Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1489616
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 lipca 2020 , Komentarze (30)

Koniec tygodnia i dobrze. Już prawie koniec zlecenia na krzyżowki. Tym razem grafika mnie trochę zmęczyła. Moze to upały tak na mnie działają, ale mam mniejszą ochotę do pracy. Zwaszcza to co monotonne mnie męczy psychicznie. Jutro już koniec. W niedzielę odreaguję i odeśpię. W poniedziałek kastracja Kajtusia, a w środę lub w czwartek chyba przyjedzie Sebastian. Co do niego tomam mieszane uczucia. Jestem do niego przywiązane, a on mi ciągle proponuje małżeństwo. Chce bym odeszła od Krzyśka i była z nim. Tak się jednak nigdy nie stanie, bo do siebie nie pasujemy i mamy inne potrzeby. Ja potrzebuję bliskości, a on wolności. Potrzebuję częstych kontaktów, a on sie czuje kontrolowany. Ja jestem zamknięta i kontaktów z ludźmi nie potrzebuje i  kogoś takiego szukam. On ma masę znajomych w tym kolezanki z ktorymi flirtuje, a to mi nie odpowiada. Mój facet musi koniecznie być domatorem. On nie jest. Musi lubić ciszę i spokój. On nie znosi. Ja potrzebuję po prostu introwertyka, a on jest ekstrawertykiem. Tylko gdzie tego introwertyka do tego lubiącego koty i seksownego znaleźć? Jeszcze w moim wieku. 

Dziś chcę zrobić nalewkę z jabłek i mięty.

Wczoraj było dalsze wprowadzanie Kajtusia do stada. Jest lepiej niż sie spodziewałam. Już chodzi po pokoju. Małe sprzeczki są, ale raczej niegroźne.On czasem warczy gdy go koty wąchają. Czasem nawet kogoś pogoni, ale jest dobrze. Na noc go jeszcze wynoszę.

Wczoraj skończyłam kolejny obraz. Podoba mi sie nawet. Dziś też będzie malowanie...

30 lipca 2020 , Komentarze (9)

Dziś mam zrobić dzem z jabłek i sok z jagód, bo Krzysiek wczoraj kupił. Oprócz tego będzie czyszczenie rondelka sodą. Rondelek jest zapaprany i ponoć ma szansę puścić. Sposób znalazłam w internecie. Mam jeszcze dwa garnki, które chciałam wyrzucić. Zobaczymy co uda mi się zdziałać. Poza tym będą krzyżówki. Dziś do ułożenia nr 9 i nr 8 do przepisania. Koniec zlecenia tuz tuż. W wolnym czasie będzie malowanie. Chcę skończyć obraz nieco abstrakcyjnej łąki. Fajnie mi się maluje i to nie ostatnia łąka. Mam zgrane teraz jeszcze trzy.

Kajtuś mimo zapoznawania ze stadem, jest juz wyciszny. Teraz gdy jest w pokoju dziennym juz nie siedzi w pogotowiu cały spięty, a zwija sie w kłębuszek i drzemie. Gdy go głaskam słodko mruczy... Postęp jest więc duzy. Na Rozi juz nie warczy. Problemu z Pikusiem też juz nie ma i Majka też już się nim nie interesuje. Nie dochodzi do niego i nie syczy.

Muszę iść do fryzjera, bo trzeba przyciąć końcówki włosów. Wydaja mi się dość suche. Używam masek z olejkiem kokosowym, ale poprawy nie ma. Włosy farbuję średnio co 10 miesiecy od kilku lat i z tego zrezygnować nie mogę. Nie będę przecież chodzić z siwymi włosami. Co prawda nie mam ich dużo, ale jednak są.

Ostatnio jest dla mnie za goraco. Męczę się i pocę. Zaczynam wygladać na koniec lata. Oby szybciej nadeszły chłodne noce i mgliste poranki. Chcę wytchnienia....

