Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1571152
Komentarzy: 56053
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 29 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 lipca 2022 , Komentarze (21)

Chyba wykupię angielski dla poczatkujacych w ESKK. Przejrzałam czego uczą i jest to zblizone do tego czego uczą w szkołach. Mam porównanie z rosyjskim. Program jest na 40 lekcji, a materiał z 2 lekcji trzeba opanować mniej więcej w miesiąc. Czas codziennie 15-30 minut. To daje 20 miesięcy, ale ja pewnie będę miała z tym problem. Na razie widzę, że mimo nauki kilka miesięcy prawie nic nie umiem. Niby tyle słowek opanowałam, a mało co rozumiem. Te 40 lekcji daje 3000 słówek. To kurs A1 i A2. Ja uczyłam sie słowek na Duolingo i ponoć znam około 1000. Wątpię. Z innych aplikacji tez ponoć trochę znam. Gdyby się nawet udało to i tak mi czasu braknie, zeby od przyszłego roku iść na studia. Muszę A2 skończyć. Z rosyjskiego jestem ponoć na B1 i to jest wymagane na studiach. Jeśli chodzi o maturę to miałam z rosyjskiego 56%. Na studiach zdawalność jest  na 55 %. Będzie ciężko. Nawet nie wiem na co się nastawić czy na słowka czy na gramatykę. Nie wiem co ważniejsze czy pisanie czy mówienie. Nie wiem w jakiej formie sa egzaminy i jaki poziom. Rozważam w tym momencie dwie uczelnie. To będzie albo Krakow albo Warszawa. Kurs wykupię za kilka dni. Przez chwilę kusiło mnie ASP wydział malarstwa. To było moje marzenie. Niestety trzeba by dojeżdżać, a ja samochodu nie mam. Nie dam rady dojrzeżdżać na zajęcia. To dwa autobusy i jeszcze droga pieszo. Rozwiązanie to prawo jazdy ale to raczej nie w tym życiu...

wczoraj mi wysiadła sama z siebie matryca w laptopie i jestem bez komputera. Działam w telefonie a nie lubię. Naprawa do 500zl. Trzeba będzie naruszyć żelazny kapitał bo naprawa konieczna już. Dziś straciłam przez to wróżbę bo klientka chciała rozkład na piśmie.

wczoraj z tych nerwów o laptopa pokrzyczalam na Józka bo miauczal i kaprysil. Myślałam że to bez powodu bo czasem tak ma. Okazało się że kotu chciało się pić. Miałam później wyrzuty sumienia.

Wczoraj zebrałam  z 15 żółtych malin. Roślinę mam w doniczce. Chyba posadzę więcej bo dobrze jej w doniczce. Za to agresty poza szczepionych na pniu się męczą. Straciły wszystkie liście i nieliczne owoce tkwią na łysych gałązkach.

zaczynaja kwitnąć lilie i rudbekie. Białe lilie już przekwitły...

6 lipca 2022 , Komentarze (14)


Dziękuję Wszystkim za gratulacje w związku z maturą.:) Nie wiedziałam, ze aż tyle osób mi kibicuje, że tyle osób jest mi życzliwych. Jeszcze raz dziękuję...:)

Maturę już mam i trzeba by rozważyć co dalej. Psychologia mnie kusi, a konkretnie psychologia kliniczna lub zdrowia. Myślę o tym by iść na studia od przyszłego roku. Studia sa oczywiście płatne. Na razie mnie będzie stać, ale nie wiem co potem. Moze być tak, ze pójdę ale nie uda mi sie skończyć. Boję się o angielski i boję się o fundusze gdy Krzysiek pójdzie na emeryturę. Angielski mi nie idzie. Mam problem z gramatyką i zapamietaniem słowek też. Jest problem z praktyką. Studia bym bardziej chciała zrobić dla siebie, bo z pracy którą mam rezygnować nie chcę. Jeśli będą jakieś zmiany, to bardziej w kierunku naturoterapii. To chciałabym robić. Do tego mnie ciągnie. Do wspierania innych w problemach typu rozwód czy zdrada niekoniecznie. Jeśli już to interesuje mnie psychodietetyka i terpia uzależnień, ale niekonwencjonalnie. Terapia uzależnień/typowa/ nawet po studiach jest niemożliwa, bo do tego trzeba skończyć specjalny kurs stacjonarny, który jest poza moim zasięgiem. Jeździć przecież nigdzie nie bedę. Myślałam raczej o pomocy niekonwencjonalnej. Temat jest mi bliski, bo jestem po rocznej szkole na instruktora d/s uzależnien.... Kurs psychodietetyki w pigułce też skończyłam.

