Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1489553
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 grudnia 2020 , Komentarze (12)

Ostatni dzień urlopu Krzyśka. Jutro idzie po południu do pracy. Smutno mi będzie samej w domu. Lubię gdy jest. Dziś chcę wcześniej zabrać się za pracę, bo czas podgonić zarabianie. W przyszłym miesiącu chcę opłacić kurs psychologiczny. Mam też teraz trochę wydatków związanych z portretami. Powinnam kupić opaskę sportową, bo chcę obserwować sen.

Odchudzanie mi nie idzie, bo podjadam. Znowu nabrałam trochę i niestety przekroczyłam prog otyłości.:( Minimalnie, ale jednak. To niby normalne dla mnie, ale gdy nabiorę tradycyjnie 5 kg, nie będę miała szansy zrzucić wagi na stale. Co spadnie to nabiorę i tak w kólko. Już się bujam od wiosny. Gdybym ważyła poniżej 70 kg tobym to jeszcze zniosła, ale nie przy takiej wadze...:(

Krzysiek był u kardiologa i jest lepiej niż było. Rozszerzenie aorty było 42mm, a jest 37. Ma do lekarza ponownie zgłosić się za rok, ale badania chcę zrobić wiosną. Strasznie się cieszę i mi niesamowicie ulżyło.

Dziś może zacznę trzecią lekcje kursu parapsychoogii, ale niektóre ćwiczenia z poprzednich juz będę wykonywać co jakiś czas. Wybieram to co mi pasuje i ciągle wracam.

Moja nauka parapsychologii już przynosi bardzo dobre wyniki. Sama jestem w szoku. Już wcześniej udawało mi się coś przewidzieć, a teraz to wrocilo. W niedzielę wieczorem robiłam podróż szamańską do dolnego świata. Widziałam szamana grającego na bębnie. Tańczących indian i indian na koniach. Później widziaam czołgajacego się człowieka. Gdy wyszłam do teraźniejszości widzialam upadającego człowieka. Podnosił sie i upadał. Wystraszyłam się. Wizja sprawdziła sie bardzo szybko. Wczoraj byłam u mamy i dowiedziałam się, że sie przewróciła i nie mogła wstać przez godzinę. Bardzo sie martwię...

wczorajszy portret

7 grudnia 2020 , Komentarze (6)

Moje życie jest ostatnio wyjątkowo spokojne. Dzień biegnie za dniem, podobne do siebie, bez wstrząsow, niepotrzebnej ekscytacji. Mnie takie życie bardzo cieszy. Nie potrzebuję ruchu, niespodzianek by poczuć się szczęsliwą. Krzysiek jest podobny i też nie narzeka. Tym się różni weekend od normalnych dni, że jest trochę pracy w domu i koło domu. Nie lubię tego typu aktywności, ale zrobić to trzeba. Krzysiek do pracy idzie w środę.

Kursu psychoogicznego jeszcze do domu nie dostałam, ale mam dwie lekcje na platformie. Są bardzo ciekawe w tym ćwiczenia. Jest podany sposób na zły nastrój i jest podany sposób na polubienie z powrotem osoby, którą się znielubiło, która zdenerwowała i do ktorej mamy pretensje. To nie jest sposób na zdecydowanie toksyczne osoby, ale na takie, ktore kiedyś były lubiane. Było też bardzo ciekawe ćwiczenie, po wykonaniu którego zdałam sobie sprawę, że moje życie, nastrój są tylko minimalnie zaburzone. Trzeba było narysować coś bez zastanowienia i później wykonać analizę. Cieszę się, że się na kurs zdecydowałam, ale resztę będę mieć chyba dopiero w styczniu. Nauka rownoległa kiku tematow na raz mi nie przeszkadza. W końcu w szkole było kilka przedmiotow. Teraz to jest parapsychologia, psychologia, fotografia, rysunek i akwarela.

Znowu zaczęłam analizować dokładniej sny. Ostatnio mam bardzo wyraziste.

Trochę muzyki. Taka muzyka Sebastiana wkurza jak się wyraził. Krzysiek też nie jest nia zachwycony.

