Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1558678
Komentarzy: 55747
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 16 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 87.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 grudnia 2021 , Komentarze (12)

Zima zdaje się przychodzić i odchodzić. Śnieg pada, chwilę lezy nadając otoczeniu bajkowego czaru, ale szybko topnieje. Dziś leży. Nie tęsknię za zaspami, bo Krzysiek będzie miał w pracy dużo roboty. Ja też coś będę musiała robić, żeby go odciążyć, a nie bardzo mi sie chce z cieplego domu wychodzić. Palety do pocięcia jeszcze czekają. W tym tygodnie będzie trudno sie za nie zabrać, bo czasu braknie i zimno. Dziś jadę z Filusiem do weterynarza, bo znowu je 2 niecałe łyzki dziennie. Niby nie kicha ale wyciek z nosa sie chwilami utrzymuje. Węch ma, bo mleko pije chętnie. Gdy zje więcej, czasem zwraca. Chyba poproszę o zrobienie badań krwi.

Prezenty już mam. Panowie dostaną kosmetyki, a panie świece zapachowe. Ja prezentu nie mam, bo nic nie potrzebuję. Wszystko co chciałam na ten moment mam. Ja uznaję tylko prezenty praktyczne. Nie kupię sobie zbędnej książki, kosmetyku czy ciucha. Szkoda pieniędzy... Chcę tylko karty metaforyczne, ale jeszcze nie wybralam jakie. Na to trzeba czasu...

Sebastian ma przyjechać około 21 XII z kolegą, bo kolega ma zabrać sobie stary piec. Kolega od dawna chce mnie poznać i teraz się uparł, że mnie zaprosi do lokalu. Ja się bronię, bo wolę posiedzieć przed domem w samochodzie. Nienawidzę wyjść, lepszych ciuchów, robienia fryzury, paznokci i makijażu. Przed domem mogę być w czym chcę. Choćby w rozciągniętym swetrze...

6 grudnia 2021 , Komentarze (27)

Ostatnio trochę myślę nad sobą. Był na tapecie temat typu co innych moze we mnie, w moim zachowaniu szokować. Co sprawia, ze mam tak okropną opinię jak twierdzi moja mama. Tematy sporne to syn kryminalista, alkoholik i narkoman, mąż z problemami psychicznymi do tego mruk i nieużyty, wizyty Sebastiana, dużo kotow, zanidbany dom i obejście, moja praca niezgodna z naukami kościoła, nie bywanie w kościele i nieprzestrzeganie przykazania Czcij ojca swego i matkę  swoją polegające na stawianiu granic, a wedlug nauki kościola powinnam być rodzicom posluszna. To by było chyba wszystko. Nie kradnę. Nikogo nie zabiłam, nie robię przestępstw, nie naduzywam niczego, nie plotkuję, nie zakłocam innym spokoju i staram się nikogo nie krzywdzić. Jeśli krzywdzę to tylko wtedy gdy ktoś ma wygórowane potrzeby i oczekuje ode mnie więcej niż mogę dać nie dokopując sobie. Nie jestem arogancka i butna, nie cieszy mnie popularność, ale nie mam zamiaru sie zmienić. Nie zmienię męża, nie wyprę sie syna, nie wyrzucę na dwor kotow itd. Na pewno też nie wrocę pokornie na łono kościoła. Co więcej nie widzę takiej potrzeby także dlatego, że wyczuwam manipulację. To co mi ludzie zarzucają to w większości poglądy mojej mamy i sąsiadek fanatycznych katoliczek ze starszego pokolenia. Jak zwykle punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia... Nie sądzę by osoby nie związane z kościołem krytykowały moja pracę, a wielbiciele kotow koty w domu. Za to Adrian moze mieć inne zarzuty i z tym się liczę. Caly czas mi mowił, że żyję poniżej standardów. Chodzi o finanse oczywiście. On nie uznaje skromnego zycia i chciałby sie pokazać. Inna sprawa, ze ludzie mowią i będą mówić i nie ma sensu się tym za bardzo przejmować. Niby się żyje w spoleczeństwie, ale jeszcze się taki nie urodzil coby wszystkim dogodził. Po przestudiowaniu pozycji Patologie społeczne, wiem że mnie to nie dotyczy i to mi wystarczy.