Ziól ostatnio nie piję, bo goraco i odrzuca mnie od ciepłego. Od razu ból kregosłupa stał sie bardziej intensywny. Boli mnie też staw lewej ręki. Mam problem nawet ja podnieść. Leków brać nie będę i do lekarza nie pójdę. Robię Reiki i trochę znieczulam na chwilę. Reiki nie wyleczy do końca i bioterapia nie wyleczy do końca. Ból trzeba znosić, bo innego wyjścia nie ma. Miałm problem ze stawem lewej ręki i z czasem ból przeszedł.

Wczoraj padało i padało. Ogrody nawilżone i mnie ulżyło. Humor mi się też poprawił, bo kocham deszcz. Ślimaki też kochają...

Wczoraj byłam wykończona, bo roboty pod moim domem w związku z wodociągiem zaczeły sie tuz po 7 rano. Był niemozebny hałas i spać sie nie dało. Do tego wyniki matury. Sprawdzałam je goraczkowo nawet się nie ubierając. Nago siedziałam przed laptopem. Gdy zobaczyłam 40% z matematyki nie uwierzyłam. Myślałam, że to konto kogoś innego. Dopiero gdy sprawdziłam szkołę, uwierzyłam, ze moje. Później musiałam jechać do miasta. Później była pilna praca zawodowa. Do tego nie miałam światła kilka godzin. Myślałam, że awaria przez deszcz, a okazało się, że to moje korki. Później wypiliśmy wino z okazji zdania matury. Odespać nie było kiedy, ale też mi sie spać nie chciało, bo adrenalina nie pozwoliła. Dziś już dzień spokojniejszy. Wstałam później... Będzie praca w domu. Chcę podziałać z porządkowaniem książek. Zajęcie lekkie ale czas zajmie. Nie wiem czy sie uda wyjść na dwór, a powinnam, bo ślimaki pojawiły sięznikąd i zaraz zaczną jeść co nie trzeba.

Mikuś zaszczepiony. Strasznie płakał. Później uciekł i wspinał się mi na ręce. Później wcisnął kuperek w mój brzuch i jeszcze zawodził. Na dworze w deszcz nie chce być i drży. Chyba jest za bardzo rozpieszczony...

5 lipca 2022 , Komentarze (65)

Zdalam.:) Wreszcie.  Mam maturę. Do tej pory miałam tylko dyplom technika i wstyd mi było, ze matury nie mam... Był kurs maturalny, a nawet dwa. Kosztowały mnie kilka tysięcy, ale warto bylo. Zdawałam rosyjski. Wyniki takie sobie, ale ambicji na lepsze nie miałam. Zaskoczeniem jest 40% z matematyki. Myślałam, ze będzie mniej... Kiedyś jeszcze w szkole przygotowywałam sie do matury, ale teraz wymagania są zupelnie inne. Jest więcej materiału z matematyki i rosyjskiego i część musiałam sie uczyć od podstaw. Są jednak udogodnienia typu tablice matematyczne. Wtedy wszystkie wzory musialy być w glowie. Tym razem pomogl mi uran. Teraz aspektuje moje mc trygonem a to oznacza postep w karierze. Za sześć lat jowisz będzie w koniungcji z mc to oznacza sukces w karierze i wywyzszenie. Moze więc studia? naukę wspominam dobrze, choć nieraz zwatpiłam w siebie i chciałam sie wycofać. Aż tak dużo się nie uczyłam. Nauka polegała głownie na 3 wykładach godzinnych tygodniowo. 

