Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1558664
Komentarzy: 55747
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 16 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 87.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

30 czerwca 2018 , Komentarze (14)

Ostatnio czułam się źle i skupiałam się na tym jaka to jestem nieszczęśliwa, bo nikt poza kotami mnie nie kocha i nikt mnie rozpieszczać nie chce. Bardzo ucierpiała moja miłość własna, a złe myśli sprawiły, że nic mnie nie cieszyło. Dziś postanowiłam z tym skończyć i znowu myśleć o tym jakby sobie sprawić przyjemność. Do tego nie potrzebuję mężczyzn. Nie chcą mnie traktować tak jakbym chciała byc traktowana to niech sobie żyją własnym życiem z daleka ode mnie. Życie jest ciekawe i nie kończy się na stosunkach damsko męskich. Ma o wiele więcej do zaoferwania. Z powrotem zacznę się kochać i rozpieszczać i kupię sobie nowy wibrator:). Na początek dziś zrobie sobie nowy dezodorant i perfumy. Mają być słodziutkie tak jak lubię. Wieczorem zrobie sobie wieczór spa. Będzie kąpiel w soli kokosowej. Będzie peeling i później pachnący balsam. Życie jest piekne:)...

Dziś jestem sama w domu. Po południu podziałam robótkowo, a później przygotuje ślubne napisy. W najblizszym czasie pojade do miasta to je wydrukuję. Trochę potrzebnych rzeczy do wyrobu kartek ślubnych juz kupiłam. Mam cudne papiery i czekam na scrapki. Mam jasne kwiaty ale jeszcze muszę kupić. Nie miałam do tej pory ochoty na wyrób ślubnych kartek ale chyba sie rozkręcam, bo już mam ochotę. Co więcej nie mogę się doczekać.

Dieta ok i tak ma być :)

Od dawna chodziły za mną kartki kontrastowe. Wczoraj zrobiłam żółto-fioletową i dziś też taka będzie... Zachwycił mnie nowy papier-koronka i jeszcze przy nim pozostanę. Chyba wkrótce poksperymentuję i moze brokatu użyję... Mam taki klej o ile nie wysechł...

29 czerwca 2018 , Komentarze (16)

Dzień za dniem umyka i już prawie weekend. Wyciszyłam się i niedawna złość już mnie tak nie gnębi. W sobotę i niedzielę chcę psychicznie odpocząć. Teraz jestem smutna i boję się samotności, bo dni nagle zrobiły się puste. Przygnębiajaco puste. Krzysiek jest niby obok ale zajety sobą i do mnie się mało odzywa. O jakimkolwiek uczuciu z jego strony chyba mowy nie ma albo ja mam tylko taki odczucie. Mam uczucie teraz od kotów, a to troche mało.  Ciężkie jest dla mnie życie bez miłości gdy cisza dzwoni w uszach. Coraz bardziej kusi mnie Badoo, ale to chyba by było nierozsadne by z powrotem się angazować. Ten rok nie jest dobry dla mnie. Przyszły będzie chyba jeszcze gorszy, bo i finanse mogą kuleć. Skąd czerpać radość i ukojenie...:( Trzeba odnaleźć w sobie, ale teraz to niełatwe...

Jeśli chodzi o wytworki to nadal działam. Robie oczywiście kartki. Na razie z tego co mam. Po pierwszym kupię to i owo, a później maszynkę do scrapków. Już sie nie mogę doczekać. Wykrojników mam sporo. Kupiłam w grupie na facebooku. Żebym tylko miała siłę scrapki robić, bo jak nie to będę musiała zatrudniać Krzyśka, a on chętny do pomocy nie jest.

Dietę trzymam bez odstępstw. Dziś znowu trzy zupy:cebulowa, z cukinii, kapuśniak z grzybami.

A na koniec kartki-ślubna i afrykańska... Kolejne ślubne dopiero za kilka dni gdy napisy wydrukuję... Muszę też zamówić kwiaty...

28 czerwca 2018 , Komentarze (22)

Dzwoniłam do Krzyśka firmy i wyglada na to, że wymówienia na razie nie dostanie i prace będzie miał przynajmniej do końca października o ile się sprawdzi na nowym stanowisku. Co będzie robił i gdzie nadal nie wie. Mogę więc zakupy na lipiec planować. Na pewno kupię maszynę do scrapków i może węgiel albo bieliźniarkę do sypialni. Bieliźniarkę tylko wtedy gdy w nowym miejscu będzie sobie radził. Trzeba by też wiklinowe rzeczy do kuchni kupić.

