Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1571218
Komentarzy: 56053
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 29 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 września 2020 , Komentarze (2)

Nadal piszę wiersze. Rozwijam się w tej dziedzinie, biorę udział w warsztatach. Cały czas poszerzam tematykę. Szczególnie rozwijajace sa warsztaty typu wariacje do wiersza. Wcześniej rzadko brałam w nich udział, bo mi się wydawało, że nie jestem w stanie nic napisać. Teraz biorę cześciej udział i niech to sie tak dalej toczy...:)

Mgła

 

jesienny poranek

składa w ofierze noc struchlałą od chłodu

senna cisza spija subtelną biel

z pól i ogrodów

z zachwytem żegluję

w tajemniczych oparach

to snujących się muślinowym welonem

to strzępkami czepiających się traw

słońce już pieści horyzont

i wyciąga złociste ramiona

by rozpleść mleczne warkocze pachnące rosą

Niedługo chyba wybiorę się na zwiedzanie Pałacu Miroszewskich. Liczę, ze wnętrza mi sie spodobają. To moze będą meble, obrazy. Nie wiem co z zamkiem. Do zwiedzania w nim jest kilka kondygnacji, ale są niestety azurowe schody po których chyba nie wejdę. Jest cudny, klimatyczny dziedziniec. Poza tym wnętrza podobno straciły oryginalny charakter, bo ktoś wpadł na pomysł, by je otynkować na biało. Jeśli chodzi o eksponaty to  to jest podobno tylko broń, która mnie nie bardzo interesuje. Są do zwiedzania jeszcze podziemia, ale one mnie nie kuszą. Skusiły by może Sebastiana... Ostatnio mówi do mnie kotek i  o mnie zabiega. Coś chyba knuje...

Chcę kupić wiklinowe oslonki na doniczki do przedpokoju. Na oknie mam kilka kwiatków i one w tym miejscu zostaną, bo sa odporne na niskie temperatury. Chcę też kupić dwie doniczki białe z motywem lawendy, bo mnie zachwyciły. Znalazłam też płotki wiklinowe do ogrodu. Kupię coby :) Pikuś roślin nie podlewał...

Myślę o tym, by żwirkiem na folii otoczyć groby. Mam 3 podwojne i 3 pojedyńcze. Mama pewnie nie będzie zainteresowana by część kosztów pokryć, ale ja o porządek dbać nie chcę. Rzadko bywam na cmentarzu i częściej nie będę, a chcę by groby wygądały przyzwoicie. Nie wiem czy mi się to uda w tym roku zrobić, bo znajomy nie bardzo ma czas. Wystawiam zlecenie na Oferii i zobaczymy. W przyszłym roku może pomyślę o misach z lastryko. Przykleiłabym je do grobów i posadziła jakiś rochodnik. Dużo przodkom zawdzięczam i choć to mogę dla nich zrobić.

6 września 2020 , Komentarze (18)

Koniec tygodnia, ale nie koniec pracy. Biegam teraz za pieniędzmi i siedzę długo na portalu z wrózbami. Dzis tez będę siedzieć. W październiku muszę pokupować to i owo. Teraz pilne sa rośliny i skrzynie, bo Sebastian musi je skręcić. Część roślin już kupiam. To wiosenne cebulowe. Kolejne kupię może w poniedziałek, bo pieniadze juz zarobiam ale na konto jeszcze nie wpłynęły. Wplyną na pewno.

Wczoraj czytałam o reumatyzmie no i to było jakbym czytała o sobie. Do lekarza się nie wybieram, bo leków brać nie chcę. O oficjalną diagnozę też mi nie chodzi, bo trzeba by zaakceptować wędrowkę po lekarzach i liczne badania. Ja się wychowaam w czasach gdy diagnozę stawiał lekarz w rejonie i on leczyl. Na badania i do specjaistow praktycznie sie nie chodziło i coś takiego mi pasuje. Tego i tak wyleczyc sie nie da i stan ostry będzie wracać. Myślałam o borowinie, ale ma ona wiele przeciwskazań i obawiam sie tego. Kupię za to materac gorczycowy, maść końską i plaster rozgrzewający. Do tego elektrostymulator. Zwyrodnienie będzie jednak postępować. Boję się kalectwa. Koniec skupiania sie tylko na kregosłupie. Teraz bolą mnie też biodra, stopa i prawy staw ramienia i on jako jedyny jest spuchniety. Na razie jeszcze ćwiczę jogę, ale z coraz większym trudem... Nadal jednak ćwiczę zwyke 20 minut. Oczywiście codziennie. Zmieniłam ułożenie rąk w Reiki. Co prawa Reiki płynie tam gdzie trzeba, ale teraz przykadam ręce w konkretnych miejscach.

