Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490270
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 września 2021 , Komentarze (12)

No i marzenia się speniają. Będę miała w przyszłym roku kuchnię kaflową. Taka tradycyjną jak kiedyś. Postawi mi zdun za 7500 i da gwarancję na 10 lat. Zawsze o takiej marzylam, ale piecokuchnie metalowe były znacznie tańsze i na taka nie było szans. Teraz te z eko są w zblizonej cenie, ale piec eko u zduna oplaca sie bardziej. Strasznie się cieszę, bo mi sie taka kuchnia po nocach śniła. Ja jako wiejska baba metalowych nie trawię. Teraz już kombinuję jakby tu kiedyś piec kaflowy eko zrobić. Skoro kuchnia nie taka tragicznie droga to moze i piec jest realny. Dwa lata temu u innego zduna miał kosztować 15000 i zrezygnowałam. Moze teraz tańszy? Moze i ścianówka możliwa? :)

Dziś miał być kolejny dzień szkoły, ale zajęć nie ma. Przy okazji podczas wczorajszych zajęć dotarlo do mnie, ze przecież psycholog ma możliwość wyboru pracy. Nie musi koniecznie pracować z ludźmi typu ofiary. Niekoniecznie musi byc wspolczujący i ciepły. Jest praca z ofiarami albo ze sprawcami np. w ośrodkach pomocy kryzysowej. Moja pani prowadzaca nie przepada za praca z ofiarami, bo placzą i narzekają i często nie chca swojej sytuacji zmienić. Chcą po prostu wyrzucić emocje. Chcą by ktoś wysłuchal, wspolczuł, byl przy nich. Można pracować z uzależnionymi i ja się tu widziałam. Na wczorajszych zajęciach było też wprowadzenie do interwencji kryzysowej i też mi się to spodobało. Był też wstęp do pedagogiki wychowawczej. To mi sie spodobało mniej, bo w pracy z dziećmi się absolutnie nie widzę. Gdybym ukończyla studia wchodzilaby w grę tylko praca w domu przez internet, a w ten sposob raczej koszty studiow by mi sie nie zwróciły. To chyba nie ma sensu. Decyzję ostateczna  na ten moment podejmę pod koniec września, ale znowu pokusy mam.

Wczoraj Krzysiek był na targu i kupił grzyby, ktore od razu wysuszylam. Kupił też gruszki i dzem zrobię dzisiaj. Innej pracy nie będzie, ale będzie nauka, a konkretnie języki. Powinnam zacząć kolejną książkę. Chodzi o interwencję kryzysową, bo będzie z niej praca do napisania. Temat jest ciekawy, a wiedza przydatna. Co prawda interwentem kryzysowym nie zamierzam zostać, ale wiedza na temat kryzysow może mi sie przytać. Kryzysem moze być przeciez rozwód, strata bliskiej osoby, nalogi, strata pracy, dlugi, choroba, samobójstwo, przemoc itp. Jest kurs, ale teraz mnie na niego nie stać...

11 września 2021 , Komentarze (8)

Koniec tygodnia, a u mnie ruch, bo szkoła. Po zajęciach będzie odpoczynek i nic chyba specjalnie nie zrobię. Nawet nie planuję. Krzysiek chce iść na grzyby, bo ponoć są ale mnie nie namowi. Po wizycie w mieście ja jestem pol żywa i muszę odreagować. Będzie albo spanie albo nauka, albo po trochu. Moze poczytam. Na pewno będzie kanapa w czterech ścianach, a nie wyjście. Ja odpoczywam w ciszy domu.

Piec przyjechał i jest. Ulzyło mi. Trochę bylo problemu z wniesieniem, bo ciężki. Trzeba będzie jeszcze myśleć o piecokuchni. Piece zgodne z ekoprojektem maja być od 2022 r, ale z kotlami można poczekać. Teraz piecokuchnie zgodne z ekoprojektem są po 6000. Moze będą tańsze. Moze trzeba będzie pomyśleć o kuchni murowanej przez zduna, bo trwasza i mozna ja jakby co remontować. Piecokuchnia za 6000 na dwa, trzy lata to trochę słabo. Po tym czasie moze rozszczelnić sie zbiornik na wodę i chyba trzeba będzie ja wymienić. Jest jeszcze możiwość chyba zamontowania elektrofiltra. To tańsze rozwiązanie.