Szkola na instruktora terapii uzależnień byla mi bardzo potrzebna, bo otworzyła oczy na wiele spraw. Dotarlo do mnie, ze alkoholik to niekoniecznie menel. To też osoby po studiach, pracujące nieraz na stanowiskach. Problem ten miała jedna z pań wykładających z wykształcenia psycholog. Problem ma uczeń psycholog pracujący z dziecmi. Oboje probowali narktyków i głośno o tym mówią. Byli w ośrodkach odwykowych. Przyjaciólka pani wykladającej też psycholog, była kilkakrotnie w szpitalu psychiatrycznym przez problem z alkoholem. Ani szpital psychiatryczny ani terapia u psychologa, ani narkomania czy alkoholizm to nie jest powod do kompleksów czy wstydu. Mozna po takich doświadczeniach żyć normalnie i być wartościowym członkiem społeczeństwa. Przypięta łatka patologii nie jest na zawsze. Co więcej moja instruktorka uważa, że terapeuta ktory sam miał problem z uzależnieniem najskuteczniej pomoze innym.

Na urządzenie sieni juz zarobiłam. Część pieniędzy wplynie w styczniu. Jeśli chcę urządzić przed świetami to będę musiała trochę pożyczyć z rezerw. To jest do przyjęcia. Czekam na zakupy. Teraz zarabiam na dietę Camebridge. Nigdy nie zarabiam bez potrzeby. Zarabiam tylko na to co chcę kupić. Na oszczędności zarabia Krzysiek. On ma stałą wypłatę. Żyjemy skromnie, bo nie uznajemy konsumpcyjnego stylu życia.

Piecokuchnia działa. Jest ok...

5 grudnia 2021 , Komentarze (10)

Planuję remont ganku od strony podworza. Zrobię wiosną chyba. Największy problem jest z oknem. Jest stare i duże. Na razie nie wymienię, bo to część domu należąca do mojej mamy. Są do wymiany drzwi wejściowe i też na razie nic z tego. Drzwi pomaluję. Okno trzeba będzie czymś zakryć. Myślę o roletach bambusowych. W sieni jest kosz wiklinowy, wielki gar z ziarnem dla ptaków i kosz z naszymi patykami do rozpalania w piecu. To musi zostać. Zostaną też walonki Krzyśka. Drewno może wstawię do kosza. Podłoga jest betonowa i broń boże jest nie zmienię. Nie przewiduję ani paneli ani kafelek. Gumolit wyrzucę, bo chcę ją pomalować. Pomaluje Sebastian ściany, a ja podlogę i drzwi. Ganek ma być gospodarczy. W sezonie to miejsce na narzędzia. Trzeba będzie coś zrobić ze światlem... Chyba muszę kupić lampę sufitową. Wybiore coś starego. Moze to będzie coś kute albo drewniane. Moze z wikliny.

Dziś będzie probne rozpalenie piecokuchni. Muszę ją sprawdzić, bo idą mrozy i trzeba będzie palić w centralnym. Nie mam zamiaru marznąć. Zawsze palimy gdy są mrozy w nocy. Rozpalamy okolo 15:00 i palimy też wieczorem by w sypialni bylo cieplo. Czasem mi w nocy jest za gorąco, bo temperatura skacze do 18-20 stopni. Ja lubię w sypiani 15-16. Wcześniej palimy tylko w pokoju dziennym w piecu kominkowym. Jest dobrze. Ja muszę palić na dwa piece, bo w moim pokoju dziennym jest za maly kaloryfer, zeby ogrzał. Trzeba by jeszcze raz taki duży, a nie ma na niego miejsca.

W kwestii diety zrobiłam się leniwa. Nie chce mi sie liczyć kalorii. Chyba w nowym roku zdecyduję sie na dietę Cambridge. Wolę zapłacić i mieć spokoj. Na prestiż pieniędzy nie wydam, ale na wygodę owszem. Dieta jest wygodna, ale najpierw ja wypróbuję na jakieś 10 dni, bo nie wiem jak waga poleci. Jeśli poleci to moze wykupię zupy i owsianki na 20 dni jeszcze. Chciałabym zrzucić choć 6 kg. Jeśli pojdzie dobrze to moze pociągnę kolejne dwa miesiace, ale to już dieta mieszana i stopniowe zwiększanie kalorii.

Ostatnio zrezygnowałam z makijażu. Calkowicie. Uzywam tylko błyszczyk i puder w kamieniu. Nawet na wyjście do miasta. Jeszcze niedawno byla pomadka, kredka do oczu i tusz. Dziś nawet paznokci nie pomalowalam. Tak mi lepiej i jakby mniejszy stres gdy muszę wyjść z domu. Strasznie mnie te wszystkie zabiegi, szykowanie sie denerwowaly. Nigdy nie lubiłam o siebie dbać. Lubię tylko kosmetyki zapachowe typu perfumy, dobre mydla, dezodoranty. Perfum uzywam także w domu i albo sama je robię albo kupuję w olejku. Moje dbanie o siebie polega teraz na dbaniu o higienę, bo kto powiedział, ze muszę poprawiać swoją urodę?