Co ze studiami nadal nie wiem, bo tam gdzie chcę pójść jest lektorat z angielskiego. Powinna być znajmość B1, a ja jestem nadal na A1 lub na A2. Niby teraz mogę się uczyć bardziej intensywnie, ale nie mam szansy na B1 wskoczyć do października. Trzeba będzie zrobić rok przerwy i podrasować angielski, a tępa z tego jestem. Nie wiem co dalej. Co do pracy po studiach w charakterze terapeuty pozbyłam sie złudzeń. Jest bardzo duża konkurencja w internecie w tym terapeuci certyfikowani. Inna sprawa, że są różne uslugi. No i można ewentualnie nastwić się tylko na konsultacje i porady. Z ezoteryki i terapii nie chcę absolutnie rezygnować. Można polączyć jedno z drugim. Przykładem jest D Virtue czy dr Daniel Foor. U mnie w szkole naturoterapii są lekarze, farmaceuci i terapeuci. Są też osoby po psychologii.

Wczoraj mieliśmy jechać do miasta z Mikusiem, ale był upał i przełozyłam to na dzisiaj. Ulży mi jak to załatwimy. 

Wczoraj po raz kolejny przekonałam się jak różni są ludzie i jak ważne jest w związku  dobrać się oczekiwaniami. Moja klientka nazwijmy ją panią Anną, typowa lwica wyszła za mąż za pana spod znaku panny z domieszką raka. Pani Annie podobał się pan wizualnie i dobrze zarabiał. Miał samochód, kończył budować dom. Był kulturalny, grzeczny. Oczekiwała, że będzie o nią dbał, że spełni zachcianki, że ona posmakuje luksusu. Marzyła o romantcznych wyjściach, o eleganckich wnętrzach o drogich prezentach. Chciała błyszczeć. Nie brała pod uwagę, że oczekiwania jej i to co chce dać mąż mogą się różnić. Gdy na pierwszą rocznicę ślubu zamiast ekskluzywnych perfum i komplementów dostała nową zmywarkę do naczyń, przeżyła szok. Później było podobnie. Zero wyjść do lokali, bo pan okazał sie domatorem. Zamiast wczasów w tropikach wizyta u krewnych na wsi. Pani Anna szybko poczuła się niekochana i oszukana. No i niestety małżeństwo zawisło na włosku. Zerknęłam w horoskopy i nie miałam dobrych wieści. Ślub wyszedł i dobry  sex. Oczekiwania inne, konflikty i szybkie wypalenie się związku. Pan nie da pani Annie szczęścia, bo zbyt dużo ich różni i albo pani Anna to zaakceptuje i poszuka szczęścia poza związkiem albo się rozstaną. Ciągłe kompromisy i konflikty mogą męczyć. Decyzja należy do niej... W tym momencie, bo jeśli będzie zbyt dużo roszczeń i konfliktów, decyzję podejmie mąż, który chce mieć spokój...

Moje kwiatki nie czują się dobrze w domu. Wszystko z nimi było w porzadku wiosną, a teraz się niszczą. Wyglada na to, że powinny być pryskane a nie podlewane. Ja nie pryskam. Te na dworze czują sie dobrze. Jedna hortensja miała być intensywnie błekitna. Nie zanosi się na to, bo jest prawie biała...W tym roku kwitnie po raz pierwszy...

4 lipca 2022 , Komentarze (10)

Nowy tydzień zaczyna sie od ruchu i wyjazdów z domu. Po powrocie odreaguję i zabiorę się za działalność w domu i na podwórzu.To odreagowanie trwa krótko. Kiedyś gdy pracowałam poza domem i chodziłam do szkoły odreagowanie polegało na minimum 1,5 godziny snu po powrocie. Teraz usiądę chwilę w ciszy domu i już jestem gotowa do działania. Inna sprawa, że kiedyś poza domem byłam długo. Teraz to chwila. Ja nie nadaję się do ruchu, tłumu, gwaru. W internacie wytrzymałam jeden semestr tylko do połowy października chodziłam do szkoły. Później to już było chorowanie, omdlenia, neurolog, badania, psychiatra, leki. Od pólrocza zmieniłam szkołę, bo musialam wrócić do domu. To była też jedna z przyczyn, że nie skończyłam studiów. Do dojazdów nie miałm zdrowia. Na akademik tym bardziej, a na stancję rodziców nie bardzo było stać, bo budowali dom a był kryzys.

Praca w domu jeszcze nie skonczona. Do końca tygodnia sie powinam uwinąć, ale pewna nie jestem. Gdybym od przyszłego zabrała sie za pracownie dobrze by było. Z pracownią zejdzie jakiś czas. Później będzie jeszcze remont w ganku. Trzeba pomalować okno, drzwi i podłogę. Myślę też o rolecie na okno. Do końca sierpnia na pewno skończę. Dziś powinnam zadzwonić do znajomego w sprawie malowania pokoju dziennego.

