Ostatni dzień urlopu Krzyśka. Jutro idzie po południu do pracy. Smutno mi będzie samej w domu. Lubię gdy jest. Dziś chcę wcześniej zabrać się za pracę, bo czas podgonić zarabianie. W przyszłym miesiącu chcę opłacić kurs psychologiczny. Mam też teraz trochę wydatków związanych z portretami. Powinnam kupić opaskę sportową, bo chcę obserwować sen.
Odchudzanie mi nie idzie, bo podjadam. Znowu nabrałam trochę i niestety przekroczyłam prog otyłości.:( Minimalnie, ale jednak. To niby normalne dla mnie, ale gdy nabiorę tradycyjnie 5 kg, nie będę miała szansy zrzucić wagi na stale. Co spadnie to nabiorę i tak w kólko. Już się bujam od wiosny. Gdybym ważyła poniżej 70 kg tobym to jeszcze zniosła, ale nie przy takiej wadze...:(
Krzysiek był u kardiologa i jest lepiej niż było. Rozszerzenie aorty było 42mm, a jest 37. Ma do lekarza ponownie zgłosić się za rok, ale badania chcę zrobić wiosną. Strasznie się cieszę i mi niesamowicie ulżyło.
Dziś może zacznę trzecią lekcje kursu parapsychoogii, ale niektóre ćwiczenia z poprzednich juz będę wykonywać co jakiś czas. Wybieram to co mi pasuje i ciągle wracam.
Moja nauka parapsychologii już przynosi bardzo dobre wyniki. Sama jestem w szoku. Już wcześniej udawało mi się coś przewidzieć, a teraz to wrocilo. W niedzielę wieczorem robiłam podróż szamańską do dolnego świata. Widziałam szamana grającego na bębnie. Tańczących indian i indian na koniach. Później widziaam czołgajacego się człowieka. Gdy wyszłam do teraźniejszości widzialam upadającego człowieka. Podnosił sie i upadał. Wystraszyłam się. Wizja sprawdziła sie bardzo szybko. Wczoraj byłam u mamy i dowiedziałam się, że sie przewróciła i nie mogła wstać przez godzinę. Bardzo sie martwię...
wczorajszy portret