29 lipca 2020 , Komentarze (12)

Zapoznaję Kajtusia ze stadem. Stado jest skłonne go przyjąć, ale on trochę warczy. Najgorzej reaguje na Rozi, bo ona go wącha i na Pikusia. Rozi też jest troche nerwowa, bo chodzi koło niego powoli i na ugiętych łapkach. Bardzo warczy gdy Pikuś jest blisko. Widać, że boi się psów. Pikuś się chyba też boi, bo wczoraj wlazł Krzyśkowi na kolana. Nie ma jednak szarpania się w transporterku, walenia łapą ani jeżenia się i dobrze. Chyba z czasem będzie lepiej. Musi być. Tym bardziej po kastracji. Zabieg ma byc w poniedziałek. Będzie narkoza wziewna. To bezpieczniejsze.

Sebastian mnie męczy o obrazy. Chce, zebym mu namalowała dwa zalewy w jego okolicy i golgotę w Kałkowie. Problem jest, bo ja architektury nie maluję, a zdjęcia zalewow w internecie są mało interesujące. Znalazłam jedno z ktorego coś sie da zrobić. On by pewnie chciał zaporę, samochody i ludzi. Ja maluję tylko przyrodę. Znalazam dwa urokliwe zdjęcia zalewu w poblizu Starachowic, ale nie wiem czy będzie zainteresowany, bo na ryby tam nie jeździ.

Pigmenty do pisania ikon mi jeszcze nie przyszły. Zostana wysłane dopiero w poniedziałek lub wtorek, bo babka jest na urlopie. To jedyne miejsce gdzie mozna je kupić, bo to zestaw dodatkowy, a właściwie pigmenty kupowane na sztuki w rzadziej spotykanych kolorach. Chcę je mieć. To poczekam. Muszę tez kupić nową paletkę do rozrabiania pigmentów. Stara zapaprałam akrylami i juz nic z tym nie zrobię.

Kupiłam garnek i kolejne pokrywki. Coś jeszcze tego typu kupię wkrótce. Brakuje mi rondelka.

Ostatni obraz. Szkoda, ze zieleń na zdjęciu nie wyszła, a robiłam na dworze... Dziś będzie malowanie łaki.

28 lipca 2020 , Komentarze (4)

Połowa zlecenia na krzyżowki już za mną. Grafika, czyli przepisywanie szło z trudem, ale już mi lżej. Dziś mam dodatkowo tekst i wrożbę. W domu i koło domu nic chyba zrobić nie zdołam, a pilne prace są. Czekają. Trzeba by wyszorować szafkę pod zlewem i lodowkę, bo już łapki odbite... Do umycia jest chlebak i kuchenka... Dziś będę pracować zawodowo około 5 godzin, a jak na mnie to sporo. Chcę jeszcze znaleźć czas na internet i na malowanie. No i są jeszcze drobne sprawy, których nie liczę. Poza tym potrzebuję około godziny czasu na Reiki, medytację, uzdrawianie praniczne i ćwiczenia oddechowe. Jest jeszcze joga. Przydałoby mi się, żeby doba miała dodatkowe 2 godziny, bo spać muszę. 

Kajtuś już czasem reaguje na imię. Je strasznie duzo i dobrze, bo biedak zabiedzony. Nadal siedzi w ganku, ale jest zainteresowany domem. Zwłaszcza gdy słyszy koty. One też są ciekawe kto sie w ganku ukrywa. Gdy jestem z Kajtusiem, siedza tlumnie pod drzwiami, a Pikuś z nimi. Czasem drapią w drzwi. Myślę, że w poniedziałek zrobimy kociakowi zabieg kastracji. Już jestem wstępnie umówiona. Do tego czasu oswoi sie z domem i wyciszy. Chcę by stres był jak najmniejszy. Będzie narkoza wziewna.

Przyszły mi chodniki. Są fajne z wygladu, ale na solidne nie wygladają. Ciekawe ile przetrwają. Przyszła tez kratka na różę. Kupiłam gorszy gatunek. Jest ok tylko drewno z sękami.