A teraz wnioski po przeczytaniu książki Kobiety które kochaja za bardzo. Książkę przeczytałam i wnioski są, ale nie do końca sie z nia zgadzam. Po pierwsze autorka nie uwzgędnia potrzeb i charakterow. Wymaga przynależności do grup wsparcia, a co ma zrobić introwertyk, który z kontaktami z ludźmi ma problem z natury. Przecież on przed grupą nie otworzy się i nie będzie opowiadał o sobie. Nawet  psychiatra nie zawsze zaleca terapię grupową. Poza tym autorka stawia na cakowita niezależność w związku. Dla mnie zwiazek to zależność. Partnerzy robią coś dla siebie, uzupełniaja się, jest wymiana dawanie i branie i to jest piękne w każdej relacji. Według niej nie wolno mężczyznom pomagać w niczym. Też sie z tym nie zgadzam. Kto ma pomóc w razie problemów jak nie osoba bliska. Da mnie związek to wzajemne wsparcie. To jest etyczne. Są kobiety, które z natury maja potrzebę troski o swojego mężczyznę. Ja czasem wręcz matkuję i to jest normalne, bo mam wenus w raku. To tak z grubsza, ale ogónie pozycja dość wartościowa i na terapię DDD się chyba wybiorę. Niestety poradniki podają sprzeczne nieraz rady. Ja chcę podążać drogą serca i według innego poradnika pomoc innym jest wazna i cenne jest waśnie to co sie robi dla innych. Trzeba znaleźć złoty środek. Teraz czytam książkę Koniec współuzależnienia.

Kolejny wiersz i 4 miejsce na warsztatach.,.:)

pamiętasz

 

lato odpłynęło z westchnieniem

ścigam wspomnieniem

te chwile gdy smakowałam ciszę

 wśród beskidzkich szczytów

gdy łowiłam z zachwytem

ustrojone w szmaragd jodły i potężny obalony świerk

gdy chłonęłam zapach dziurawca kapiącego złotem

szelest traw

i wszystkie barwy natury

czerwone rumieńce maków fioletowe sukienki dzwonków

pamiętasz

rdzawe plamy na skórze salamandry

całującej promienie słońca na kamieniu

i pstrągi igrające z cieniem w potoku

wspominam…

i akwarelka

5 września 2020 , Komentarze (14)

Kończy się pierwszy tydzień września. Pogoda juz jesienna co mnie cieszy, ale nie tak do końca, bo nie wszystko w ogrodzie zrobione. Znowu nie spryskałam wszystkich chwastów. Sad nawet nie ruszony i posadzenie krzewów owocowych trzeba będzie odsunąć w czasie. Perz jeszcze jest i musi być wcześniej zniszczony. Sad jest wykoszony i w tym roku juz go nie spryskam. Spryskam za to przed domem, bo preparat jeszcze jest. Po jednej stronie juz ogród prawie gotowy. Drzewa sa przycięte i winobluszcz. Placyk jest zrobiony, róża podpięta. Jest jednak jeszcze troche pracy zanim uzyskam akceptowalny stan. Idealnie nie będzie nigdy. Druga strona nie ruszona, bo mama nie pozwoli. Chyba tylko po kryjomu wytnę dąb, bo buja coraz większy. Szkoda mi go, ale musi byc usunięty, bo rośnie zbyt blisko domu i może uszkodzić fundament. Jest do usunięcia jeszcze jedno duże drzewo. Nie wiem co to jest, ale rośnie tuż przy płocie od sasiada i gałęzie wchodzą w przewody elektryczne. Drzewo jest dość grube, to będzie troche opału jak wyschnie.

Dziś dzień trochę spokojniejszy dla mnie, bo mam świadomość, że nikt nie przyjdzie. Jestem więc wyciszona i poświadomie nie czuwam. Krzysiek ma za to ciężką dniówkę. On sprząta na targu. Nie jest to praca marzeń, ale sobie radzi i musi to ciągnąć. Ja zaraz włącze czat na portalu z wróżbami. Poza tym będzie trochę pracy w domu typu sprzątania...:( Muszę. Będzie też akwarelka i pewnie pisanie wiersza. Sprzedałam koleją akwarelkę i dwie książki, ale tanie. Chcę kupić poszewki do pokoju dziennego. U mnie jest wersalka rozłozona na stałe i leżą na niej poduszki. Dużo poduszek w tym normalne duże, bo mamy mieć wygodę. Na nie właśnie chcę kupić poszewki. Niszczą sie bardzo, bo wylegują się i koty i Pikuś. Trzeba ciągle prać. No i pazury też robią swoje.

Kolejne logo i zdjęcie z mojej łazienki. Co roku wieszam rośliny na ścianach. Lubię suszki w okresie jesienno-zimowym. Tu chmiel... Szyszki są dekoracyjne po wyschnieciu.