Od kilku dni jadłam wiecej, bo stres mi się dawał we znaki. Trochę mogła waga wzrosnąć ale nie sprawdziłam na razie, zeby sobie nie dołożyć zmartwień. Dziś już nie jestem tak głodna i organizm chyba wraca na poprzednie tory. Oby. Tym razem diety nie przerwę. Za dobrze mi szło. Menu: zupa fasolowa, zupa ze śledzi i zupa ze świeżych ogórków. Jem 5 posiłków, a resztę zjada Krzysiek o ile jest w domu. Uważa, że moje zupy są okropne, ale je.

Wczoraj było mi tak zimno, ze rozpaliłam w piecu. Siedziałam w poncho. Czułam się jak jesienią... Później spałam w dzień dwie godziny. Stres chyba odpuszcza...

Nadal robię kartki. Wczorajsza była robiona na kolejne wyzwanie. Uwazam, że wyszła całkiem całkiem.

27 czerwca 2018 , Komentarze (16)

Dziś Krzysiek ma wolne to pójdziemy do ogrodu jak odeśpi. Trzeba zasilić warzywa i przygotować kolejną porcję gnojówki z pokrzyw. Wszystko rośnie i kwitnie. Papryki i pomidory są już spore, ale ogórków nie widać. Nie widać też dyni ani kabaczków choć kwiatów jest bardzo duzo. Ogród w pojemnikach sie sprawdził. Sprawdził sie tez preparat ułatwiający zapylanie pomidorów i papryk.

Wieczorem mam do zrobienia prognozę tarota na pół roku. Ostatnio znowu wróżę wcześniej, bo potrzebuję sporo pieniedzy. Trzeba powoli myśleć o opale na zimę. Kuszą mnie kolejne kartki. Powoli zaczynam się rozglądać za materiałami na kartki świąteczne. Kupiłam wykrojnik gwiazdy w kilku rozmiarach i troche scrapków-stajenka i jelonki. Muszę kupić tez choinki. Od września trzeba będzie zacząć robić kartki świąteczne. Wcześniej chcę zrobic kilka ślubnych. Też nic do nich jeszcze prawie nie mam. Nie mam też materiałow na kartki dla dzieci np. na roczek ani napisów typu gratulacje czy podziekowanie. To wszystko przede mną. Już się na to cieszę. Teraz napisy przygotowuję sama w Corelu.

Menu: żurek z jajkiem, zupa curry i pomidorowa z ziemniakami i ryzem.

26 czerwca 2018 , Komentarze (21)

Wczoraj Krzysiek był w pracy, a ja odragowałam ostatnie nieprzyjemności. Działałam też oczywiście robótkowo. Polakierowałam wieszak na ręczniki i to kilka razy. Teraz czekam aż brat Krzyśka przyjedzie i powiesi, bo trzeba dziury wiercić wiertarką, a Krzysiek oczywiście nie potrafi. Przymierzam się do herbaciarki. Mam kilka puszek metalowych, ale to mało i kupiłam niewielką herbaciarkę drewnianą. Jeszcze pomysłu na nią nie mam, ale pewnie mi coś do głowy wpadnie gdy serwetki przejrzę. Poza tym robie też kartki. Za kilka dni wpłyną mi pieniadze to zakupy zrobię i wezmę się za kolejne projekty.

Wczoraj zrobiłam kolejną kartkę w niebieskościach. Wysłałam ją na wyzwanie , a kolor był z góry narzucony. Niezbyt mi się podoba. Nie miałam jednak materiałów choć juz mam pomysł na lepszą. Zrobiłam też delikatną kartkę według mapy, również na wyzwanie. Ta już jest lepsza moim zdaniem. Dziś może coś w różu zrobię i to będzie eksperyment. Zobaczymy co wyjdzie. Zrobię także kartkę w brązach na kolejne wyzwanie. Na blogerze zaobsrwowałam kilka blogów na których organizowane sa rózne wyzwania. Będę brać udział i liczę, że sie w ten sposób będę rozwijać :)...

Od wczoraj gotuje znowu po trzy zupy. Dziś żurek z jajkiem i pieczarkami, fasolowa i zupa curry z ryżem i fasolką szparagową.