Decyzja podjęta i ze studiow rezygnuję, ale nie z wiedzy. Nadal mam zamiar kupować książki psychologiczne dla profesjonaistow i uczyć się. Chodzi mi o zrozumienie siebie i moich bliskich. To i owo chcę odreagować. Chodzi mi o rozwoj. Gdy zrezygnowałam ze studiow uzylo mi, bo caly czas miałam zmartwienie jak tu na egzaminy do Lodzi dojechać. Nie znoszę podrozy, a Łodzi nie znam. Na razie koniec z nauką. Chcę pożyć w spokoju. Skończę tylko szkołę i będę się cieszyć spokojem w domu.

Kupilam makatkę do kuchni. Jest nowa, ale tradycyjna z napisem miłość i zgoda domu ozdoba. Mam na nią miejsce. Pamiętam taką w domu cioci. Myślę, ze moze sobię tego typu makatkę wyhaftuję. 

Wczoraj wymieszalam ziola...:) To mieszanka tradycyjna. Już ją pilam, ale teraz dodalam korzeń kozlka. Kozłek trzeba zagotować. Wczoraj wypiłam za wcześnie i usnęlam w pokoju dziennym na ponad godzinę. Później czytania nie było tylko spanie przed 1. Teraz będę pić przed snem dopiero...:)

10 września 2021 , Komentarze (12)

Dziś mam wyjść po warzywa. Kupię też świeże jajka i spytam o mleko od krowy, bo chcę zrobić sobie twarog. Myślę o takim z ziołami. Kiedyś myślałam też o innych serach, ale mleka nie mam gdzie kupić. Koniecznie kupimy też ziemniaki. Na poczatek myślę o dwóch workach po 15 kg. Reszta w przyszłym tygodniu. Trochę się boję kupować zimniaki teraz, bo mogą być kopane w czasie deszczu, a to utrudnia przechowywanie. Poza tym Krzysiek umyje okno w sypialni, a ja ogarnę zielnik. Pracy ubywa. Oby pogoda sie utrzymała to zrobimy wszystko co trzeba w czasie urlopu Krzyśka. Zostanie jeszcze malowanie pokoju dziennego, wykańczanie sieni, osadzenie pieca i przekopanie z nawozem ogródka. Wszystko to w październiku. Do tego dojdzie kiszenie kapusty.

A teraz trochę o moim zdziczeniu. Tak zdziczałam w domu u mnie na ,,wsi" i nie przeszkadza mi to. W środę byłam w mieście, bo musiałam wymienić dekoder od telewizji. Musiałam skorzystać z ruchomych schodow i to byl stres, a znałam takie od dziecka i korzystałam. Problemem były drzwi typu wahadłowych klęłam na nie w duchu. Problemem jest jazda samochdem powyżej 100 km na godzinę. Nie przejdę przez wiadukt, bo boję się wysokości i ażurowych schodow. Nie wsiądę sama do windy. Nie korzystam z bankomatu, bo raz mi polknął kartę i klopot był. Więcej jest takich niespodzianek, które mnie denerwują w mieście. To jedna z przyczyn nienawiści do miast. Inne to hałas, pośpiech, tłum.

Chciałam kupić sobie czerwony portfel koniecznie ze skory ekologicznej, ale nie najtańszy i bez widocznego logo. No i nie ma w cenie około 100-130 zl. Wszystko skora naturalna i zawsze widoczne logo. Ja nic martwego ani na sobie ani przy sobie nie noszę i nie jestem słupem ogłoszeniowym. Musiałam więc kupić portfel tani, bo za 30 zl i licho wie jak z trwałością.