6 grudnia 2020 , Komentarze (16)

Zaczęły mnie kusić studia licencjackie na kierunku psychologia. Są online. Niestety ta specjalność, ktora mnie ewentualnie może interesować, czyli terapia to też zajęcia praktyczne na uczeni. Uczelnia jest w Łodzi:) Tego nie uda się przeskoczyć. Męczy mnie to czasem, że nie ukończyłam studiów wyższych, ale studiowanie kiedyś wymagało o wiele większego wysiku. Dla mnie problemem były dojazdy, a kierunkow, które mnie interesowaly w pobliżu nie bylo. Skończenie jakikolwiek studiów by mieć wyższe wykształcenie, nie wchodziło w grę. Teraz są studia online. Gdyby wtedy były tobym skończyła napewno. Gdyby bylo ASP w poblizu też bym próbowała. Ech...Sporo rzeczy pozytywnych mnie minęlo...

Znalazłam kolejne interesujące kursy - zdrowie psychiczne, terapia poznawczo-behawioralna, trening odporności i siły psychicznej, trening regulacji emocji. Chyba muszę nieco podkręcić tempo i oprócz parapsychologii zabrać sie też za inne kursy. Za kika dni może wykupię o złości...

Kończę drugą lekcję kursu parapsychoogii. Dziś nauka wchodzenia w trans i podróż do niższego świata, czyli szamanizm. Trochę się tego boję. Kiedyś żyłam szamanizmem i o mało nie postradalam zmysłów, bo śniły mi się koszmary. Nie robiam jednak tego prawidowo i stąd tyle negatywizmu i kontakty z ciemną stroną. Teraz skupiona jestem na dobru. Piąta lekcja to huna... Może być problem z podświadomością. Nie wiem czy mi pójdzie łatwo, bo kontakty z dziećmi są da mnie trudne, a ona jest jak dziecko.

Wczoraj pracowaam z moim pomocnikiem od spraw miłości i dotarło do mnie, ze całe życie spałam jeśli chodzi o miłość i kobiecość. Jestem jak śpiąca królewna zatruta przez złą macochę. Mama mnie zniszczyła i zamknęłam się. Tylko książę nie chciał mnie obudzić, bo nie mialam szansy go poznać. Chyba mnie już nie obudzi w tym życiu. To by musiał być facet inteigentny i taki któremu by zależelo na moich potrzebach, który by chciał mnie uszczęśliwić. Musiałby chcieć pracować nad związkiem i być dojrzały psychicznie. Na pewno musiałby mieć do mnie cierpliwość. Krzysiek jest teraz dla mnie jak brat. Nie ma we mnie pożądania. Sebastian to despota chcący żyć swoim życiem i niezainteresowany mną i moim dobrem choć słownie deklaruje inaczej. Chyba więc odpuszczę... Zostanę sobie z Krzyskiem i będę marzyć o ideale...

Wczoraj przejrzałam 2 pierwsze lekcje kursu psychologicznego. Też bardzo interesujące. Muszę szybko kurs wykupić, bo już sie chcę uczyć.

Wczoraj zrobilam podejście do kolejnej lekcji rysunku. Dziś koniec tej lekcji...

5 grudnia 2020 , Komentarze (10)

Kilka dni paliśmy wieczorem w piecokuchni i było w całym domu cieplutko. W sypialni było 19 stopni, a w kuchni 20 mimo zapowietrzonego kaloryfera. Spalaliśmy dodatkowo wiadro węgla. To nie problem finansowy, ale nie ma kto węgla nosić. Jest tez problem z przywozem, bo samochody sie na podwórku zakopują i jest ryzyko, ze trzeba będzie wszystko nosić wiaderkami okolo 15 m.. Niestety po skopaniu pod wodociąg ziemia nie została ubita, bo mama nie pozwolia z powodu huku. Teraz palimy wtedy gdy jest poniżej minus pięciu stopni w nocy. Jeśli jest cieplej sypialnie ogrzewamy grzejnikiem.

Dziś moze mi sieuda przerobić kolejna lekcję rysunku u Krissa Wieliczko. Zostały cztery lekcje portretu w ołówku, ale do jednej lekcji muszę wrocić. Później będą zwierzęta i juz kolor, a konkretnie kredki. Też te lekcje wykupię. Liczę, że będą pastele. Zwłaszcza suche. Niby jestem po kursie, ale wiedzy nigdy dość.

Nie przyszły mi materiały malarskie. Czekam bardzo na nowe odcienie zieleni i płyn maskujący w pisaku. Chciałabym robić białe jak muśnięte słońcem trawy i gałązki.