Polne kwiaty

 

zamarzyłam o przechadzce

po łąkach i ugorach

o leśnej polanie pachnącej żywicą

o nieuchwytnym pięknie chabrów i kąkoli

wśród tańczących kłosów

o makach i wdzięcznych stokrotkach

pamiętam bukiet zawilców

o delikatnych płatkach

zerwany w gaju

gdzie klony szumią opowieści

i subtelne dzwonki

pochylające główki na górskiej hali

tęsknię za kaczeńcami

żółtymi jak kaczuszki

i wiankiem z rumianków

jutro zerwę trochę koniczyny

i powspominam czasy

gdy polne kwiaty czarowały co krok

 

25 czerwca 2018 , Komentarze (16)

Deszcze od kilku dni i niektóre plany trzeba odłożyć, a niektóre wzieły w łeb. Nie było grilla i nie da się spryskać chwastów. Miały byc też pocięte gałęzie,  a nie są. Bardzo mi żal grilla. Chciałam sobie posiedzieć na dworze i zrelaksować się, a tu nic z tego. Z drugiej strony deszcz był potrzebny i deszcz lubię.

Mój urlop się skończył. Trzeba będzie zakasać rękawy i wziąć sie do roboty, bo wydatki mnie czekają. Krzysiek chyba pracy nie będzie miał, bo na razie nic na ten temat nie wiadomo. Niby praca jakaś jest ale czy ją dostanie i czy sobie ewentualnie poradzi? Będzie szukał pracy prostej i za niskie stawki to jakaś szansa jest.

Sebastian pojechał wczoraj. Była kolejna awantura i jestem tym już zmęczona. Nie lubie sie kłócić, a on chyba mnie celowo prowokuje i chce mnie wychować i nade mną dominować. To się nie uda. Nikomu sie nie uda. Czas sie odzwyczaić i toksyczne relacje zakończyć. Łatwe to nie będzie, ale jak mus to mus. Dość mam jego humorów i zagrywek. Tyle na ten temat.


24 czerwca 2018 , Komentarze (2)

Zaczynam dojrzewać do robienia warstwowych kartek. Coraz bardziej mi się zaczynają takie podobać. Są ciekawsze niż zwykłe. Gilotynę mam i mogę spróbować je robić. Kupiłam białe bazy to będzie biały brzeżek. :) Pierwsze próby za mną i jestem zadowolona. Mam zamiar kupić kolejne papiery. To okazja w grupie i nie wiem czy mi do lipca nie braknie. Wybrałam różowe, niebieski i fiolet. Są z gatunku romantycznych i raczej delikatnych. Takie lubie.

Dziś nie będę pracować. Moi panowie też nie. Dzień ma być spedzony na luzie ale aktywności typu wytworków będą, bo nie potrafię leniuchować bezczynnie. Będą chyba kartki i może lakierowanie decoupage. Lakierować nie bardzo lubię i często z tym zwlekam. Teraz mam lakierowanie rzeczy, które musi Sebastian powiesić. Muszę więc sie z tym spieszyć. Nie lubię takiego przymusu i sie przed tym wzdrygam, ale cóż...

Z decupage została mi do zrobienia skrzyneczka i herbaciarka. Są tez zwierzęta na patykach. Do kuchni powinnam kupić jeszcze zegar i tacę. Do tego lampy do sypialni. Funduszy na razie brak:( Nie prędko będą, bo najpierw chce kupić maszynke do scrapek i drobiazgi do kuchni. Później chyba stare deski i papiery. To kupię, ale będzie lezeć do czasu przyjazdu Sebastiana, bo ktoś musi deski pociąć przecież. Już się zaczyna praca zbierać na jego kolejny przyjazd.

***

dzień po dniu stąpam

powoli do przodu

to nie szkodzi

że życie czasem boli

że ciało nie nadąża za duchem

los zapisany w niebie

jest jaki jest

znoszę  go z pokorą

 cierpienie Jezusa  drogowskazem

i tylko on słyszy krzyk mojej duszy

23 czerwca 2018 , Komentarze (12)

Minęły dwa miesiące i schudłam 8,5 kg. Jak na mnie to wynik co najmniej dobry. Jak pójdzie dobrze to w kolejnym miesiacu z klinicznej otyłosci zejdę i tym samym osiągne pierwszy etap. Będzie mi lżej pod każdym wzgledem. Psychicznym też. Następny etap to 76 kg z tym, że bardzo mnie ucieszy już gdy siódemkę z przodu zobaczę. To chyba dopiero w przyszłym roku... Wtedy dopiero chyba moja sylwetka stanie się bardziej proporcjonalna. Liczę, że zniknie monstrualny biust i brzuch. Moze tez podbrudek zniknie. Na razie wyglądam koszmarnie i wcale się nie będę oszukiwać, że jest inaczej.

