Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1571775
Komentarzy: 56066
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 29 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 września 2020 , Komentarze (4)

Koniec tygodnia będzie trudny, bo u mnie malowanie. Dziś znajomy ma naprawić ściany koło okien, chyba zerwie tapetę i moze pomaluje sufit. Reszta nie wiem kiedy, bo pracuje na etacie. W przyszłym tygodniu moze juz ogrodzenie. W październiku postara się zrobic żwirek koło grobów. Trochę to będzie kosztować, bo krawężniki dość drogie, a muszą być. W tym roku mama nie będzie robic wiazanek, bo kupimy gotowe. Nie mogą być zbyt drogie, więc musimy z kupnem sie spieszyć. Grobów mamy 9 plus te w Rykach. Są jeszcze dwa na które dajemy tylko znicze. Rodzina jest rozsiana i nie na wszystkich grobach bywamy, bo jak bez samochodu. Trzeba będzie kupić więcej zniczy i zapalić pod krzyzem. Co roku wysyłam intencję o modlitwę za bliskich do klasztoru. Ciągle sobie obiecuję, że dam na mszę w naszym kościele i zapominam. Jestem wierząca, ale nie w kościół. Teraz nabrałam zwyczaju, by palić świece z intencja pod ikoną. Jedną mam poświęconą w kościele.

Plewienie wreszcie skończyłam. Chyba w tym roku juz nie trzeba będzie z chwastami walczyć. To najbardziej nielubiana przeze mnie praca w ogrodzie. Dziś trzeba posadzić rośliny, które przyszły. Niektóre kwiaty kwitną. Jarzębina jest wyższa ode mnie. :)

Postanowiłam bardziej zadbać o żywioł powietrza w moim otoczeniu. Wybrałam kadzidełka, które palę bardzo często i ptaki. U nas sa dokarmiane, ale bardziej dba o nie mama. Ona urodziła sie pod znakiem bliźniąt, a to znak powietrzny. Ja mam w bliźniętach księżyc i bardzo mi on w życiu miesza. Wracając do ptaków to kupiłam karmnik i chcę je dokarmiać. Chcę tez kupić poidełko. Do tej pory poiła mama, a ja wystawiałam na schody na ulicy stary garnek i piło to stworzenie które chciało. Czasem ptak, czasem pies czy kot, a czasem jeż. Teraz dla ptaków chcę osobne. To moze byc całkiem fajna ozdoba ogrodu.

Wczoraj miałam skończyć ikonę i sienie udało. Zrobiłam sobie dłuższą medytację. Był też dodatkowy zabieg Reiki, bo Sebastiana boli kręgosłup. No i nie zdążyłam zrobic ramek. Skończę dzisiaj. Kolejna nie wiem kiedy, bo podobrazia nie mam i pieniędzy na nie chwilowo tez nie.

Waga spadła i odzyskałam pasek. Na razie jeszcze kaloryki nie zmniejszyłam. Poczekam. Gdy to zrobię powinno jeszcze 2 kg spaść.

Boże

 

dotykam myśli o tobie

na dnie pokornego serca

sięgam głębiej

i wypływa zwątpienie

czasem niemoc krzywda

ty ponoć nie karzesz a doświadczasz

jak to jest

że czasem chcę krzyczeć i złorzeczyć

zazdrościć innym

łatwiejszej drogi

tego że stąpają po kwiatach

nie po cierniach

czy pokusy krzyż tu

oznaczają ulgę i zbawienie

czy cuchną otchłanią

 

 

17 września 2020 , Komentarze (10)

Kiedyś, przed laty moja mama powtarzała ciągle - negatywne myśli to choroba. Teraz już tego nie mówi i sama myśli negatywnie, ale ja staram się problem przepracować. Postęp jest widoczny. Gdy jestem sama myśle zwykle pozytywnie. No przynajmniej się staram. Problem mam niestety z bliskimi, którzy sa dla mnie ludźmi częściowo toksycznymi i jestem tego świadoma. Oni mnie negatywnym myśleniem zarazają. Często sie też ostatnio łapię na tym, że gdy coś ma sie zdarzyć, gdy na coś czekam, przewiduję negatywne scenariusze. Nie wiem kto mi myśli ostatnio zatruł, ale trzeba z tym powalczyć. Myślę o afirmacjach.