Jak tak się zastanawiam nad sobą, a raczej nad facetami w moim życiu to doszam do wniosku, ze nie lubię męskich mężczyzn. Wszelka szorstkość, twardość i samcze zachowania mnie strasznie rażą. Cenię miękkość i to miękkiego, uległego, wrażliwego mężczyznę bym chciała mieć za towarzysza życia. Nie potrzebuję rywaizacji, stawiania się, walk o dominację. O twardym sercu nawet mowy nie ma. To widać w moim horoskopie, bo mam koniunkcję wenus z marsem.

Wczorajszy portret.. Byłabym zadowolona gdyby nie włosy.  Dziś może kolejny...

Wczoraj słuchałam też muzyki barokowej...

4 grudnia 2020 , Komentarze (48)

Adwent i czekam na święta. Plany już jakieś mam, ale nie bardzo wiem czy wszystko wypali. Chcę wcześniej zrobić kilka bombek i chcę upiec pierniczki. Myślę o wędzeniu schabu. Jestem też czasem w kontakcie z Sebastianem ale typu koleżeńskiego i on chce przyjechać. Nie wiem czy czegoś nie kombinuje... Ja go w ogólę nie rozumiem. W naszą relację psychicznie raczej nie był zaangażowany. Nie czułam ciepła z jego strony, ale na relacji mu zalezelo i chciał się zenić. Po co? Bez uczucia? Ostatnio znowu mówi, ze zamieszka ze mna i znajdzie dobrze płatną pracę. Chce mi oddawać wszystkie pieniadze.

Nadal słucham muzyki. Podoba mi się to co delikatne i takiej muzyki słucham. Taka muzyka działa na czakry wyższe. Niższe to muzyka bardziej dynamiczna wręcz agresywna np. bębny. Te czakry też trzeba wspierać, bo potrzebna jest harmonia. Niestety ja przed taką muzyką się wzdrygam. Kaleczy moje uszy po prostu. Ta muzyka poniżej mnie zauroczyła... Jeszcze około 3 tygodni będę sluchać tylko takiej. O innej pomyślę gdy mars w baranie przestanie nękać moją wenus i marsa, czyli około 25 XII. Moze to będzie muzyka filmowa albo moze poezja śpiewana...:)

Krzysiek ostatnio kupił dużą paczkę puchatka i teraz to trzeba szybko wypić:(  bo w kuchni wilgoć i się zbryli. Kocham puchatka, ale dodatkowe kalorie to problem. Miała waga do świąt coś spaść, a nie spadnie...:( Trzeba będzie jednak od stycznia przejść na Herba..ife, a tak chciałam tego uniknąć...:( Moze jednak tego mi właśnie potrzeba. To by był szok dla organizmu i byłaby szansa, zeby zglupial i wagę szybko zrzucił. Myślę o 10 kg, ale będę zadowolona z 73 kg i taka wagę chcę ustawić jako cel na koniec przyszłego roku.

Krzysiek ma urlop do wtorku włącznie, a ja śpię codziennie minimum do 12. Żyć nie umierać. Wstaję i spokojnie zaczynam dzień. Mój pan zrobi kawę i poda, a ja przechodzę z lóżka na kanapę i delektuję się fizycznym bezruchem. Gdy go nie ma muszę rano sprzatnąć kuwety, nakarmić stado, wypuścić Pikusia, zrobić sobie kawę i pootwierać, a później zamknąć wszytkie okna. Dom musi żyć. Gdy on jest wszystko to robi i za to go tak cenię i kocham...:)

Miałam iść do fryzjera, ale mi się nie chciało wyjść z domu. Kupiłam farbę przez internet i takiego armagedonu w domu dawno nie miałam. Farba byla wszędzie. Nie prędko się na to ponownie zdecyduję choć kolor wyszedł fajny. Chyba juz fryzjer lepszy, bo nie ma sprzatania. W styczniu albo w lutym trzeba będzie iść.

3 grudnia 2020 , Komentarze (8)

Wczoraj przyjrzałam się swojej diecie. Chcę by była maksymalnie zdrowa i chyba jest. Wszystko gotuję w domu. Pizza czy zapiekanka raz na pół roku.  Przetworów ze sklepu prawie nie kupuję. Czasem fasolę czy groszek. Czasem koncentrat czy majonez kielecki, a on ma ponoć niezły skład.  Ciast też prawie nie kupuję. Batony, ciastka, chipsy i cukierki góra raz w tygodniu i to mało. Mięso jem dwa-trzy razy w tygodniu. Jem sporo warzyw. Jem owoce. Alkoholu prawie nie piję, ale piję niestety colę 0 i to nałogowo ostatnio:( Wiem, ze to złe.