Wczoraj zrobiłam ogorki w occie. W czwartek kolejne przetwory. Moze dzemy. Wczoraj otworzyłam dżem z bananów. Jest bardzo smaczny. Będę go robić. Zrobiłam bez soku z cytryny i bez dużej ilości wanilii, bo nie miałam. Gdyby wszystko było, pewnie byłby jeszcze lepszy.

27 lipca 2020 , Komentarze (14)

Nowy tydzień, ale stare sprawy. Chcę do soboty skończyć krzyżówki i moze jak sie uda plewnienie. Nie wiem co z pryskaniem chwastów. Będą też przetwory. Dziś ogorki, bo wczoraj robiłam dzem z bananow.

Dziś Krzysiek jedzie do miasta i to i owo kupi. Nadal zaplanowałam mniejsze zakupy żywności. Obiady mam zaplanowane do końca tygodnia i wszystko na nie mam. Musi być też w kawiarance internetowej, bo trzeba trochę wydrukować w tym wzory obrazów. Czekam na kilka przesyłek. Z ikonami nie da się chyba wcześniej ruszyć niż po wyjeździe Sebastiana. On chce przyjechać juz w przyszłym tygodniu, ale ja sie waham. Chcę odsapnąć i odespać zlecenie na krzyzowki. On mi spać zwykle nie daje. Sam wstaje o 6, a mnie zrywa o 10. Niby śpimy w dzień, ale to juz nie to. 

Kajtuś to uroczy kot. Ciągle chce się miziać, łasi się, barankuje. Na razie obserwuję go, karmię po trochu i zapewniam ciszę i spokoj. Musi odreagować stres, który przeszedł. Gdy Krzysiek go przybiósł bał sie wskoczyć na okno i cale ciałko miał stężałe. Po spokojnej nocy pod dachem już wczoraj był rozluźniony. Zaczął jeść też chrupki. Po kastarcji przyniosę go w transporterku do pokoju i zaczne przyzwyczajać do moich kotów i oby poszło łatwo. Chcę go przyjąć do stada zanim zrobi sie chłodno. Nadchodzącą jesień i zimę ma juz spędzić na kanapie i przy piecu...

Wczoraj zaczęłam kolejny obraz. Też jesienny. Choć mnie lato w tym roku nie zmęczyło, juz chyba na jesień podświadomie czekam. Moja dusza czeka i tylko mi sygnały wysyła. Tegoroczne lato jak na razie jest bardzo przyjemne. Jakby na zawołanie uraczyło mnie burzami i znośna temperaturą. Wczoraj też była burza. Poźniej lunęło i padało dłuższy czas. Ja jako deszczowa panienka byłam zachwycona. Lezałam na lóżku w sypialni przy otwartym oknie i chłonęłam cała sobą piękno natury. Szum deszczu był jak medytacja. Taki kojący... Deszcz zmył kurz i nasączył ziemie, a rośliny odżyły... Później wstałam i napisałam wiersz...

Cała ja

 

jestem  tęsknotą mgnieniem

nieuchwytnym marzeniem celem

gdy kocham pachnę wiecznością i rajem

wciąż rozedrgana zmienna

to otulam miękkością

przynoszę ciepło  subtelność ukojenie

to nasączam żarem

migocę spalam się

gdy nienawidzę kąsam spycham do piekła

cała ja

26 lipca 2020 , Komentarze (22)

Dziś powinien być dzień odpoczynku, bo krzyżówek nie będzie, ale nie będzie, bo zajęć masa. Krzyżówkę ułożę, ale nie opracuję graficznie. Tego robić nie lubię, to odpocznę. Potrzebuję tego, bo tydzień mnie zmęczył. Zacznę przepisywać od poniedziałku i skończę w sobotę. Będę padnięta. Już wiem, że grafikiem bym nie mogła być, bo nie wszystko lubię robić. Lubię tylko robić logo, ulotki, banery i obrazki. Bycie grafikiem to gotowość też na inne zadania. Kurs więc sobie odpuszczę. Moze czasem jakieś zlecenia zrobię, ale tak jak teraz i głębiej w to nie będę wchodzić.

