Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1489419
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 października 2013 , Komentarze (3)

Jestem na diecie cambridge co prawda mieszanej a dziś przytyłam prawie 0,50 kg i się okropnie wściekłam co nie powinno mieć miejsca. I co gorsza wyładowałam swoją złość na bliskich bo wrzeszczałam aż huczało. Pierwszy oberwał mój pan gdy wspomniał, że jest głodny, później nawrzeszczałam na Pikusia bo się kręcił pod nogami a na koniec oberwała moja pupilka Rozi i to ścierką bo dręczyła nieszczęsną Czarnusię czyli zagoniła ją w kąt i tłukła bez opamiętania łapą i to nie pierwszy raz. A później zamknęłam się w pracowni wściekła i za przytycie i za gniew a raczej za wyżywanie się na innych bo to mnie jako mistrzowi reiki, którym jestem nie powinno się zdarzyć. A jeszcze później zaczęłam malować i momentalnie się wyciszyłam...Powstał cykl 3 obrazów pod wpływem emocji i czwarty już tylko jako dodatek czyli inspiracja i moim wiekiem i jesienią coś smutną w tym roku...Kolory oczywiście w naturze super czyli żywe i energetyczne z dodatkiem fioletu a na zdjęciach kiepskie a fioletu ani widu podobnie jak drobinek brokatu...



Pobudzenie




Gniew




Uzdrowienie


Przemijanie

29 września 2013 , Komentarze (9)

Od kilku dni jestem na diecie cambridge z tym, że mieszanej i nic nie schudłam...No to ja już nie wiem czyżby organizm był mądrzejszy i bronił się zaciekle przed zrzuceniem wagi bo zima idzie? 
A na dworze już jesień/Mabon już za mną/ z tym, że mało urokliwa w tym roku bo zimno jak diabli a na dodatek ani grzybów ani mojej ukochanej jarzębiny do tej pory nie znalazłam. Mam za to dużo pięknych kasztanów i sporo szyszek. Tak, że stroiki i wianki będzie z czego zrobić. Zaczęłam robić skarpety szydełkiem i dla siebie i dla mamy i dla Krzyśka bo zima nadejdzie chyba szybko w tym roku...
Wczoraj wysłałam wiersze do antologii, która się ukaże na święta a dziś przerabiałam zdjęcia, żeby je wykorzystać do stworzenia okładek do moich książek, które piszę...Wyszły nieźle...









21 września 2013 , Komentarze (6)

Jednak moja nowa waga nie waży tak jak trzeba i chyba będę musiała ją oddać albo wymienić najlepiej na droższą a więc bardziej pewną bo już nie mam do niej cierpliwości. W przeciągu godziny potrafi pokazać 3 wyniki a każdy inny...Na razie z odchudzania nici bo skoro nie mam gdzie sprawdzać postępów  to i szaleć z dietą nie będę. Mam tylko nadzieję, że nie przytyję a jak coś się z wagą wyklaruje ruszam z dietą cambridge  bo mam jeszcze trochę zupek z zeszłego roku. Dzikie napady głodu mi na szczęście przeszły i już mi się apetyt zmniejszył. Wypadało by kupić rowerek stacjonarny ale w tym momencie mnie nie bardzo stać a najtańszego nie chcę...
Dzisiejszy dzień był owocny robótkowo bo zrobiłam  2 pary kolczyków/1 jeszcze czekają na pomalowanie/oczywiście dłuuugich i z naturalnych materiałów tak jak lubię czyli z drewna i kamieni tu z turkusów....Zaczęłam też zdobić skrzyneczkę drewnianą w której będę przechowywać wszystkie drobiazgi do wyrobu biżuterii. Będzie w odcieniach fioletu...


19 września 2013 , Komentarze (5)

Przytyłam 0,50 kg ale to nic dziwnego bo jest jesień i zaczęłam 2 razy w tygodniu piec chleb i ze smakiem go jeść. Jem też więcej mięsa co w zasadzie jest bardzo dziwne bo od kilku lat go unikałam i jadałam właściwie tylko w srogie mrozy w celu ogrzania organizmu. Tak sobie myślę, że tragedii nie ma i po pierwszym nasyceniu się treściwym jedzeniem ponownie zacznę dietę...Ostatnio trochę działam robótkowo i tak powstały czapki i szaliki. A teraz przymierzam się do skarpet i wcale się nie przejmuję tym, że dwie zaczęte kapy z kwadratów leżą i czekają w końcu nie walają się byle gdzie tylko w mojej nowej pracowni a tam mają prawo leżeć...