Myślałam o licencjacie z psychologii, ale chyba nic z tego. Moja mama twierdzi, że nie jestem w stanie ludziom udzielić wsparcia psychicznego. Według niej nie jestem wspolczująca, otwarta, ciepla i stwarzam w kontaktach dystans. Mogę wróżyć, robić horoskopy, pracować z osobami uzależnionymi, robić zabiegi Reiki itp i jestem w tym dobra, ale ludziom chorym, w żałobie, cierpiącym z rożnych względow nie pomogę. Oni oczekują wysluchania, skupienia sie na przykrych emocjach, wspolczucia, psychicznego przytulenia. We mnie tego nie ma. U mnie są gotowe rozwiązania co zrobić by od złych emocji uciec i jak sobie pomóc, bo nie uznaję pogrążania się. Ba osoby zbyt dużo narzekające uważam za wampiry psychiczne. Nie wiem czy bym taką pracę zniosła i nie wiem czy ludzie by byli w stanie sie otwierać. Chyba kiepski by był ze mnie psycholog, a jeśli coś robić to dobrze. Trzeba to przemyśleć, ale chyba zostanę sobie przy psychologii, bo mnie bardzo interesuje ale amatorsko. Do tego nie trzeba studiów.

9 września 2021 , Komentarze (21)

Koniec tygodnia się zbliża, a ja mam w tym tygodniu szkołę. Niestety muszę jechać na zajęcia stacjonarne. Gdy wrocę będę odpoczywać. Dziś planuję dzialalność na dworze. Może oprożnimy donice, bo pomidory zniszczyła zaraza. Mogę też oproznić już jedną skrzynię. Moze wykoszę kawalek koło drogi. W tym roku koszę częściej, bo co dwa tygodnie. Wygląda to trochę lepiej, ale takie koszenie ma i wady, bo nie pozwolę wyrosnąć kwiatom polnym i ziolom. Ja w wazonie w kuchni lubię mieć polne kwiaty i nie bardzo skąd mam je brać. Mama potrzebuje sporo pokrzywy, bo sie nią zajada. Robi z niej kotlety i dodaje do zup. W domu będzie mycie kolejnego okna, ale to zadanie Krzyśka... Ja zrobię pranie zaslon i firan. Mam też stertę czasopism do przejrzenia. Trzeba wyciąć przepisy, a resztę wyrzucić, bo zajmują miejsce. Muszę kończyć czytanie książki o uzależnieniach, bo w weekend trzeba ja oddać.

Wczoraj zrobiłam eksperyment i nie wykąpałam się a umyłam tylko miejsca newralgiczne w misce. Nie pocę się, ani sie nie ubrudzilam. Dziś się drapię, bo mnie ciało swędzi. To pewnie nerwowe, bo nawyk kąpieli sie nie poddał. Dziś znowu tylko mycie. Zobaczymy. Będę śledzić. Znam osoby, ktore kąpią się raz na tydzień tak jak to bywało kiedyś. Nie są zaniedbane i zapachow nie wydzielają. Są zdrowe. No zobaczymy. Przeczytałam juz kilka arykułów na ten temat i to ponoć w niczym nie szkodzi. Przeciwnie. Jest lepsze dla skory.

Pod koniec lata i jesienią zawsze wynika sprawa grzybobrania. Kiedyś to uwielbiałam i ganiałam po lesie przy każdej okazji. Gdy byłam dzieckiem jeździłam nawet na grzyby z ciocią. Trzeba było wstać bardzo wcześnie i jechać do lasu autobusami. Przysypiałam na kolanach cioci. Gdy przytyłam i zaczęł sie problemy z kręgosłupem, przestłam na grzyby chodzić. Inna sprawa, ze nasz las specjalnie grzybny nie jest. Są prawdziwki, ale ja nie potrafię ich szukać pod liśćmi. Są też opieńki i może sie na nie w tym roku wybiorę. Grzyby bardzo lubię i często je przyrządzam.

Kupiłam czasopismo Sielskie życie i jestem nim rozczarowana. Za dużo nowoczesnosci i za dużo luksusu. Już nie kupię, bo mi się  ze wsią nie kojarzy.