Dziś dwa wiersze - wariacje do utworu Mirona Białoszewskiego Krowa. Zdobyam drugie miejsce na warsztatach...

być kotem

 

warto istnieniem raz mruczeć słodko

raz syczeć wściekłością tygrysa prychać

i spadać miękko na cztery łapy

gdy upadek tchnie trwogą

warto się skradać cichcem

jak koszmarny sen

tkwienie przy mysiej dziurze

nieruchomo na wzór statuy wykutej w kamieniu

też nie zachęca

chyba pozostanę sobą

ludzka skóra tak niedoskonała ma zalety

choć nie jest miękka jak futro kota

Być zającem

 

czy warto skokami

gonić wiatr

a kicanie jest przyjemne

nie cierpną nogi nie bolą stopy

a uszy

tak długie uszy

nie bywają zawadą

chyba ciążą

a zimą  tęsknią za szalikiem

och nie

a może driadą

śnić szmaragdowo

i tańczyć wśród liści

nie też nie

może jednak nie będę tęsknić

za inną skórą  przytulę swoje istnienie

i odetchnę tym co bliskie

może…

4 września 2020 , Komentarze (14)

Po miesięcznym urlopie, kiedy to wróżyłam bardzo mało brakuje mi pieniędzy. Krzysiek sie trzyma za kieszeń i na kwiatki ani podobrazia do ikon dać nie bardzo chce. Mogłbym go zmusić, ale nie chcę awantury i przemocy. Trzeba będzie poczekać i kupować po kolei.... Ciągle dochodzą nowe wydatki typu firanka do pokoju dziennego i dywany. Krzysiek uwaza to za zbędne i dać pieniedzy nie chce. Muszę sama na to zarobić. Dywany sa do wymiany dwa. Myślę, że w listopadzie choć jeden kupię. Chcę tani, tradycyjny. Od początku września siedzę długo na portalu z wróżbami i zarobiam juz sporo, ale wypłata dopiero w październiku.

Dieta ok. Trzymam się i waga spada. Motywacja nie zawodzi. Wczoraj było o 200 kalorii więcej, bo zjadłam dodatkowo puszkę tuńczyka i jajecznicę zamiast jajek na twardo. To było zamierzone. Dziś znowu 800 kalorii. Dziś mi sie śniło, ze na wadze widziałam 76 kg. To dużo jeszcze, bo 10 kg nadwagi. Mimo tego marzę o tej wadze. Tak sobie myślę, że odetchnę jednak dopiero wtedy gdy zobaczę szóstkę na stale. Chciałabym ważyć w normie, ale nie wiem czy będę walczyć o piątkę z przodu. Nie jestem jeszcze zdecydowana. Norma dla mnie to 66 kg. Gdy ważyłam około 57 kg wygadałam nieźle. Nie wiem jakbym z tą wagą wyglądała teraz. Chodzi mi o skórę. Młodsza nie będę. Poza tym ja lubię jeść, a przy takiej wadze nie wiem czy 1000 kalorii by nie byo za dużo... Nie było by szans utrzymać.

Prace koło domu idą. Na razie zrobiony jest placyk. My z Krzyśkiem zrobimy resztę. Dziś znajomy ma zrobić schody i położyć trochę tynku, bo odpadł w niektorych miejscach. Dom ma w końcu okolo 100 lat. Niektóre części ponad... W domu były kiedyś 4 niezalażne mieszkania ze wspolną łazienką. Z czasem powstały kolejne łazienki. Rozbudował go mój pradziadek i przeznaczył dla swoich 3 córek. Gdy byłam dzieckiem mieszkałam z rodzicami, dwoma ciociami, siostrami babci i z dziadkami. Dom nie jest taki duzy, bo ma około 220 m2 plus mieszkanie w podwórzu około 35. Kiedyś ludzie potrzebowali mniej miejsca. Teraz zajmuję prawie połowę domu. Jestem bardzo wdzięczna losowi i pradziadkowi za ten dom. Nie jest luksusowy i nigdy nie był, ale jest wygodny i dał mi niezależność oraz poczucie bezpieczeństwa. Gdybym go nie miała, nie stać by mnie było na wynajem tak dużej przestrzeni, a o budowie czy kupnie mowy by nie było z moimi dochodami.

Schyłek lata /strofa saficka/

 

nie szkoda lata gdy jesień już kroczy

tka fioletowe kobierce wrzosowisk

niesie maślaki borowiki rydze

dostatku to czas

 

a może w sadzie kosze jabłek zerwiesz

może orzechy w dłonie ci już wskoczą

patrz na kasztany już śmieją się w trawie

dostatku to czas

 

już jarzębina korale zawiesza

mgielne poranki rześkością czarują

w ogrodach zbiory porządkują grządki

dostatku to czas

 

jeszcze liść złoty nie ma towarzyszy

astry barwami malują rabaty

ale spiżarnia już wzdycha od dobra

dostatku to czas

Kilka logo. Wygrać konkursu nie wygram, bo za proste ale mnie to bawi. Chyba jednak ten tablet graficzny z wyświetllaczem trzeba będzie kupić jeśli chcę robić lepsze...  Z drugiej strony czy się to opłaca? Grafiką na większa skalę nie mam zamiaru się zająć.