Wczoraj mi przyszły rośliny na dwór i trzeba by je posadzić. Niestety czasu teraz brak, bo trzeba przygotować sypialnie do malowania. Do tego będzie praca zawodowa czyli wróżenie na portalu i dodatkowo wróżba z kart Kippera na październik. Karty te stawia sie na określony czas, a nie na dziedziny. W tym wypadku mam postawić na kazdy tydzień osobno. Karty fajnie odpowiadaja co zdarzy się w danym okresie w życiu codziennym. Ostatnio sporo klientek właśnie Kippera wybiera. Zwłaszcza te, które miały juz stawianego tarota, bo nie stawia się dwa razy tarota na ten sam okres czasu.

Miałam skończyć dziś ikonę, a nie wiem czy sie uda. Powinnam czytać, a czasu ciagle brak. Gdy przyjedzie Sebastian, juz nie będzie wcale. Miał przyjechać na 7 dni, a znowu nazbierało się prac na 10. Znowu mnie zmęczy i będę drażliwa. Znowu moze wybuchnąć awantura tym bardziej że mars stanie w złym aspekcie do naszych marsów.

Na dwa dywany zarobiłam. Brakuje na trzeci i na chodniki do sypialni. Miałam kupić baranie skóry, ale ponieważ czasem Pikuś nie wytrzymuje i załatwia sie na chodniczku koło mojego łóżka, musi byc coś bez włosa.

Ostatnio były warsztaty z akrostychem. Fajnie mi sie je piesze...

 

Jesienne smutki

 

jesień nadchodzi z oranżem i złotem

eleganckim szkarłatem liści i fioletem wrzosów

senne dżdżyste dni później

i smętne falujące mgłą poranki tłumią wolę

emocje bombardują myśli smutkiem

nasiąkam nostalgią a melancholia

niestrudzenie nęka duszę niechętnie zamotaną w szarość

efemeryczne chwile radości nie przynoszą ukojenia

dni pozbawione słońca tkają welon niemocy i tragizmu

nie pachną szczęściem

i jak tu nie tęsknić za wiosną

A na koniec moje kocurki. Po kolei Filuś, Mruczuś senior i najmodsza pociecha Kajtuś. Brakuje zdjęć Józka i Morusa. Reszta to koteczki.

16 września 2020 , Komentarze (8)

Remont trwa. Otwór między pokojami juz wykuty i wszystko potynkowane. Zostało malowanie sypialni i odetchnę. W sypialni będą zmiany. Chcę zmienić dywan i drugi na ścianie. Ten ze ściany jest z Ryk z pokoju Krzyśka i zmienić go nie chce. Jest klasyczny z czerwienią. Niestety zniszczony i trzeba by go uciąć. Chcę kupić coś typu owczej skóry. Dywan musi być, bo ściana północna i przemarza.Trzeba by ocieplić, ale to oznacza wejście z rusztowaniem na drogę sąsiada. Korzystaja z niej trzy rodziny, a maja samochody.

Otwór między pokojami skusił już Kajtka. Kilka razy był już w sypialni. Co najgorsze zasmakował w tym, bo wyjadł Józkowi chrupki. Józek to bardzo wrażliwy kot i jada osobno. Później szalał z kasztanami, które trzymam w domu jako odpromnienniki. Musiałam otwór zastawić na razie obrazem. Gdy przyjedzie Sebastian zrobi mi kratkę z drewnianych listewek i starej, smołowanej siatki. Myślę, ze to dobry pomysł - rustykalny. Podobaja mi sie kute, ale to cena okoo 400 zł i szkoda mi tyle wydać. Jeszcze mu  nie mówiam i moze protestować.

Dziś Krzysiek idzie po południu do pracy. Ja zrobię pranie mamy koca i moze wyjdę plewić. Moze podgonię ikonę, bo jutro chcę skończyć.

Taki karmnik kupiam, bo mnie zachwycił daszek. Tania rzecz, a cieszy... Od razu nasypałam ziarna. Chciałabym aby ptaki zaczęły go odwiedzać... U nas ptaki sa karmione cały rok, ale z drugiej strony domu.