Przyjrzałam sie tez ogólnie dbałości o zdrowie i nie jest źle. Ruch mam w postaci jogi. Stresów unikam i o komfort psychiczny dbam. Problemem jest brak świeżego powietrza. Niby dom wietrzę, ąle wychodzę bardzo rzadko. Krzyśka na spacery nie będę ciągnąć, bo on ma sporo ruchu na powietrzu w pracy. Przychodzi i chce odpocząć.

Wystraszyłam się, że mi kurs psychologiczny wycofaja z oferty i wykupiłam go już teraz. To zakup jednorazowy w cenie 450 zł. Mam uregulować do 1 II 2021. Jest trochę czasu, ale juz mam. Strasznie się cieszę:)

Przyszły mi zakupy w tym płotki wiklinowe do ogródka przed domem. Niestety zamontować się wczoraj nie dało, bo mróz i ziemia była twarda. Moze dziś, albo jutro.

Dziś ma przyjechać brat Krzyśka, bo trzeba naprawić zlew. Ma być też pompowane szambo, bo się leje do piwnicy...

Nadal słucham muzyki. Po kilka godzin dziennie. Ma to dobry wpływ na mnie tylko Krzysiek się denerwuje, bo takiej muzyki nie lubi. On lubi disco polo i disco. Ta jest dla niego za subtelna, za spokojna. Chce mu sie spać. Wczoraj słuchałam też Enigmy i Enyi. 

Ostatnio ćwiczę wchodzenia w stan alfa bez wspomagaczy. Idzie mi bardzo dobrze. Zagłębiam się dość łatwo w cudownym świecie.

akwarela pierwsza z domkiem. Nie podoba mi się, ale się odważyłam...

2 grudnia 2020 , Komentarze (12)

Do codziennej praktyki chcę właczyć również czakroterapię. Wszystkich czakr. Do tej pory zabiegi i medytacje robiłam sobie góra dwa razy w tygodniu. Teraz będą codziennie. To będzie medytacja z kamieniami i muzyka.

Wczoraj wzięłam sobie lekcję próbną z psychologii. Bardzo mi sie spodobała i z pewnością kurs skończę. Kurs kosztuje okoo 1500 zł, ale bonusy sa realne. Poczekam z tym jednak az ukończę parapsychologię. Z pół roku na pewno to zajmie. Też wykupię cały kurs od razu albo dwa pakiety miesięcznie. To będzie mój 4 kurs w ESKK po malarstwie i rysunku, tarocie, parapsychologii. Miałam się zgosić na terapię DDD ale teraz się waham. Dobrze sobie radzę ostatnio sama z sobą, a to i owo zrozumiałam po przeczytaniu kilku książek. Jeszcze kilka na mnie czeka. Na jakieś drastyczne zmiany w zyciu typu zmiana partnera czy rezygnacja z partnera i pokochanie samotności nie jestem gotowa. Nie wiem czy kiedyś będę, ale akceptuję to. Może kiedyś gdy do końca zgłębie problemy zastarzałe typu toksyczne wpływy mojej mamy, zajmę sie zwiazkami. Mam jeszcze kilka pozycji o emocjach i relacjach z mamą. Kupuję juz o związkach. Jest coraz lepiej... Wszystko się układa poza sferą seksualną i tu sie juz chyba nie ułozy, bo kochanka nie szukam i szukać nie będę. U mnie wszystko musi iść w parze miłość i sex, partnerstwo do zycia i sex. Jestem w stanie zaakceptować związek bez zadawalajacego seksu i on da mi szczęście jeśli jest uczucie, ale nie zakceptuję seksu bez miłości. Jeśli jest zadawalajacy sex i miłość to automatycznie jest i partnerstwo. Nie uznaję półśrodków. Gdy zgadzam sie na namiastki cierpię i miotam się okropnie. Już nigdy więcej. Co do Sebastiana to pewnie gdyby Krzyśka nie było, utknęłabym i miotała się i cierpiała aż nauczyłabym sie z nim żyć..

