Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1489495
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 maja 2020 , Komentarze (14)

Dziś spałam do oporu. Teraz długo w łóżku nie wytrzymuję, bo jest mi gorąco. Już zaczynam się bać upalnego lata. 

Boję się też suszy. W tym roku kupiłam sporo roślin i chcę by sie dobrze ukorzeniły. Kupiłam też kilka roślin doniczkowych. Chcę wprowadzić trochę zieleni do pokoju dziennego. Na parapecie nic nie moze stać, bo to miejsce dla kotów. Gdy świeci słońce to po kilka siedzi na oknie. Kwiaty chcę powiesić na ścianie, coby się do nich nie dobrały. Już kupiłam pólkę. 

Miałam nic nie robić dziś w domu, ale zrobię jednak. Ostatnio nie bardzo potrafię usiedzieć za długo i przestałam sie bronić przed ruchem. Wczoraj minęło mi 6 miesięcy z jogą. Ćwiczę oczywiście codziennie. Jeśli chodzi o sprawność to jest kolosalna róznica. Ja się po prostu nie poznaję. Ostatnio przez 20 minut sprzątałam w łazience. Było spore tempo, sporo skłonów, przysiadów itp. Trochę się spociłam, ale nie było narzekania na kręgosłup, nie było zadyszki i galopującego serca...Jest bardzo dobrze :) Jak zrzucę jeszcze trochę to już chyba fruwać będę:)

Zaczynają kwitnąć bzy. Mam kilka rodzai. Bordowy jeszcze nie kwitnie. Dwa posadziłam pod oknem od kuchni, ale jeden usechł. Muszę kupić jesienią jeszcze jeden albo dwa. Chodzi mi o żółty i fioletowo-biały. Lubię bzy. Szczególnie mam sentyment do tego dzikiego, pachnącego. Pamiętam okazały krzak z dzieciństwa. Rósł na podwórku. Usechł po tym jak odeszła moja babcia. Ona bardzo kochała bzy i stwierdziłyśmy z mamą, że go sobie zabrała. Teraz obok domu mamy rosną odrosty od tego krzaka. 

1 maja 2020 , Komentarze (16)

No i dobrnełam do końca tygodnia. Teraz odkąd mam więcej ruchu i więcej prac fizycznych to na weekendy czekam. Tydzień nie był łatwy, bo i wyjazd i kurierzy rano, którzy pospać nie dali. Dziś jeszcze będzie działalność i w domu, ale jutro już pracę  sobie odpuszczę. Jak wolne to wolne. Do ogrodu chyba wyjdziemy, bo chcę by Krzysiek skończył wycinanie tego co zbędne zanim pójdzie do pracy. Nie wiem co z jego pracą. Na targu już handlują, ale nie wszystkim i nie we wszystkie dni. Sprzatanie więc moze być tylko w środy i w soboty. Krzysiek nie powinien wracać zmęczony, bo roboty będzie mniej. Oby tylko połowy osób nie zwolnili.

W najbliższym czasie chyba zacznę przesadzać kwiatki w domu. To nie pora na to, ale powinnam to zrobić. Moze nie wszystkie. Powinnam przesadzić kaktusy. Wymarzyłam sobie ładna ceramiczna doniczkę zbiorczą. Nie wiem czy koty mi jej nie zniszczą, ale w ganku bywaja rzadko. Ostatnio jakiś kot się zrobił złośliwy i wyrzuca mi ziemię z doniczek. Nie wiem który, ale ziemia ciągle na parapetach lezy. Nasiona roślin pokojowych mi nie wykiełkowały. Coś chyba jednak kupię. Chcę fikusa lirolistnego, dracenę, mirt, geranium, drzewko szczęścia...