Kupiłam dwie kapy ludowe z Prl -u. Miałam takich kilka, ale sie poniszczyły. Bardzo je lubię. U mnie na stałe wisi taka na drzwiach od składziku z kuwetą Aronka. Druga wisi na drzwiach od spiżarni. Lubię tkaniny we wnętrzach. Dodają ciepła i przytulności. U mnie mieszkanie nie musi być eleganckie, ale właśnie przytulne.

Czytam książkę Jenny Teichman - Filozofia. To druga książka tej autorki. Obie dobre...

Tą książkę kupiłam...

3 lipca 2022 , Komentarze (6)

Dziś dzień odpoczynku, a ja myślę juz o nowym tygodniu. Jutro trzeba jechać z Mikusiem na ostatnie szczepienie. Zostanie wścieklizna. Przy okazji wizyty w przychodni chcę iść opłacic ubezpieczenie domu. Jest jeszcze czas na przedłużenie polisy, ale opłata za taksówki to ponad 70 zł i mi trochę szkoda. Wolę wszystko załatwić za jednym zamachem. Korzyść będzie też taka, ze wyjazd jeden i nie trzeba będzie dwa razy się pacykować i stroić.

Dziś musimy dokładnie podlać w ogrodzie. Będzie pewnie czytanie i moze malowanie. Będzie moze praca zawodowa. W domu nic działać nie bedę. Chcę od prozaicznych zajęć odpocząć. Chciałabym wyjść na dwór, ale w domu jednak jest chłodniej. Wczoraj było fajnie i chłodno. Odpoczęłam od upału. Dziś będzie koło 30 stopni chyba. Czekam na chłod, który ma nadejść wkrótce.

Czytam książkę o etyce społecznej. To podręcznik dla studentów. Książka uczy myśleć i mnie bardzo otworzyła. Do tej pory nie zjmowałam się bliżej ta tematyką. Poglądy na dobro i zło oczywiście miałam, ale teraz dotarło do mnie wyraźnie, że wzorce moralne nie zawsze są takie same. Zależą od kraju, czasów, otoczenia w którym się przebywa. Poglądy bywają różne i to nie tylko na temat boga czy seksu. Dla niektórych nawet życie ludzkie nie jest najwyższą wartością. Ja zostałam nauczona, że słabszych trzeba wspierać. Niektórzy uważają, że trzeba im podstawić nogę, żeby szbciej upadli, bo nie sa wartościowymi jednostkami. Ja zostałam nauczona miłości do zwierząt. Dla niektórych zwierzęta nie mają wartości. Nie liczy się to, że czują i cierpią. Przez niektórych moje poglądy mogą być uznane za niemodne, przestarzałe, pochodzące od religii czy zbytni sentymentalizm.  Ja się cieszę, że przyszło mi żyć w kraju gdzie najsłabsi maja wsparcie w tym materialne. Inni uważają to za wspieranie pasożytów. Tak jakby każdy emeryt, rencista czy niskozarabiający był pasożytem. Odmienne poglądy wzbudzająemocje. Nic dziwnego, że ludzie nie mogą sie zrozumieć. Nic dziwnego, ze tyle wrogości między nimi. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że będę obrać się w kregach osób o poglądach w miarę zbliżonych, bo burzliwych dyskusji nie lubię. Poglądów zmieniać nie zamierzam. Staram się kierować w życiu sercem, a humanizm jest mi bliski i tak pozostanie.

2 lipca 2022 , Komentarze (23)