Nie będę  też się uczyć ilustrowania książek dla dzieci. Miałam to w planie, ale rezygnuję. Trzeba by opanować rysowanie postaci, a ja ludzi i róznych stworow rysować nie lubię. Zwierzęta lubię, ale kot ma wygladać jak kot, a nie jak zabawka.

Kupiłam wszystko do pisania ikon. Mam już dodatkowe pigmenty naturalne do malowania tradycyjnego z dodatkiem wina i jajka. Mam tez złocenie miedziane i srebrne. Było jeszcze zielone i moze kiedyś kupię. Jutro mi Krzysiek wydrukuje wzór ikony i zobaczę, bo nie wiem co najpierw ikona czy oleje.

Dziś może upiękę rogaliki i zrobię zdjęcie... A tu ostatni obraz... Dziś zacznę kolejny...

Mam kolejnego kota. Krzysiek znalazł go na targu i przywiózł. Kocurek jest bardzo ładny- szary pręgowany i w kropki z białymi dodatkami. Ma piękny pyszczek i cudowne oczy. Nie jest taki mały, ale jest chudy. Miał masę kleszczy i wyrwaną sierść pod pyszczkiem. Nie zna suchej karmy. Jest łagodny, proludzki i raczej młody. Ciągle garnie sie do ręki. Na razie odsypia odizolowany od moich kotów. Trzeba pojechać do weterynarza, bo musi byc odrobaczony i wykastrowany. Krzysiek okazał serce i za to go bardzo cenię. Następne życie jest uratowane...:) Nazwałam go Kajtuś... :)

25 lipca 2020 , Komentarze (14)

Może za kilka dni pojadę do Sebastiana. Jeśli się uda to pojadę w niedzielę sama i wrócimy z Sebastianem we wtorek. Krzysiek się zgodził. Problem jest z rodzicami, bo Sebastian nie mieszka sam. Teraz ojca nie ma, bo jest u swojej matki, ale do tego czasu moze wrócić i nie będzie gdzie spać. Tam jest tylko pokój z kuchnią.

Podobrazie pod ikonę mi przyszło i już rozglądam sie za wzorem i przeglądam materiały. Mam 4 ikony w kuchni, a chcę mieć jeszcze 4-5 w sypialni lub w pokoju dziennym. Zgrałam z internetu archanioła Gabriela i archanioła Rafaela, a takze Pantraktora. Chcę znaleźć jeszcze ikonę Matki Boskiej i moze archaniola Michała. Wzięłam udział w trzech warsztatach pisania ikon, a nadal to dla mnie dość trudne. Nie poddam sie jednak...

Dziś Krzysiek mi kupi ogórki i dodatki, bo jutro chcę zrobić ogórki tradycyjne w occie. Będzie problem z robieniem, bo przyjeżdża brat Krzyśki i będą świętować imieniny. Krzysiek bardzo przykłada wagę do takich uroczystkości. Ja mniej, bo u mnie w domu przyjęć nie było tylko prezenty. U niego w domu zjeżdżała rodzina z okolic Ryk i z Warszawy. Czasem to było kilkanaście osób, bo rodzice pochodzili z rodzin wielodzietnych. Były przyjęcia zasiadane za stołem z obiadem, ciastem, sałatkami i alkoholem. Krzyśkowi tego brak, ale nic nie mówi. Ja jednak czuję.

Krzysiek na imprezie integracyjnej był, ale wrócił wcześnie.

Dziś o ile się uda chcę skończyć malowanie pejzażu. Na razie jestem z niego bardzo zadowolona i chyba już będę, bo prawie gotowy... Oleje to cudowne farby i nie wiem co ja od nich chciałam. W poniedziałek mi Krzysiek wydrukuję kolejne wzory i wzor na ikonę... Chcę kupić srebrną lub miedziana folię do złoceń i chciałam kupić dodatkowe pigmenty, ale juz nie ma. Na razie szukam w innych miejscach i znalazłam na sztuki.