Ostatnio kombinuję z przepisami, bo nie jem węgowodanów. Przepis powstał po modyfikacji przepisu  na kotlety z kalafiora i pieczarek. Dodałam marchwi i śmietany. Potrawa mi smakuje, jest prosta, jak dla mnie dietetyczna i robi sie ja szybko. Będę ja przygotowywać.

Kalafior z pieczarkami

- kalafior

- kilka pieczarek

- kawałek tartej marchwi

- cebula

- śmietana

- sól

- pieprz

- olej

- tymianek

Kalafiora ugotować. Marchew, pieczarki, rozdrobniona cebulę podsmażyć na oleju, dodać kalafiora i przyprawy. Smażyć chwilę razem. Na koniec dodać śmietanę...

A na koniec wiersz i dwie nagrody. Jedna za ten wiersz, który zamieszczam i druga za wiersz który zamieściam kilka dni temu...:)

Sekrety z pamiętnika

 

wymarzyłam cię tamtej jesieni

gdy natura grała ciepłymi barwami

a samotność plamiła czernią karty pamiętnika

wtedy śniłam odkryłam sentymentalne sekrety

wywlekałam z zakamarków cichych myśli

brałam w dłonie przytulałam

to co tkwiło w duszy potrzeby tęsknoty

pisałam i pisałam o tobie

o twoich włosach

pachnących wiatrem z nad wrzosowiska

i o oczach o barwie kasztanów z ciepłymi figlikami

i o tym co we wnętrzu co przyciąga zniewala

opisywałam wspólne wieczory

przy kominku

i spacery o mglistym poranku

jak to jest gdy marzenia się spełniają

czy to się spełni

czy pozostanie w sercu i pamiętniku

 

 

15 września 2020 , Komentarze (24)

Na razie wszystko, no prawie idzie zgodnie z planem. Tylko waga spadać nie chce, bo jelita przepełnione. Jak ja tego nie lubię :(. Zawsze się denerwuję i jelitami i oporną wagą. Dziś moze już zejdę z kaloryką nieco niżej. W końcu zaczął sie trzeci tydzień diety i metabolizm miał prawo nieco zwolnić. Zawsze tak mam. Dlatego odchudzam sie etapami.

Mama czuje się dobrze, ale jest słaba. Pilnuję, żeby jadła dużo białka, bo martwię sie  o krew. Wczoraj upiekłam jej kika kotletow mielonych, ale nie wiem czy nie zje na raz, bo jest łakoma. Trzeba to żelazo podnieść. Norma jest od 50, a ona ma 47. Miała przepisane zastrzyki, ale nie wyraziła zgody i Krzysiek kupił jej tabletki. Zobaczymy co to da. Miala też przepisane tabletki na cukier, bo ma 140, ale brać nie chce. Ma zamiar jeść mniej słodyczy i liczy na to, ze spadnie. Na ciśnienie tez nic nie chce brać. Uważa, że gdy będzie kultywować spokój, ciśnienie samo spadnie. Martwię się o nią.

Niestety ja też muszę zacząć brać leki na stawy i kręgosłup. Chyba czas zacząć wykupować ketonal forte i Baclofen. Szkoda żołądka, ale bóle mnie dobijają. Wczoraj wzięłam ketonal i już mogłam dlużej jogę ćwiczyć. Bolało, ale mniej. Teraz mam stan ostry. Przejdzie, to znowu je odstawię i będę bazować na naturalnych metodach. Mam też maść Naproxen. Chcę kupić końska forte. Coś muszę kupić dla Sebastiana.

Dziś mam zamiar podgonić pracę nad ikoną. Chcę połozyć sankir na twarz i szyję. Tym samym nie będzie juz białych plam i zyskam pewność, że pigmenty dobrze dobrałam. Ikona jest w kolorach stonowanych poza turkusowym czepcem. Koniec juz widać.

Lato się kończy i wczoraj wyszłam zrobić ostatnie zdjęcia kwiatków z doniczek, bo juz marnieją. Są godne zdjęcia. W końcu cieszyły moje oczy cały sezon.