Ostatnio znowu zastanawiam się nad sobą i swoim podejściem do zycia. Mama spytała mnie kilka dni temu po co sprzątam, remontuję dom i po co robię w ogródku skoro zdanie ludzi na mój temat nie jest dla mnie aż tak ważne, a robić tego nie lubię. Faktycznie remontuję dla siebie, sprzatam dla siebie i w ogródku robię dla siebie. Jeśli chodzi o to wszystko to nie mam z tego w zasadzie przyjemności ani głebszej satysfakcji. W domu nie mam idealnie posprzatane i mam tego świadomość. Ogródek też nie jest najpiękniejszy na ulicy, ale choć nie lubię grzebać w ziemi i męczy mnie plewienie, podlewanie to z niego mam trochę przyjemności. Lubię zamawiać rośliny, lubię gdy kwitna. Lubię je mieć, patrzeć na nie. Remonty robię i kupuję rzeczy do domu, bo mam głęboką potrzebę choć mój dom nigdy nie będzie ani zadbany ani świetnie urzadzony. Mam też potrzebę sprzątania i dbania o ogród. Mam tylko dylematy, ze robię to wszystko choć mnie to bardzo męczy i nie czuję przy tym przyjemności. I o tą przyjemność chodzi, bo ja ostatnio tak żyję obowiązkami, ze przyjemności z niczego nie czuję. Zamknęłam sie na przyjemność, a to źle. Bardzo źle. Czyżby to anhedonia? Depresji nie mam. Schizofrenii też nie. Nałogowcem nie jestem. To co mi jest? Przyczyna chyba tkwi w tym, ze wciąż gnam i jestem ciągle zajeta. Nie mam czasu albo mi sie wydaje, ze nie mam na skupianiu sie na chwili obecnej. Nie skupiam sie na uczuciach. Myslę, a nie czuję...

Przez te upały mam bardzo zły nastrój. Niby coś robię, ale bardziej psychicznie skupiam sie na przetrwaniu niż działaniu. Za kilka dni ponoć ma sie bardzo ochłodzić. No i oby. Typowe polskie lato z temperaturami w granicach 27 stopni mi w niczym nie przeszkadza. To tropikalnych upałow nie znoszę. Siarczystych mrozów zresztą też nie. Teraz gdy leże w domu jest ok, ale gdy biorę się za jakąkolwiek pracę od razu upał mnie nokautuje. Praca goni i lezenie przez cały dzień nie jest możliwe. Zupełnie nie rozumiem ludzi, którzy wyjeżdżają w rejony gdzie panują upały. Dobrowolnie się pakować w takie coś i jeszcze za to płacić. Nigdy...

Dziś ma być chłodniej. Coś moze podziałam w domu i na dworze. Wczoraj do końca posprzątałam w łazience. Na dworze było plewienie i podlewanie. Zerwałam też bób. Już drugi rok z rzędu moja czarna porzeczka kwitnie i ma masę zielonych owoców. Niestety nie udaje mi się nawet zobaczyć jednego dojrzałaego owocu. Nie wim co się dzieje...

Wczoraj cały dzień czekałam na deszcz. Spadł dopiero o 23. Deszcz padał krótko, ale był dość intensywny. Dobre i to. Rośliny trochę zmoczył.

Dziś od rana siedzę w koszulce XL i nie czuję się komfortowo. Koszulka nie jest obcisła, ale jest mało luźna i bardzo wyraźnie widać moje nadprogramowe kilogramy. Jeszcze ponad 10 kg chce zrzucić, ale już okropnie opornie to idzie. Dzisiejsze menu: Botwinka z ziemniakami, jajecznica z cukinią i surówka z pekinki, pomarańcza i truskawki. 

1 lipca 2022 , Komentarze (2)

Tydzień się kończy. Był męczący - praca, kurierzy, upał i wymina wodociagu na całej ulicy. Dziś ostatni dzień wstawania o 7:30, bo maszyny, pokrzykiwania i klątwy robotników sen zakłocają. Jutro już moze pośpie dłużej o ile upał pozwoli. Praca w domu w ciszy i bez kontaktu z ludźmi mi już nie straszna. W domu dziś przenoszenie ważnych książek z pracowni. Trochę ich tam jest, a że jest wilgoć to niszczeją. Teraz chcę je dać do pokoju dziennego, bo miejsce jest. Na dworze będzie chyba plewienie i moze koszenie. Jeszcze zobaczę jak sie wyrobię.

