Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1489566
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 czerwca 2017 , Komentarze (4)

Dziś już mam wolne z pisaniem, bo to co miałam w tym tygodniu napisać napisałam. Będę tylko wróżyć. Jutro i w niedzielę muszę troszkę ogarnąć mieszkanie, bo we wtorek ma przyjechać Sebastian. Myślę, że tym razem nic nie wypadnie. Nie widzieliśmy się przez trzy miesiące. Strasznie długo to trwało tym razem. Sebastian chce przywieźć wędkę i iść łowić. Problem w tym, że jeszcze nie ma karty. Będzie miał dopiero pod koniec czerwca. Trochę się boję, żeby go nie złapali i żeby kłopotów nie było. Ryb też mi szkoda, bo w końcu to żywe stworzenia są. Może mu te plany wybiję z głowy. Czasem mi ustępuje. No ale nie zawsze przecież. Co prawda rzadko się ze mną kłóci i nie wrzeszczy na mnie nigdy ani mnie nie wyzywa ale za to robi po swojemu.

Co do wytworków to ostatnio ćwiczę portrety. Z podobieństwem nadal jest kiepsko ale się uczę coraz więcej. Powolutku chyba postępy robię, bo działam ostatnio według książki. Wciąż jednak jeszcze czasem robię błędy typu konturu. To duży błąd, bo tak malują dzieci jak mówi moja instruktorka. Przede wszystkim jednak maluję zbyt szybko. Ostatnio czytałam gdzieś w internecie, że portret maluje się nawet cztery godziny. Ja sobie tego nawet wyobrazić nie potrafię. Moje gotowe są za pół. No powiedzmy godzinę.Gdzie tak pędzę i co mnie goni sama nie wiem....:) Może też powinnam pomyśleć o większych formatach. Łatwiej chyba dopracować  na nich szczegóły typu rzęs itp. Ja maluję na A4. Jak tu namalować rzęsy pastelami suchymi na tak małym formacie? Moim błędem są też niewyraźne, czarno- białe wydruki z których maluję. Zdjęcia powinny być ostre i kolorowe. Wtedy jest szansa, że podobieństwo łatwiej wyjdzie. Będę ćwiczyć dalej choć nie przypuszczam bym kiedyś stała się w malowaniu portretów co najmniej przeciętna. Nierealne raczej....Ech...

Wczoraj przyszła mi kupiona w maju szafka na buty. Nie była droga ale wygląda bardzo szlachetnie. Jest ręcznie rzeźbiona i już się w niej zakochałam. Od razu kupiłam następny mebelek u tego samego wytwórcy. Tym razem to kufer. Postawię go w  łazience. Krzysiek tylko klnie. A pal go licho. Niech się wścieka. Ciekawe co powie Sebastian.

Wczoraj też rozmawiałam z kamieniarzem w sprawie zrobienia tacie płyty na grób. Wstępnie jesteśmy umówieni na przyszły tydzień. Wczoraj też przyszły egzemplarze autorskie antologii w której znalazło się kilka moich wierszy. Uwielbiam otwierać paczkę z wydawnictwa. Teraz czekam na trzy następne antologie. Dwie z nich to również projekty komercyjne.


1 czerwca 2017 , Komentarze (12)

Jutro jak dobrze pójdzie przyjedzie Pan do koszenia. Mam zamiar skosić prawie wszędzie poza jednym miejscem gdzie jest malinisko i dziad z babą czyli chaszcze. Chcę tam zrobić porządek ale mama wyciąć starych zdziczałych malin nie pozwala. Twierdzi, że to stara odmiana po jej babci i puki żyje owoce chce jeść. Ustąpiłam jej. Niech sobie je, bo żadne argumenty do niej nie trafiają. Może tam w tym roku tylko drzewka typu samosiejek usunę. O te samosiejki dzikich śliw też jej oczywiście chodzi.