Moje jesienie

 

tamtej jesieni

winobluszcz przy drzwiach

pachniał miłością

zadrżałam gdy zapukał do okna

to wtedy skradłeś mi pierwszy pocałunek

kapiący fioletem wrzos

był świadkiem chwil intymności

a marcinki zazdrościły błękitu

twoim oczom

pamiętam

lśniące kasztany tulące się do stóp i wiewiórkę umykającą

rdzawą smugą

jaka będzie ta jesień

rozmarzona natchniona słodyczą godna wspomnień

czy pełna smutku i rozterek

14 września 2020 , Komentarze (2)

Kolejny tydzień. Przez weekend, choć się tego nie spodziwałam, nawet odpoczęłam psychcznie. Dziś będzie remont, bo znajomy ma przyjść. Będzie działalność w domu i na dworze. Dziś Krzysiek umyje okno i pojedzie po pszenicę. Do tego na zakupy. Ja coś wypiorę. Na razie skończyłam generalne porzadki w kuchni. W pokojach nie robię, bo przez remont sie nakurzy. Trzeba wybić otwór między pokojami i trzeba poprawić tynk koło okien. Dalsze sprzatanie dopiero po malowaniu. Od jutra może plewienie, bo jeszcze tego troche jest. Wkrótce trzeba zamówić ziemię do ogródka przed domem.

Niestety nie wszystko idzie dobrze. Napisałam tekst za 100 zł i chyba pieniadze przepadną, bo facet sie nie odzywa...:( Miały być na podobrazie do kolejnej ikony...Ech...

Wczoraj miałam olbrzymi problem wybrać wiersz tygodnia w mojej grupie literackiej. Było kilka bardzo pięknych i dobrze napisanych. Wybrałam jeden, a reszte wyróżniłam. Ciekawa jestem poziomu w tym tygodniu. W tej chwili jest 450 osób w grupie i ciągle przybywa. Poziom autorów jest różny. Niektóre wiersze są słabiutkie, a ze autorzy popularni to i wiersze maja sporo polubień. Dwa tygodnie temu wiersz bardzo dobry, uznany za najlepszy miał tylko dwa polubienia w tym moje. Teraz wiersz tego autora tylko wyróżniłam, ale był świetny. Niektórzy piszą nierówno. Raz wiersze bardzo dobre, a raz niekoniecznie. Nie wiem od czego to zalezy.

13 września 2020 , Komentarze (14)

Ostatnio zdałam sobie sprawę, że prawie wszystkie konflikty z Sebastianem wywołuję ja. Wściekam się i wrzeszczę na niego, że pije, ze słucha muzyki, że oglada telewizję, ze dużo gada. On nie chce mi robić na złość, ale po prostu jest sobą. Od początku mnie uprzedził, ze pije i ja to zaakceptowałam. Wiedziałam, ze lubi ruch, że nie lubi ciszy i że jest towarzyski, że ma tłum kolegów i koleżanki. Nie wiem na co liczyłam. Chyba byłam naiwna, bo oczekiwałam, że sie zmieni, dostosuje. Niby czemu miałby sie zmieniać? Towarzyskość i telewizja czy muzyka to przecież nie zbrodnia, a że mnie to męczy i denerwuje to inna sprawa. Nigdy nie uważalam, że do siebie pasujemy. Ja tez go męczę, bo mało mówię, krzyczę na niego, nie chcę się ruszyć z domu i ciągle siedzę przed laptopem. Męczą go moje koty, bo po nim skaczą gdy śpi i dręczy go Pikuś, bo go budzi jak szczeka. Znęcam się nad nim, bo siedzę w nocy przy świetle i przeszkadzam mu w spaniu i dokuczam mu, bo śpię długo, a on siedzi sam czego nie lubi. Mimo tego wszystkiego on relacji nie chcę kończyć. Akceptuje mnie taka jaka jestem. Na razie. Ciekawe jak długo jeszcze wytrzyma... Wczoraj był z kolegą na rybach. Dziś pewnie będzie odsypiał.

Ja dziś tak całkiem wolnego nie mam. Będzie i praca-wróżenie, suszenie grzybów i pranie. Inne sprawy sobie odpuszczę. Tyle dobrego, ze sie wyspałam. Moze tez pośpię w dzień. Jest juz chłodniej i znowu przytulam sie do Krzyśka gdy śpię. Poza tym będzie pisanie ikony i wiersz.