4 września 2013 , Komentarze (6)

Nie chudnę ani nie tyję ale o zgrozo nabrałam ochoty do jedzenia. Jestem ciągle głodna i to tak, że aż mnie boli głowa i ssie mnie w żołądku. Co gorsze mam ochotę tylko na treściwe i kaloryczne jedzenie typu zapiekanki, kluchy a nawet mięso. Porcje, które mnie syciły jeszcze 2 tygodnie temu są na jeden ząb. Dzisiaj zjadłam o dziwo chleb i to nie domowy ale zwykły tostowy ze sklepu. Był niesmaczny ale sycący. Pewnie na mnie tak jesień wpływa ale czym to się skończy nawet myśleć nie chcę. Na razie nie mam czasu na gotowanie smakołyków bo sprzątam po remoncie i powoli robię porządki przed zimą ale jak się z robotą uwinę zacznę pichcić i pewnie tyć. Już przeglądam przepisy...I co teraz? Jak to przetrwać?

23 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

Waga od dłuższego czasu ani drgnie ale w tej chwili nie mam czasu się tym martwić bo u mnie trwa remont i pracy jest huk. Pracownia już jest odnowiona i przygotowana do zagospodarowania. Wszystko wyszło fajnie skromnie ale praktycznie czyli tak jak lubię z tym, ze późną  jesienią będzie jeszcze wymieniane okna bo to co jest po prostu się powoli rozpada. Teraz remont trwa w aneksie pokoju dziennego, w którym mam mini bibliotekę a za kilka dni Darek, brat mojego Krzyśka zabiera się za odnawianie przedpokoju czyli malowanie ścian i sufit podwieszany, który był robiony niedawno a już spadł. Sufit jest z kasetonów drewnianych a teraz będzie mocowany na listewkach nie na klej jak poprzednio i mam nadzieję, że już na mojej głowie nie wyląduje...
Od kilku dni i ja i moje zwierzęta czujemy już jesień. Wieczorem narzucam już chustę na ramiona bo mi chłodno a koty zaczęły więcej jeść bez wybrzydzania i nie gubią już sierści. Mruczek mój pupil już też schyłek lata czuje bo nie śpi już na kocu tylko pod kocem przytulony do mnie a Pikuś wrócił na stałe z podłogi na poduszki na kanapie. A mnie kusi rozpalić w piecu przed wieczorem i jeśli pogoda się nie zmieni pewnie ulegnę...

Napisałam wiersz

 Gdy lato z jesienią się wita

za tydzień dzień dwa
powitam miękkie rysy dnia
z zachwytem tonąc
w oczach jesieni

mgły lekkie jak woal
ośmielone rześkością poranka
rozgoszczą się
na łąkach i ugorach
zafalują między pniami brzóz
przytulą do serca astry
a przed chciwym wzrokiem skryją
pękające orzechy i rumiane jabłka

pyszne liście powoli zaczną
nucić pieśń rozstania
a winobluszcz pierwszy
krwistym rumieńcem
pożegna odchodzące lato

bociany po raz ostatnio
przepłyną sennie nad polami

a ja odkryję
zwiewną nitkę babiego lata
podążającą ku słońcu

Miłego dnia...

16 sierpnia 2013 , Komentarze (13)