Mam ochotę przejść na dietę. Moze juz od 15 V spróbuję. To by wymagało wyjazdów do miasta po zakupy. Chodzi o mięso, ryby, warzywa i serki. Chcę zrzucić 4-5 kg w tym roku jeszcze. Jak to by ładnie brzmiało waga niecałe 75 kg:). Mogłabym mówić ponad 70, a nie prawie 80. Jeszcze lepiej by brzmiało 73, ale tyle zrzucić sie nie uda. Zdecydowałam się na dietę plaż południa. Reszta zostanie na przyszły rok. Moze juz się uda do wagi w normie dojść. Dla mnie to 66 kg i na ten moment to moja waga docelowa.

Boli mnie jednak ząb, bo jest w nim dziura i to duża, a on cały jest ciemny. Już się do dentysty umówiłam. Prywatnie oczywiście. Trzeba będzie dodatkowo zapłacić 100 zł na specjalna ochronę. Do tego dojdzie taksówka w obie strony. Zbankrutuję i na zrobienie ogrodu przed domem chyba mi zabraknie w tym miesiącu.

Wczorajsze zdjęcie kulinarne na nowym tle... Tła przyszły jeszcze dwa, ale kupię więcej...

W lesie wybuchła wiosna i wczorajsza wyprawa do sklepu była bardzo przyjemna.

30 kwietnia 2020 , Komentarze (8)

Wczoraj byłam w mieście. Załatwiłam co się dało, ale chodzenia trochę było. Wróciłam taksówką. Kierowca siedział za przepierzeniem i był w maseczce. W mieście sporo ludzi. Na pocztę wpuszczajątylko tyle osób ile jest otwartych okienek. W aptece to samo. Chyba jest bezpiecznie.

Dziś już siedzę w domu. Wyjdę tylko o ile pogoda pozwoli zrobić zdjęcia. Chcę też podziałać w ogrodzie. Wczoraj w ogrodzie nie byliśmy, bo wróciłam trochę zmęczona no i padał deszcz. Posadziłam tylko pelargonie do doniczek. Deszcz mnie cieszy, bo przyroda go juz bardzo potrzebuje. Ostatnio moje stokrotki i bratki trzeba było codziennie podlewać konewką. Teraz maja szansę się lepiej zakorzenić. Kiepsko jest też zakorzeniony różanecznik, który wsadziłam w zeszłym roku. Zniszczył się jeden bez pod oknem w kuchni. Trzeba kupić kolejny krzaczek. Kupiłam suchy nawóz bydlęcy to wszystko zasilę o ile się ukorzeni. Dziś chcę kupić warzywa. Myślę o kapuście, kilku pomidorach koktajlowych, paprykach, sałatach. Część pójdzie do doniczek.

Od kilku dni boli mnie ząb. W zasadzie chyba nie ząb, ale szczęka dolna i górna po lewej stronie. Boli z przerwami i nic na to nie biorę, ale robię Reiki i zabiegi bioterapii. Diabli wiedzą co mi jest, ale raczej będę chciała przeczekać niż iść do dentysty. Za bardzo to teraz ryzykowne.

Sebastian chce przyjechać po majowym długim weekendzie. Ja chcę poczekać do czasu jak pozwolą. Jest problem, bo przyjeżdżał busem, a teraz bus by mógł zabrać tylko z 4 osoby chyba. Toby było nieopłacalne i chyba nie jeździ. Pozostaje pociąg, a to trzy przesiadki.

Wczoraj mi przyszły podkoszulki. Są bardzo fajne, ale zamówiłam same ciemne, smutne kolory. Zastanawiam sie czy nie zaszaleć i nie kupić jeszcze kilku jaśniejszych. 

Było wczoraj malowanie akwareli...Skończyłam i wyrzuciłam, bo mi się nie podobała. Dziś może kolejne podejście do tematu...

Na wadze kilogram mniej, ale uważam...

29 kwietnia 2020 , Komentarze (12)

Dziś wstałam wcześniej, bo mam wyjazd do miasta. Będę na poczcie, w aptece i w punkcie ksero. Najbardziej się boję dojazdu, bo to busem a z powrotem taksówką. Wrócę chyba późno. 

