Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1489505
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 lipca 2017 , Komentarze (8)

Wczoraj byłam w sklepie. Musiałam, bo w lodówce były pustki. Teraz na diecie optymalnej mam więcej energii i nawet bez problemu wróciłam z siatką zakupów choć przyjemności mi to nie sprawiło, bo nie znoszę spacerów. Od wyjścia do powrotu minęło 30 minut w tym była droga ponad 2 kilometry w obie strony z tym, że w jedną stronę podjechałam autobusem. Zrobiłam trochę zdjęć w lesie. Kocham lasy i kiedyś marzyłam, że kupię domek w pobliżu. Nie wyszło. W moim lesie jest sporo ptaków w tym cudne dzięcioły. Są dziki i sarny. Przy okazji widziałam się z koleżanką. Ona też kocha koty. W tej chwili ma 9, bo jej się dwie kotki okociły. Nie chce ich wysterylizować i maluchy wydaje. Chętnie bym jednego wzięła ale mam już zbyt dużo kotów.

Dziś od rana pracuję i będę pracować prawie przez cały dzień, bo mam ochotę i trzeba to wykorzystać. Po południu mam konsultację z malarstwa. Wieczorem namaluję akwarelkę i poczytam. Tak dzień zejdzie...

4 lipca 2017 , Komentarze (10)

Nadal u mnie chłodno. Dziś może wyjdę do ogrodu dosiać fasoli szparagowej. Ta co Sebastian wysiał nawet wzeszła i rośnie. Po południu będę robić mielonkę z szynkowara. Oczywiście wieprzową. Tym razem zrobię z pieczarkami. Kusi mnie jeszcze z boczkiem i marchwią. Lubie domowe wędliny. Przy mielonkach dużo pracy nie ma. Mielonek kupnych wcale nie jem.

Wczoraj dzień miałam bardzo pracowity. Napisałam opowiadanie i dwa artykuły ezoteryczne. Wróżyłam poza tym i zrobiłam horoskop. Wieczorem podosypywałam ziemi do kilku kwiatków, bo Józek znowu ją wygrzebał. Jesienią może we wrześniu je przesadzę do większych doniczek. Jeszcze później malowałam akwarelkę na bazarek. Tym razem przygotowuję jeden dla bezdomnych kotów i drugi dla ratowania zwierząt po wypadkach komunikacyjnych. Wszystko mam wysłać w poniedziałek. Do tego wzięło mnie wczoraj na sprzątanie. Zrobiłam porządek na ławie. Trzeba było, bo sterta gazet była już wysoka na jakieś trzydzieści centymetrów. Krzysiek klął jak szewc, ponieważ nienawidzi ruchu i sprzątania. Energii mam teraz sporo. Czyżby dieta Kwaśniewskiego tak działała?

Menu: kotlet z sera, sałatka z jajek, cebuli, ogórka kiszonego i kiełbasy, jajecznica z pieczarkami, jabłko i pomarańcza.


3 lipca 2017 , Komentarze (4)

Nadal chłód. W nocy padał deszcz. Cieszy mnie to oczywiście. Oby więcej takich dni. Według prognoz długoterminowych lipiec ma być suchy i upalny. Nie jestem z tego zadowolona no ale wpływu na to nie mam. Pewnie nosa z domu nie wystawię i od wentylatora nie odejdę. Sierpień ma być deszczowy. To już lepiej.

Dziś ma przyjechać brat Krzyśka z kuchenką. Wreszcie zjem ciepły posiłek, bo od kilku dni jadłam tylko to co można upiec w piecyku i w mikrofali. Poza tym były tylko zimne posiłki. Mam ochotę na jajecznicę  z piórkami cebuli i boczkiem albo jajka z majonezem. Zjadłabym też młode ziemniaczki. Mogę zjeść jednego ziemniaka dziennie.

Nadal chudnę. Wciągu dwóch tygodni zrzuciłam prawie 4 kg mimo, że jem i to sporo. Ciekawe jak dalej pójdzie.

Zaczynam przygotowywać fanty na bazarek dla bezdomnych kotów. Tym razem wyślę decu, kartki, akwarelki i może antologie.

A na koniec parę zdjęć z ogrodu.

2 lipca 2017 , Komentarze (2)


Dziś u mnie deszcz. Odżyłam. Mam też nadzieję, że i ogródek odżyje. Oby więcej takich dni.