4 grudnia 2021 , Komentarze (8)

Na wieszak zarobilam, ale wyplata najpóźniej na poczatku stycznia. Chciałam wszystko kupić do świąt i nie wiem czy sie uda. Postanowiłam sobie, że rezerw nie ruszę i tak będzie. Dodatkowo może kupię wahlarz z wikliny. To i kapelusz będzie do ozdoby.

Wczoraj miałam bardzo pracowity dzień. Było sporo wróżenia i do tego horoskop tranzytowy/prognoza/ na pól roku i zajęcia zgodne z karmą dla klienta z Kanady. Zaczęłam też serię zabiegow Reiki. Dziś mam tarota- rozklad partnerski. Klientka nie jest pewna co z jej małżeństwem, bo przechodzą kryzys. Zarobię na latarnię-lampion. Już mam wybrany. Nie jest drogi, bo niecałe 100 z z przesyłką.

Dziś i jutro szkoła. Trzeba oddać prace zaliczeniowe. Problem był z nimi, bo pani prowadząca zajęcia wymaga pisma ręcznego. Nie wiem czy sie doczyta po mnie. Poza tym trzeba bylo wszystko przepisać, bo ja teraz piszę tylko na komputerze. To już ostatnie prace. Egzamin w styczniu.

Dziś  mam do napisania ćwiczenie z rosyjskiego. Trzeba przygotować przepis kulinarny. Nic więcej nie planuję robić poza ewentualnym wrożeniem. Sień skończona, a praca w domu nie zając :). Poczekam z nią do poniedziałku.

Coraz bardziej mi sie psuje telefon. Inni mnie juz nie słyszą albo ja nie słyszę ich. Telefon muszę zatrzymać, bo mam na nim apikacje wazne dla mnie i nie potrafię ich przenieść z postępem np. nauki angielskiego. Psuje sie też laptop, a konkretnie obudowa. Nowego nie chce, bo przraża mnie przenoszenie wszystkiego. Chyba muszę obudowę naprawić. Telefon kupię po nowym roku i będę miała dwa. Do rozmowy inny i do nauki inny. Moze wcześniej Sebastian sprobuje mi go wyczyścić. Ponoć można.

3 grudnia 2021 , Komentarze (27)

Kupiłam wycieraczki i lustro rzeźbione do sieni a także dywan. Jest z juty. Sień nabiera już stylu. To styl retro, ale nie klasyczne piękno. Kusi mnie antyestetyzm i remontu generalnego nie robiłam choć Sebastian chcial. To połączenie ładnego z brzydkim jak w poprzedniej sieni. Ściany nie są rownane, bo nienawidzę gładzi. Zostawilam stary kaloryfer żeliwny i w jednym miejscu widoczne kable. W jednym miejscu rozkulam trochę tynku przed malowaniem. Nie wszędzie są listwy przypodłogowe i nie wszystko jest rowno pomalowane.  Tylko lampa nie pasuje, bo jest nowoczesna. Zmienię za jakiś czas. Na razie musi zostać, bo dostałam ją od brata Krzyśka i nie chcę go drażnić. Mam kupić jeszcze wieszak i latarnię.

W tym tygodniu mam szkołe. Niestety zajęcia nie są online i trzeba będzie jechać. W sobotę pojadę tylko na dwie godziny. Muszę oddać prace. W niedziele juz zostanę do konca. Następne zajęcia chyba 19 XII ale na nich nie będę. W styczniu będą zajęcia na poczatku w sobotę i niedzielę. Wtedy będzie egzamin i już koniec.W lutym moze pomyślę o arteterapii, a jak mi sie spodoba to jeszcze zrobię kurs biblioterapii. Są jeszcze trzy kursy, ktore mnie interesują. To komunikacja oparta na empatii, Terapia behawioralna i terapia skoncentrowana na rozwiązaniach i to juz koniec. Trzeba będzie opracować plan terapii i ruszyć z nową uslugą. Chodzi o niekonwencjonalną terapię uzależnień.

