Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1492028
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 czerwca 2019 , Komentarze (6)

Jest chłodniej i to mi sie podoba. Lato z temperaturami około 25 stopni moze być. Takie nawet lubię. Nie pocę się za bardzo, nie kleję do pościeli i jest czym oddychać. Teraz pocieszam się, ze najgorsze już za mną. Ponoć w tym roku wlaśnie czerwiec miał byc najbardziej upalny. Oby to była prawda. W tym momencie śledzę w internecie gdzie jest deszcz i gdzie jest burza i proszę w duchu siły wyzsze o zmiłowanie. Susza mnie przeraża. Podlewamy wprawdzie, ale tylko z jednej strony domu. Po drugiej węża nie mamy, a nikt konewkami wody nisić nie będzie. 

Dwa lata był spokój z szerszeniami i znowu sie pojawiły. Widziałam je kolo domu, a wczoraj jeden mi wleciał do sypialni. Na szczęście utknął w drugim oknie między oknem, a siatką. Szybko okno zamknęłam. Zostawiłam go tam i czekałam az padnie. To pachnie sadyzmem, ale nie znoszę szerszeni i strasznie się ich boję także ze względu na zwierzeta, które na owady polują. Trzeba szybko zalożyć siatki również do innych okien. Denerwują mnie też muchy w kuchni. Jest ich masa. Sebastian powiesil lepy. To obrzydliwy sposób, ale skuteczny. W przyszlym roku już koniecznie muszę moskitiery kupić. Nie lubię większości owadow i się ich brzydzę.

Marzę o tarasie. Takim sporym i zadaszonym. Niestety teraz nie mam gdzie go zrobić. Nie zrobię od strony ulicy, bo posiedzieć by sie nie dało z powodu hałasu. Od strony podworka jedyny pokoj przy którym by można taras zrobić, zajmuje mój syn. On niby chce się wyprowadzić, ale przyjezdżać pewnie będzie. Moze kiedyś pokoj podłączę i taras zrobię. Mozna by grilla robić nawet w deszcz. To ma swój urok.

Wczoraj Sebastian rozpalil grilla. :) Dziś pizza...

16 czerwca 2019 , Skomentuj

Dziś pracy koło domu nie będzie. Moze będzie grill, a jak jest wilgotny węgiel albo podpalka, to Krzysiek rozpali ognisko. Jest do upieczenia kielbasa i dobra jest tez z patyków. W zasadzie to my częściej mamy taka z patyków, bo Krzysiek sobie nie bardzo z grillem radzi. Z ogniskiem za to bardzo dobrze. Teraz o grill zadba Sebastian. Panowie będą też mieli oczywiście piwo. Lubią obaj, a ja nie przepadam ostatnio. Kiedyś piłam duzo, ale to byly czasy gdy chodziłam do ogródka piwnego, który miał mój kolega na sasiedniej ulicy. Teraz w piwiarniach nie bywam i bywać nie będę. Lubiłam warkę strong z podwojnym sokiem. Teraz czasem pijam piwo smakowe. Lubię nalewki robione na wódce i ajerkoniak. Jeśli chodzi o wodke to nie piję, a wino też nie każde mi podchodzi.

Chcę dziś zacząć malować obraz o ile uda mi sie ogarnąc pracownię. Kuszą mnie słoneczniki. Dość dlugo nie malowalam. Na zajęciach wczoraj nie byłam i nie pójdę na kolejne. Pójdę w ostatnia sobotę czerwca, bo nie będzie już Sebastiana. Wtedy będą ostanie zajęcia. Muszę potwierdzić, że w przyszłym roku będę chodzić. W lecie będę malować w domu.

Czekam na deszcze. Niech wreszcie sie ochłodzi. Jeszcze lata nie ma, a ja już myślę o jesieni. Teraz chcę przeżyć do Anny. Jest szansa, że po Ance choć noce będą chłodne...:(

15 czerwca 2019 , Komentarze (21)

Wczoraj wyprałam pościel. Wyschła i taka pachnącą dworem ja oblekłam. Zasypiałam z prawdziwą przyjemnością, niemal rozkoszą. Uwielbiam taką pościel i nie wyobrazam sobie korzystania z suszarek. Jestem reliktem z dawnej epoki, wiem o tym ale dobrze mi z tym. :) Dziś kolejne pranie. Tym razem ciuchów. Znowu będzie suszenie na dworze. Tradycyjnie na sznurze, bo suszarki nie posiadam. Położę je gdy wyschnie na fotelu w sypialni i niech mi pachnie. Sprzatne za kilka dni :)