Miałam awarię światła. Był brat Krzyśka i częściowo naprawił. Resztę ma zrobić za kilka dni. Może jutro. Spaliła mi się też maszynka. Miała z dwa miesiące chyba. Straszne buble teraz robią.

Moja znajoma z Podlasia zakłada działalność. Będzie sprzedawała rękodzieło już oficjalnie. Wyrabia cudne rzeczy. Działa już od dziesięciu ponad lat. Ciekawe czy to będzie opłacalne, bo trzeba płacić ZUS coś koło 300 zł. Ja na razie o tym nie myślę. Teoretycznie mogłabym założyć działalność na Krzyśka by ZUS wysoki nie był, bo on pracuje. Nie wiem jednak gdzie bym swoje wyroby mogła sprzedawać. Nie wszędzie też dotrę, bo samochodu przecież nie mam, a ona ma. No i ona działa na szerszym forum. Robi np obrusy szydełkiem, a cena za taki to już i 500zł. Ja bym mogła teoretycznie również malować. No ale muszę się jeszcze trochę wprawić. Może jednak kiedyś i ja pracownię otworzę i o sprzedaży pomyślę...To by było ciekawe doświadczenie...

Na diecie Kwaśniewskiego jestem nadal i nadal chudnę. Koleżanka na niej była i schudła ponad 10 kg. Może i mnie się uda.

1 lipca 2017 , Komentarze (4)

Dziś piątek i ostatni dzień pracy tzn teoretycznie, bo może będę pracować i w weekend jak mnie najdzie. To prawdopodobne. Po raz kolejny dziękuję losowi za pracę, którą mogę wykonywać wtedy gdy mam na nią ochotę. Nie zniosłabym uwiązania od do w dni, które ktoś by mi narzucał. Teraz pracuję kiedy chcę i w domu co dla mnie równie ważne. Całe życie tak pracowałam. No prawie, bo mam trzy lata pracy za biurkiem na początku swojej kariery. To był horror... W sumie nie sama praca tylko wychodzenie z domu i cale te przygotowania- strojenie się, malowanie i dojazdy.

Od dwóch dni moja dzika 5 - letnia koteczka Suzi leży obok mnie na kanapie. Przy stopach ale zawsze. Nie wiem co jej się stało. Jest dzikuską i nie udało mi się jej oswoić mimo starań. Nie pozwoli się do siebie zbliżyć na metr. Ucieka w panice. Dotknąć się pozwoli przy jedzeniu i wtedy można ją wziąć na ręce. Wyrywa się ale zazwyczaj nie drapie choć widać, że się boi. Jest śliczna i lubię ją mimo jej natury. Krzysiek chciał ją oddać gdzieś do stodoły, bo ludzie jej niepotrzebni ale ja się nie zgodziłam. Żal by mi było. Kocha wygrzewać się przy piecu i niech sobie żyje spokojnie w domu. Do przytulania i pieszczenia mam inne koty.

Wczoraj Szukałam wydawcy książeczki dla dzieci. Czy znalazłam okaże się. To strasznie nudne zajęcie i wolałabym, żeby ktoś to za mnie zrobił. Szukałam też agenta i z tym również jest problem, bo większość agencji zajmuje się głównie promocją autorów i pośredniczyć między autorami, a wydawnictwami nie chce. Dziwne to dla mnie.

29 czerwca 2017 , Komentarze (8)

Czeka mnie raczej spokojny dzień. Nie dane mi się jednak było wyspać, bo czekam na kilka przesyłek. Mogą przyjść w każdej chwili. Jutro też wstanę wcześniej i będę w dzień jak Krzysiek wróci z pracy odsypiać. Tak też można. Dziś muszę solidnie popracować, ponieważ przez te dwa wyjazdy w tym tygodniu mam trochę zaległości w pisaniu. Mam też do skończenia horoskop prognostyczny na pól roku. Siedzę nad nim od wczoraj, bo aspektów ponad czterdzieści. Po południu będę robić kartki i może coś namaluję. Kusi mnie portret akwarelami albo kwiaty np. róża. Jeszcze róży nie malowałam. Potrafię szkicować ale czy malować? To nie to samo, bo z cieniowaniem miewam jeszcze czasem problem. Jeśli chodzi o kartki to powoli mi się bazy i klej kończą. Trzeba będzie pomyśleć o zakupach. Może kupię też jakieś papiery. Krzysiek mi na to nie da to muszę sobie zarobić...:)

Wczoraj w jednym sklepie natknęłam się na tanie wykrojniki. Teraz już maszynę do scrapek na pewno kupię. Może już w tym miesiącu to znaczy lipcu, bo nie muszę na łazienkę zbierać na już. Brat Krzyśka planuje robić remont dopiero w październiku. Teraz w upały nie chce.