Mam problem w sadzie. Dwa drzewka rosną krzywo to znaczy pochylają się. Trzeba będzie chyba je wykopać i wsadzić od nowa tym razem prosto. Musi to zrobić Sebastian, bo Krzysiek sobie z tym rady nie da. Drzewka rosną strasznie wolno. W zasadzie to wcale nie widać by coś urosły. Ot trwają. W najgorszym stanie jest brzoskwinia. Wegetuje i ledwie kilka listków wypuściła. W życiu owoców się nie doczekam chyba. Strasznie to niewdzięczna praca jest. Robisz i nic z tego nie masz.

W tym tygodniu ma też przyjechać brat Krzyśka, żeby zamontować moskitiery w oknach. Na razie otwieram je tylko na chwilę i pilnuję by osy nie weszły. Boję się o koty, bo łapią. W domu jest trochę za gorąco i brakuje mi świeżego powietrza. Lato się dopiero zaczyna i chcę okna pootwierać.


31 maja 2017 , Skomentuj

Dziś planuję jechać do miasta. Nie jestem jednak pewna czy pojadę. Chcę jeszcze kupić trochę kwiatków przed dom i może szklane przedmioty do zdobienia. Krzysiek dziś po południu oczywiście pracuje. Ja też może coś podziałam. Co jeszcze nie wiem. Teoretycznie powinnam pisać wiersze do książeczki dla dzieci. Wena jednak ostatnio do mnie nie zagląda, a powinna, bo nawet połowy wierszy nie napisałam. Do końca roku chcę to skończyć. Ilustracji też nie robię. Są gotowe szkice tylko. Kiedy wena zawita? Oby szybko.

Przedwczoraj przyszły mi książki. Wyglądają nieźle. Chyba będą wartościowe. Dziś się mam zamiar za pierwszą wziąć. Wczoraj działałam sangwiną. Zrobiłam też kilka szkiców. Dziś znowu podziałam. Muszę pracować bardziej intensywnie nad portretami i architekturą, bo to mi idzie najgorzej. Tyle dobrego, że jak rysuje faceta to facet wychodzi...:)Ostatnio malowałam dziecko a wyszła kobieta Ech...W zasadzie to ja najgorszy problem mam z wykańczaniem. Na warsztatach wszystko rysowałam sama, a instruktorka pomagała mi w wykończaniu. Tu radziła dodać cień, tam rozjaśnić i wychodziło fajnie...Powinnam też trochę zwolnić, bo malowałam najszybciej ze wszystkich. Jakby mnie ktoś gonił.

Przyszedł mi tarot nimf. Karty są cudowne- delikatne, zwiewne i kobiece. Myślałam, że nie dam rady nimi wróżyć ale nie jest tak źle. Dam radę tylko z dam sobie czas na zapoznanie się z talią. To mi zajmie z dwa, trzy dni góra. Na razie wróżę jednak talią pogańskich kotów i tą talią będę wróżyć.

30 maja 2017 , Komentarze (8)

Dziś będzie typowy dzień - pisanie, wróżenie i malowanie. Jakiś atrakcji ekstra nie przewiduję. Lubię rutynę nawet, bo wprowadza do mojego życia pożądany spokój. Dziś po południu Krzysiek może umyje ostanie okno, a ja wsadzę resztę fasoli. Może też po południu upiekę ciasto z rabarbarem, bo rabarbar buja. Ciasto nie będzie jakieś wymyślne oczywiście. Ot zwykłe lane na oleju. Piec nie lubię to i nie uczę się nic wykwintnego robić. Poza tym za słodyczami nie przepadam. Zjem, bo zjem. Kiedyś lubiłam gotować. Teraz i to jest przeszłość odkąd przytyłam. Kiedyś kupowałam książki o gotowaniu i zbierałam przepisy. Teraz już tego nie robię ale czasem coś z przepisu gotuję jak mnie najdzie ochota na zmiany. Ostatnio jednak gotowanie to mój wróg. Ciekawe kiedy mi to przejdzie.