Wczoraj posadziłam resztę kwiatów do donic. O wszystko co wsadziłam wcześniej dbam na tyle na ile daję radę, bo podlewam tylko raz dziennie i wnioski juz mam. Heliotropy mam chyba ostatni raz, bo przysychają. Gazanie są piękne, a rosną w donicy gdzie innym kwiatm za goraco. Codziennie jednak muszą byc podlewane i to bardzo obficie. Begonie stale kwitnące i pelargonie sa piekne. Bratki miałam cudne w tym roku i jeszcze kwitną pięknie. Szałwie błyszczące sa liche, bo liche przyszły. Z werbenką musiałm uciec ze schodów, bo przysychała. Z celozji na razie jestem zadowolona i ze śmierdziszków też... Ładne są szczawiki jak co roku. Ładne są lilie, a agapanty rosną, ale jeszcze nie kwitną. W zeszłym roku kupiłam kłącza cieniutkie jak ołowek i prawie wysuszone. Żyją i to jest wazne... Mam biały i niebieski..

Jestem w trakcie zagospodarowania rabaty na podwórzu. Miejsce jest trudne, bo pod sumakiem. Niby z jednej strony dobrze dla kwiatów, bo słonce ich nie wypala, ale z drugiej strony coś nie bardzo rosną. Ładny był mak, orliki i roślina na skalniaki. Wsadzałam jednak łubiny, kilka razy lawendę, wsadzałam krwawniki i nic z tego. Lawenda jest ale strasznie licha. W tym roku wsadziłam hostę i brunerę. Mam tam też dalie. No i zobaczymy. Na razie miejsce dość łyse i szpeci a nie zdobi...

Moje młode kocurki są przekochane i koteczka też. Już myślałm, ze gdy starsze koty odejda, to zostana koty dzikawe i nieprzymilne, a tu takie cuda mi sie trafiły. Aronek to cudowna przylepka. Nie siedzi obok mnie cały czas, ale gdy przyjdzie to się tuli, daje do głaskania brzuszek i mruczy. Przychodzi często. Kajtuś znowu na kolana wchodzi rzadko i nie mruczy, ale za to bardzo często leży tuż obok. Najczęściej obok nóg lub głowy i pleców. Tak sie układa, żeby mnie dotykać. Majusia w tym roku skończy 6 lat i też uważam ją jeszcze za młodą. Ona przychodzi, kładzie sie na mnie lub obok, pokazuje brzuszek, mruczy... 

Wczoraj się wściekłam na siebie, ze grymaszę i narzekam na upał, a zdrowa jestem. Zmobilizowałam sie i sporo drobnych prac wykonałam. Więcej niż planowałam.

30 czerwca 2022 , Komentarze (9)

Koniec miesiąca tuż tuż, a ja się w domu z pracą nie wyrobiłam i jestem na siebie zła. Zostało trochę pracy w aneksie bibliotecznym. Teraz tam jest kocia toaleta, czyli jest to miejsce z kuwetami. Jeszcze trochę. W poniedziałek już moze składzik. Trochę mi ulży...

W ogrodzie będzie chyba przygotowywanie kolejnej rabaty. Krzysiek skopie, a ja wyplewię. Miejsce będzie dobre na różanecznik. Kupię jesienią. Chcę biały o ile będzie lub fioletowy. Obok posadzę białe i różowe irysy. Moze też miodunkę i moze barwinek, taki z biało-zielonymi listkami. Za pracę weźmiemy sie moze dopiero po 19, bo ma być upał 38 stopni.

Kupiłam kolejne książki. Używane i to była okazja. Teraz znowu miejsca trochę mam. Cieszy  mnie to...:) Kupuję teraz, a czytać więcej będę od września, bo skończą sie remonty i praca w ogrodzie. Czasu będzie więcej.

Wkrótce chcę zrobić kurs czakroterapii. Niby terapią czakr zajmuję sie od dawna, ale liczę na to, ze na kursie czegoś nowego sie dowiem. Wykupię na pewno w tym miesiącu. Terapia czakr jest skuteczna. Teraz harmonizuję je za pomocą Reiki, koloroterapii wahadłem lub za pomocą litoterapii, uzdrawiania pranicznego. Ja sobie ustawiam czakry zwykle regularnie co tydzień. Wtedy medytuję z kamieniami. Raz w tygodniu tez je czyszczę za pomocą kryształow górskich. To jest skuteczne i te metody lubię. Czego się dowiem na kursie czas pokaże :)

Kupiłam kilka agrestów i porzeczek nowych odmian i to był w wiekszości niewypal. Niby owocują, ale liście są delikatne i schną. Szkodzi im słońce albo to jakiś pasożyt, choroba. Stare odmiany były odporne, bo rosły w przydowowych ogródkach, a tam nikt o chemii nie myślał... U nas rosły w słońcu i nikt ich nie podlewał. Owocowały i liście były piekne. Mam czarną porzeczkę, którą sobie rozmnożyłam i liście są ok. ja ani podlewać ani spryskiwać nie mam zamiaru. Ta delikatność nowych odmian mnie denerwuje i chyba pomyślę o tym by kupić strae odmiany. Tylko gdzie? Ładne mam za to nowe odmiany malin. Krzaczki rosną w donicach i sa piekne. Nie wiem tylko czy będą owocować. Nie zanosi się na to.