8 września 2021 , Komentarze (19)

Dziś Krzysiek pojedzie na targ, bo trzeba kupić grzyby do suszenia. W tym roku chcę kupić 2-3 kg. Kupi też gruszki na nalewkę i dżem. Trzeba z praca uciekać. Bardzo lubię przygotowania do zimy. W dziwny sposób mnie koją. Jesienne fluidy są zupelnie inne niż wiosenne, ale wiosne też lubię. Chyba za to szaleństwo w ogrodzie. Zimą cieszy mnie padający śnieg i rozgrzany, gadający piec. Lubię rąbać drewno i odśnieżanie, ale tylko wtedy gdy śnieg jest świezy, sypki. Nie lubię letnich upałów. Lubię za to letnie burze, świerszcze, głos skowronka nad miedzą i polne kwiaty. Według medycyny chińskiej zdrowy człowiek nie wyróżnia specjalnie zadnej pory roku. Każda to co innego. Lato to np. serce i układ krążenia, a zima pluca itd. Jeśi ktoś nie lubi np. lata to z jego sercem może być coś nie tak. Ja odkąd rzuciam papierosy lepiej znoszę letnie upały. Kiedyś mdlałam z gorąca. Miałam wtedy problemy z sercem...

Teraz brakuje mi pieca i zazdroszczę mamie, że juz pali. U mnie sie nie da, bo mój piec jest bardzo mocny. Wystarczy podłozyć trochę i juz upał. Jeszcze jest za cieplo. Ja pamiętam jeszcze gdy w piecu paliło się codziennie przez cały rok. U mnie w domu gdy byłam dzieckiem były 4 kuchnie. Jedna ciocia miała gaz. Mama i babcia w lecie uzywaly kuchenek elektrycznych, a zima paliy w piecach. Jedna ciocia mieszkajaca w osobnym domku nie miała centralnego ogrzewania ani kuchenki i palila w piecu także w lecie. No i w Kamesznicy u rodziców też w piecu palio się cały rok. To był wielki wiejski piec z gliny ze zbiornikiem na goraca wodę, duchowką i niewielkim zapieckiem. W lecie mama suszyła nad nim ziola i grzyby, owoce, warzywa. Bardzo praktyczny. Chcialabym mieć taki piec w domu, no ale ja za bardzo postępowa nie jestem. Taki piec to niezależność i poczucie bezpieczeństwa. Terez gdy nie ma pradu nawet umyć sie nie mogę. Piec ze zbiornikiem daje taka możliwość. Tak mam mentalność wiejskiej baby sprzed lat i dobrze mi z tym.

Kupiłam piec. Znalazłam tani na węgiel zgodny z ekoprojektem. Piec jest fajny, bo można na nim gotować. Jeśli się da to częściowo z plytki zrezygnuję. Wodę na herbatę na pewno będę gotowała, a może i czasem jak kiedyś zagrzeję wodę w garnku dodam ziol i umyję się w misce zamiast kąpieli w wannie? Powrót do przeszlości to dla mnie atrakcja. Niby łazienkę miałam od dziecka, ale na poczatku w Kamesznicy tak trzeba było się myć. To oszczędność wody i korzyść dla zdrowia, bo ponoć częste kąpiele mu nie sprzyjają.

Znalazłam pod drugą jabłonką jeszcze trochę jabłek i teraz je wykorzystuję. Dziś ciasto z jabłkami i pal licho dietę...

7 września 2021 , Komentarze (16)

Dziś jadę do miasta, bo musimy być z Krzyśkiem u psychiatry. Jedziemy po południu i nic się chyba zrobić na dworze nie da. Moze w domu coś zrobię jak wrócę, ale pewna nie jestem. Od dziś Krzysiek ma urlop. Potrwa dwa tygodnie. Odpocznie, ale w domu sie pracy podgoni. Krzysiek ogarnie okna, bo jak będzie w domu to ja myć nie mam zamiaru. Trzeba w czasie gdy będzie w domu kupić ziemniaki na zimę. Chcę 4 worki po 15 kg. Chyba starczy. Trzeba skończyć przetwory i nalewki. Jest jeszcze do zrobienia nalewka z jabłek i gruszek i dżem z gruszek. Będzie jeszcze kapusta kiszona, ale to w listopadzie. 