Sebastian przyjechał i jest. Działa, ale narzeka na upał. Pracuje rano i przed wieczorem, a w dzień przysypia. Trochę się martwię czy uda mu się wszystko zrobić. Doszedł jeszcze dach, a konkretnie rynny. Musi zobaczyć co z nimi, ale poprawi chyba dopiero w sierpniu. Na razie zalało mi pracownię. Niby nie ma grzyba, ale plama nad oknem jest. Powinnam remont w pracowni zrobić, bo jest jeszcze ślad po wstawianiu okna. W jednym miejscu zapadla sie podloga. Remontu w najblizszym czasie nie przewiduję. Zbyt dużo rzeczy jest w pracowni i kłopot by był z wynoszeniem i malowaniem.

Rabatka skończona. Nawet ziemi juz Krzysiek dosypał. Dostalam od sasiadki kilka dalii juz rosnących to jedna miniaturową posadziłam. Ciekawe czy zakwitnie w tym roku. Kłacza sa bardzo ładne. Nie to co kupione w sklepie. Posadziłam jeszcze trzy, ale w innym miejscu. Na inne kwiaty dopiero usiłuję zarobić, ale ciężko idzie.

Sebastian mi przywiózł cudna czaplę i latarenkę...:)

14 czerwca 2019 , Komentarze (15)

Suszenie ziół na napary zbliża sie do końca. Zostały jeszcze tylko liście malin, melisy i brzozy. Jest jeszcze trochę ziól przyprawowych - chyzop, oregano i tymianek. Do końca przyszłego tygodnia powinnam juz wszystko posuszyć. Moze później wysuszę jeszcze troche nawłoci. Z pilnych prac zostanie plewienie i opryski. Kilka dni zejdzie albo i dlużej, bo jest gorąco i brak nam troche energii. Teraz myślę o zakupie bylin na nowe rabaty, a w kieszeni pusto. :( Warzywa rosną w oczach. Te zniszczone przez ptaki sałaty zaczęly odbijać. Ptaki nie były winne tylko my, bo postawiliśmy donice zbyt blisko dachu. Na ten dach mama wrzuca ziarno dla cukrówek i trochę wpadalo do donic. Głodne ptaki wyjadaly i przy okazji zniszczyły sałatę. Przy okazji zastanawiamnie jedna sprawa. Dlaczego zioła przyprawowe suszone w domu mają inny kolor niż te kupione w sklepie? Czyżby te suszone do sprzedazy były suszone inaczej i zmalterowane przez to. Moze to zależy od temperatury?

Rozi już zapomniała o operacji, a sierść na brzuszku ładnie rośnie. Teraz kolej na Majkę. Trzeba szykować pieniądze na wczesną jesień. To będzie prostsze, bo tylko sterylizacja. Koty są zmęczone upalami i strasznie duzo piją, ale wyleguja się na oknie. Myślę o tym by w przyszłym roku zrobić drzwi z siatki dla nich. Mogłyby wyglądać na ulicę i w domu by było chlodniej. Koleżanka ma takie drzwi. Praktyczne to. Problem jest tylko taki, że moje drzwi wychodza na ulicę. Ulica jest blisko i obawiam się hałasu. Pikusiowi tez gorąco i czasem nawet leży na podłodze. To niebywałe, bo zwykle wybiera kanapę, fotel albo kolana Krzyśka... Na podlodze za twardo, a to rozpieszczony zwierzak...

Codziennie teraz przed wieczorem przebywamy na dworze i byloby to miłe doznanie gdyby nie komary. Jest ich wyjatkowo duzo w tym roku i są wyjatkowo dokuczliwe. Mnie do tej pory omijały z daleka, a teraz przestały to robić i naprzykrzaja mi się, ze aż strach. Planujemy zrobić z Sebastianem grilla i chyba nas zjedzą. Grill chyba w niedzielę i nic nie dam rady na tych krwiopijców kupić. U Sebastiana komarów nie ma. To dzięki opryskom. Mozna praparaty kupić i są skuteczne tylko czy innych owadów nie zniszczą? Pewnie tak, bo raczej nie są selektywne. Niszczą tez kleszcze.