Są we mnie dwie Agaty. Jedna to osoba, ktora broni sie przed wyjściem przed szereg pragnąca zycia w spokoju. Ta Agata nie lubi rzucać sie w oczy. Chce być szarym człowiekiem. Nie chce by inni o niej mówili ani dobrze ani źle. Niestety moje życie temu przeczy. Jestem ekscentryczna, żyję inaczej niż inni i trzymam sie tego. Mam inne poglądy, upodobania i nie boję sie tego okazać. Inni o mnie gadaja całe zycie. Wtedy skromna, szara myszka Agata czasem cierpi. Jak to pogodzić? Nie da się. Nie zmienię się przecież, bo ogól ode mnie tego oczekuje. A moze trzeba zmienić podejście. Moze inni aż tak na mnie uwagi nie zwracją? Może przyzwyczaili sie już i aż tak o mnie nie gadają? Moze to kwestia przekonania ugruntowanego przez babcię, bo to ona ciągle mi mowila ,,Co ludzie powiedzą". To co inni mówią było ważne dla mojej mamy. Ona chciała żyć na świeczniku. Lubiła rzucać sie w oczy - strój, makijaż, dom  w gorach. Inna sprawa, że do mnie teraz niewiele dociera tego co inni o mnie mowią. Żyje na uboczu. To raczej domysły. Widzę w ktorym miejscu łamię schemat i to mi doskwiera. Muszę dojść z soba do ładu.

2 grudnia 2021 , Komentarze (12)

Dziś mam trochę nauki, bo będzie matematyka. Teraz siedzę nad funkcjami trygonometrycznymi. Nie jest źle. Zawsze byłam umysłem raczej ścislym. Teraz doszła malomówność. Pisanie długich wypracowań by mi już raczej nie szło. Chociaż z drugiej strony piszę przecież opowiadania.

Pogoda pod psem. Po śniegu śladu nie ma i siąpi deszcz. Na dworze nic nie zrobię. Moze coś w domu.

Skończyłam czytać Księgę hygge jak zwolnić, kochać i żyć szczęśliwie. Książka jest magiczna dla mnie i otworzyła mi oczy. Uświadomiła mi jak wiele przyjemnych momentów wżyciu mi umyka, bo ich nie zauważam. Rozpalenie kominka do aromatoterapii, kąpiel po całym dniu, zagrzebanie się w kocu z książką, głaskanie przytulonego mruczącego kota, grzanie dłoni o kubek z herbatą, zbieranie kwiatow do wazonu w kuchni, zanurzenie dłoni w pachnącej pianie podczas mycia naczyń itd. To wszystko drobne przyjemności i warto sobie je uświadomić. Hygge to przyjemność i prostota. To cieszenie się drobnostkami w samotności lub w towarzystwie. Nie ma tu miejsca na ambicję, materializm, specjalne trudne zabiegi. Bardziej w duchu hygge jest zarysowany blat w kuchni niż ekskluzywny wczoraj kupiony zestaw mebli.

Filuś je karmę Feringa/mokrą z puszki/ale Josery suchej nie chce. Kupilam mu saszetki Feringi. Oby zjadl...

1 grudnia 2021 , Komentarze (9)

Dziś Krzysiek pracuje po poluniu. Ja mam wieczorem rosyjski. W domu mam pranie kocich kocykow i tunelu. Na dwór do pracy chyba nie wyjdę, bo śnieg. Do tego ponuro i smętnie. Ogarnąl mnie straszny leń na wszystkie fizyczne dzialania. Najchętniej spędzam czas na kanapie i trudno mi sie do czegokolwiek zmobilizować. Powninnam zacząć porządki po kątach na święta. Jest do zrobienia jedna szafka w kuchni, lodowka i szafka pod zlewem. Trzeba by myśleć już o pierniczkach. Nie wiem co z wędzeniem. Trzeba myśleć powoli o pierogach na święta. Zawsze robię wcześniej i mrożę.

Nie jestem pewna czy przeszłam covid. Prawdopodobnie tak, bo smaku nie miałam i węchu. Zwlaszcza węchu. Chora byłam dwa tygodnie. Teraz niby ok, ale jeszcze do siebie nie doszłam, bo strasznie mi sie chce spać. Śpię nawet po 10 godzin w nocy i jeszcze czasem w dzień. Krzysiek czuje sie normalnie. Mama chyba sie nie zarazila choć ne wiem, bo miala jakieś problemy z układem pokarmowym. Było tez trochę pociągania nosem choć katarem bym tego nie nazwała. Już mnie ta senność drażni. W nocy dziś spałam 10 godzin i już ziewam. Ile to jeszcze potrwa? Mam dość.