W domu nadal jest robota. Mieszkanie jeszcze nie ogarniete. Problem jest z kuchnią, bo spadla górna szafka i wszysto z niej trzymam w kartonach pod stołem. Chyba trzeba poprosić brata Krzyśka, zeby mimo wszystko przyjechał i ja zamocował. Musi być solidny kołek, bo w niej trzymam zapasy coby myszy sie nie dostały. Mysz jest, bo coś od miesiąca drapie pod podłogą. Dziś chcę sprzątać w łazience. Krzysiek mył wszystko przed świetami ale niedokładnie i już z powrotem trzeba. Do końca tygodnia moze wszystko ogarnę. Od nowego wezmę sie za sienie od podwórka. Też trzeba porządek zrobić.

Jest też oczwiście praca w obejściu. Nie wiem czy dziś mi sie uda coś zrobić. Chyba nie. Może tylko wsadzimy pelargonie...Po południu będą wróżby i jeden tekst.

Nadal się intensywnie uczę fotografii kulinarnej. Kurs skończyłam, ale chcę poszczególne lekcje obejrzeć jeszcze raz, zeby wszystko zapamiętać. To kurs postawowy, ale wydaje mi się, że mi wystarczy. Uczyć się będę dalej, bo zapisałam sie do grupy szkoleniowej. Co do zdjęć to jedno mi wychodzi, a drugie nie bardzo...No cóż to poczatki...

28 kwietnia 2020 , Komentarze (10)

Dzień będzie aktywny. Ma być praca w domu i w ogrodzie. W domu powalczę z aneksem bibliotecznym, a na dworze z chaszczami i chwastami w bobie i w czosnku. No chyba, że pogoda nie pozwoli to plany zmienię. Ostatnio dłużej jestem na portalach z wróżbami, bo mam wydatki i chcę więcej zarobić. Teraz chcę kupić tła fotograficzne do zdjęć kulinarnych. Wybrałam ceglę, bielone deski i czarne deski. Spodobało mi się jeszcze kilka i pewnie z czasem kupię. Wszystko wybieram w stylu rustykalnym.

Poza tym pewnie będzie nauka, czyli przerabinie kursu fotografii kulinarnej i moze obraz. Powinnam więcej malować akwareli. Powninm znowu rysować portrety. Och doba jest za krótka, bo i muszę się wyspać przecież i to długo, bo minimum 8 godzin. Powinnm napisać ostatni tekst pozycjonujący na maj.

Czekam na kilka przesyłek z roślinami. Nie wiem co zrobić w tym roku z warzywami. Niby chciałam kupić kapusty, pomidory, sałaty i kalarepy, ale jest z tym problem. Kapusty atakuje bielinek i nie mam gdzie kupić trucizny na niego, a resztę warzyw trzeba podlewać. Z tym tez jest problem, bo w wężu jest słabiutkie ciśnienie, a Krzysiek sobie z tym nie poradzi. Nie wiem co zrobić z kosą akumulatorową. Kusi mnie kupić, bo bym mogła sama kosić, ale nie wiem czy da radę usuwać pokrzywy i perz. Niektórzy wątpią... Kusi mnie niezależność.

Ostatnio rozmawiałam chwilę przez telefon ze znajomą mojej mamy. Pani Stasia jest ze wsi. Ma olbrzymią wiedzę, bo miała kiedyś gospodarstwo. Była rolniczką. Kontakt był bardzo przyjemny i liczę na to, ze znajomość będzie miala dalszy ciąg. 

