Ostatni dzień diety WO. Jutro już dodam ciecierzycę w puszcze. Tak szczerze, to mi już brak tego i owego. Marzą mi się jajka, majonez, ziemniaki, frytki, ryż itp. Będę dodawać, ale stopniowo, bo nie ma prawa być jojo. Na WO weszłam, zeby schudnąć. To był głowny cel. Dziś kalafior z marchwią, cebulą pomidorem, jabłko, ogórek, pomarańcza i frytki z selera.
Nadal pracuję koło domu. To też zysk w postaci ruchu. Taki ruch toleruję, bo ma jakiś cel. Ćwiczeń nie znoszę. Teraz czekam na kilka dni suszy, bo chcę zacząć opryski perzu. Nie lubię chemii, ale muszę ja zastosować, bo nikt nie ma siły perzu wyrwać. Jest go zbyt dużo, a usunąć go trudno. Musi zniknąć. Przychodzą mi stopniowo kupione rośliny. Trochę juz jest w ziemi i w donicach. Czekam na sałatę i ogórki. Ogórki kupiłam specjalne do sadzenia w donicach. Ponoć jest szansa na uzyskanie 10 kg z krzaka. Juz to widzę:) Gdybym 10 ogórków miała tobym się cieszyła. Gdy będę miała skrzynie, to ogórków chcę dużo, bo dużo ich jem. Lubię konserwowe i kiszone. Przetwory robię. Po raz pierwszy kupiłam por.
Tym razem posiłkuję się książką 600 rad z warzywnictwa. Książka jest mojego taty. Wydana była w 1986 r. Jest w niej wiele cennych rad. Nie wszystkie jednak, bo sa tez rady by uzywać sztucznych nawozów. Ja uzywam tylko suchego krowieńca i gnojówki z pokrzyw.