Miejsce na książki w nowej bibliteczce sie kończy, a w zasadzie już sie skończyło, bo sporo książek na polce pod ławą leży. Nie wiem co dalej. Niby mam jedną biblioteczkę z książkami do ktorych już nie wracam, ale szkoda mi je usunąć z domu. Nie chciałabym książek wyrzucać. Część to pamiątka jeszcze po tacie. Typu Arkadego Fidlera. Mial chyba całość. Niby to już informacje nieaktualne, bo to wiedza sprzed 50 lat, ale sentyment do książek mam. Teraz staram sie kupować ebooki ale nie zawsze sie da. Na nową biblioteczkę obecnie miejsca nie mam.

Kończy się drewno na rozpałkę i powinnam pociąć palety.

30 listopada 2021 , Komentarze (19)

Wczoraj dzwoniłam w sprawie ogrzewania i moją piecokuchnię mogę uzywać do końca przyszlego roku. Ulżylo mi, bo juz sie bałam, że zostaliśmy bez centralnego na ta zimę. Co w przyszłym roku nie wiem. Chyba gaz. Z doplat korzystać nie będę, bo nie zrezygnuję  na razie z pieca na paliwa stale. Dokąd sie da będę palić drewnem i węglem. Nie znoszę gazu. Kiedyś dom był opalany gazem i bylo to drogie. Było gorąco i zimą nie mogłam wietrzyć. Trzeba by jeśli będzie gaz ocieplić jeszcze jedną ścianę od sypialni. Pytałam o gaz koleżankę i sąsiada i sobie chwalą. No i nie wiem... Teraz by trzeba założyć czujniki do grzania, bo u mnie wszędzie wysoka temperatura niepotrzebna. W sypialni chcę mieć 15-16, w kuchni koło 14, w ganku z 10 i tylko w pokoju dziennym z 22. Powninnam placić około 600 zł w zimie. W tym momencie mnie stać, ale co będzie za kilka lat gdy Krzysiek pojdzie na emeryturę? Co ze studiami? Czy jest sens zaczynać gdy może mi braknąć funduszy na skończenie?

Filuś znowu je, ale nie to co trzeba. Nie chce mięsa i suchego jedzenia. Je ser żólty, cecierzycę z puszki, mielonkę tyrolską, śmietanę, ciasto i mleko. Tego je sporo. Z weterynarzem poczekam, bo nie bardzo co mu mam powiedzieć. Wycieku z nosa prawie nie ma i kicha bardzo rzadko, a to był głowny objaw. Sprobuję go nieco podtuczyć dając to co chce jeść. Wczoraj zjadl czubatą lyżkę śmietanki i poprawił drugą, plaster  sera 4x4 cm żoltego/grubszy/, plaster mielonki /grubszy/, wypił pol szklanki tłustego mleka i trochę z łyżkę sosu z kociej konserwy i zjadł z 10 kawałkow mięsa. Kalorycznie to na pewno dość na przeżycie, ale chyba nie na przytycie. To spory kot i wazył kiedyś 4,5 kg. Teraz waży ledwie 3 kg. Lek na uodpornienie jeszcze bierze. Chcę kupić jeszcze lizynę. Gdy je zakazane rzeczy wręcz sie dławi. Gdy daję mięso, bierze do pyszczka, wypuszcza, obliże i odchodzi.

Wczoraj byl brat Krzyśka, bo Krzyśka telefon odmowil posłuszeństwa. Wygląda na to, ze wysiadla karta sim. Dziś Krzysiek jedzie do punktu, bo musi go naprawić. Przy okazji Darek otworzyl drzwi do pracowni, ale na chwilę, bo ledwie pojechal znowu awaria. Trzeba wymienić zamek. W przyszłym tygodnu moze powiesi mi światełka na dworze, bo święta coraz blizej.

Wczoraj dzwonił Adrian. Jest w Niemczech. Nie był trzeźwy. Martwię się o niego.

Spadl śnieg i leży

29 listopada 2021 , Komentarze (19)

Już adwent...

Pogoda zimowa, a ja mam do pocięcia palety. Zostało jeszcze z 6. Łańcuch mam tępy i albo poproszę sąsada o naostrzenie albo będę cięła lisicą. Nie wim trochę boję się wyjść, zeby sie nie podziębić. Na pewno trzeba wyjść wysypać nawoz. Niestety nie wszystko skopane. 