Czeka mnie fryzjer. Mialam już iść w ten poniedziałek, ale Krzysiek musiał jechać do ZUSu. Włosy mam tragiczne, bo koloru juz nie ma i widać troszkę siwych nitek. Kupiłam odżywkę bez splukiwania. Tylko takich uzywam zimą.

Krzysiek ma urlop. To tylko kilka dni ale cieszę się. Gdybym zarabiała więcej tobym go przytrzymała w domu, bo lubię gdy jest.

Zżywam się z muzyką. Bardzo dużo teraz slucham. Głownie to muzyka anielska, do medytacji, celtycka, indiańska. Dziś będzie Enya...

1 grudnia 2020 , Komentarze (16)

Staram się przekonać do muzykoterapii. Od dawna preferuję ciszę, taką dzwoniącą w uszach, absolutną i walczę z Krzyśkiem. On lubi muzykę, telewizję, radio, gwar, gdy coś się dzieje. Teraz próbuję częściej słuchać muzyki ale takiej do medytacji albo klasycznej czy czegoś typu muzyki Hildegardy z Bingen. Lubiłam tez kiedyś zespół Enigma. Moze się wciągnę. Na razie staram sie dostrzeć korzyści z sluchania. Idzie dobrze... Krzyśkowi nawet chce się spać. Mnie też. Chciałabym kiedyś powiedzieć o sobie, że lubię muzykę. Ten moment jest chyba bliski :)

No i nadal żyję sobie odcięta prawie od świata jak w jakimś aśramie. Da się. Jestem wdzięczna Krzyśkowi, ze załatwia wszystko na zewnątrz typu zakupy czy opłaty. Tak chcę żyć. Podoba mi sie takie zycie. Jest spokój, mało kontaktów z ludźmi. Czas na rozwój wewnętrzny. Jeszcze tak spróbuję żyć conajmniej dwa lata, ale jest szansa na to że dużej. To normalna faza rozwoju. Sporo osób sie izoluje gdy saturn schodzi pod ascendent. U mnie jest teraz na poczatku trzeciego domu. Ponad descendent wyjdzie dopiero w czerwcu 2030 roku. Znajdzie sie w blliźniętach, a to źle da mnie. Gdy znajdzie sie około 20 stopnia raka, poczuję się stara. Będę miała prawie 70 lat.

Znowu organizm odrzuca posiłki. Wczoraj zjadłam tylko 2 kromki chleba z szynkową, 2 ziemniaki z kotletem z selera i sosem pieczarkowym i 3 ciastka.To mało kalorii. Nie było 1200. Dziś na wadze trochę mniej... Dziś będzie kotlet schabowy z ziemniakami i surówką z selera i marchwi, racuchy z jabłkami i serek wiejski.

Zapisaam się do kolejnej antologii. Tym razem to projekt charytatywny.. Pieniądze z niej zasilą konto DPS w Poznaniu.

Mam sporą frajdę z malowania. Lubię akwarele. Dają lekkość, płynność. Już moja nauczycielka malarstwa namawiała mnie na akwarele i korepetytorka też. To ponoć trudna technika, bo nie można w zasadzie niczego zamalować. Inna sprawa, że nigdy tego nie robię i na plótne. Co raz sie na obrazie znajdzie, to zostaje. :)

a tu wczorajsza akwarela, która mi się nie podoba i pójdzie w piec i zdjęcie, które mi sie podoba, ale ma błedy...:) Nie wszystkie błedy jednak jeszcze widzę. Tu ponoć ostrość i prześwietlenie.

30 listopada 2020 , Komentarze (11)

Przez weekend odpoczęłam psychicznie. Sporo spałam i zajmowałam się tylko tym co lubię. Wczoraj w domu było cieplutko, bo paliśmy też w piecokuchni. Trzeba ja było sprawdzić przed sezonem grzewczym. Na szczęście wszystko działa. Czasem żałuję, ze Krzyśkowi węgla nie chce sie nosić. Mozna by palic codziennie i byby większy komfort. Wczoraj na piecokuchni ugotowałam tez obiad. To były klopsy z sosem grzybowym i ryzem. Było z tym troche zachodu, bo sporo przysuwania i odsuwania, ale jakoś się ugotowało. Pamiętam jeszcz czasy gdy na piecu gotowano nawet w lecie.