Na warsztatach oczywiście wczoraj byłam. Wróciłam wieczorem bardzo zadowolona. Przywiozłam obrazy. Teraz nie wiem co z nimi zrobić. Kilka z nich chciałabym oprawić i powiesić na ścianie. Oprawa tania chyba nie będzie, bo formaty duże. Muszę jednak jakoś pieniądze zebrać, bo nie chcę by obrazy się zniszczyły. Podobają mi się. Ciekawe gdzie je powieszę. Miejsca na ścianach trochę mi brakuje, a moja nauka się dopiero w zasadzie rozpoczęła na dobre...


29 maja 2017 , Komentarze (9)

Wczorajszy dzień było spokojny. Tuż po wstaniu napisałam opowiadanie o Once do Kocich Spraw, a później się w zasadzie nudziłam. Tak mam gdy nastawiam się na odpoczynek. Nie lubię nic nie robić, bo wtedy głupieję. Wolę działać. Tak mnie ta nuda zmęczyła, że po południu poszłam do ogrodu. Trochę zrobiłam. Później malowałam i wróżyłam sobie. Tym razem wybrałam rozkład z książki 365 rozkładów tarota.

Dziś wstałam o ósmej, bo czekam na książki. Od razu praktycznie zabrałam się za pisanie choć nie miałam takiego zamiaru. Tak jednak wyszło. Chcę jeszcze dziś opowiadanie przesłać do wydawnictwa. Po południu tuż po 16 jadę na warsztaty do Pałacu kultury. To już ostatnie z pasteli suchych. Ma być też dziś o sangwinie. Ciekawe co będziemy robić. Następne warsztaty w czerwcu będą z pasteli olejnych. Zapisałam się już. W wakacje przerwa i od września chyba ikona. Bardzo już jestem ciekawa co będzie w przyszłym roku. Jakie warsztaty. W zeszłym było z interesujących mnie malowanie na szkle, oleje i akwarela. Dobrze by było, żeby w tym roku też były takie. Poszłabym.

O diecie na razie nie myślę. Jadłam przez dwa tygodnie po 1600 kalorii i przytyłam 2 kg. Ech... Już mi się chyba nigdy ta waga nie ustabilizuje.

A na koniec zdjęcie z ogrodu...


28 maja 2017 , Komentarze (11)

Zauważyłam, że ostatnio coraz bardziej nie lubię robić zakupów w sklepach stacjonarnych. Ciuchów i butów nigdy nie lubiłam kupować ale kosmetyki lubiłam. Teraz i tego nie lubię. Poza butami i kwiatkami nic już w zasadzie w sklepach na mieście nie kupuję. Drażni mnie oglądanie, schylanie się do półek. Drażnią mnie ludzie i kolejki do kasy. Jak tak dalej pójdzie to całkiem z zakupów na mieście zrezygnuję. Niech i tak będzie... Ostatnio na zakupy przez internet namówiłam moją mamę. Kupiła sobie kosmetyki, ręczniki i kilka książek i to pewnie nie koniec. Ona z domu nie wychodzi przecież i  jest zdana na to co ktoś jej kupi. Teraz ma możliwość wybierać sama i ją to cieszy...

Dziś mam zamiar maksymalnie odpocząć z tym, że po południu pójdę do ogrodu. Coś zrobić trzeba choć mi się nie chce. Ostatnio dwór mógłby dla mnie nie istnieć. Kocham wprawdzie szum deszczu czy śpiew ptaków ale by tego doświadczyć wystarczy otworzyć okno.


27 maja 2017 , Komentarze (10)

