Tak się rozglądam za jedzeniem po diecie. Chyba już tak dużo jak do tej pory strączków w puszce nie będę kupować. Bardzo mnie kuszą i podjadam. Gdy trzeba będzie gotować to pokusa minie. No i gotowane zdrowsze. Inna sprawa to węglowodany. Będzie wtedy więcej kasz typu jaglana, gryczana, pęczak i ryż brązowy, makaron ale nie z białej mąki, ale mniejsze porcje. Będą ziemniaki/mało/, będą serki wiejskie i inne, jajka, ryby i zastępniki mięsa. No i warzywa. Dużo warzyw. Wypróbuję chlebki białkowe. Nie wiem czym zagęszczać sosy, bo białej mąki praktycznie nie będę używać.
Na razie jestem jeszcze na diecie. Chciałabym choć 2 kg do końca czerwca zrzucić. Spróbuję, ale waga musi spadać, bo jak nie to z diety wyjdę. Nie mam zamiaru cierpliwie znosić przestoju... Wczoraj było znowu trochę mniej - 50 dkg, ale dobre i to. Zastanawiam się czy nie kupić ziól tybetańskich porcji na 2-3 tygodnie. ZAuważyłam, ze teraz chudnę najszybciej z biustu i talii. Uda i ramiona wcale mi nie schudły.
Kurs o stresie prawie już kończę. Wiedza cenna i inne spojrzenie też. TRzeba było się obserwować. Wiem np. że Krzyska zachowanie mi się nie podoba - krzyki i podniesiony głos, ale opaska nie pokazuje wzrostu stresu. Niech sobie więc krzyczy. Moja opaska przez cały prawie dzień pokazuje mi stres umiarkowany, lekki. Ten wzrasta gdy coś robię typu chodzenia, sprzątania i innych prac fizycznych do średniego. Część dnia i w nocy jestem zrelaksowana. Znam wiele sposobów na zmniejszenie stresu i dbam o siebie. Chyba jest więc ok i stres nie jest moim problemem na obecnym etapie życia. Co mnie zaskoczyło stres bardzo mi spada po różańcu i po zakupach i po jedzeniu...
Krzysiek ma urlop od wczoraj. Ma zadanie do wykonania, ale takie dodatkowe tylko jedno i dużo czasu mu to nie zajmie. Odpocznie.
U mamy i babci znalazłam sporo talerzy, kubków i filiżanek. WEzmę i już nie będę kupować. Ja nie muszę używać całych kompletów. Gości nie przyjmuję, a dwa talerze dla mnie i dla Krzyśka takie same, zawsze mam. Znalazłam też garnki, ale te są zniszczone i muszę je raczej wymienić, bo mnie drażnią. Teraz stawiam na srebrne garnki, bo łatwiej je umyć. Tak nie przywiera do nich. Patelnie preferuję teflonowe lub takie w plamki. Zapomniałam jak sie nazywają. Chyba granitowe. Wszystkie stalowe i emaliowane wyniosę do babci. Wszelkie rondelki emaliowane też, bo wszystko się łatwo chwyta. Ja niby teraz jem tylko kotlety rybne i jajecznicę ale jajecznica z małą ilością tłuszczu też się chwyta. Później trzeba drapać i Krzysiek się wścieka. Z czasem gdy już w kuchni u babci zrobię porzadek, wszystko co zbędne u mnie też wyniosę.
Myślę o kołdrze odciążeniowej takiej około 6 kg.
Wczoraj Krzysiek jadł ciastka i mnie kusił. Już jedno nawet miałam w ręce. Oddałam mu. Dieta to dieta... Był zdziwiony i niezbyt zadowolony. Czyżby nie chciał, zebym schudła?
Kominy prawie zrobione. Jest jeszcze do roboty jeden dach, bo się leje. Tym razem nad mamy komorką.
takie pierścionki aktualnie noszę. Są srebrne z kamieniami naturalnymi albo po prostu ładne według mnie. Wierzę w moc litoterapii i większość kupiłam niedawno by działały. Wiem że elegancka kobieta nosi jeden pierścionek a nie tyle.