Zdałam sobie sprawę, ze zarówno ja jak i Krzysiek jesteśmy okropnymi mrukami. Do nikogo się nie odzywamy. Ja coś tam zagajam tylko do koleżanek. Krzysiek nie mówi nic. Ja gdy ktoś zagada odpowiadam i rozmowa się toczy o ile jest ciekawa dla mnie. Krzysiek mówi mało. To chyba wina natury. Nigdy nie byłam rozmowna. Zyję sobie we własnym świecie i dobrze mi z tym. S za to zagaduje do wszystkich. Sąsiadów wszystkich poznał bardzo szybko, a ja nie znam. Nawet bym ich na ulicy nie poznała. S zna też ludzi na sasiedniej ulicy. Moja mama też jest bardziej otwarta ode mnie. Ja nie jestem nieśmiała. Po prostu nie potrzebuję towarzystwa i rozmów o niczym. Chętnie rozmawiam na tematy mi bliskie i lubię się dzielić wrażeniami. Kto bierze ślub ilu było gości, kto choruje, kto ma dziecko, kto był na wczasach w Bułagrii no cóz to mnie nie interesuje. Obracam sie w gronie osób mi w jakiś sposób bliskich i tylko sprawy z tymi osobami związane mnie interesują. Mam kilka kolezanek z którymi sie praktycznie nie widuję ale ciekawi mnie co u nich słychać. Co słychać u sąsiadki której nie znam jest mi obojętne. Nie rozumiem ekstrawertyków a oni nie rozumieją mnie.
Tydzień pracy prawie minął. Był pracowity. Przyszły też będzie, bo zapisałam się na 4 dni pracy dodatkowej. Dziś też praca. Jutro już wolne ale szkoła. Wszystko idzie jak trzeba tylko powoli. Na remont trzeba czekać, na wstawianie okna też. Czasem mam wrażenie, ze stoję w miejscu. Chciałabym już polezeć na tarasie, a to nierealne i to raczej do końca sezonu. Chciałabym w nowym pokoju poćwiczyć, bo teraz mi ciasno i też nie w tym roku raczej. Powinnam się cieszyć tym co mi się udało już i nie bardzo mnie to cieszy. Od dawna marzyłam o kursie na instruktora jogi. Mam go, uczę się ale jakoś bez radości. Marzyłam o pracy i mam ją. Ucieszyłam się krótko i przeszłam do porzadku dziennego, pracuję, ale radości nie czuję. Czy ja jestem w stanie odczuwać radość? Spokój, zadowolenie, satysfakcja tak ale radość to nie ja... Zawsze byłam poważna, melancholijna. Z radości skakałam bardzo rzadko. Niezbyt często się śmieję.
Jest problem z koszeniem podwórka. Sąsiad ma połamaną rzepkę i czeka na operację. Nikt inny skosić nie skosi poza Sebastianem. S moze przyjedzie dopiero pod koniec VI lub na początku lipca, a i to nie wiem czy moja kosa sprawna. Będzie częściowo zarośnięte. Wjazd wykoszę swoją kosą i ludziom w oczy trawa po pas nie będzie wchodzić no ale ja tez mam oczy...:(
Kajtek nie lubi kotek i atakuje Rozi oraz czasem Megę. SZczególnie nie znosi Rozi, bo ona jest harda i sie stawia. Wczoraj była awantura miedzy nimi i tym razem Rozi tak sie wściekła, ze wygrała. Kajtek uciekł pod kanapę. Wyszedł za chwilę i ze złosci zaczął atakować inne koty. Zaraz mu przeszło i moja interewncja była na szczęsćie zbędna. Koty to indywidualiści i zwierzęta terytorialne ale większość z nich ceni sobie życie w stadzie. Moje koty potrafią sie kochać. Leżą przytulone, liżą się wzajemnie i łaszą. Prawdziwy indywidualista wymagający życia jako jedynak mi sie nie trafił jak do tej pory, a kotów miałam dużo...