3 września 2020 , Komentarze (22)

Kilka dni temu skończyam 55 lat. Już sześciesiątka na karku a ja sie czuję jakbym miała z 45 góra. Gdyby nie bóle kości, czułabym sie jeszcze młodziej. Dobrze się czuję w swojej skórze i o zabiegach odmładzających nie myślę. Chcę tylko schudnąć. Dieta trwa i motywacja wróciła. Na razie po odrzuceniu węglowodanów czuję się lżejsza, ale jest mi przykro, bo węglowodany bardzo lubię. Lubię to uczucie spokoju, ba ociężałości, rozleniwienia po ich zjedzeniu. Na razie stosuję dietę przemienną 2 dni 800 kalorii i w trzecim 1000. Zobaczymy jak pójdzie. Na razie ponad kilogram mniej. Głodna nie jestem. Ruchu oczywiście nie mam dużo. Jest tylko 20 minut jogi  na leniucha czyli asany w pozycji leżącej i siedzacej. Cwiczę już 10 miesięcy w zasadzie codziennie. Ruszam się jednak nieco więcej, bo odkąd schudłam wzięłam się za prace domowe. Pozostały czas spędzam na kanapie, co maltretuje mój biedny kręgosłup.

Znajomy jest i pracy ubywa. Na razie działa w ogródku. Została dziura między pokojami, czyli prymitywne centralne ogrzewanie:), schody i płot. Nie wiem co z malowaniem. W pokoju dziennym miał malować Sebastian, ale sie z nim kłócę. Tym razem sie wścieklam, bo przez całą niedzielę się udzielał towarzysko i pił, a na telefon do mnie nie znalazl czasu. Gdy ja zadzwoniłam to mnie po prostu spławił. Później mi mówil, że nie chciał dzwonić, bo bym się zdenerwowała jego stanem. Chyba czas skończyć ze zbytnia wyrozumiałością zanim całkiem mi wejdzie na głowę. Swoją drogą nie poznaję się jeśli chodzi o niego. Zanim go poznałam żaden męczyzna mi na głowę nie wchodził, bo nie pozwalałam na to. Gdy któryś próbował, odchodzilam, żeby uniknąć konfliktow. Teraz coś mnie przy nim trzyma i jestem zbyt miękka, a on to wykorzystuje. Nie potrafię z nim stawiać granic, nie potrafię praktycznie nic od niego wyegzekwować i pozwalam mu na karygodne zachowania względem mnie. To jest chore... Kobiety, które kochaja za bardzo skończyłam i mam wnioski. Znalazam terapeutów zajmujących się syndromem DDD. Moze w październiku się do nich zgłoszę. Przyda mi się, bo i związek z Krzyśkiem zbyt dobry nie jest...

Nigdy do tej pory nie miłam begonii w doniczkach. W tym roku kupiłam i jestem zadowolona. Kwitly pięknie i nie były kłopotliwe. Nie wiem czy je mozna przez zimę przechować. Spróbuję. W przyszłym roku jeszcze kolorów dokupię. Chcę żólte i pomarańczowe. Chcę też dokupić lilii. Pojdą do doniczek i do gruntu. Marzę o rabatce z wrzosami. Trzeba je przykrywać na zimę, ale mogabym do tego przywyknąć. Ostatnio Krzysiek kupił mi wrzos. Jest piękny i na razie zdobi mi kuchnię. Za kilka dni wsadzę go do gruntu. Marzę o jarzębinie. Chyba wsadzę drzewko gdzieś w ogrodzie...:) Znalazłam też rudbekie i przetacznik...

Lubię

 lubię mgielne poranki

pachnące deszczem i mokrą sierścią psa

lubię gdy dokładasz do kominka

gdy ciepło liże twoje dłonie a po twarzy pełgają cienie

gdy parzysz herbatę z cynamonem albo kawę

i gdy przynosisz bukiet marcinków

pamiętasz pierwszą wspólną jesień

grę uczuć wzruszenia zachwyty

i wrzosowisko wzbierające fioletem

przynieś mi proszę szal

otulę ramiona

i wydziergam kolejne wspomnienia

 

2 września 2020 , Komentarze (24)

