Dziś od rana piszę. Wczoraj dostałam teksty o Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Idzie dobrze i szybko. Wiadomości jest dużo i jest z czego wybierać. Jutro może się zapiszę na następne zlecenia o ile będą.
Krzysiek wybiera się na urlop do Włoch nad Adriatyk. Oczywiście ja nie jadę, bo raz, że daleko, a po drugie co z kotami i psem. No i ja wolę Polskę i morze też mnie nie kusi, bo co bym tam miała robić? Opalać się? Nie cierpię przecież słońca... Pojedzie, jeśli dostanie urlop z bratem i jego panią aż na 9 dni. Szczęśliwa nie jestem, ale cóż. Ja na kursy jeżdżę to i on może. Jak wróci to albo w końcu zrobimy remont łazienki, albo ja wyjadę w góry na kilka dni np. w Bieszczady albo w Beskidy. Kusi mnie wyjazd. Piękne są góry jesienią. Już zapomniałam jak pachnie mgła wrześniowa w górach. Jak wyglądają poranki gdy wstaje słońce. Tyle lat już w górach nie byłam. Poza kursem w Żywcu w biegu. W zasadzie to ja bym wolała jechać w Bieszczady, ale dojazd trudny i męczący, bo daleko i przesiadki. W Bieszczadach byłam w pierwszej klasie ogólniaka i zakochałam się w tych górach. Wtedy były jeszcze dzikie i niezadeptane. Jakie są teraz?