Ostatni dzień tygodnia gdy będzie ruch i otwarta furtka. Jutro niby Krzysiek idzie do pracy, ale ja juz na luzie będę siedziała przyczajona w samej podkoszulce w domu i nikomu otwierać nie bedę. To mi da odreagowanie psychiczne. Dziś jeszcze mam wyjść po warzywa. Ostatnio jeżdżą wcześniej. Pośpię jutro.
Dziś powinnam napisać tekst. Będą wróżby, będą medytacje, afirmacje. Będzie Reiki i będzie różaniec. Tak znowu do niego wróciłam i czuję spokój. Teraz odmawiam codziennie cały. Od września myślę by zacząć odmawiać Nowennę Pompejańską. Intencję z gatunku pilnych mam na razie 4 w tym spokój i miłość w domu. Chodzi tez o mamę oraz o życie w trzeźwości dla Adriana i Sebastiana. Inne ważne to o spokój duszy wszystkich moich bliskich zmarłych....
W przyszłym tygodniu moze pójdę do fryzjera. Trzeba by tez pomyśleć o 3000 na węgiel dla mnie i dla mamy. Gdyby sie udało to sprawy do załatwienia spróbuję połączyć o ile wniosków nie wyślę pocztą. Kolejka mi sie nie uśmiecha. Jeśli chodzi o fryzurę to będzie bob. Nie zamierzam teraz farbować włosów. Niech odpoczną. Do fryzjera powinien iść Krzysiek, bo ma już baczki do połowy ucha. Wyglada komicznie, bo mu sie włosy poddają i odstają. Wybiera sie od miesiąca i zawsze coś. Najczęściej to kolejka i to kobiet z farbą na włosach albo trwałą. Czekania na godzinę...Nie usmiecha mu sie i sie nie dziwię. Ja nie czekam tylko sie umawiam.
Miał być już chłod, a w zasadzie normalne, umiarkowane temperatury, a tu nadal straszy upał. Dość mam siedzenia przy wentylatorze i opóźnień w pracy. Już prawie wrzesień i chyba komuś na górze pory roku sie pomyliły... Trzeba jeszcze podlewać, bo nie wszystkie kalarepy zjadłam, a pomidory i papryki dochodzą. Mam też jeszcze kwiatki przed domem. Nie wszystkie zostały, ale są... Już myślę o zamknięciu sezonu. Nie cieszą mnie juz te rośliny na dworze o które trzeba jakoś specjalnie dbać...
Wczoraj brat Krzyśka przywiół sporo starej bozaerii. Będzie na rozpałkę, a juz się bałam, ze nie będzie nic. Miałam resztki.