Dziś na zajęcia nie jadę. Po południu będzie sprzatanie w pracowni i fajrant. Na zajęcia pójdę w poniedziałek. Chcę zacząć nowy obraz. Myślę o pejzażu jesiennym. Dziś w domu moze jakieś zajęcia artystyczne będą. Moze szkic, a moze pejzaż pastelami. Muszę opanować jeszcze mieszanie pasteli, bo pejzaże mi nie wychodzą. Powinny byc subtelne, a nie są.
Jeśli chodzi o jedzenie, dziś wprowadzę kluski. Chcę zrobic kładzione z sosem z pieczarek i parówki. Do tego będzie serek homogenizowany, parę śliwek i jajecznica z parówką. Całość 1100 kalorii. Tak około. Kluski będą raz w tygodniu. Lubię pierogi, kopytka, śląskie i takie formowane w dłoniach z mąki i bułki tartej. Podaje je z sosami albo z warzywami z dodatkiem straczkowych albo pieczarek. Czasem do kopytek robię sos mięsny. Trochę to kaloryczne. Wczoraj zjadłam pół paczki biszkoptów z kremem śmietankowym i dżemem morelowym. Wliczyłam w bilans, bo to było tylko 150 kalorii.
Wczoraj przyszła morwa. Dziś trzeba ja posadzić. Kupiłam też marcinki i czekam na nie. Myślę o wrzosach.
Majeczka po zabiegu czuje się dobrze. Jak na razie zachowuje sie inaczej niz poprzednio, bo ciągle chce być blisko nas... Mnie to oczywiście cieszy...
Jesienie
nadeszła jesień
drzewa rozkwitłe złotem i oranżem
snują opowieści
wiatr ciska mi w twarz to co było
chwile nabrzmiałe radością i te smutne
wspomnienia wirują wokół
jak liście swawolące z wiatrem
to kąsają goryczą to pieszczą
tyle ich już było
odchodzę powoli
kraina bez powrotu wabi światłem
gdzie kolejna jesień mnie zastanie
tu czy tam