Dieta działa. Już 2 kg mniej. Jeszcze dwa i odetchnę i 4 a poczuję się szczęśliwa.:) Na razie jestem na diecie plaż południa, niskokalorycznej. Jeszcze koktajli Her..balife nie stosuję. Zacznę później gdy zmniejszę kalorykę. Są grzeszki, ale celowe, bo nie chcę by metaboizm zwolnił. Wczoraj to były 4 małe ciastka z czekoladą. Wszystko wliczone w bilans. Gdy jest grzeszek to kalorie szybują do 1000-1200.

Niestety mam  coraz większe probemy z jogą i zdarza mi sie czasem opuścić ćwiczenia. Boli mnie kręgosłup i stawy szczególnie w okolicy ud i kości długie nogi. Ból stopy się zminiejszył i staw ramienia tez juz nie boli przy normanym ruchu. Ruchu jednak nie zaniebdam, bo jest ryzyko, że z kanapy nie wstanę...

Płot jest już w domu... Musiałam go znieść z bratem Krzyśka. Byłam z siebie dumna, ze dałam radę, ale pot mnie oblał i później padłam.

Staram sie wrócić do fotografii. Na razie kulinarnej, ale będą i zdjęcia przyrody. Kupiłam nawet kartę graficzną do aparatu. A to wczorajsze zdjęcie... Jeszcze książki o tym temacie nie skończyłam...

12 września 2020 , Komentarze (12)

Wszystko u mnie wraca do normy. Jeszcze trochę i odetchnę. Jutro już będziemy siedzieć w domu przy zamknietej furtce, a to mnie zawsze wyciszało. No i wyśpię się solidnie. Potrzeba mi tego po wrazeniach tygodnia, który mija. Co prawda chciałabym wyjść na dwór. Moze do lasu poszukać jesieni, ale chyba nie tym razem jednak. Nie w tą niedzielę.

Dziś Krzysiek pracuje po południu. Chcę by mi kupił maślaki, bo planuję zamrozić choć kilogram. Moze tez coś do suszenia będzie. W przyszłym tygodniu zrobie ostatnie dzemy i zabiorę sie za leczo. Trzeba przetwory kończyć. Czas pędzi jak szalony. Szybko to lato minęło i jeśli mi się uda wszystko skończyć co zaczęłam, rok zakończę pozytywnie. Sebastian już liczy dni do przyjazdu... Wczoraj był na grzybach i znalazł ponad 50. Zostawił mamie. Następne maja byc dla mnie...Oby poszedł...

Przyszedł mi materac z gorczycy. Strasznie jest ciężki, ale nic dziwnego, że drogi, bo szycia masa i nasion masa. Zobaczymy jak sie sprawdzi. Na efekt trzeba czekać chyba około 2 tygodni.

Wkrótce kupię niewielki głaz do ogródka. Znalazłam w cenie 6 zł za 10 kg. Myślę o takim wielkości wiadra. Nie wiem ile to kilo, ale musi Krzysiek unieść.

Mama juz w domu. Dostała leki od psychiatry i oby zechciała je brać. Na razie jest osłabiona i wymaga opieki choć protestuje. Co bardzo ważne chodzi. Dostała recepty i zalecenia na dalsze leczenie. Niestety twierdzi, że leków nie wykupi i lekarza do domu nie wezwie. Problem jest z cukrem, anemią, tarczycą, zachowaniem. Z anemia można sobie poradzić w domu, ale reszta? Miała zapalenie płuc, a juz dorwała papierosy. Czarno to widzę. Co pozytywne to dała mi klucz do siebie.

