Nowy tydzień. Będzie dość trudny, bo mam ograniczać internet. Będzie też trochę pracy. Dziś Krzysiek ma iść kopać pod bób, bo na zakupy nie jedzie. Prawie wszystko na cały tydzień mam. Jutro moze tylko pojedzie po mięso dla mamy, bo chcę jej usmażyć kotletów. Jej się nie chce gotować i niedojada. Żyje słodyczami i słoikami typu fasolka. Nie jada takich potraw jak my więc gotować jej nie mogę. Tyle mam spokojne sumienie, że wiem że coś konkretnego zje gdy jej te kotlety usmażę. Ja dziś może zrobię kotlety z jajek i śledzi. Teraz prawie codziennie będzie coś ze śledziami, bo chcę wypróbować przepisy.
Moja mama mnie martwi. Niby fizycznie jest ok. Jest sprawniejesza ode mnie, ale psychicznie już gorzej. Ma przepisane leki na ciśnienie i na cukier i nie wykupiła, bo brać nie chce. Cukru trochę ma, a jada masę słodyczy. Wypala chyba dwie paczki papierosów dziennie. Ma chyba lekka depresję, bo w wypisie ze szpitala byl zalecony kontakt z psychiatrą. Nie zgodziła się. Nie chce nic robić, nie chce juz zyć i narzeka na ciężki los, a o zmianach na lepsze nie myśli. Nic nie planuje, a remont domu jest konieczny i czeka na śmierć juz od kilku lat. Jest uparta, zmienna, bywa agresywna i żyje przeszoscią. To ponoć normalne, ale pamiętam ją, gdy była młodsza i ciężko znoszę jej stan teraz. Skończyłam skrócony kurs opieki nad ludźmi starszymi i mniej więcej wiem czego się mogę po niej spodziewać. Mam też książkę psychologiczną o starości to poczytam.
Wczoraj czytałam o wykluczeniu spolecznym. Przyczyny to ubóstwo, kryminalna przeszłość, bezdomność nałogi i niepelnosprawność. Fakt Krzysiek jest inaczej traktowany mimo, ze choroby po nim praktycznie nie widać. Jest mrukowaty i do nikogo sie nie odzywa. To fakt. Choroba dwubiegunowa to nie schizofrenia prosta. Inne podejście do niego maja osoby z młodszego pokolenia. Starsi go nie lekceważą, a nawet szanują by bywa w kościele. Młodsi kpią za plecami. Przyczyną moze tez być praca, bo sprzata na targu. Na pewno nie ubóstwo, bo nasze dochody sa wyższe niż relatywne ubostwo. Zupelnie inaczej był traktowany mój dziadek. On miał psychozę wojenną, ale był szanowany. Fakt był pracowity i miał pieniądze. Bardzo dbał o dom i posesję. Miał samochód i był inny w obejściu. Nie izolowal się. Mój dziadek miał wygląd pana, a Krzysiek ma wygląd kloszarda. Dzidaek na wyjście zawsze w garniturze lub choćby marynarce, a Krzysiek w starych łachach. Potrafi iść do sklepu w potarganych spodniach czy przybrudzonej kurtce. Nie mam na to wpływu, ąle dobrze sie z tym nie czuję. Niby nie myśałam o małżeństwie w kategoriach robienia kariery, ale wykuczenie społeczne też mi nie pachnie. Nie chcę się wyróżniać ani w jedną ani w drugą stronę...