Czekam na deszcz. Wczoraj przechodzily burze. Śledzilam w internecie i chyba z 5 przeszlo albo zanikło obok. U nas ani kropli deszczu:(


13 czerwca 2019 , Komentarze (8)

Dziś Krzysiek jedzie do miasta, bo trzeba zrobic zakupy na przyjazd Sebastiana. On mało co je, ale coś kupić trzeba. Chcę też kupić mięso mielone, bo kusi mnie zrobienie mielonki ze słoika albo z szynkowaru. Nadal jem bardzo duzo warzyw. Nie tyję. Waga niestety też nie spada. Liczę, że spadnie dopiero późnym latem. Chcę wtedy zrobić 2 tygodnie postu. To będzie post WO albo orkiszowy Hildegardy z Bingen. Mam nadzieję, ze uda sie około 4 kg zrzucić. Już teraz widzę, ze do granicy nadwagi w tym roku nie zejdę. Obym siódemkę zobaczyła to będzie dobrze. No cóż trzeba sie z tego cieszyć co sie uda osiągnąć. W przyszłym roku dalsze boje. Jestem nastawiona na dłużą walkę, a raczej działanie, bo specjalnie sie nie wysilam. Mam już 5 cm w pasie mniej od Krzyśka:) Wagę mamy prawie równą. 

Codziennie teraz spędzam czas na dworze. Cieszę sie zielonym podworkiem. Nawet lubię wysokie trawy i zioła. Niedługo wszystko będzie skoszone. Wtedy będzie mnie cieszyć kopka siana:) Siano chyba wysuszymy i gdzieś zabezpieczymy. Przyda się. W tym roku oprócz różnych rodzajów traw, na podworku rośnie pokrzywa, podagrycznik, przytulia, biała koniczyna, bodziszek, nawłoć, chmiel, perz:(, glistnik. Jest tez trochę jaskrow i rózowej koniczyny, gwiazdnicy, mniszka. Kiedyś ziól bylo więcej, ale regularne niskie koszenie chyba je zniszczyło. Szkoda, bo lubię naturalistyczne klimaty.

Wczoraj Krzysiek kupił truskawki. Czekałam na nie, bo zawsze inne sprawunki były bardziej pilne i niestety się zawiodłam. Truskawki sa piękne, duże, czerwone, ale mało słodkie. Prawdę mówiąc wręcz kwaśne. Skubnęłam kilka i dałam sobie spokoj. Resztę zjem z cukrem, bo jak jeść to ze smakiem. W tym roku u mnie truskawek duzo nie będzie, bo większą część plantacji zarósł perz. Chcę go w tym roku zniszczyć, a jak się uda, truskawki i poziomki wrócą na swoje miejsce. Wtedy znowu poczuję smak truskawek.:) Prawdziwych truskawek...

12 czerwca 2019 , Komentarze (2)

Gdy saturn minie ascendent czlowiek najczęściej chce uciec gdzieś od świata. Niektórzy uciekają na wieś, inni zakopują sie w domu. Saturn jest teraz w moim 2 domu. W zeszłym roku dzialałam jeszcze siłą rozpedu. W tym roku faktycznie myślę o ucieczce. Efekt jest taki, że z domu prawie nie wychodzę i z ludźmi sie nie spotykam. Chodzę jedynie na zajęcia artystyczne i z tego nie zrezygnuję. Przestałam myśleć o karierze, o pisaniu książek, o wieczorkach poetyckich. Kusi mnie proste, spokojne zycie w zaciszu domu i podworka. Zawsze byłam introwertyczką i domatorką. Teraz jestem introwertyczką i domatorka do potęgi. Minie mi to za kilka lat albo i nie, bo wiek ma swoje prawa.

Dziś znowu mam pracy więcej, bo trzeba przygotować tarota na 12 miesięcy. Klientka ma urodziny i chce prognozę. Często klientki z tej okazji fundują sobie tarota albo horoskop. To pozwoli zaplanować rok. Poza tym będzie dalsza działalność koło domu. Tym razem moze od ulicy coś zrobimy. Dziś mam też wyjazd. Muszę jechać na pocztę. Chcę wyslać Sebastianowi pieniądze na łańcuch do piły. Kupi u siebie i przywiezie. Musi być nowy lańcuch, bo cięcia będzie sporo.