Dziś muszę iść też do sklepu zielarskiego, bo mi sie kończą zioła. Teraz piję tradycyjną mieszankę na nerwy, stresy, bezsenność. To melisa, kozłek, lawenda, rumianek i chmiel. Jestem teraz oaza spokoju i uwielbiam ten stan ukojenia.

Jestem na diecie z ograniczeniem węglowodanów. Jem około 800 kalorii i niestety waga nie spada, a skacze. Zaczynam tracić cierpliwość i chyba wkrótce calkiem węglowodany proste odrzucę. Dwa kilo muszę jeszcze zrzucić. Trzeba będzie też chyba dołożyć białka i zamienić proporcje. Teraz jem raz białko i dwa razy warzywa, a trzeba na odwrot. Dziś serek wiejski, jablko, kapusta pekińska z pieczarkami i fasolka szparagowa.

Muszę sobie kupić filiżankę do kawy, bo moja poległa i garnuszek do parzenia ziól, bo prawie poległo moje sitko. Wybrałam takie filiżanki...:)

A na koniec moja herbaciarka. Robiłam ją dwa lata, a tak poważnie to kupiłam dwa lata temu i czekała na zrobienie. Teraz gdy noż na gardle, bo jesień i picie herbaty w toku, wreszcie zrobiłam. Miała być wiejska, nieco toporna więc specjalnie malowalam pędzlem zamiast gąbką. Wyszly smugi od pędzla i o to chodziło. Są też inne ,,blędy". Nie lubię wymuskanych, eleganckich rzeczy, wnętrz, mężczyzn. Gdymy miała wybrać mężczyznę w koszuli flanelowej lub kombinezonie roboczym, a w garniturze, zdecydowanie garnitur przegra. Teraz mam do zrobienia jeszcze kasetkę na karty.

6 września 2021 , Komentarze (14)

Muszę przejrzeć swoje ubrania, bo część chcę sprzedać. To ciuchy obszerne i takie w których nie chodzę. Sprobuję sprzedać jako paka, bo na sztuki nie mam zamiaru sie z tym bawić. Rzeczy nie są znoszone. Niektore zalożylam po dwa, trzy razy. Potrzebuję luzu w szafie. Probowałam sprzedać na Vinted, ale nie mam cierpliwości. Poza tym nie opłaca sie jechać na pocztę z rzeczą za 10-15 zł. Coś też pewnie wyrzucę. Ot choćby spodnie, swetry i podkoszulki poplamione farbami i wszystko w czym tonę, a co jest znoszone.

Dziś będzie ostatnie pranie do czwartku, bo nie mam proszku ani kapsulek. Krzysiek dopiero kupi. Chcę też zrobić dżem z jablek i coś pewnie podziałam na dworze- plewienie albo koszenie. Jest troszkę cięcia, bo mama znalazła kilka kawałkow drewna. Nadadzą sie do palenia, ale musze wyjść z pilarką lańcuchową. Moje drewno jeszcze czeka, bo na razie pnie sie po nim dynia. Są jeszcze trzy dynie wielkości pileczek do tenisa, ale raczej nie dojdą. Krzysiek musi porozbijać trochę drewna siekierą, bo to drewno z gwoździami i o pilarkę się boję.

Krzysiek ma od jutra urlop. Bardzo się cieszę, bo pracy podgonimy i lubię gdy jest w domu.

Do sklepu oczywiście będę chodzić. Chodzi mi o las o atmosferę i o trochę ruchu. Poza tym widzę co jest w sklepie i pewnie kupię to o czym nie pomyślałam. Będę jednak chyba chodzić głownie w poniedziałki, bo ludzi mniej i Krzysiek chodzi poźniej, bo o 10. Chcę się wyspać.