Trzeba też bardzo uważać z rózami. W tym roku kupiłam na allegro 5 i tak szczerze to jestem zadowolna z jednej. Dwie miały po jednym kwiatku, który przekwitł po dwóch dniach. Niby piekne te kwiaty były. Jedna się zniszczyła, bo wcale nie odbiła, a jedna rośnie jak szalona a nie kwitnie. Wszystkie róże, które kupilam odbijaja w pędy dzikie. Niezawodna jest róża ze szkólki. Obficie kwitnie i długo sie kwiaty utrzymują.

Miałam wygladać w domu przyzwoicie, a teraz się nie da. Paznokcie znowu zdrapane i połamane, bo robię po wariacku, bo tak jest szybciej i wygodniej. Do tego sie strasznie poce, a to wszystko wsiąka w ciuchy. Dezodorant nie wydala. Robię cały dzień z przerwami to przebrać sie nie da. Twarz błyszcząca i wilgotna. Włosy przy twarzy też. Do tego fryzjera dawno nie widziały i są na szybko podpięte. Jednym słowem wygladam jak wieśniaczka starej daty po kilku godzinach ciężkiej pracy w polu. O makijażu oczywiście nie myślę. Nie lubię sie takiej, ale muszę się znieść. Lepiej będzie po sezonie...

Wczoraj wieczorem przeszła lekka burza, ale deszcz był solidny. Nawilżyło wszystko... Jak ja to lubię...

29 czerwca 2022 , Komentarze (11)

Nadal upał i końca nie widać. Mają być burze, to rośliny odetchną i zwierzęta i ja też. Oddychać nie ma czym, bo powietrze gorące jak z piekarnika. Wczoraj 5 km od mojego domu lało, a u mnie susza. Niby od soboty ma to minąć, ale licho wie czy minie. Na razie mam popuchnięte palce i depresyjny nastrój. Gdy byłam młoda w takie upały chodziłam nad wodę. Jezioro jest niecałe 2 km ode mnie. W poblizu jest też rzeka. Lubię zamoczyć się w chłodnej wodzie. Myślę, że i teraz by to było przyjemne. Tylko na urlop czasu nie ma. Jak się tak zastanawiam to u mnie teraz jest przeciążenie, zmęczenie raczej psychiczne, bo jest natłok prac i o tym myślę. Fizycznie aż tak długo nie pracuję, by sie zmęczyć. To chyba ciągłe myślenie o pracy, o tym co mnie jeszcze czeka tak  mnie przytłacza. Gdybym myślała o czym innym byloby chyba lepiej. Wiadomo przecież że jakie myśli takie życie. Tylko o czym tu myśleć? O nauce, o rozwoju? Wszystkie moje tematy są dość ciężkie, konkretne, serio... Przecież nie będę myśleć o miłości, a zabawa nie jest w moim stylu. Czas dorosnąć...

Praca w domu i okolicy nadal jest. Niby jej ubywa, ale na głebszy oddech się nie zanosi. Dziś może będzie reszta koszenia na ten moment. Wyjść trzeba dopiero wieczorem, bo w ciągu dnia strach. Trzeba też podlać wszystko co pilne z przodu domu. Tam węża nie mam i wodę trzeba nosić. Muszę to zrobić sama, bo Krzysiek jest w pracy po poludniu. No chyba, ze popada i oby.. Wczoraj skończyłam przenoszenie wszystkiego do nowej witryny. Dziś może sprzątnę resztę narzędzi z łazienki. Nie wyrabiam się na podwórku. Zarosły mi truskawki...