Tym razem zdjęcie do poprawki, bo był zabrudzony obiektyw i wyszły plamy. Zdjęcia z sadzenia kartofli robione telefonem. Kartofle w ziemi:) Tym razem posadziłam więcej niż ostatnio. Jak ja kocham takie wiejskie klimaty

27 kwietnia 2020 , Komentarze (10)

Miałam jechać do miasta, a nie dam rady i pojadę w środę. Dziś  może za to posadzimy ziemniaki. Trzeba będzie wyjść do ogrodu wcześniej, bo pracy sporo. Jeśli Krzysiek w maju pójdzie do pracy, to już wiele nie zrobi. Z pilnych spraw jest usuwanie chaszczy i niszczenie perzu. Chaszcze może wytniemy, ale z perzem trzeba poczekać. To chcę zrobić z Krzyśkiem. Inne sprawy ruszę z Sebastianem. Kusi mnie zrobienie jeszcze jednej rabatki na podwórku. Kiedyś już była w tym miejscu, ale zarosła. 

Poza tym będzie generalne sprzątanie w sypialni, pieczenie chleba i wróżby. Muszę też napisać tekst pozycjonujący na portal. Dziś to będzie prognoza z kart anielskich. Mam też nadal zabiegi Reiki, bo klientka wykupiła jeszcze dwa.

Sebastian już bardzo chce przyjechać i mnie go brakuje. Pracy na niego czeka bardzo dużo. Będzie u mnie chyba dwa tygodnie i wszystkiego nie skończy. Nie wiem kiedy przyjedzie, bo to chyba w tej chwili jeszcze jest zabronione. Nie udaje mi się w tym roku realizacja planów. Wszystko przez koronawirusa. Miał być robiony ogród przed domem. Miał być robiony płot, miało być malowanie sypialni...Nie wiem co mi się uda zrealizować.

Mam do wyciecia sporo drzew. Sebastian musi wyciąć dodatkowo bukszpan, bo się zniszczył i chyba płaziniec przed domem. Chcę posadzić magnolię, berberys i może migdałek. Ja nie robię w ogrodzie jakiś przemyślanych kompozycji roślinnych. Kupuję i wsadzam co mi się podoba. Cieszą mnie poszczególne rośliny, ich kolor, zapach, pokrój. Jeśli chodzi o to by olśnić innych, to nie mam takiego zamiaru. 

Mam już kurs stylizacji kulinarnej. Przerabiam pilnie. Trochę nad nim posiedzę, bo wiadomości sporo. Trzeba będzie lekcje przerobić kilka razy. To kopalnia wiedzy i jestem z kursu bardzo zadowolona.

26 kwietnia 2020 , Komentarze (12)

Jutro chyba będę miała wyjazd na pocztę, bo sprzedałam tablet graficzny. Przy okazji jeszcze sporo spraw na mieście załatwię. Wszystko trzeba załatwić hurtem. Wrócę chyba taksówką, choć się boję... Jest już w pobliżu możlwość badania IgG w cenie 150 zł. Chciałam żeby sobie Krzysiek zrobił, ale nie chce.

W tym roku nie kupię chyba bluzek z krótkim rękawem, bo nic fajnego w bonprix nie znalazłam. Jeśli są nawet fajne to materiał sztuczny, a ja chcę coś przewiewnego. W ogóle z trykotu ciężko coś znaleźć. Kupię chyba za to koszulki męskie w kilku kolorach. Kiedyś takie kupowałam, powiększałam dekolt obrabiałam go szydełkiem w formie koronki. Moze i w tym roku też tak zrobię. Znalazłam koszulki po parę złotych. Do tego trzeba kupić kordonek. Ja potrzebuję koszulek na chodzenia po domu i koło domu. Takie przerabiane będą w sam raz, a ja sobie z przyjemnością trochę podziergam :).

Chcę takie spodnie, ale w te jeszcze nie wejdę i nogawki za długie :)

Dziś ma być odpoczynek od sprzątania i pracy w ogrodzie. Odsypiać nie muszę, bo cały tydzień spałam do 12 i się wysypiałam na bieżąco. Dziś mam ostatni zabieg Reiki dla klientki. Zabiegi były na ogólne wzmocnienie. Klientka energię czuła i jest zadowolona. Ja zabiegi Reiki dla siebie i najbliższych robię oczywiście codziennie. To nie jest jednak tak, że Reiki załatwi za biorącego energię wszystko. To nie magiczna tabletka. Biorca musi na uleczenie zezwolić, otworzyć się i pracować nad sobą. Czarne myśli, blokada psychiczna mogą wszystko zniweczyć. Nie trzeba wierzyć w energię, ale nie można się przed nią bronić.