Wreszcie jest chłodniej. Odetchnęłam. Co prawda odkąd używam naturalnego dezodorantu, który zrobiłam w domu to się pod pachami nie pocę, ale pocę sie gdzie indziej. Nie lubie upałów i unikam wtedy ruchu, a zwłaszcza wychodzenia na dwór. Nie wychodzę gdy świeci słońce. To nie moje klimaty. Nigdy słońca i plazy nie znosiłam. Bywałam kiedyś nad jeziorem, ale dużo czasu spedzałam w wodzie. Wyjazdu nad morze sobie nie wyobrazam-tłum, upał, hałas toż to tortury, a nie wypoczynek.

Dziś Sebastian ma kończyć prace w domu. Wkręci kilka kołków pod szafki i obrazy, zrobi zasuwkę i zamuruje trzy dziury. W poniedziałek i wtorek jeśli się da spryskamy chwasty, a w środę wyjeżdża. Zleciało błyskawicznie. Smutno mi będzie i nic mi go nie zastąpi...:(

Ja mam zamiar zrobić 3 słoiczki malin. Od przyszłego tygodnia zacznę juz robić fasolkę. Czekam na cukinię. Powinnam skończyć malować wieszak na ręczniki papierowe i później przykleić serwetke. Jutro chcę polakierować.

22 czerwca 2018 , Komentarze (26)

Wczoraj mielismy spryskać sad ale z powodu burzy i deszczu tą prace trzeba było odłozyć. Sebastian za to pociął resztę mebli. Krzysiek ziósł wszystko do drewutni i jest tego tyle, że chyba na tą jesień drewna nie będę kupować.

Dziś Krzysiek idzie do pracy, a Sebastian na cmentarz. Trzeba zrobić porządek na grobach i wyciąć wszystko zielsko i gałęzie. Wróci pewnie zmęczony, bo do cmentarza jest kawałek drogi. Później będzie odpoczywał co oznacza oglądanie filmów w tym starych, słuchanie disco polo i spanie także w dzień. Ja prawdopodobnie będę coś działać artystycznie. Nadal chyba kartki albo decu. Chciałabym do jego wyjazdu skończyć wieszak na reczniki papierowe, bo trzeba go do ściany przykrecić i nie będzie miał kto.

Kupiłam kolejne wykrojniki. Niestety nie obyło sie bez problemów, bo jedna babeczka przysłała mi jeden zamiast dwóch. Upiera sie przy swoim, a wykrojnika nie ma i z pieniedzmi muszę się pożegać. Pech to pech...

Wczoraj był grzeszek w postaci krokieta z pieczarkami. Nie przytyłam. :) Dziś juz będzie grzecznie. Menu: zupa pomidorowa z ryzem i ziemniakami oraz zupa z batatów i tuńczyka. Zupy zjada też Krzysiek. Sebastian przewaznie objadów nie je. Jest kapryśny, je tylko tradycyjne potrawy, a mamę ma po gastronomicznej szkole. Poza tym uważa, że ja gotować nie potrafię... Fakt rosołu nie gotowałam nigdy i zup na mięsie też nie.



21 czerwca 2018 , Komentarze (10)

Dziś idzimy z Sebastianem do sadu i do ogrodu do niszczenia chwastów, a Krzysiek jedzie do miasta na zakupy. Musi kupić wszystko na grilla, bo ma być w niedzielę o ile pogoda pozwoli. Oczywiście Krzysiek grilla nie potrafi rozpalić i robota spadnie na Sebastiana. Gdy Krzysiek zrobił grilla to palił się jeden wegielek i jedliśmy zimną kiełbasę. Krzysiek za to doskonale radzi sobie z ogniskiem i kiełbaskami na patykach. Też to lubię. Moze niedługo zrobimy tez pieczone w kociołku ziemniaki. Jeśli nie teraz to we wrześniu gdy Sebastian przyjedzie nastepny raz.

Wczoraj udało się zrobić wszystko co było zaplanwane. Trochę tego było, bo i wata na strychu i szambo i zapylanie pomidorów i podlewanie. Ja miałam do roboty kartki i decu. Dziś do roboty mam to samo i do tego dezodorant.

Menu:barszcz czerwony z pieczarkami i jajkiem, zupa fasolowa z makaronem i koncentratem pomidorowym. Dziś na wadze trochę mniej:)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.