Wczoraj też przyszła antologią z wierszami dla dzieci. Jest w niej 10 moich wierszy. To pierwsze, które pisałam dla tej grupy odbiorców. To zgłoskowce i nieźle wyszły. Jestem w trakcie pisania kolejnych i już zaczęłam oglądać się za wydawcą. Jutro może poszukam też agenta literackiego, bo nie wiem czy projekt kończyć szybko czy może odłożyć na później i zabrać się za coś innego.

Nadal jestem na diecie optymalnej. Służy mi i dobrze się na niej czuję. Waga spada ale do paska jeszcze trochę brakuje. Menu: omlet z boczkiem i pieczarkami polany majonezem, ser camembert, kotlet z sera żółtego z ketchupem.

28 czerwca 2017 , Komentarze (10)

Dziś muszę jechać do centrum. Koniecznie. Pogoda temu nie sprzyja, bo żar leje się z nieba. Będę się dusić w długich spodniach. Spódnic i sukni nie założę, bo wyglądam fatalnie jak w namiocie. Uznaję bowiem tylko albo mini, których założyć nie mogę albo długie do kostek. Spodenek do kolan nie noszę, bo wyglądam komicznie. Nigdy długości do kolan nie lubiłam.

Czekam na wypłatę, bo chcę kupić maszynę do scrapek. Model jest tańszy i strasznie się na niego napaliłam. Myślę o używanych wykrojnikach, bo nowe są dość drogie. Koszt mi się nie zwróci, ponieważ robię tylko kartki i to przeważnie na bazarki. Oczywiście wysyłam je za darmo. Nie sprzedaję w innych miejscach dużo i specjalnie za tym nie chodzę. Bardzo lubię jednak karteczki robić i cieszy mnie to. Maszyna więc mi się przyda. Miałam kupić ławkę na podwórko ale ona przecież nie ucieknie, a robienie kartek sprawia mi większą frajdę niż pobyt na dworze...

Wczoraj brat Krzyśka przywiózł na kuchnię mikrofalową. Jest używana i to moja pierwsza. Do tej pory uważałam, że jest mi zbędna no ale skoro nam dał to pewnie hamburgery zacznę robić. Siedzenie, a raczej brzuch może urosnąć. Nie bardzo mi się to uśmiecha. Może jednak od razu nie utyję gdy hamburgera raz w tygodniu zjem.

Wczoraj był fachowiec do piecokuchni no i niestety nie dał mi pewności, ze ją wstawi, bo jest zajęty. Powiedział mi, ze to jeden dzień roboty i jakieś 500zł kosztów. Martwię się, bo skąd ja innego fachowca wezmę. Sebastian jest skłonny podłączyć ale narzędzi nie ma. Wszystko w dodatku zardzewiało. Ech i co teraz?

Menu:serek homogenizowany, jajecznica na boczku, sałatka jarzynowa z majonezem, kotlet schabowy.

27 czerwca 2017 , Komentarze (6)

Dziś spokojny dzień w domu. Mam zamiar solidnie popracować. Wczoraj miałam problem z komputerem. Tym nowym. Zaczęło się od problemów z Neostradą i modemem. Trwało to kilka dni z przerwami. Modem świecił na czerwono zamiast na zielono. Przechodziło po wyłączeniu na chwilę z gniazdka. Wczoraj nie przeszło. Zadzwoniłam na infolinię i bardzo miła pani poleciła mi go zresetować do ustawień fabrycznych. Tak zrobiłam ale internetu nadal nie było. Niby wi-fi było w porządku, a zalogować do sieci się nie dało. Kablem też nie, bo mój laptop jest zbyt cienki i wejścia nie ma. Pani poświęciła mi z pół godziny i nie potrafiła mi pomóc z wpisaniem klucza od modemu. W końcu stwierdziła, że to problem komputera. Załamałam się i dopiero Sebastian wpadł na pomysł, żeby komputer wyłączyć. Zrobiłam tak i wtedy pokombinowałam i udało się klucz wprowadzić. Najwyraźniej pani nie bardzo windows 10 znała. Trudno ale co nerwów straciłam to moje.

