm. Brzuch jednak nadal koszmarnie duży. Jesienią już jednak chyba kupię spodnie moro do chodzenia po domu. Później będą najwyżej luźne. Ciekawe ile jeszcze w tym roku zrzucę. Czy zejdę do79 kg? Czy będzie 89 cm w talii? Dziś leczo, sałatka z buraka, jabłko i pomidor. Ciekawe kiedy zobaczę dwójkę na drugim miejscu...

Dziś miałam jechać na zajęcia z malarstwa, ale zaspałam. Zacznę obraz w domu. Na przyszły rok na zajęcia juz się zapisałam. W lecie zajęć nie będzie, ale może będzie akwarela w sasiednim mieście. Niedługo już pewnie wystawią na stronach plany zajęć na wakacje. Interesują mnie kartki i akwarela właśnie. 

Chciałabym zacząć robić mydła w domu. Chcę i zabieram się za to od dwóch lat chyba. Teraz mydła kupuję, a że wybieram naturalne, wydaje sporo. W tym momencie nie mam pieniędzy na wszystko co potrzebne, ale u mnie najpierw musi sie pojawić silna potrzeba, a wtedy zdobywam pieniądze. Jakoś nie mam szczęścia do pieniędzy, gdy potrzeby brak.

 

31 maja 2019 , Komentarze (9)

Zaczęłam sie rozglądać za drewnem.Trzeba w tym roku kupić coś na rozpałkę i do palenia. Myślę o 3 m3 tego do palenia, a na rozpałkę może gałęzie. Dzwoniłam do leśniczego i mozna drzewo kupić i samemu pościnać. Wtedy jest bardzo tanie. Sebastian by to zrobił. Problem jest z dotarciem do leśniczego, bo to  dość daleko i nie wiem jak tam trafić. Trzeba by tez znaleźć jakiś samochód do transportu.

W internecie znalazłam podwyższone grzadki. Chyba dwie w tym roku kupię. Czekam na pieniądze. To już ostatni zakup. W czerwcu muszę bardzo oszczędzać. Funduszy wystarczy tylko na jedzenie dla nas i dla zwierząt oraz na rachunki, leki, kosmetyki, czyli wszystko to co najpotrzebniejsze, a raczej niezbędne. Chcę też przyoszczędzić na zrobienie dachów. Oby wystarczyło.

Miało nie być warzywnika w tym roku, a będzie. Mały, bo mały, ale jednak. Kupiłam dynię, cuknie, 4 pomidory i 2 papryki. Czekam na przesyłkę. Wszystko przez pokusę, której sie nie oparłam. To była reklama sadzonek warzyw. Krzysiek nawet nic nie mówi. Przy okazji kupiłam miniaturowe irysy i kocimietkę. Przyszły mi sukulenty, szeflera i hoja. Wczoraj mimo deszczu wszystko posadziłam.

Znalazłam kuchnie zgodne z ekoprojektem. Mają sprawność powyżej 80%. Pochodzą z Serbii i sa tanie. Są też ładne piecykii żeliwne retro. Z kominka raczej zrezygnuję, bo rozprowadzenie ciepła jest kosztowne i wszelkie mechanizmy mnie przerażają. To się może psuć i konieczne będą częste remonty. Są też przenośne piece kaflowe, ale cena jest dla mnie za wysoka. To nie piec budowany, który by wytrzymał lata. Nie dam 6000 albo i więcej na kilka lat. Mam jeszcze dwa lata i zobaczymy co sie pojawi w sprzedazy.

30 maja 2019 , Komentarze (38)

Znowu waga spadła i  pokazała się trójka na drugim miejscu. Jeszcze troszke i 20 kg zrzucę. Na razie jest ponad 7 kg od poczatku roku. Ładnie. Liczę jeszcze na około 2 kg teraz. Kolejne podejście pod koniec lata. Ma być dwa tygodnie. Moze znowu z 4kg spadnie. Jeśli będzie siódemka z przodu będę usatysfakcjonowana. Szkoda, że nie dam rady zejść do nadwagi, a może jednak? Minimalna szansa jest...

