Dziś ma padać, a chyba przyjdzie zanjomy zrobić daszek nad schodami. Jest też do zamontowania roleta bambusowa, a własciwie dwie. Trzeba by pomyśleć o rozszczelnieniu okna w pracowni. Zostanie jeszcze gumolit i ocieplenie drzwi na ten rok. No i piec od centralnego. Tu jest problem, bo kupię chyba dopiero w październiku. Muszę poczekać na fundusze. Z zapasów nie wezmę, bo juz stopniały, a tego nie lubię.
Wczoraj udało się zrobić komin, podmurówkę i pranie.
Nie wiem co z dodatkiem na węgiel. Złozyłam wniosek dla siebie i dla mamy, a moze być tak, że dostaniemy 3000 na połowę. Trochę niefajnie, bo mieszkamy w osobnych domach, ale adres jeden. Mama wegla nie kupiła i ma tylko trochę. Co zrobi nie wiem. Co ja zrobię w lutym gdy trzeba będzie jeszcze pól tony kupic, a nie będzie gdzie... Zapasów nie zrobię, bo nie mam gdzie trzymać. Teraz zresztą i tak węgla nigdzie nie ma...
W najblizszych dniach będzie trochę pracy w ogrodzie. Trzeba przesadzić piwonię, bo nie kwitnie i zrobić już troche porzadku w skrzyniach. Nie wszystkie pomidory doszły. Dojdą na oknie...
Dziś może umyjemy pierwsze okno. Jest 6. Trzeba będzie też wyprać firanki i zasłony. Wieszam wilgotne, bo nie zamierzam prasować. Gospodynią jestem moze na 4-. Starczy... Krzysiek nie pomstuje, a zgorszenia nie budzę, bo nikt do mnie nie przychodzi...
Nastrój już mam dobry. Czekam na jesień przepełniona spokojem...
Chyba w najbliższym czasie zrobię sobie i Krzyśkowi taką kilkumiesięczną kurację probiotykiem. Myślę o maślanie sodu. Chcę podreperować układ trawienny. Krzysiek ma skłonność do biegunek, a ja do zaparć, wzdęć i gazów.
pokusa:)