Znowu mam wilgoć w szafie. Dwie nowe bluzki i suknia zaszły mi pleśnią. Próbowałam zmyć wybielaczem, bo tak radzili w internecie i jedna bluzka oraz suknia odbarwiły się i są białe plamy. Kupiłam farbę do tkanin no i zobaczymy. Ponoć dobra. W najbliższym czasie już koniecznie muszę iść do fryzjera zrobić kolor. Pewnie baleyage, bo dobrze się z tym czuję. Ostatnio znowu mam niechęć do dbania o siebie. Przestrzegam oczywiście higieny ale stosuje jedynie zabiegi sprawiające mi przyjemność typu kąpiele i masaże stóp w pachnących solach i olejkami, wklepywanie pachnących kremów i balsamów, kąpiele w olejkach, solach i pianie. Używam perfum, pachnących, ręcznie robionych, naturalnych mydeł. Nawet maluję się dyskretnie i maluję paznokcie ale tylko na wyjście. Przestałam natomiast stosować regularnie peelingi, robić maseczki, kłaść maski na stopy i włosy. Nie chce mi się. Znowu odpuściłam sobie depilację poza pachami, bo to muszę ze względu na pocenie się. Fakszejwing to jest to jak dla mnie. Prawdziwe wyzwolenie i równouprawnienie, bo w końcu nieogoleni faceci to norma. Moi faceci to znoszą jakoś, a ja. No cóż nie bardzo mam odwagę te nieogolone nogi pokazać światu. Na razie zaczęłam drobnymi kroczkami czyli najpierw pokazuje nieogolone ręce. Później przyjdzie czas i na nogi. Trochę jednak obawiam się zarzutu, że jestem niechlujna. Czas chyba nad sobą popracować i wyzwolić się do końca.

Ostatnio kupiłam sobie ciuchy do chodzenia po domu na Allegro. Wybrałam leginsy, podkoszulki i koszule flanelowe. Chyba czas nabrać nawyku przebierania się gdy mam zamiar akrylami lub olejami malować. Szkoda poplamić nowe ciuchy...

A na koniec obrazek. Nie podobał mi się i od razu poszedł do pieca. Nie sprawia mi przyjemności malowanie architektury. Wolę łamane linie niż proste. No ale i architekturę warto poćwiczyć...


26 maja 2017 , Komentarze (9)

Piecokuchnia kupiona. Opłacę ją i muszę czekać około dwóch tygodni na nią. Chciałam opłacić opcję wniesienia ale nie dało się. Będzie problem i to straszny. Nie wiem czy Sebastian z Krzyśkiem dadzą radę wnieść. U mnie w okolicy jest tylko jeden sąsiad, który by ewentualnie był skłonny pomóc ale jest trunkowy i nie wiem czy akurat wtedy gdy przyjdzie kuchnia będzie w domu. Zupełnie nie wiem jak to zorganizować. Próbowałam załatwić firmę zajmującą się przeprowadzkami ale powiedzieli mi 700 zł za pól godziny roboty dla dwóch osób. To przesada przecież.

Dziś od rana pracuję pilnie. Opowiadanie już napisane. Teraz mam zamiar pisać wierszyki dla dzieci. Jutro już chyba wolne z pisaniem, bo plan na ten tydzień jest wykonany mimo wyjazdów.

Wczoraj posadziliśmy z Krzyśkiem kwiatki. Później Krzysiek skopał miejsce pod fasolę tyczną. Posadzimy może w niedzielę. Nie wiem czy to nie za późno o co najmniej dwa tygodnie. Oby tylko zdążyła dojść. Dziś ma zamiar umyć okno w sypialni i może w pokoju dziennym, bo ma wolne. Odebrał sobie, bo był w pracy przez kilka dni w czasie urlopu.

Po południu może coś podziałam artystycznie. Wieczorem poczytam i dzień zejdzie. Wczoraj zrobiłam dla mamy dwie kartki na jej święto. Mama wybrała sobie zdjęcia. Namalowałam też portret.

25 maja 2017 , Komentarze (18)

Wstałam wcześnie. Tym razem budzika nie zlekceważyłam. Pogoda mnie nie cieszy. Miało być kilka dni deszczu i czekałam na niego jak na zbawienie. Chciałam odreagować, posłuchać szumu, stukania w parapety. Zawsze deszcze wprawiają mnie w taki nostalgiczny nastrój. Lubię go i fajnie mi się wtedy i śpi i pisze wtedy wiersze o miłości. To mnie zawsze wycisza i koi. Brak mi tego. Deszczu niestety w najbliższym czasie nie będzie. Nie mam na to wpływu. 