Zrobiłam sobie ostatnio test psychologiczny https://www.16personalities.com/pl i wyszło mi, ze jestem architektem. Osoby tego typu zdarzaja się podobno bardzo rzadko, a kobiety jeszcze rzadziej. Nic dziwnego, że bratnia duszę mi ciężko spotkać. Ciągle czuję sie inna i wydaje mi się, że inni mnie nie rozumią. Juz byłam określana jako ekscentryczna. Ciekawe jest to, ze wyszedł z  tekstu też introwertyzm i to aż 75 %. Dużo. Nic dziwnego, że z ludźmi mi nie bardzo po drodze. Nie potrzebuję ich towarzystwa tak bardzo i nie wszystkich lubię. Utrzymuję kontakty tylko z osobami o podobnych zainteresowaniach. Nie lubię gadania o niczym. Szkoda mi na to czasu. Do tego jestem też domatorką. Sebastian probuje z tymi cechami  walczyć. Ciągle mi mówi, żebym wyszła do ludzi. Wyciąga mnie na spacer, do kina, na dyskotekę, festyn. Spacer jeszcze tak, ale w spokojne miejsca, bo kocham przyrodę. Pozostałe aktywności sa nie dla mnie. Nie lubię kina, a festynów i dyskotek nienawidzę, bo tłoczno i gośno. Tym razem jak przyjedzie o ile przyjedzie chyba jednak wyjdę na spacer, bo chcę zrobić jesienne zdjęcia. Chyba też wreszcie pojdziemy zwiedzić zamek. To mnie nawet interesuje. Chcę poczuć atmosferę dawnych czasów. Zrobić zdjęcia. Historia, ale zycie codzienne, a nie wojny jest bardzo ciekawa dla mnie. Mogę wyjść na chwilę z mojej strefy komfortu.

Mój nowy telewizor nie da się naprawić w ramach gwarancji. Ponoć był zamoczony ekran, a wymiana to koszt nowego odbiornika. Dziwne to wszystko, bo jakim cudem zamoczony? Stał z daleka od jakiejkolwiek wody, a koty po szafkach się nie załatwiają. No i poza tym to by było widoczne, a rzadnej plamy nie było. Telewizor miał pół roku i teraz chyba trzeba kupić nowy. Oczywiście tani. Krzysiek juz trzyma się za kieszeń i stwierdził, ze jeśli chodzi o niego, to może ogladać stary. Stary tez sie psuje, bo kineskop ma różowe plamy no i to 14 cali. Jeślli kupię to chyba dopiero w październiku, bo teraz mam inne wydatki - remonty.

Po pierwszym dniu diety czuję sie dobrze. Przetrwałam bez głodu. Dziś na wadze trochę mniej i niech sobie będzie woda. Dziś będzie schab pieczony, sałatka z warzyw surowych i jajek z majonezem, serek wiejski i porcja Herba life. W zasadzie menu codziennie prawie takie same. Tylko czasem zamiast serka kefir albo twaróg z cynamonem i slodzikiem. No i salatki różne. Motywacja wrócila...

Wczoraj poczyniłam ikonę decoupage. Dziś będzie chyba akwarelka...

Znowu czytam książki psychologiczne. Kupiłam dwie kolejne...

Na progu jesieni

 

Czekam na jesień

strojną w pelerynę z mgieł

pachnącą kasztanami jarzębiną i deszczem

podziwiam

ciepłe barwy liści

szeptem flirtujących z wiatrem

zrudziałe trawy

i babie lato srebrem tulące się do traw i zarośli

i malowane fioletem wrzosowisko

lubię

nostalgię rześkie poranki na wsi

gdy cisza koi zmysły

i wieczory przy kominku

gdy półsenny kot na kolanach snuje opowieści

i  wspomnienia napływające falami

 

1 września 2020 , Komentarze (38)

Wczoraj bylam u fryzjera. Nowa fryzura jest. Podoba mi się i kolor i obcięcie. Teraz się zastanawiam czy mi lepiej w balejażu czy w rudościach. Odkąd odkryłam czytanie na telefonie, pobyt u fryzjera mnie nie drażni. Wczoraj po prostu czytalam. Czytałam tez w autobusie i na przystanku, bo nie wróciam taksówką tylko poczekałam na autobus 15 minut. Krzysiek był zachwycony, że taka oszczędność...:)

Czuję juz jesień. Od kilku dni śpię pod kołdrą i wcale mi nie jest goraco. W pokoju dziennym jestem niby jeszcze bez skarpet, ale już stopy mam przykryte. Koty jedza więcej. O tej porze tradycyjnie powraca temat pieca. W przyszłym roku już muszę koniecznie nowy piec kupić, bo ustawa antysmogowa nakazuje. Kupię piec tylko do pokoju dziennego, bo na dwa na raz nie bardzo mnie będzie stać. Jeden sezon będę więc bez centralnego ogrzewania. Fakt jest, że i tak rzadko w piecokuchni palę, bo dogrzewam prądem. Piec, typ pieca już wybrałam. Ma być tradycyjny, żeliwny z szybką. Chcę kupić jak najtańszy. Myślę, że około 2500 trzeba będzie dać. Krzysiek juz klnie. Inna sprawa, że ten piec w pokoju dziennym i tak juz dogorywa. Jest w nim połamany ruszt i sznurek azbestowy przy szybie juz wychodzi. Oby sezon wytrzymał. Piecokuchnia za to jest prawie nowa. Palone w niej było z 10 razy tylko. Trochę jej szkoda. Ponoć sa jakieś filtry na kominy i może o tym rozwiazaniu pomyślę. Gdyby to było dozwolone to moze i o piecu kafowym pomyślę. Koniecznie ze ścianówką... Lubię, stare, oszczędne, praktyczne rozwiazania.