Kupiłam trochę roślin do domu. To szeflera, hoja i kilka sukulentów. Szukam jeszcze papirusa i aralii. Moze tez kupię dracenę. To będzie raczej wszystko. Chciałabym mieć w kuchni zioła na parapecie. Chodzi mi o laur, rozmaryn i bazylię. Niestety te, które kupuję wytrzymują tydzień. Nie wiem czemu. Ostatnio kupiłam rozmaryn, ale juz go ściełam i czekam aż puści od korzenia. O ile puści. Laur jeszcze trwa...

Jeszcze jestem na diecie WO. Będę do 42 dni albo krócej jeśli waga nie będzie spadać. Dieta nie jest dla mnie trudna i mam bodziec, bo chudnę. Dziś młoda kapusta z cebulą i koperkiem, frytki z selera, pomidor i pomarańcza. Tym razem waga spada dziwnie, bo są przestoje. Czasem rośnie i później duży spadek. Nieraz się juz denerwowałam. Zawsze mi waga spadała sukcesywnie po kilkadziesiąt dkg dziennie. Teraz sa skoki i wahania.

Zakochałam się  w kaczkach - biegusach indyjskich. Chciałam je już kupić, ale mama się nie zgadza, żeby na podwórku były, a wydzielonego miejsca nie mam jeszcze...:( Będę je hodowała na jajka, bo morderstwa nie przwiduję. Krzyśkowi tez by było szkoda. Sebastian za to skrupułów nie ma. Zabic to zabić...:(

29 maja 2019 , Komentarze (22)

No i zleciało błyskawicznie. Juz połowa postu. Spadło 5 kg. Oby chciało jeszcze z 2 kg spaść. To i tak mniej niż chudną inni. Dziś kalafior z marchwią, jabłko, pomidor, sałatka jarzynowa. Zaczyna mnie dieta niecierpliwić, bo waga nie spada. Nie wiem czy jest sens się dalej denerwować. Dziś nadal to co wzrosło sie utrzymuje. 

W tym roku będzie trochę owoców z młodych drzewek. Duzo jest szklanki i wiśni. Są 3 jabłka i kilka brzoskwin. Brzoskwinia owocuje tylko na jednej gałązce. Reszta uschła. Nie mam jednak sumienia jej wykopać. Coś nie popisują sie czereśnie. Sporo powinno być orzechów laskowych. Został mi tylko jeden orzech, bo w zeszłym roku moi mężczyźni byli tak mądrzy, że wycieli jeden i to doskonale owocujący. Nie sprawdzałam co z gruszą, papierówką i śliwką. Trzeba by zniszczyć w ogrodzie perz. Jeśli mi się uda to w przyszłym roku posadzę truskawki i poziomki.

Kusi mnie hodowla drobiu. Chodzi mi o 5 kur plus ewentualnie kogut i 3 kaczki. Dzwoniłam do urzędu i nie jest to zabronione, ale nie moze hodowla przeszkadzać sasiadom. Moze tak mała ilość by nie przeszkadzała. Na mojej ulicy kilka osób hoduje kury. Moi sąsiedzi to ludzie przybytni. Nawet ich nie znam i troche problemów sie obawiam. Chodzi o koguta, bo zapachu czuć nie będą.

Inne moje marzenie to piec kaflowy ze ścianówką. Dzwoniłam do ochrony środowiska i niestety jest zakaz od 2022 r palenia w takich piecach. Muszę więc postawić kominek albo kupić piece. Centralne jest do skasowania, bo mam piecokuchnię, która też będzie zabroniona. Nowoczesny piec co nie wchodzi w grę, bo przecież do kuchni go nie wstawię. Chyba, że do tego czasu wejdą nowe rozwiązania. Żal m piecy starego typu. Nie wyobrażam sobie kuchni bez tradycyjnego pieca.

Nadal można kupić sadzonki warzyw. Są pomidory papryki, cukine. Chyba kupię.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.