Wczoraj po południu się rozpadało. Jest już chłodniej. W nocy była wichura i mi strzepało pomidory. Musiałam szybko je podpierać patykami, bo ciążyły ku ziemi. Szkoda ich, bo mają owoce i jeszcze kwitną. Ostatnio w nocy nie było wody. Wystraszyłam się, że pękła rura, która ma już 50 lat. Krzysiek o 2 w nocy zakręcał wodę w studzience. Klął jak szewc, a ja z nim, bo spocona i brudna musiałam iść spać. Rano się okazało, że to była jakaś awaria. Tym razem się upiekło. Kolejny horoskop wczoraj skończyłam. Od dziś zaczynam serię zabiegów Reiki dla suni po wylewie. Tak myślę, że z trzy trzeba będze zrobić. Kiedyś robiłam kotce i po drugim wstała. Zobaczymy jak będzie tym razem. Koteczka była młoda, a sunia już weteranka.
Nadal działam robótkowo. Wczoraj zrobiłam dwie zawieszki i przerobiłam ściankę na kalendarz. Powstały też kolejne kartki. Powinnam się wziąć za szkatułki na karty tarota, ale jakoś nie mam odwagi. Łatwo nie będzie, bo chodzi za mną szkatułka ciemna z jasnym wzorem i złoceniami, ale chyba nie tym razem. Może dziś zrobię jakąś jasną.
Na dietę nie mam ochoty. Nie chudnę ale i nie tyję. Waga się waha w zakresie kilograma. Jem około 1400 kalorii. Jeszcze dodam 100 jak dobrze pójdzie i przystopuję na jakiś czas. później znowu przejdę na niskokaloryczną, bo z 3 kg zrzucić. Chyba mi się osiągnąć tych 85 kg w tym roku nie uda. Jak będzie 88 będzie dobrze.