Dziś Krzysiek niby jest w domu, a musi jechać do miasta. Trzeba zalatwić zakupy i opłacić rachunki. Ma mi zrobić kilka wydrukow w kawiarence internetowej i juz jest zły.

No i chyba moje plany odnośnie ogrzewania biorą w leb. Miałam w przyszlym roku budować piecokuchnie kaflową zgodna z ustawą, ale nie wiem czy jest sens. Jeśli za 8 lat juz nie będzie wolno palić węglem to na co mi ona.  Miała byc na lata, a tu nie wiadomo czy zakazu palenia drewnem też nie będzie. Marzyłam o takiej kuchni, bo to klimat/stary/ a ja takie klimaty lubię. Marzyłam po cichu o piecu ze ścianowką i też chyba to się nie ziści. Nie jestem nowoczesna i gazu nie lubię. Kiedyś dom by opalany gazem i dobrze tego nie wspominam. Nie lubię stałej temperatury. Lubię rano czuć chłód i czekać na rozpalanie w piecu. Lubię cięcie drewna, lupanie drewna do rozpałki, palenie. Cały ten ceremonial. Z drugiej strony za  8 lat będziemy starsi i możemy nie mieć juz siły na to wszystko. Może i tak trzeba będzie pomyśleć o gazie. A co z kominkami? Nie wyobrażam sobie braku kominka. To atawizm, ale z nim albo z piecem mi się ognisko domowe, dom kojarzy. Moj świat odchodzi...

Od kilku dni merkury i słońce są na poczatku strzelca i to bardzo źle dla mnie. Do tego wenus jest w koziorożcu i aspektuje moją wenus i marsa. To opozycja. Też żle. Efekt jest taki, ze mam zły nastój. Jestem spięta i podenerwowana. Wszędzie widzę przeszkody i łatwo się zniechęcam. Najchętniej bym  ten czas przespała. Inni mnie nie lubią i daja temu wyraz. W sobotę zostalam nazwana pasozytem spolecznym, bo jestem rencistką, nie zarabiam dużo i glosuję na Pis. Bywa. Nie obeszlo mnie to, bo zdanie tchórzliwych anonimow mnie nie interesuje, ale tak wlaśnie działaja te aspekty...

Filuś znowu malo je. Jutro jadę do weterynarza.

28 listopada 2021 , Komentarze (8)

Farba do podłogi jednak dotarla. Odebral Krzysiek i nic nie mówił. Pomalowałam wczoraj. Sień skończona, bo i świetliki pomalowane. Teraz tylko wyposażenie trzeba kupić, ale to stopniowo. Chcę kupić lustro w rzeźbionej ramie, wieszak, kapelusz z trawy czy wikliny i lampion drewniany. Do tego moze zorganizuję coś na parasole. Albo kamienny garnek, albo kosz wikinowy. Nie wiem czy sie uda do świąt wszystko kupić. Oby...

Na warsztat z interwencji kryzysowej jestem w zasadzie zdecydowana. Teraz tylko zorganizować wpłatę za warsztat. Jeśli pójdę na studia psychologii w co wątpię to interesuje mnie tylko interwencja kryzysowa lub terapia uzaleznień. Ciągnie mnie do terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach lub ewentualnie poznawczo-behawioralnej. Terapia ma przebiegać raczej szybko. Nie wyobrażam sobie psychoanalizy, terapii dzieci i mlodzieży czy badania ich inteligencji. Nie interesuje mnie psychologia sportu, reklamy, biznesu.

Muszę kupić to i owo do kuchni. Ostatnio poległ garnek, który miał z 30 lat. Dogorywa rondelek emaliowany. Też wiekowy. Chcę kupić emaliowane. Jestem tradycjonalistką i raczej sie nie zmienię. Niby mnie teraz kuszą garnki kamienne, ale nawet nie wiem czy na sztuki można kupić. Wszędzie tylko komplety.

Zepsuly mi sie niektore rzeczy w domu. Chodzi o klamkę albo zamek między sienią i gankiem i drzwi do pracowni, a konkretnie zamek. Sebastian kombinuje i chce naprawiać a nie wymienić. Ja juz mam dość naprawiania. Ostatnio kombinował z zamkiem i po dwoch miesiącach znowu nie działa. Chce nowy. Teraz ja do pracowni przez miesiąc nie wejdę. Jeśli chodzi o klamkę to też chce naprawiać. Podejrzewam, że naprawiana szybko odmówi posluszeństwa. Lepiej kupić nowy zamek. Teraz się same otwierają i wieje.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.