Wczoraj Krzysiek zerwał szklankę i dziś chcę upiec ciasto. Jutro trzeba będzie zerwać wiśnię i zrobić kolejną nalewkę. Na razie nie tyję. Jem 800-1200 kalorii i ograniczam weglowodany. Zwykle mam je na 1 posiłek. Gdy są ziemniaki to już nie pieczywo. Wagę mam tyle co na pasku. We wrzesniu spróbuję zrzucić 4 kg. Będzie dieta plaż południowych. Oby dalej od otyłosci.

W tym tygodniu mam szkołę, a później następne zajęcia dopiero pod koniec sierpnia. Moze w tym czasie ukończę behawiorystykę i zoopsychologię koty. To kurs zawodowy. Trzeba będzie też napisać pracę z naturoterapii. Prac jest 10 oprócz końcowej.

Odzwyczajanie od Dulcobisu idzie dobrze. Teraz używam tylko 1 tabletkę co dwa dni. Co dwa dni piję tez senes. Było tego więcej. Zamiast tego jest kefir i śliwki suszone, otręby, siemię. Organizm dziala normalnie. Chcę z Dulcobisu zrezygnować całkiem. Przy senesie co drugi dzień planuję zostać.

Moze jeszcze kupię białą begonię stale kwitnąca... Kusi mnie jeszcze żeniszek...

28 czerwca 2022 , Komentarze (21)

Wczoraj był brat Krzyśka i witryna już stoi na swoim miejscu. Dziś będą ostatnie porządki z nią związane o ile nie zdecyduję że jednak chcę pomyć szkliwo... Już czekam na ostatnie porządki w mieszkaniu. Skończy sie pewnien etap i trochę odetchnę.

Na dworze praca się nie kończy. Dziś będzie plewienie i może koszenie. Trzeba też wszystko podlać. To nie tylko podlewanie wężem, ale też i bańką. Z przodu idzie pięć 5 litrowych baniek. Krzysiek nosi, a ja podlewam. Będzie 6 baniek, bo kupiłam kolejne kwiaty do doniczek. To dalia, uczep i pelargonie zwisajace. Mam wyjątkowo dużo kwiatów doniczkowych w tym roku... 2 bańki to tylko teraz. Normalnie bylin nie podlewam, ale teraz muszą sie ukorzenić. Czekam na deszcz. Oby wreszcie zlało solidnie... Ponoć dziś jest szansa...

Kupiłam elektryczną szatkownicę do warzyw i nie jestem z niej tak do końca zadowolona. Niestety to co jest pocięte grubo, to dla mnie za drobno. Nie jestem przyzwyczajona do takiej ,,papki" jesli chodzi o surówki i dziwnie mi sie to je. Inne elementy tną jeszcze drobniej. Dobre jest to, że będę mogła zrezygnować z tarki gdy Krzyśka nie będzie. To mi da niezależność. Teraz np. marchwi nie tarłam gdy byłam sama, bo siły do tego nie mam. Teraz marchew będzie drobno, ale będzie. Ja surówek jem sporo, a marchew lubię... Teraz jest młoda i się nią zajadam...

Mikuś jest u nas prawie 6 tygodni. Minie jutro. Piesio jest bardzo fajny i cieszę się, że go mamy. Męczące jest to, ze czasem bywa bardzo nakrecony i za bardzo energiczny. Myślę jednak, że mu to przejdzie gdy dorośnie. Teraz zaczyna dłużej zajmować sie sobą. To najczęściej zabawki, ale i śmieci, bo wybiera je z wiaderka na odpadki. Lubi też gryźć np. poduszki choć groźne to nie jest, bo nic nie niszczy. Z nauką załatwiania na dworze idzie dobrze. W domu już prawie nie siusia. Na razie na dwór go wynosimy, ale zaczynamy go uczyć, żeby wychodził. Teraz jesteśmy na etapie wynoszenia pod drzwi wejściowe i stawiania na progu. Ładnie zeskakuje i biegnie tam gdzie trzeba...

Od kilku dni źle się czuję. Upał jest przyczyną. Ja jako deszczowa panienka nie lubię za bardzo słonca, a upału szczególnie. Teraz niby wszystko co trzeba robię, ale spocone ciało mnie gnębi. Pod prysznic wchodzę nieraz trzy razy na dzień, a to zdrowe nie jest. Tęsknię już za późnym latem, bo będzie szansa na umiarkowane temperatury. Oby już...

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.