Menu: młoda kapusta z cebulą i kminkiem, sałatka z majonezem, jajecznica z pieczarkami, jabłko.

Praca dla Krzyśka była, ale na dwie zmiany więc sie nie zgodził, bo dość daleko. Telefonu od rekrutera nie wziął i zawalił, bo mógły te kilka razy w miesiącu podjechać do centrum do autobusu taksówką. Opłaciłoby się. No i przepadlo. Szukam innej pracy z dojazdem taksówką. Ciężko jest, bo teraz wchodzi sprzatanie na maszynach, a on chyba nie może i pewnie by nie dał rady. Niedługo juz w ogóle prostych prac nie będzie. Wszędzie technika... 

11 czerwca 2019 , Komentarze (9)

Sebastian przyjedzie chyba juz w piątek. Bardzo już na niego czekam. To nie tylko o pracę, która ma wykonać chodzi. Cieszy mnie jego obecność, rozmowa, gesty. Lubię patrzeć na niego gdy śpi i gdy pracuje. Tym razem ma skręcić ławkę. Ma wykosić podwórko. Pewnie wykosi ogród przed domem i podetnie tam plazinca. Ma też wyciąć chasze w dwoch miejscach i może poprawi komorkę na kury i zrobi dach. Może zrobimy oprysk w sadzie. Może skręci skrzynie na warzywa jak zdążą przyjść. Może wysieje trawę. Dużo tego. Na sierpień też już jest praca przygotowana.

Jeszcze lato się nie zaczęło, a ja juz go mam serdecznie dość. Upały sprawily, że z robotą koło domu przystopowałam. Robię mniej i z mniejszą ochotą niż wtedy gdy temperatury były znośne. To, że pracy nie ubywa strasznie mnie denerwuje. W ogródkach susza, ale podlewam i wszystko śmiga. Część sałat zostalo zjedzonych chyba przez ptaki. Pomidory, papryki i cukinia pięknie kwitną. Wczoraj skończyliśmy nową rabatkę i kupilam łubiny oraz ostróżki. Teraz czekam na pieniądze, bo chcę kupić orliki i moze mak. Wybieram w większości te kwiaty, które byly kiedyś u mnie w domu znane i popularne. Chyba to sie moim bliskim zmarlym podoba, bo mi sie śnią.:) Cieszy mnie to.

Jem około 600-700 kalorii. Przytyłam 1 kg, ale w upaly zawsze tyję, bo mam zaparcia i puchnę. Dziś ryba z surówka z marchwi i kapusty kiszonej, sałatka jarzynowa, jablko i frytki z selera.

Krzyśka jednak do pracy nie przyjęli. Stawierdzili, ze jest chory psychicznie i nikt nie będzie za niego odpowiadał. Dziś jedzie na następną rozmowę. Tym razem to praca w charakterze pracownika gospodarczego w zakładzie pracy chronionej. Nikt więc nie będzie patrzał podejrzliwie, ze mu rece drżą i, ze sie denerwuje.

10 czerwca 2019 , Komentarze (18)

Dziś dalsze prace w domu i koło domu. Trzeba przygotować nalewkę z czarnego bzu, bo wczoraj Krzysiek kwiaty zerwał i owady zdążyły umknąć. Dziś musi zerwać na syrop, a jutro go zrobię. Koło domu będzie plewienie i kończenie rabaty. Było strasznie zarośniete i sporo korzonków trzeba wyjąć. Muszę ją obłożyć cegłami. Co na niej posadzę jeszcze nie wiem. Pieniądze mam na razie tylko na łubiny. Trzeba zerwać estragon do suszenia. Coś u mnie nie chce rosnąć lubczyk. Kupiłam dwa razy i strasznie mikry jest. Ledwie po gałazce. Upałow już mam dość...:(

Jeśli chodzi o menu to będzie znowu leczo, sałatka warzywna z majonezem i bobem, jabłko, pomarańcza i może jajka albo tuńczyk.

Paznokcie mam zrujnowane. Obcinam bardzo krótko i ani nie myślę o malowaniu. Wszystko to tak wygląda, bo nie potrafię pracować w rękawiczkach. Stopy też mam zaniedbane. Niby używam kremow i nie mam szorstkiej skóry, ale widać, że coś robię. Szczerze mówiąc za bardzo sie tym nie przejmuję. Na saloonach nie bywam i to, że zmieniam się powoli w wiejską babę mi nie przeszkadza.