5 września 2021 , Komentarze (26)

Mam pomysl na nową działaność po ukończeniu szkoly instruktora ds terapii uzależnień. Mam zamiar stworzyć ofertę typu niekonwencjonalna pomoc przy uzależnieniach. Połączę wiedzę ze szkoły z Reiki, czakroterapią, wiedzę o medytacjach, o jodze. Pomagać mogę tylko w przypadku uzależnień od środkow dzialających depresyjnie. Ci co szukaja w nich uspokojenia, uspokoją się w sposób naturalny po jodze, medytacji, zabiegach Reiki, relaksacji. Do tego będzie horoskop urodzeniowy, który wskarze zdolności, bo to przydatne przy szukaniu celu. Cel pomaga zerwać z nałogiem. Ci co szukają podniet, haju nie znajdą u mnie pomocy. Chodzi między innymi o amfetaminę i kokainę. Szkołę skończę w lutym. Pomoc będzie przez internet i telefon. Nie przewiduję spotkań osobistych. 

Naszło mnie na porzadki. Chcę wprowadzyć więcej ładu w swoje życie. Kusi mnie trochę rzeczy usunąć. Część chcę sprzedać. Część pewnie oddam, a część wyrzucę. Mam trochę kart tarota i innych, sporo książek i sporo rzeczy do rękodziela w tym decoupage i wszystko do wyrobu bizuterii i kolczykow drewnianych. U mnie to leży i sie kurzy. Zajmuje też miejsce co mnie drażni.

Z okazji nadchodzącej jesieni chcę sobie kupić trochę herbat. Myślę o 2-3 sypanych i o Yogi Tea. Z sypanymi mam problem, bo nie mam ich gdzie trzymać. Metalowe pojemniki zardzewiały i trzeba było je wyrzucić. Mam drewnianą herbaciarkę, ale na razie jeszcze nie jest zrobiona. Trzeba ją ozdobić, a nie bardzo na decoupage mam ochotę.

Cottagecore to nowy dla mnie termin, ale według jego zasad od dawna zyję. Jest u mnie sad i ogrod. Sa rośliny doniczkowe. Piekę chleb i bułki w domu, a nawet wędzę wędliny i robię, przetwory i twarog. Czasem coś szyję, a czasem szydełkuję. Potrzeba jednak trochę modyfikacji, bo żyję zbyt szybko. Mam książkę i ją studiuję. Trochę zmian będzie. Trochę zmieni sie dom. Ma być większy ład i bardziej przytulnie. Mam mieć znowu czas na spokojne wypicie herbaty i na siedzenie przy świecach. Ma być czas na skupieniu sie na teraźniejszości.

Wczoraj Krzysiek znalazł na targu piękny czajnik z gwizdkiem. Nowy oczywiście.

Trochę leśnych zdjęć... Nie są artystyczne. To dokument z drogi do sklepu. Lasu połowy nie ma. Wycieli drzewa, ktore pamiętałam rosłe juz jako dziecko. Straszna pustka teraz, bo posadzii, ale młode. Szkoda...

4 września 2021 , Komentarze (23)

Koniec tygodnia, ale nie koniec pracy. Chcę kupić Sebastianowi telefon. Musi być nowy i koniecznie smartfon. Są Nokie po około 300 zł i chyba się na to zdecyduję. Jego już jest ledwie żywy. Ostatnio u mnie dużo zrobił, a kupiłam mu tylko trochę jedzenia i leki no i dostawał po 20 zl dziennie na piwo. Gdyby mi to robił ktoś inny toby mnie skasował solidnie choć to były drobne rzeczy.

Myśle o smartfonie dla siebie. Moj ma około poltora roku i jeszcze powinien wytrzymać pól, ale ma od nowości uszkodzona szybkę. Do tego nie działa dobrze. No i jest problem z przeniesieniem wszystkiego choćby aplikacji i postepu np z angielskiego. Na razie myślę o telefonie służbowym.