24 lipca 2020 , Komentarze (14)

Dziś Krzysiek ma imprezę integracyjną w pracy. Chciał iść na godzinę i chyba pojdzie. Mnie sie nie podoba by moj partner bywał sam. Tym bardziej, że ja nie bywam. Nieraz chciałam pojechać gdzieś na plener albo warsztaty pisarskie np. to strasznie sie wściekał. Mnie nie interesuje posiadówka w knajpie, ploty i picie, a on się nagle zrobił społeczny. Sebastian też jest dobry. Pije z kolegami, a mnie wyjechać nie pozwoli.

Dziś mam kolejną krzyżowkę, a do tego dokładne mycie szafki pod zlewem i zlewu. Dla mnie to wyczyn, bo tego nie znoszę. :( Wieczorem będą wróżby.

Wczoraj zagruntowałam płótno i dziś chcę zacząć obraz. Wpał mi w oko pejzaż już jesienny. Poźniej pójdą moze kwiaty. Pierwsza lawenda:) Mam kilka obrazow abstrakcyjnych do zamalowania. Wiszą w toalecie. Pragnę zmian. Za tydzień wydrukuję łąki i zacznę je malować. Chcę zamalować kilka obrazów akrylowych. Nie wszystkie pejzaże mi sie aż tak podobają. Wczorajszy obraz spodobał się nawet mojej mamie, a ona jest bardzo krytyczna jeśli o mnie chodzi...

Półeczki nad drzwi nie kupiłam jednak, bo wyszła za droga. Kupiłam podpórki metalowe i Sebastian mi zrobi dwie takie półki w cenie jednej. Potrzebuję dwie. Kupiłam kratkę pod różę pnącą i kilka garnków. Zarobionych wczoraj pieniędzy juz nie mam, a Krzysiek wściekły... On nic nie potrzebuje, bo lubi żeby pieniądze leżały. Ja na odwrót. Pieniadze sa dla mnie nieważne, a to co mogę za nie dostać juz tak....

Ostatnio bardzo oszczędzam na jedzeniu. Nic prawie nie kupuję oprócz warzyw, bo wyjadam wszystko ze spiżarni. Do tego nie gotuję nic z miesem, bo je ograniczam. Krzysiek je wędliny.

23 lipca 2020 , Komentarze (26)

Wczoraj dostałam pieniądze za krzyżówki i od razu zrobiłam zakupy. Idą chodniki do kuchni i przedpokoju. Są ludowe z bawełny tkane w pasy. Kupiłam też podobrazia w tym gotowe pod ikonę i sztalugę stołową. Opłaciam sporo rat za telefon i moze jeszcze kupię polkę nad drzwi na ikony. Połeczka jest droższa, ale urokliwa. Oczywiście drewniana.

Wczoraj mimo pracy skończyłam obraz. Jestem zadowolna, ale Krzysiek ocenił go na 3 w skali do 6. Uważa, że temat jest nieciekawy, bo krzaki. On by chciał rycerzy na koniach, batalistykę albo akty. Z aktami to sie pewnie drażni...:) Lubię malować łąki, pola, lasy... To mi podpowiada dusza...

Moja wiekowa papierowka nadal rodzi choć nie tyle co kiedyś.Owoce są drobne, ale smaczne. Trzeba tylko uwazać na zyjątka. Jabłonkę sadzi chyba mój dziadek tuż po wojnie o ile nie była sadzona wcześniej. To możliwe, bo była rosłym drzewem juz w czasach mojego dzieciństwa czyli 50 lat temu. Owoce z niej były wykorzystywane od zawsze. Teraz też nie gniją. W tym roku jedliśmy juz szarlotkę, placki z jabłkam/racuchy/i i dżemik robiony bez cukru do spozycia w ciągu 2 dni. Był też kompot. Jeszcze trochę owocow jest i pewnie je wykorzystamy. Owoce z niej kochała moja babcia i jadła do końca, choć miała cukrzycę.