Jeśli chodzi o odchudzanie, to juz sie zaczynam denerwować. Waga spadłła 1 kg i dalej ani drgnie. Niby nie jestem głodna i wszytko jest w porzadku, ale oczekiwanie mnie dobija. Codziennie staję na wadze i codziennie rozczarowanie. Ja lubię chudnąć szybko. Lubię widzieć efekty swoich działań. Nie mam cierpiwości do chydnięcia o,5 kg na miesiąc. lepiej dietę zakończyć i jeść normalnie. Takie przestoje to za duzy stres dla mnie. Nabieram wtedy niechęci do ciała, że sie buntuje i do podświadomości, że nie chce wspólpracować.

Wczoraj była akwarela i był portret. Dziś będzie kolejna akwarela. Wczoraj skończyłam pierwszą lekcje kursu parapsychologicznego. Dziś wezmę sie za drugą, ale niektóre ćwiczenia juz wykonuję. Tak jest z treningiem Schultza i z medytacjami w stanie alfa. W stan alfa wprowadzam sie sztucznie dźwiękami. Teraz sobie poświecam codziennie minimum godzinę i 15 minut bez jogi. Jestem po takich działaniach bardzo wyciszona. Podoba mi sie to. Całe życie walczyłam z sobą i denerwowałam się na swoje stany psychiczne. Było za dużo emocji. Mnie podoba sie stan wyciszenia charakterystyczny dla ludzi wschodu. Ludzie zachodu są da mnie zbyt głości, rozbuchani, zbyt gwałtowni. Nie lubię czegoś takiego i nie lubię takich stanów.

wczorajsza akwarela i portret...:)

Listopad

przemykam w ciszy

pod parasolem nadziei

chłonąc wilgoć

drzewa odurzone nostalgią

wyciągają nagie ramiona

ku kałużom pogrążonym w smutku

jeszcze jeden krok i jeszcze jeden

i szarość zawieruszona we mgle

bierze mnie w objęcia

mokre liście z westchnieniem znieruchomiały

ptaki zamilkły

zamknięta w chłodzie czekam na pierwszy śnieg

 

 

29 listopada 2020 , Komentarze (11)

Chciałbym dziś wyjść na spacer. Zależy mi na zdjęciach późnej jesieni. Moze bezlistnych gałązek, moze suchych liści, suchych traw. Nie wiem czy pogoda wyjść pozwoli... Czekałam na śnieg, ktory przykryje szarość, i się sie doczekam. Wczoraj spadł. Brakuje mi prawdziwej zimy. Takie zdarzają sie już chyba tylko w górach.

Kupiłam płotek i rzeczy potrzebne do fotografii kulinarnej. Teraz chcę kupić jeszcze to i owo potrzebne do akwareli, bo weszłam w kurs. Na razie to pierwsza lekcja - podstawy, ale sporo się dowiedziałam, mimo że maluję od kilku lat. Tematy do przećwiczenia po pierwszej lekcji to góry i drzewa. Chodzi o perspektywę powietrzną. Tego jeszcze nie malowałam, a mnie kusiło. Na kolejną lekcję trzeba poczekać, a ja będę ćwiczyć pejzaże z choinkami... Dziś może jeszcze portret, bo planowałam rysować dwa w tygodniu, a w tym był tylko jeden. Muszę popracować nad wlosami. Zwłaszcza długimi. Chyba trzeba będzie wrócić do tej lekcji.

Wczoraj miałam zrobić zdjęcie ciasta i zrobiłam, ale nie czekałam na Krzyśka, ktory zwykle trzyma dyfuzor, tylko uzyłam lampy błyskowej z dyfuzorem. Aparat szaleje...

i wczorajsza akwarelka...

Ostatnio pracuję nad bliskościa z Krzyśkiem. To na razie bliskość fizyczna. Do tej pory spaliśmy pod osobnymi kołdrami, ale że mi zimno to w nocy pakuję sie pod jego. Świetnie grzeje. Nie broni się i chyba wcale tego nie czuje. Nigdy z nikim pod jedna kołdra nie spałam, a teraz o dziwo przytulam sie do jego pleców i śpię. Zauważyłam, że przez to staje mi sie tez bliższy psychicznie. Zawsze był dla mnie ważny, ale teraz staje sie jeszcze ważniejszy. Czuję go obok i częściej dostrzegam jego dobre serce i to jak miękko mówi do zwierząt. Widzę i doceniam jak pieści koty, głaska Pikusia. On nadal na mnie warczy, ale czynami udawadnia, że mu zalezy. Czas docenić czyny, a nie puste słowa. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.