Droga do Boga

 

w upojeniu zaparłam się Boga

znalazłam nicość cuchnącą otchłanią

serce zakute w stal

kąsało zamiast kochać

złość pokryła sadzą wszystko co dobre

czułość oddanie współczucie

pokaleczona dusza trwała w cierpieniu

śniąc o świetle

i tylko czasem snuła opowieści

o krainie łagodności i szeptem odmawiała modlitwę

zapragnęłam wrócić marzyć czuć

odnaleźć drogę do nieba

i stał się cud

podążam nią wabiona miłością

a Bóg już wyciąga do mnie ramiona

 

11 września 2020 , Komentarze (14)

Tydzień sie kończy. Marzę o odpoczynku, a nie będzie mi dany. Odpocznę gdy wszystko z mama sie wyjaśni. Teraz mnie czekaja stresy. Zastanawiam się o czym ona teraz myśli. Czy cierpi czy się wścieka. Jeśli cierpi postaram sie jej ulzyć. Jeśli sie wścieka, będzie wojna, a ja wojen nie znoszę. Taka juz jestem, że sercem odpowiadam na serce, a złościa na złość i butę. To zdrowe podejście, a raczej normalne, bo złość nie jest zdrowa. Mama już chodzi i moze dziś będzie wypis...

Kupiłam jarzębinę i kilka kwiatów. To sadzonki i oby sie przyjęły przed zimą. Jeszcze tylko kupię krzewy po 25 IX i drzewka owocowe. To będzie koniec na ten rok. No i jeszcze zostana rośliny pokojowe. Kilka chcę kupić.

Koty sięzakochały w nowej kanapie. Leżą tłumnie. Szczególnie upodobały sobie poduchy przy oparciu. Ładują się na górę i teraz prawie cały czas na każdej poduszcie lezy kot. Jest nawet przeganianie z poduszek i sa bitwy o nie.

Ja zakochałam się w czajniku:) Normalnie uzywam elektrycznego, bo to praktyczne. Niestety ostanio sie zepsuł i musiałam wrócić do tradycyjnego. Mam nowy, mały i fikuśny. Stwierdziłam, że wolę w nim gotować wodę na kuchence. Jest fajniutki i robi klimat. Nie lubię nowoczesnych rozwiązań choć są wygodne. Mogę cenić komputer, smartfon za niezależność, którą mi dają, ale cenię też to co było i stare rozwiązania. Kuchnia ma byc przytulna, pachnieć dawnymi czasami, wsią, a emaliowany czajnik malowany w kwiatuszki to mi zapewnia. Nie chciałam już kupować elektrycznego, ale Krzysiek sie uparł...

Dietę trzymam i waga spada ładnie. Zastanawiam się czy nie uda sie diety przedłuzyć, bo na razie jestem na 800-1000 juz drugi tydzień i nadal spada. Moze by się udało zrzucić do 76 kg. Toby zostało jeszcze tylko 10 do normalnej wagi... To juz nie tragedia.

Wczoraj zaczęłam pisać ikonę. Wybrałam Matkę Boską. Ikona nie będzie duża. Kolejna chyba po 15 IX jak przyjdą pieniadze. Ta juz będzie duża. Następne chyba dopiero w październiku.

***

 

na firmamencie bezszelestnej nocy

zawisła chwila

brzemienna w rozkosz

rozpływamy się niespiesznie

moment po momencie bez zbędnych słów

oddycham tobą

rozedrgana spijam jęki

z kącika głodnych nabrzmiałych warg

oddech parzy

wczepiam się we włosy pachnące ekstazą

spazm i odpływam w drżenie bez końca

za chwilę w ciszy

zapłoniemy od nowa

za chwilę

10 września 2020 , Komentarze (4)

Z remontem u mnie się odwlecze. Nie da sie zrobić teraz płotu. Niestety znajomy jest chyba alergikiem, a w tym miejscu lata masa os. Trzeba poczekać moze z miesiąc. Do wycięcia jest tez drzewo, ale to dzika gruszka i zezwolenia nie trzeba. Na razie będzie jeszcze malowanie sypialni. Trzeba tez jeszcze trochę potynkować i wybić otwór między pokojami. Wyciszę się gdy prace, szczególnie w domu sie skończą. Moze dopiero po 15 X.

Stan mojej mamy się poprawia. Zrobili jej masę badań i chyba nie bardzo są pewni co jej sie stało. Podaja jej antybiotyk na zapalenie płuc. Coś mogli tam wyczuć, bo pali jak smok, a dzień wcześniej zakopciła cały dom. Jest problem u niej z piecem i kominem. Piec kopci, a komin do naprawy. Nadal jest pobudzona. Nie pali papierosów. Z domu nie wzięła. Stan jest stabilny i mama już chodzi.