W najbliższym czasie, może dziś kupię piecokuchnię w internecie. Z fachowcem od remontu już gadałam i zgodził się ją podpiąć. Kto ją wniesie jak kurier przywiezie bóg raczy wiedzieć. Ciężka jest jak diabli. Chcę ten sam model co był, żeby za dużo przeróbek nie było. Teraz zbieram pieniądze na robotę łazienki. Brat Krzyśka zrobi już z nim rozmawialiśmy. Ma być tanio i praktycznie. Styl trochę rustykalny ale sprzęgany - drewno, biała ściana, gołe cegły, tkanina. Żadnych płytek, bo kto by mi je polerował. Na podłodze też płytek nie będzie w części z toaletą. Będzie gumolit, bo cieplejszy od płytek. Luksusów nie przewidują. Łazienka ma być dla mnie nie dla gości i nie na pokaz....Gadałam z Sebastianem i przyjedzie jak będzie miała przyjść piecokuchnia. Pomoże wnieść. On jest przedsiębiorczy i zaradny...Nadal chce żebym za niego wyszła, a ja przecież nie mogę zostawić Krzyśka. Uwikłaliśmy się w trójkąt i wyplątać się nie potrafimy.Chciałam zakończyć związek z Sebastianem, bo nie jestem dla niego odpowiednia. On by chciał mieć kobietę przy sobie na co dzień i pewnie dziecko, bo dzieci kocha. Ja mu tego dać nie mogę. Kiedyś to się pewnie rozpadnie ale on by musiał tego chcieć. Na razie nie chce, a ja nie mam siły by to zakończyć...Za dużo emocji i namiętności jest w tym naszym układzie na razie...Może czas to rozwiąże...

Wczoraj załatwiłam w mieście wszystko co trzeba było. Dodatkowo byłam u fryzjera. Włosów tak krótkich jeszcze nie miałam ale mi pasują. Wygodne są... Kupiłam też kwiatki przed dom. Dziś je posadzimy. Coś może jeszcze dokupię z czasem...Myślę o dalii jednorocznej ale nie wiem czy będzie. Kuszą mnie też śmierdziuszki. Wczoraj okazało się, że została skasowana ostatnia księgarnia w mieście. Pięknie. Coraz lepiej. Książek w internecie kupować nie lubię, a tu trzeba będzie na to się przestawić. Wczoraj kupiłam dwie z rysunku i malarstwa...Zobaczymy co są warte...


24 maja 2017 , Komentarze (26)

Dziś jadę do miasta załatwić dowód i kilka innych spraw. Teraz siedzę, a raczej leżę na kanapie i buszuję w necie.  Później gdy wrócę za coś się wezmę. Może nawet za pracę. Chcę napisać opowiadanie i może z dwa artykuły na portal z wróżbami. Chodzą za mną wiersze o miłości. Wczoraj znowu rozmawialiśmy dwie godziny z Sebastianem. Daliśmy sobie ostatnią szansę. Ma przyjechać za dwa tygodnie pomóc koło domu. Depresja mi przeszła od razu. Znowu jestem zadowolona. Ciekawe jak długo będzie ok. Czarno to widzę, bo się za bardzo różnimy. No i to życie w trójkącie mnie męczy...

Jutro już będzie spokojny dzień w domu. Może Krzysiek skopie ogródek i umyje okno. Pertraktacje były i się zgodził. Zagroziłam, że jeśli nie zrobi to znajdę kogoś i zapłacę. On jest skąpy więc pewnie zrobi to sam. Tylko czy da radę, bo ma jeszcze po pracy jechać na zakupy....

Wczoraj Krzysiek umył okno w kuchni...Teraz myślę nad założeniem żaluzji. Nie wiem tylko czy to nie koliduje z kwiatkami. W pokoju dziennym też mam zagwozdkę, bo koty lubią na oknie w pełnym słońcu się wygrzewać. Nie mam prawie na tym oknie kwiatków i na parapecie leżą kocyki. Trochę mi szkoda zasłaniać im słońce. Jeszcze pomyślę nad tym...

Po południu będę może malować obraz i może zrobię kartkę. Potrzebuję prezentów na Dzień matki...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.