Zdałam sobie sprawę, że z tego co piszę moze wyłaniać się nie zawsze prawdziwy obraz mnie. Piszę szczerze, ale wydaję ostre sady. Mogę się czasem wydawać wręcz butna i arogacka. Taka jestem w istocie dla wszelkiej maści natretów, którzy czegoś ode mnie chcą. Sama wybieram co jest dla mnie ważne i czym się chcę zająć. Najbardziej oprócz istot agresywnych przerażają mnie towarzyskie gaduły. Ciągle się boję też tego, że ktoś kto się nudzi będzie chciał sie podczepić do mnie i zaabsorwować mnie sobą. Nie mam na pogaduszki o niczym czasu i nie chcę mieć. Jeśli ktoś potrzebuje pomocy i ja jestem w stanie pomóc to oczywiście to robię, ale osoba ma być zdecydowana i wszystko ma toczyć się szybko. Mój czas jest cenny dla mnie i proszę tez innych by go szanowali. Z drugiej strony brak mi czasem inteligentnej, miłej koleżanki z którą bym mogła pogadać. Kiedyś szukałam, ale nikogo o szerokich horyzontach, podobnym podejściu do zycia nie znalazłam. Podczepić sie chciały osoby z problemami, które nic z nimi nie robią, a uważają sie za ofiary i chcą tylko wspólczucia. Dla mnie takie ciągle narzekające osoby sa toksyczne i ich unikam. Ja z tych spotkań rozmów muszę też coś mieć. To może byc wiedza na której mi zależy, ale wiedza przydatna dla mnie... Co mi po wiedzy, która mi sie nie przyda? Po co mi wiedza na tematy, które mnie nie interesują?
Mikuś nadal niechetnie je ze swojego talerza. Kęsy ode mnie czy od Krzyśka pozera z ochotą. Krzysiek nadal gokarmi lodami z łyzeczki i nadal mu pozwala odgryzać po kawałku kanapki. Nie mam na to wpływu, bo rozmowy były, a on z uporem robi swoje. Mnie Mikuś nic nie zabiera siła, ale czeka cierpliwie aż mu dam. Przez ten brak konsekwencji piesek będzie źle wychowany. Juz teraz trzeba go zamykać gdy ktoś do nas przychodzi, bo skacze po ludziach, łapie za nogawki, gryzie. Jest też nadal problem z łagodnymi kotami, bo je gryzie. Niektóre goni. Wydaje mi się, że potrzeba mu karności i coś trzeba zrobić by nie czuł sie szefem w naszym stadzie. On jak do tej pory to próbuje dążyć do dominacji nad słabszymi albo łagodnymi dla niego. Wczoraj spał z nami w nocy w sypialni. Oczywiście wybrał moja połowę łożka i było mi ciasno. Musiałam uważać na niego...Nie za bardzo sie wyspałam...
Wczoraj byłam na chwilę w mieście. W obie strony jechałam taksówką i mimo upału stresu prawie nie było. To autobusy mnie tak denerwują, ludzie i niechciane spacery.
Pracownia prawie ogarnięta. Dziś pracy koło domu nie będzie, bo ma przyjechać Sebastian i czas będę chciała spędzić z nim. Będzie praca zawodowa i moze zacznę malować. Mam do zamalowania obraz, bo na jego miejscu powstaną rudbekie. Zmieniłam trochę zajęcia w każdym dniu. Teraz trochę czasu przeznaczam też na relaks. Słucham wtedy muzyki, czytam coś na luzie, będę pisać wiersze, opowiadania i malować, będę oglądać filmy. Teraz to mi zajmuje około 2 godzin. Do około 1,5 - 2 godzin zajmuje mi dbanie o siebie czyli joga, Reiki, medytacje itp. Około 2 godzin, ale często mniej to dbanie o dom, czyli praca w domu, gotowanie, praca na dworze. Reszta praca i sen. Czas na kontakty międzyludzkie to przerwy między pracą, a pracą... NIe zawsze przecież wróżę....