Jestem tym wszystkim zmęczona, a w weekend nie odpocznę niestety. Mama moze byc juz w domu i do tego będę prowadzić warsztaty poetyckie w dwóch grupach na Facebooku. Trzeba będzie czuwać, ocenić wiersze, przygotować banery i wstawić. 

Ostatnio przyszło mi kilka paczek i zauwazyłam, że coraz więcej kobiet jeździ w charakterze kurierów. Wczoraj przyszła paczka i pani mi ja wniosa do domu, a wazyła 20 kg. Nie wspomnę o prowadzeniu tak dużego samochodu.

Kupiłam podobrazie do ikony. Dziś moze przyjdzie. Jeśli tak, to zacznę pisać...:) To mi się pozwoli oderwać od problemów, a raczej myśli o nich. W głowie mi aż huczy. Sprzedałam kolejna książkę na Allegro. Tym razem droższą. W środę kupię skrzynie do ogródka od strony ulicy. Pomaluję ja i będzie w niej kwietnik.

9 września 2020 , Komentarze (29)

Wczoraj był sadny dzień. Sensacja na całą ulicę. Moja mama nagle zaniemogła, bo nie była w stanie chodzić, ani się podnieść i mówić wyraźnie. Musiałam wezwać pomoc, bo nie dało sie do niej wejść. Podjechałła straż i policja i to na sygnale. Połowa sąsiadów z ulicy wyległa przed domy. Trzeba było siłą otowrzyć drzwi i Mama była wściekła i cały czas mi się odgrażała i ubliżała mi. Pogotowie podejrzewao udar i zabrało ja do szpitala neurologicznego wbrew jej woli. Pojechała zaniedbana jak to ona i bez papierosów. Była wynoszona w kocu. Okazało się, że to nie udar, ale trzeba było przebadać ja psychiatrycznie. Mnie chyba wydziedziczy. Tak jest wściekła.

Mam nową wersalkę w pokoju dziennym. Jest szersza od poprzedniej i teraz gdy jest rozłożona czyli cały czas, przejście jest węższe. Jestem jednak zadowolona, bo jest bardzo wygodna i lepiej pokój wyglada. Nie wygląda jednak tradycyjnie, ale jak pokój typowo do wypoczynku - leżenia, czyli zgodnie ze swoim przeznaczeniem...:) Przy okazji brat Krzyśka pomógł wynieść dywan, który był pod meblami. Musimy kupić nowy z tym, że mniejszy. Już mam wybrany i jutro moze kupię. Krzysiek przestał psioczyć i pieniądze da. Mamy też nowe zasłony. Są przywiezione z Ryk od mamy Krzyśka. Nie były uzywane. Pokój będzie odmalowany. Pokój nie jest i nie będzie reprezentacyjny i nie ma być. Ma być przytulny i wygodny. Ma być dla nas, a nie by olśnić gości.

Zaczynam jesienne pranie wszystkiego co sie da. Niektóre rzeczy wypiorę ponownie dopiero wiosną. Niestety kapy czy grube koce zimą są nieprane, bo nie ma gdzie suszyć. Wnętrza przecież sa niedogrzane i suszyć mogę tylko cienkie rzeczy przy piecu. Tak wiem, ze to rozwiązanie prymitywne, ale mnie nie przeszkadza. Krzyśkowi też nie. Oboje wychowaliśmy się w czasach gdy takie rozwiązania były powszechne i wychodzimy z założenia, że nie ma sensu ich zmieniać. Tym razem dywany nie są prane, bo kupimy nowe tez do sypialni. Do sypialni muszę kupić dwa dywany w tym jeden na ścianę. Łóżko stoi przy północnej ścianie i od niej ciągnie mimo boazerii. Boazeria zostanie mimo, ze jest niemodna.

Krzysiek zaczyna myć okna...Jesień...:)

Czy

 

na strunach cichej nocy

gra wiatr pachnący jesienią

pierwszy chłodny wieczór

szept pieca

wkradasz się w moje myśli

ubrana w zapach twoich włosów

wspominam zarys sylwetki oczy gesty

znów szukam warg chłonę wyznania

powiedz

czy pielęgnujesz to co było

tęsknisz

czy jutro zastanie nasze

splecione dłonie

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.