Poza tym może skończę obraz i zrobię jakieś zdjęcia.

W najbliższym czasie chyba będę musiała kupić nowy laptop. Ten najnowszy skończy niedługo trzy lata i chyba coś się popsuło na płycie głównej, bo bateria nie ładuje. Koszt naprawy może być około 350 zł i to nie ma gwarancji, bo może znowu coś wysiąść. Od początku był felerny. 3 razy było wymieniane gniazdo od zasilania i dwa razy klawiatura.

A na koniec zioła... Wczoraj robiłam sos pomidorowy do makaronu właśnie ze świeżymi ziołami..:)

25 kwietnia 2020 , Komentarze (17)

Wczoraj odkryłam na podwórku dziuplę. Jest chyba zamieszkała, bo mama mi mówiła, że widziała w niej ptaszka. To by było kolejne gniazdko na podwórku. Jest ich sporo, bo o ptaki się u nas dba. W jednym miejscu na podwórku nie wycinamy zadnych roślin i jest prawdziwy gąszcz drzew i krzewów. Jest tam bardzo dużo ptaków i dlatego to miejsce zostanie w stanie w jakim jest. Niech mają azyl. Są dokarmiane przez cały rok. Ptaków jest teraz o wiele mniej niż kiedyś. Już nie pamiętam kiedy słyszałam głos skowronka. Nie pamiętam kiedy widziałam bociana czy kropatwę. Cywilizacja zabija przyrodę i dobrze, że moje życie też upływa, bo nie chcę żyć takim świecie.

W parku biebrzańskim spłonęło już ponad 6000 hektarów. Widziałam zdjęcia spalonej ziemi.To straszne. Wyobrażam sobie te przerażone zwierzęta i ich cierpienie. Zawinił pewnie człowiek jak zawsze, ale susza dołożyła swoje...:(

Od kilku dni nie palimy już w piecu, a kotom to się nie podoba. One są ciepłolubne i teraz śpią na kanapie albo koło mnie albo zbite w kłąb. Wczoraj wieczorem spało siedem, a ja leżałam na samym brzeżu kanapy coby im nie przeszkadzać.

Nadal działamy w ogrodzie. Działa w zasadzie Krzysiek, a ja pokazuję co trzeba. Jeszcze kilka dni i będze w jednym miejscu porządek. Do wycięcia są grubsze dziczki, ale je załatwi Sebastian. Są też dwie spore śliwki suche i oczywiście orzech. Będzie do palenia na nadchodzący sezon. Dziś jeszcze będze wycinanie, a ja może będę plewić w czosnku i bobie. Chyba też będzie trzeba rozebrać jeden składzik. Jest drewniany to materiał spalimy. Wczoraj kupiłam już kwiaty do doniczek. Będą pelargonie, werbeny, petunie. Kupiłam też goździki kamienne i aksamitki.

A na koniec jesienne zdjęcie... W tym roku wiosna mnie wyjątkowo cieszy i za jesienią jeszcze nie tęsknię...

24 kwietnia 2020 , Komentarze (38)

Nadal mam stary laptop i jestem wściekła. Niestety są w nim nieprawidłowe kolory np. zamiast białego jest różowy. Nie mogę malować akwareli, bo inspiracj szukam w internecie i jak tutaj gdy kolory złe:( Wczoraj na dodatek stary nie chciał się uruchomić. Myślałam, że jest zepsuty i wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem uzależniona od internetu. Walczyć z tym raczej nie będę.

Dziś chcę  zrobić zdjęcie nalewki z pączków sosny. Nie boję się stylizacji tylko pracy w Picassie nad zdjęciem. Mogą wyjść nie takie jak trzeba kolory i zdjęcie zepsuję. Szkoda by było. 