Ostatnio pomyślałam sobie, żeby zacząć pisać e-booki np. dla Złotych Myśli. Mogłabym spróbować, bo książki papierowe to wprawdzie swoisty prestiż, ale nic poza tym. Nic, bo na nich strasznie trudno zarobić zwłaszcza początkującym autorom. Kłopoty zaczynają się już na starcie i wydawnictwo trudno znaleźć. Są chętne ale w modelu z współfinansowaniem, a mnie on nie odpowiada. Nie mam zamiaru w książkę zbyt dużo inwestować, a to wydatek kilku tysięcy i później zwrot niemożliwy. Myślę sobie też, że nawet gdybym napisała niezłą powieść to promocja jej byłaby dla mnie koszmarem. Nie wiem jakbym zniosła spotkania z czytelnikami. Nie znoszę przecież tego typu imprez i nie znoszę opuszczać domu.

Dieta w porządku. Dziś zjem: serek homogenizowany, kiełbasę pieczoną, kapustę z boczkiem i kiełbasą, sałatkę warzywną z majonezem.


26 czerwca 2017 , Komentarze (8)

Nadal deszczu nie widać. Strasznie za nim tęsknię i nie obchodzi mnie, że jest lato. Ma padać i już. Już dość tego słońca. Ja się pocę, a w moim ogródku ziemia się aż kurzy. Nic nie chce rosnąć. Oby sierpień był już, bo wtedy choć nadzieja na chłodne noce będzie. W tej chwili kleję się do pościeli czego nienawidzę. Dziś na dodatek jadę do miasta. Warsztaty to przyjemność ale stanie na poczcie z opłatami za skrapki już do przyjemności nie będzie należało. Muszę teraz chodzić na pocztę, bo nie mam chwilowo dostępu do mojego konta internetowego. Po dowód jadę dopiero w środę i już teraz boję się upału, bo ma być. Przykleję się w autobusie do siedzenia... Nie chciało się kiedyś robić prawa jazdy to teraz się cierpi. Ech...

Dieta ok. Najadam się po pachy i nie tyję. Potwierdzam, że schudłam ponad kilogram, prawie półtora. Wczoraj nie wierzyłam. Rewelacja. Menu na dziś: bób, kabanosy, gulasz angielski. Obiadu nie będzie...

25 czerwca 2017 , Komentarze (4)

Wczorajszy dzień był bardzo pracowity po południu. Krzysiek poszedł do pracy, a ja pisałam, wróżyłam i działałam robótkowo. Powstały oczywiście kolejne kartki. Nadal zastanawiam się nad zakupem maszyny do scrapek, bo bez niej chyba z miejsca nie ruszę. Jej koszt to jedno, a koszt wykrojników to drugie. One tanie nie są. Chyba, że używane. Jednak czy takie używane tną równie dobrze? Tańsze są dziurkacze ale nie wszystko się nimi zrobi. Za długo nad tym dumać nie mogę, bo już mi najtańsze maszyny wykupili. Niedługo zostaną te najdroższe, a na taką mnie nie stać.

Dieta ok. Pasuje mi, głodna nie jestem i osłabienie mi przeszło. schudłam około kilograma. Obym tylko chudła dalej. Wczoraj postawiłam sobie tarota na to czy schudnę na niej i wyszło, że tak i to sporo. Cel do końca roku było ważyć 82 kg ale to się chyba nie uda... Od kilku lat nie mogę przekroczyć 89 kg. Do tej wagi dochodzę i koniec. Dalej nie chce spaść. Może tym razem.

Dziś mam ochotę na pisanie i kartki. Po południu muszę przesadzić kilka sukulentów, bo Józek je zmaltretował i wysypał z nich ziemię. Dostał szmatą po ogonie ale się tym nie przejął i na oknie nadal leży i się rozpycha. Niech leży. Uwielbiam tego kota i mu na wszystko pozwalam. Innym z resztą też. Moje koty rządzą mną niepodzielnie. Ludziom się nie daję...:)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.