20 dkg mniej a ja się ciesze jakby to było kilka kilogramów bo waga stała jak zaczarowana przez dłuższy czas. Wczoraj jadłam mało czyli serek homogenizowany, 2 kotlety z ziemniaków i fasoli, 4 małe kawałki śledzia w ziołach i 2 nieduże marchewki. Dzisiaj też dużo nie zjem bo mam remont w domu i nie mam za bardzo czasu na pichcenie smakołyków. Remont trwa już kilka dni i jeszcze kilka potrwa. Całe szczęście, że Krzysiek ma urlop i może pomagać bo cała,,impreza"trwała by jeszcze dłużej. Swoją drogą już nie  mogę się doczekać końca bo raz, że remontów nie lubię a dwa, że to w końcu powstaje moja wymarzona pracownia i ja już bym chciała w niej siedzieć przed sztalugą i malować...
A od poniedziałku zaczyna mi się praca na podwórku i w sadzie bo ma przyjechać pan z ogłoszenia do wycinania starych drzew. Drzewa są owocowe ale już nie rodzą i zaczynają powoli schnąć. Z wycinką zwlekałam przez sentyment bo drzew mi szkoda no i przyzwyczaiłam się do nich bo towarzyszą mi przez całe życie. Czas je jednak zastąpić młodymi drzewkami bo własnych owoców bardzo mi brakuje...

10 sierpnia 2013 , Komentarze (10)

Dziś jest na wadze 95,80 czyli tyle ile było przed nadejściem upałów. I bardzo dobrze. Ziół odwadniających już nie piję bo i po co, upału nie ma to i spuchnięta nie jestem. Dzisiaj jest chłodno bo tylko 19 stopni i mój Krzysiek wychodząc do pracy zabrał kurtkę a ja wyniosłam wentylator do sieni i oby już w tym roku nie był potrzebny. Zwierzęta  wyraźnie odżyły- pies już wrócił z podłogi na kanapę na poduszki a koty zaczęły szaleć i nawet Suzi  już na zasłonie pod samym sufitem wisiała a Rozi biegała z podniesionym ogonem jak szalona. 
Apetytu nadal nie mam i mało jem a raczej zmuszam się. I tak na śniadanie zjadłam 2 plasterki schabu wędzonego, na obiad z trudem przełknęłam kawałek mięsa z sosu i 2 małe ziemniaki a na kolację przygotowałam sobie szklankę bobu. Oprócz tego w ciągu dnia zjadłam 2 spore marchewki. I dość. Więcej jedzenia na dziś nie planuję...Jutro będzie więcej pokus bo mam zamiar upiec bułki z domowym serem, który zrobiłam wczoraj...
A teraz zmykam do pracy czyli sprzątania w szafkach kuchennych i może szycia lambrekinu...
A później, jak się na ulicy zrobi ciszej, planuję medytację z agatem mszystym...

9 sierpnia 2013 , Komentarze (10)

Dziś od rana czułam się fatalnie. Byłam senna, nie miałam siły chodzić i ociekałam potem a było tylko 30 stopni. Zupełnie tego nie rozumiem bo upały prawie 40 stopniowe zniosłam dobrze a tu taki numer. a na dodatek musiałam dziś koniecznie pojechać/autobusem/na pocztę  po znaczki dla mamy i wysłać wreszcie 2 horoskopy, które skończyłam już jakiś czas temu a których nie wysłałam ze względu na upały. Wróciłam ledwie żywa w całkiem mokrych ciuchach, ostatkiem sił ugotowałam moim futrom jedzenie, padłam na łóżko i spałam kilka godzin nieczuła na gderanie głodnego pana męża. Wstałam po osiemnastej a obudziła mnie burza i stukanie deszczu po parapecie. Ożyłam natychmiast i przygotowałam spóżniony obiad czyli nadziewane pieczarki...Zjadłam bez ziemniaków...A wieczorem będę słuchać szumu  deszczu, pisać wiersze i marzyć jak zwykle o małym domku gdzieś na uboczu wsi pod lasem z dala od szlaków, ruchu i hałasu...No i może jeszcze zrobię ser bo mleko już się zsiadło...

8 sierpnia 2013 , Komentarze (8)

 Moja waga jest sprawna bo wskazuje tyle samo co droga, markowa waga u koleżanki. Poszłam jeszcze przed obiadem i sprawdziłam bo nie miałam cierpliwości czekać do poniedziałku. A po obiedzie zrobiłam sobie zabieg reiki i zaparzyłam  zioła czyli krwawnik i pokrzywę i wypiłam na raz 2 szklanki co spowodowało częstsze wizyty w toalecie i spadek wagi o 20 dkg czyli to zatrzymanie wody spowodowane upałem było powodem mojego zmartwienia. A więc byle do soboty bo ma u mnie być podobno tylko 16 stopni i deszcz i żegnajcie upały w tym roku...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.