Dostałam zaproszenie do wzięcia udziału w III ogólnopolskim konkursie haiku. Coś wyślę...

Zdjęcia ze spaceru...

9 czerwca 2019 , Komentarze (6)

Mam ochotę na zrobienie nowej rabaty na podwórku. Miejsce jest pod sumakiem obok rabaty z ziołami. Miejsce aż sie prosi, żeby je na coś wykorzystać. Rabatka może być regularnie podlewana to sporo roślin można posadzić. Chcę też przygotować miejsce pod łubiny. W tm roku się zagapiłam i ich nie wysiałam. Szkoda, bo je bardzo lubię. Jeśli Krzysiek pójdzie do pracy to koło domu będzie robił chyba tylko w soboty. Poza tym sprzedałam obraz i o ile kobieta sie nie rozmyśli i odbierze to zarobiłam na skrzynie na warzywa. Mogłabym je juz kupić toby Sebastian skręcił. Teraz powinnam zebrać na kratę do okna i na łubiny. Zdecydowalam sie na kratę, bo roleta ma mechanizm, ktorego sie obawiam. Krata będzie trwalsza. Co do zarobkow to nie potrafię zarabiać na zapas. Zarabiam tylko tyle ile potrzebuję. Nie wiem czemu tak jest i chyba trzeba by nad tym popracować.

Dziś lub jutro chcę zerwać kwiaty jaśminowca. Mam zamiar płatki wysuszyć i pić na uspokojenie. Na zerwanie czeka czarny bez. Będzie sok i nalewka. Wczoraj zerwalam bardzo dużo estragonu. Już wysuszyłam.

Wyskoczył mi następny remont. Tym razem to rynna nad oknem od Adriana i nad oknem babci. Nie wiem czy wystarczy wklejki zrobić czy trzeba wymienić. Pogadam ze znajomym. Oby wklejki, bo na wymiane teraz nie mam. Mama oczywiście nawet słuchać o tym nie chce. Od ponad 10 lat tylko o śmierci mówi i czeka na nią. Partycypować w kosztach remontów nie chce. Całe utrzymanie domu i posesji spadło na mnie, a ja nie bardzo sobie radzę, bo pieniędzy ciągle brakuje. Robic tez nie ma kto.

Dziś Zielone świątki. Kiedyś ciocia stroiła dom gałązkami brzozy i tatarakiem. Ja już nie celebruję. Nie wiem nawet o co w tym święcie chodzi...

Menu: żurek z pieczarkami, jabłko, fasola czerwona, jajecznica z cebulą i pomidorem.

8 czerwca 2019 , Komentarze (14)

Kilka dni temu lato pokazało mi zęby. Siedziałam na dworze w słońcu prawie dwie godziny. Było po 17 więc nie tragedia. Po powrocie do domu poczułam sie strasznie. Rozbolała mnie głowa, a mnie nigdy nie boli. Serce zaczęło mi galopować, było mi zimno i duszno jednocześnie. Musiałam wziąć validol. Nawet sen nie pomógł ani medytacja. Na Reiki nie miałam siły. Boję się lata. Gdy byłam dzieckiem i nastolatką często z upału mdlałam. W zasadzie to nie musiał być upał. Wystarczyło słońce. Całe życie musiałam słońca unikać. Najgorsza jest patelnia bez jednej chmurki. Lepiej znoszę upał z chmurami. Ciśnienie mam raczej w normie. Kiedyś miałam niskie. To chyba meteopatia. To też problem Sebastiana i Krzyśka z tym, że oni narzekają na deszcz. Sebastiana bolą kości i śpi, a Krzysiek nie narzeka, ale śpi. Ja też więcej w deszcze śpię, ale nie narzekam tylko to lubię...:)

Zaraz jadę na zajęcia. Gdy wrócę będzie praca w domu, a raczej koło domu. Trzeba wykorzystać pogodę i to, że Krzysiek jest w domu. Dziś może ususzę trochę ziół przyprawowych.

Dziś jajecznica z cebulą i pomidorami, sałatka warzywna z majonezem, frytki z selera, pomarańcza, jabłko.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.