Martwię się mamą. Ona czuje się dobrze i jest sprawna, ale od kilku lat czeka na śmierć i teraz wcale o zimie nie myśli. Nie ma jeszcze opału, nie poprawiła urwanej rynny ani kominów. Nie wymieniła pieca, a ma stary, który dymi. Nic powiedzieć sobie nie da.

Od niedzieli czytam Kobiety które kochaja za bardzo. Książka otworzyła mi oczy na to, że faktycznie mam probem.

Wczoraj poczyniłam ikonę decoupage. Dziś zrobie jeszcze jedną. Tym razem w srebrze i na razie dość, bo miejsca juz na polce nie ma. Od jutra wracam do malowania. Moze powstanie kilka akwarelek. Kuszą mnie zwierzęta...

31 sierpnia 2020 , Komentarze (23)

Wczoraj buszowałam po sklepie ogrodniczym i wybrałam kwiaty do ogródka za ponad 100 zl. Wszystkie cebulowe. Teraz muszę szybko na nie zarobić, bo chcę kupići wsadzić... Chcę kupić jeszcze krzewy, ale z nimi mam trochę czasu. Trzeba też kupić kolejne drzewka owocowe - jabłonkę i brzoskwinię. Bzu nie muszę kupować, bo pod oknem od kuchni już rosną dwa krzaczki. Jeden posadzony i drugi sam sie zasiał.

Wczoraj skończyłam ikonę. Tu jest prawie skończona. To archanioł Michał. Czekają ikony Madonny i Chrystusa. Pomyślę o nich niedługo. Na razie nie mam wolnej gotówki na podobrazia, bo inne zakupy ważniejsze. Pisanie ikon uzależnia tak jak pisanie wierszy i malowanie obrazów.

Od dziś zmienię zestaw ćwiczeń jogi. Będzie 10-15 minut normanej hatha jogi lub yin jogi i około 10 minut jogi dla kręgosłupa lędźwiowego, bo bóle mi bardzo juz dokuczyły. Dzięki Naturalnej :) mam dwa filmy z You tube. Ćwiczenia z tego drugiego filmu juz wypróbowałam i faktycznie zaraz po, mniej mnie kręgosłup bolał i był taki fajnie rozgrzany. Problem mam też znowu ze stawem prawej ręki, ale na to chyba juz rady nie ma... No cóż młodsza nie będę...

Od jutra dieta. Zaczynam od około 800-900 kalorii. Będzie mięso, ryby, warzywa, jajka, sery typu twarogu i wiejskiego i koktajl Herba...life na jeden posiłek. Będzie tez majonez do sałatek. Nie będzie owoców, słodyczy, miodu, dżemow i węglowodanow typu ziemniaki, pieczywo ani warzyw typu fasola. To będzie wszystko co dozwolone na diecie plaż poludniowych. Waga ma spadać szybko, bo daję sobie tyko miesiąc. Od października chcę z diety stopniowo wyjść. Jeśli zrzucę 4 kg, będę zadowolona. Taka konkretna, dłuższa dieta dopiero chyba od stycznia. Wtedy myślę o 10 kg, ale jeśli na stale zobaczę 73 kg tędzie dobrze. Marzenie to 6 z przodu. Choć na krotko...:)

Poniżej wiersz bardzo nietypowy dla mnie - klasyczny. Potrafię takie pisać, lubię i pisze mi się łatwo, ale mi sie nie podobają. Zachwycają mnie tylko wiersze białe... Z takimi mam ten problem, że nie odróżniam rymów ,,dobrych" od częstochowskich, bo wierszy rymowanych nie czytam. 

deszcz 

 

deszcz stuka w parapet deszcz senny jesienny

moczy wszystko w koło tak chętnie niezmienny

napadał do donic nalał do sadzawki

w domu mokre ślady w parku mokre ławki

nie brak mi już wody na rabacie w sadzie

złapię jej do beczki w ogrodzie osiądzie

 

ciało już nie cierpi nie ocieka potem

kocham deszcz jesienny bo lato kłopotem

jutro pójdę w lasy bo tęsknię za lasem

nazbieram maślaków uśmiechnę się czasem

spłyną deszczem włosy zamoczę też buty

nie jest to problemem bo lubię marszruty

spacer w deszczu miły serce chłodem pieści

po upalnym lecie to są dobre wieści

niech jeszcze popada niech popluszcze wodą

wyjdę też na łąki bo życie przygodą

 

