Święta na połmetku. Mam dość bezczynności. Już mnie psychicznie zmęczyla. Chciałabym wyjść na dwor coś zrobić. Sernika nie upiekłam, bo Sebastian kupił kilo ciasta. Wszystkie z kremami i bardzo smaczne. Zjadłam pól kilo, kilka bananow i pol paczki delicji i 25 dkg klopsa. Przejadlam się. Niestety przytyłam i to sporo. Część to chyba jelita. Wczoraj już prawie nic nie jadłam i dziś prawie nie jem. Musi to zejść szybko. Na razie mi niedobrze, mdło i jestem pełna. Na jedzenie nie mam ochoty.
Martwią mnie przymrozki. Chodzi mi o kwiaty i sałatę. Część sałaty mam w doniczkach to wniosę do domu. Reszta jest w skrzyniach. Boję się o sadzonki pomidorów, bo i w domu może być chlodniej. Wczoraj mimo słońca było chłodno i musiałam rozpalić w piecu.
Chcę kupić winogron i może Sebastian mi przywiezie sadzonkę swojego. On ma fioletowy. Ma smaczne, duże owoce i jest odporny, nie wymarza.
Wczoraj śpiewał Andrea Bocelli. Z przyjemnością wysłuchałam. Podobnie jego syna. Ma bardzo interesujący głos. Moi panowie koncert przespali. Krzysiek cały, a Sebastian początek krytykował, a później usnął.
Dziś moze coś podzialam artystycznie.
Sebastiana bardzo boli kręgosłup. Zacznę mu serię zabiegow. To będzie Reiki, uzdrawianie praniczne i bioterapia. Coś moze pomogę, ale z koscmi jest problem. Zabiegi pomagaja na krotko. Sebastian ma bardzo krzywy kręgoslup i zabiegi tego nie naprawią przecież.