Wczoraj wstałam o 9, bo miałam wyglądać na kuriera z pastelami. Przeniosłam się do pokoju dziennego i niestety usnęłam. Spałam do 12. Później się zastanawiałam czy kurier był czy nie. Niby teoretyczne szczekający Pikuś powinien mnie obudzić, ale kto go tam wie skoro spałam twardo. Na szczęście kurier przyjechał dopiero o 15. Pastele przyszły. Co mnie bardzo cieszy. Nadal nimi maluję. Strasznie to lubię. Kiedyś miałam okropne opory przed pastelami. Bałam się tego, że się sypią i brudzą. Zupełnie niepotrzebnie, bo to aż taki problem nie jest choć teraz kołdrę pod którą leżę w pokoju dziennym, mam wielokolorową i ciuchy też. Nie wspominając o palcach. Na szczęście pigment trwały nie jest. Łatwo się zmywa. Profesjonaliści malują pastelami prawdziwe cuda. Ja się stopniowo uczę i uczyć będę nadal choć obrazy wykonane pastelami nie są tak popularne jak oleje czy akwarele i raczej je trudniej chyba sprzedać. Bardzo mi się podobają koty malowane pastelami. Muszę się nauczyć malować sierść, żeby mi wychodziły bardziej naturalne, bo moje są owszem podobne, ale mało realistyczne. Spacer porankiem/ten pierwszy obrazek/wyszedł nie najgorzej choć nadal nie mam wszystkich kolorów ani tak ładnych jak profesjonalne pastele. Brakuje mi np. koloru żółtozielonego i zielonobrązowego. W tych tanich takich kolorów wcale nie ma. Musze kupić znacznie droższe, bo po 5 zł sztuka. Na dodatek kolory pokazane w sklepie różnią się od tych, które się kupuję. To chyba wina monitora...Drugi - Wyspa lepiej mi się podoba z powodu ciepłych, jesiennych barw.
Krzysiek idzie do pracy dopiero od wtorku. Tym samym odpocznie o dwa dni dłużej. Będzie pracował od wtorku do soboty. Tak jak poprzednio. Umowę ma podpisaną na kilka miesięcy. Chyba 7. Później prawdopodobnie następna i znowu miesiąc przerwa. Już kilka takich cykli przeszedł, ale ja zawsze po takiej przerwie się denerwuję czy będzie przyjęty z powrotem, bo przecież jest coraz starszy. Różnie może być ze sprawnością, a pracuje fizycznie.
Dziś ma być dzień taki sobie - trochę spokojny i trochę z wrażeniami jak dla mnie. Jakoś te wrażenia przeżyję. Muszę. Wyjścia nie mam. Dobrze chociaż, że nie mam wyjazdu.