Zaczyna się kolejny dość trudny tydzień. Dziś mam pranie i mycie szafek w kuchni. Nienawidzę tej roboty. Krzysiek już domył zlew i jeszcze ogarnie podlogę. Odkurzy też pajęczyny i pojedzie na zakupy. Kuchnię skończymy moze jutro. Nie wiem kiedy przyjdzie znajomy do pracy. W zeszłym tygodniu miał być, ale mu się zepsuł samochód i nie miał jak zakupów zrobić. Dach prawie skończony. Zostalo ocieplenie, rynny, tynkowanie i piankowanie.
Z pilnej pracy mam dziś opowiadanie. No i wrożenie. W międzyczasie będę czytać o kobiecości, bo juz jedna pozycję z wybranych mam. To ebook. Ostatnio wolę ebooki, bo tańsze i nie ma problemów z przesyłką. Będzie też chyba szkic i może kartka świąteczna. Co do szkiców mam z tym troche zgryz. Propozycje, które mi leżą z kursu juz się w zasadzie kończą. Chyba będę też szkicować co innego. Obawiam sie jednak, ze wtedy nie będę mogła wstawiać rysunków do oceny na grupie. To mi może utrudnić robienie postępów. Mogę też robić wciąż te same błędy, bo nikt ich nie poprawi. Mogę też szkicować portrety, oczy itp i dodatkowo martwa naturę i architekturę, która mi sie spodoba. Zobaczę jeszcze... Muszę dojść do 100 szkiców martwej natury w tym roku. Jeśli chodzi o architekturę, to tez mam takie plany, ale nie wiem czy w trakcie nie zrezygnuję. Najważniejsze jednak sa portrety. Co prawda nie planuję rysować na zamówienie, ale i tak chcę sie tej sztuki nauczyć.
Dieta trwa nadal. Dziś zupa pomidorowa z ciecierzycą i chorizo. Mam zamiar pokombinować z zupami i robić je mniej gęste. Na wadze trochę mniej...
A na koniec wiersz pisany do obrazu...
Jesienie
nadeszła jesień
drzewa rozkwitłe złotem i oranżem
snują opowieści
wiatr ciska mi w twarz to co było
chwile nabrzmiałe radością i te smutne
wspomnienia wirują wokół
jak liście swawolące z wiatrem
to kąsają goryczą to pieszczą
tyle ich już było
odchodzę powoli
kraina bez powrotu wabi światłem
gdzie kolejna jesień mnie zastanie
tu czy tam