Kiedyś inaczej się jadło niz teraz. U mnie się zdecydowanie mniej żywności kupowało. Jadło sie to co dał ogród i las, a zimą  jadało się przetwory. Były jabłka to sie jadło/naleśniki z dżemem, knedle, chleb, placki czy ciasta, była kapusta to sie jadło kapustę w różnej formie w tym kiszoną. Dojrzały pomidory to się jadło chleb z pomidorem albo sałatki. Kura zniosła jajko to była jajecznica itp. Ciocia znalazła grzyby to był sos, fitka czyli zupa warzywna z ziemniakami i grzybami albo smażonka czyli grzyby duszone z cebulą z dodatkiem jajek. Takie żywienie mi bardziej odpowiadało i było bardzo tanie. Nic się nie marnowało i wszystko było świeże, zdrowe.

Rozmarzyłam sie i wspomnienia wróciły. Tu moi ukochani bliscy- dziadek i ciocia Resia/Regina/siostra babci i mój futrzak Odyseusz. Zdjęcie robiłam ponad 35 lat temu, a nadal pamiętam ten moment... :) Papierówka w tle... Wtedy w lecie całe dnie siedziało się na dworze... Ech...

22 lipca 2020 , Komentarze (13)

Dziś Krzysiek mi kupi coś na przetwory. To będzie kolejna porcja ogorków lub jabłka na dzem. Na pewno kupi czereśnie, bo go skusiłam i zgodził się 4 słoiczki dżemu zrobić. Dżemu muszę mieć dużo, bo chcę bardzo ograniczyć mięso i coś muszę jeść do pieczywa zamiast wędliny. W sobotę następne owoce i pewnie ogorki. Teraz będę conajmniej dwa razy w tygodniu coś robić.

Jeszcze trochę i stanę sie alkoholiczką :) Ostatnio polubiłam piwo grzane z goździkami, cynamonem, miodem i plasterkiem pomarańczy. To jest słodziutkie, pachnące i wcale nie czuć goryczki piwa. Sebastian mnie nauczył. Wcześniej robiłam bez miodu i pomarańczy i nie było to tak smaczne więc piłam tylko na rozgrzanie. Nowej pokusy potrafię wypić całą szklankę. Teraz juz lubię nie tylko nalewki i ajerkoniak no i wino zbójnicki grzaniec.

Mam zamówienie na krzyżówki z Chicago. 10 panoram. Pieniądze już mam na koncie. Od dziś robię...

Nadal maluję. Obraz olejny wychodzi bardzo fajny. Jestem zadowolona. Dziś go chyba skończę. Nie wiem czy do akryli jeszcze wrócę.

Letni poranek

 

pod powiekami

świat rozjarzył się złotem

wybiegłam z domu

poranek poczęstował mnie łykiem

wilgotnej mgły

koniczyny na ugorze swawolą za stopami

nad stawem kaczka wiedzie młode

wróble szaleją w zaroślach głogu

jeszcze jeden krok i jeszcze jeden

i las otwiera podwoje

skąpiąc światła

na skraju sarna ściga wiatr

po chwili

wracam ponaglana krzykiem bażanta

zabierając z sobą gałązkę dziurawca

i zapach macierzanki

czas na śniadanie

A na koniec prośba o pomoc z Krakowa. Koteczki muszą mieć dom... O domy teraz trudno, bo wakacje, a w dodatku kotki zwykłe. Teraz ludzie szukaja kotów rasowych lub w typie rasy, bo traktuja zwierzę jak rzecz którą można sie pochwalić. Serce, charakter i uczucia storzonka nie są ważne, a kociarze zakoceni po uszy...

Bardzo smutna adopcja.

Wczoraj niespodziewanie zmarł Pan, którego znałam. Pan był bardzo dobrym człowiekiem i bardzo kochał swoje dwie Kotki. Obecnie Kotki będą w pustym mieszkaniu, codziennie karmione, natomiast mieszkanie za jakiś czas musi zostać zwolnione.

Kotki są dwie, mają 11 lat, od zawsze były razem więc najlepiej, aby były wzięte razem. Są płochliwe, pierwsze tygodnie nie będą dla nich łatwe, z czego trzeba sobie zdawać sprawę biorąc je. Z tego co wiem nie są chore (zapewne uda się znaleźć ich książeczki zdrowia), żywią się karmą suchą i mokrą.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.