Kupuję książki, ale czytam malo. W tym roku to zaledwie 18 książek. Będzie do końca roku jeszcze trochę i myślę, ze do 30 dobiję. To mało, bo nawet nie jedna na tydzień. Pokus mam masę, ale czasu brak i na nic sie nie zdaje wiedza, że czytanie jest bardzo korzystne. Książki przecież wzbogacją slownictwo, kształtują wyobraźnię, ułatwiaja pisanie, redukują stresy itd. Ja czytam około godzinny dziennie. Czasem dlużej. Problem w tym, że to książki typu naukowych i poradnikow. Nie da sie ich przeczytać szybko. To czysta wiedza i ma zostać w glowie. Trzeba z nimi pracować. Idzie jesień i czasu na czytanie będzie więcej, bo odejdą prace koło domu.

Energia w przyrodzie juz sie zmieniła. Czuć jesień od jakiś dwóch tygodni. Nadeszło uspokojenie. Ja się wyciszylam i nie gnam juz tak do przodu. Bardziej skupiam sie na chwili obecnej.

Zaczęłam sprzątać w pracowni. Pozbywam sie części rzeczy. Rezygnuję z robienia kartek, biżuterii. Chcę wszystko co mam sprzedać. Scrapbooking kupi koleżanka. Zostanę przy malowaniu i pisaniu. Do tego granie na keybordzie, szydełko.

Byłam w sklepie. Przyniosłam zakupy mamie i pobyłam trochę w lesie. Kocham lasy... Niosłam okolo 5 kg, a droga to ponad kilometr. Wróciłam padnieta, bo ubrałam sie zbyt grubo. Krzysiek wścieky, bo szam wolno, a on się spieszył do domu do krzyżowek. Utyskiwał, że cykam zdjęcia. W sklepie też robił sceny, bo za dużo kupowałam mamie. Kupiam zapach do łazienki i też źle. Mimo wszystko jestem zadowolona.

3 września 2021 , Komentarze (11)

Piątek powitał mnie ładną pogodą. Dziś może wyjdę na dwór do pracy. Będzie moze kopanie kartofli. Trzeba robić porzadek z roślinami w pojemnikach. Sa pędy dyni, bobu itp. Trzeba z tym uciekać. Trzeba zrobić ostatnie dzemy i nalewki. Zostaly jeszcze gruszki i jablka do przerobienia. Trzeba wkrotce zacząć myć okna i prać dywany, zaslony. Są do wyrwania sumaki i jest do uporzadkowania zielnik. Jest do pocięcia drewno. Na to wszystko są jakieś trzy tygodnie, a i tak to zalezy od pogody...

Powoli myślę o nowym roku numerologicznym. Zacznie się pod koniec września. Dla mnie to rok 2. Muszę się skupić na ludziach. Ważne będą te działania, ktore będę wykonywać z kimś. To nie czas na pracę w samotności. Trzeba będzie więcej wróżyć niż pisać. Powinnam skupić się też na bliskich i na rozwiązaniu problemow z nimi. Powinnam pomyśleć o pracy nad związkami. To dla mnie strasznie trudne, bo mam swoj świat i jestem typem samotnika raczej. Oczywiście rozwoj też będzie i będą medytacje itp...

Jesień i trzeba podać kotom i Pikusiow lek na robaki. Daję profilaktycznie dwa razy w roku chyba, że przybywa maly kot. Moje zwierzęta robaków nie mają, ale podać trzeba. Muszę jechać z Pikusiem na obcinanie pazurow. Filuś już nie kicha. Teraz dostanie praparat na odporność. Ponoć skuteczny, bo nie był tani. Karmiony jest dodatkowo osobno, bo chcę, zeby przytył z pól kilo. Całe stado jest zdrowe i to najważniejsze...

Dziś kolejny dzień diety. Będzie twaróg z cynamonem, schab i kotlety z kalafiora. Wczoraj zjadłam trochę mąki do plackow i spuchlam. Coraz gorzej to znoszę.

Zmieniłam leginsy na flanelowe spodnie od piżamy. Chodzę w nich po domu, bo jesień.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.