Moja mama jest ostatnio w fatalnym stanie psychicznym. Ciągle się denerwuje i walczy z wszystkimi. Przeszkadza jej hałas w tym ptaki, psy, samochody. Ptaki ja denerwują, bo gdy sa głodne stukaja jej w okno i ćwierkają. Gniazdka maja w winogronie tuż za oknem. Ostatnio tak się zdenerwowala, ze przestala je karmić. Tym samym doszedl mi kolejny obowiazek.
Dziś mija piąty tydzień diety. Zjem krupnik z kaszy jaglanej z pieczarkami, kefir i pomarańczę. Wczoraj zrobiłam sobie orientacyjny jadłospis na normalne jedzenie. Wyszło mi niestety zbyt duzo kalorii, bo 1500. Przy tej kaloryce pewnie będę tyć. Coś trzeba będzie pokombinować. Chyba norma dla mnie na po diecie to okolo 1300. Na razie jednak pokus jeszcze nie mam. Pewnie się zaczna pod koniec września i wtedy diete zakończę, a w zasadzie przejdę na trzeci etap. To juz posilki stale. Trzeba je wprowadzać stopniowo. Oby mi się udalo jeszcze 2 kg tym razem zrzucić.
Dziś Krzysiek pojechal z bratem do Ryk. Denerwuję się drogą. Mam trochę pracy w tym teksty i krzyżówki. Jutro już będzie luźniej.
Jesień już. Jest chlodniej. Chłód mi pasuje. Niestety marzną mi stopy i leżę pod kocykiem. W nocy nadal śpię nago, ale juz pod kołdrą. Józek wrocił do mnie i w nocy sie przytula. Wczoraj widziałam klucz dzikich gęsi.