deszcz stuka w parapet deszcz senny jesienny

moczy wszystko w koło tak chętnie niezmienny

napadał do donic nalał do sadzawki

w domu mokre ślady w parku mokre ławki

nie brak mi już wody na rabacie w sadzie

złapię jej do beczki w ogrodzie osiądzie

 

niech pada niech leje lubię cię szarugo

niech słońce też świeci bo zima niedługo

już światła szarego smutki się chwytają

krople deszczu zimne jeszcze ich dodają

niech w moim ogrodzie babie lato gości

ono w parze z deszczem to dużo radości

krople z pajęczyną do siebie pasują

tak cieszą tak pięknie zmysły angażują

czarują jak kolia z przejrzystych diamentów

och  życie me z cudnych składa się momentów

 

deszcz stuka w parapet deszcz senny jesienny

moczy wszystko w koło tak chętnie niezmienny

napadał do donic nalał do sadzawki

w domu mokre ślady w parku mokre ławki

nie brak mi już wody na rabacie w sadzie

złapię jej do beczki w ogrodzie osiądzie


Zaraz jadę do fryzjera... Nie chce mi się...:(

30 sierpnia 2020 , Komentarze (12)

Wczoraj byliśmy sprawdzić kartofle i kompetnie nie obrodziły. Tak myślałam, bo sadzeniaki były jakieś dziwne, różowe i krzaki wybujały. W przyszłym roku chyba nic nie posadzę. Będzie za to bób w gruncie, a inne uprawy w skrzyniach i donicach. Na pewno będą sałaty, kalarepy, kapusty w skrzyni. Posypię oczywiście trucizna na ślimaki, bo w tym roku wszystko mi zjadły. Nie będzie zmiłuj się. Posypię tylko w skrzyniach, żeby jeze nie weszly. Kusi mnie spróbować buraków na botwinkę. Na pewno będzie papryka w donicach, bo w tym roku sie udała. Rośnie w donicy i pięknie poszła na nawozie krowim. W przyszłym roku posadzę kilka sadzonek. Na pewno będzie cebula na piórka i koper doniczkowy. Moze juz jesienia posadzę czosnek. Sprobuję moze kabaczka. Nie wiem co z pomidorami. Sebastian skręci sprzynie w październiku, a my z Krzyśkiem je przygotujemy tzn. wsypiemy ziemię/kupną/ i damy nawoz. Jestem dobrej myśli.

Chciałam wyjść dziś do ogrodu to i owo popryskać, ale nie bardzo mi sie chce. Miał być deszcz. Kocham deszcze, ale nie teraz. Teraz chcę pokończyć prace w ogrodzie. Wkrotce kupię kwiaty i krzewy. Za miesiąc zamknę sezon. Wcześniej nacieszę się jesienią - babim latem, kolorami, liśćmi. Będą spacery, robienie zdjęć. Będą ogniska i pieczenie kiebasek na patykach. Pamiętam ten okres z dzieciństwa - wykopywanie kartofli, ogniska i dymy snujące się nad polami, zapachy, zbieranie wszystkiego z ogrodu, kiszenie kapusty, grzybobrania, wyprawy do lasu na jezyny. Pamiętam ich wyborny smak w herbacie. Ciocia Resia robiła z nich soki. Były pyszne.Teraz olbrzymia kępa rośnie koło mamy schodów, ale owoce chyba nie zdążą dojść, bo jeszcze sa malutkie. Są tez jeszcze kwiaty. Jesień może byc wcześniej, bo moje koty chcą mnie zjeść. Daję tyle jedzenia co zawsze, a one patrzą z pretensją i za chwię już się kręcą po stole i pod nogami. To oznaka, że chca jeść. Kajtek ich nie objada, bo je osobno coby nerwow nie bylo.

A tu Kajtek w komitywie z Majką. Zawieszenie broni jest chwilowe, bo Majka gdy tylko na nia spojrzy, natychmiast syczy. Dotykać ciałkiem jej może. Patrzeć nie wolno... :)

Dziś powinnam skończyć pisanie ikony. Nie wiem czy się uda, bo połozyłam zbyt jasny sankir i trzeba dać więcej warstw. Długo zeszło, bo duzy format. Od jutra może zacznę robić ikony decoupage. Kolejne ikony pisane moze dopiero koło 10 IX, bo wtedy będą pieniądze na podobrazia. Trochę ich trzeba, bo jedna ma byc w duzym formacie. Na razie mam pomysły na dwie i tyle powstanie.