To wczorajsze zdjęcia w nowych ciuchach robione telefonem. Niebyt mi się podoboją, bo na modelkę się nie nadaję, a Krzysiek poprawiać nie chce. Widać, że jeszcze z 15 kg do zrzutu. Ciekawa jestem czy wtedy ramiona staną się węższe i talia też. Na razie jestem klocek:(

Wczoraj przyszły mi dwa koszyczki. Są bardzo ładne. Przyszły też kwiatki - bratki, niezapominajki i sokrotki. Od razu je posadzłam. Dziś może kupię kolejne.

Wczoraj gdy byliśmy w sklepie spotkaliśmy sarnę. Sarna była przerażona i miotała się w ogrodzie obok sklepu. Szybko się oddaliliśmy a ona wielkimi susami pomknęła do lasu. O zdjęciu nie pomyślałam, bo zbyt sie obawiałam o jej bezpieczeństwo. Była taka piękna i od razu przypomniał mi się mój Rogaś. To był koziołek, którego półżywego znalazłam w lesie dwa dni po tym jak sąsiadka znalazła resztki dorosłej sarny we wnykach. Po koziołku chodziły juz robaki, ale oddychał. Wzięłam do domu i przez trzy tygodnie karmiłam butelką. Niestety trzeba go było oddać do parku dla dzikich zwierząt. Płakałam okropnie, gdy go oddawałam, bo był do mnie przywiązany i traktował mnie jak matkę.

Jestem przerażona płonącym parkiem. Tyle roślin i zwierzęta cierpią. Straszna tragedia.

23 kwietnia 2020 , Komentarze (8)

Wczoraj zerwaliśmy pędy sosny na nalewkę i syrop. Dziś chcę nalewkę zrobić. Poza tym będzie wyjście do sklepu, wycinanie krzakow i dzikich malin oraz pucowanie boazerii w sypialni. Ostatnio się zmobilizowałam i codziennie sprzątam w domu minimum 15 minut. Ta dla mnie wyczyn nie lada, bo okropnie leniwa jestem jeśli chodzi o sprzątanie. Porządek tak, pucowanie nie.

Wczoraj był brat Krzyśka i przwiózł nam chodniki. Miałam niby kupić dwa ludowe, tkane w pasy, ale skoro chodniki dostałam, to na razie nowych nie kupię. Parę złotych zostanie w kieszeni. Kupiłam za to troche drobiazgów do kuchni - kieliszki na jajka, dwie deski do krojenia, koszyczki. Wszystko tanie i rustykalne. Będzie z czym robić zdjęcia. Dziś może kupię resztę roślin - chrzan, lubczyk, siedmiolatkę i rabarbar. Później kupię jeszcze tylko pelargonie i może werbeny. Myślę o begonii i goździkach kamiennych.

Wczoraj zrobiłam te zdjęcia. Jest postęp, bo te miały juz więcej polubień i to w grupie gdzie jest bardzo wysoki poziom. Były nawet głosy super:) Dostałam od mamy trochę starych rzeczy do zdjęć. Do fajna filiżanka i cudnie zdobione sztućce. Jest tez nóż z rączką z rogu. Ma jeszcze piękna cukiernicę, ale na razie dać nie chce. Pracuję nad nią...:)

Dziś mam zamiar dłuzej posiedzieć na portalu z wrożbami. Trzeba więcej zarobić, bo chcę kupić tła fotograficzne. Będzie też kurs fotografii kulinarnej. Mam do wyboru dwa. Nie wiem czy nie skończę obu, bo jeden to tez podstawy fotografii a drugi sama stylizacja kulinarna z naciskiem na styl rustykalny.

Zepsuł mi się nowszy laptop. Znowu...Koszt naprawy to 150 zł, ale pan był tak miły, że zabierze mi go z domu i odwiezie...Chyba jutro...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.