Znowu myślę o terapii. To będzie albo sydrom DDD, albo współuzależnienie. Nie wiem, bo się waham. Problem jest z tym, że w zasadzie akceptuję swoje podejście do związkow i do Sebastiana. Lubie pomagać innym, także materialnie i dobrze się z tym czuję. Nie czuję się wykorzystywana. Moze dlatego, że nie mam zbyt duzych potrzeb i nie jestem zachłanna jeśli chodzi o pieniadze. Wychodzę z założenia, że aby otrzymać trzeba dać. Ja z resztą daję też i na koty i ulicznym grajkom np.. No i Sebastian sie odwdzięcza. Pracuje przecież u mnie. Pomaga mi w pracy koło domu. Problem mam tylko z konfliktami w relacjach, przemocą czasem. Trafiam na osoby, które chcą mną rządzić i stąd konflikty. Inna sprawa, że i ja mam naturę raczej dominującą, niepokorną. Lubię niekonfliktowych, zgodnych, a nawet uległych mężczyzn. Nie dane mi jednak z takimi być, ale moich relacji nie chcę zakończyć. Znalazłam też kurs da osob z syndromem DDD nie radzących sobie w związkach... Trochę boję się bałaganu w głowie i emocjach, bo może pod wpływem terapii runąć istna lawina i poczuję sie gorzej niż teraz... Teraz jestem pogodzona z sobą i dobrze mi jest.

deszcz

 

wciąż pada i pada

kropla za kroplą miarowo bębnią

w co się da

spływają kaskadą po liściach murach chodnikach

kapią z dachów

kałuże rozlane jak jeziora

już utopiły odziany w szarą pelerynę dzień

łowię w głębi moje posmutniałe oczy

dusza w półśnie wzdycha ciężko

myśli nasączone melancholią płyną leniwie

niebo zamknęło słońce

w klatce z chmur i wypuścić nie chce

wciąż pada i pada

29 sierpnia 2020 , Komentarze (12)

Kajtuś stopniowo sie otwiera. Ostatnio polubił leżenie obok mnie na poduszce. Przyjmuje najdziwniejsze, wymyślne pozy. A to jest długi jak wąż, a to wystawia brzuszek, a to wdzięcznie podwija głowkę. Zaczął wchodzić mi na kolana, a teraz juz przychodzi połozyć sie na piersiach, żeby dotykać pyszczkiem twarzy. Dobrze, że zaczepił Krzyśka, bo tak proludzki, ufny kot mógł źle trafić i zostać nawet skatowany. Z kotami jest spokój. Czasem któregoś pogoni, ale to nie jest groźne. Jeszcze tylko Rozi się go boi i ucieka, a także Majka. Ta podchodzi, wacha go i syczy... Kajtuś jest raczej spokojnym kotem, dużo śpi mimo, że to jeszcze młodzieniec...

Cieszy mnie Suzi, moja dzika koteczka, bo zaczęła przychodzić na kanapę gdy ja na niej leżę. To duży postęp. Ona jest dzika, a mam ja od małego. Nie dała sie oswoić i bardzo boi się ludzi. Krzysiek chciał ja wypuścić gdy była młoda na dwór. Niechby sobie zyła z daleka oczywiście karmiona i wykastrowana. Nie zgodziłam się, bo bardzo lubi wygrzewać sie przy piecu. Kilka lat temu uciekła z domu, ale sama wrociła i rozpaczliwie miauczała pod drzwiami w sieni. Ona nie jest agresywna, a złapana cudem, zastyga bez ruchu. Moze mi się uda w tym roku ja wykastrować, ale trzeba ja złapać a to bardzo trudne.

Nadal wyjadamy ze spizarni. Wczoraj była soja z pieczarkami i marchwią. Pieczarki moje. Do tego ziemniaki. Dziś będzie soja z marchwią, papryką i pomidorami. Może z makaronem. To ostatnie dni, bo od 1 IX dieta. Nabrałam prawie 3 kg i trzeba zrzucić. Będzie he....rbalife w połączeniu z dietą plaż południa. Mało kalorii.

Wczoraj był znajomy do pracy w ogrodzie. Ulzy mi jak juz będzie zrobione. Dziś zaczyna. Ja mam jeszcze resztę plewienia no i pryskanie chwastów. Zdążę...

Wczoraj wreszcie podziałałam przy drzwiach. Zbierałam sie od zeszego roku, kiedy to Sebastian pomalował bejca tabliczkę i napis się stał niewidoczny. Wcześniej tabliczka była wypalana. O różowych motylach zamarzyłam :) i niech sobie będą infantylne i kiczowate, gdy tylko kupiłam papier do decoupage. Tak one sa intensywnie rózowe czego nie widać na zdjęciu. Na tabliczce pisałam niezbyt prosto, odręcznie. Nie chciałam pisać z szablonem, bo ostatnio wszystko co bardzo eleganckie, klasyczne, formalne nie bardzo mi lezy. Ma być swojsko...:) Nie wiem jak długo to wytrzyma, ale na razie mnie cieszy...

Dziś haiku


schyłek lata

stara śliwa zgubiła

pierwszy złoty liść

 

ruch na niebie

bociany odlatują

opuszczona łąka

 

nawłoć w słońcu

babie lato już pęta

zielone liście

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.