Czwarty tydzień diety zupowej, a w zasadzie zupowo-przemiennej sie kończy i jeszcze 4 kg nie schudłam. Waga spada, ale po troszku. W zeszłym roku w pierwszy miesiąc schudłam 5 kg, ale grzeszków wcale nie było. W tym roku się niestety zdarzyły. Teoretycznie mam jeszcze trzy dni ataku, czyli jedzenia po trzy porcje zupy, to moze do 4 kg dociągnę. Malutko brakuje. W zeszłym roku w drugim miesiacu schudłam 3 kg. W tym roku liczę na 2kg tylko. Zobaczymy. Na razie czekam na 85 kg i obym je pod koniec lutego zobaczyła. Załozyłam sobie, że na diecie będę do końca maja. Wszystko zależy od tego kiedy pojawi sie przestój. No i oby nie wcześniej. Gdyby tak w tym czasie po 2 kg miesięcznie spadało, to by był sukces. Jakieś 8 kg jeszcze:)
Nie mogę sobie przypomnieć jak wygladałam z wagą 79 kg. To by było około 113-89-113 To jakiś 46-48 rozmiar. Kurczę jeszcze dużo... Koszmarnie dużo:( Na razie muszę kupić nową bieliznę, bo w tej co mam się topię. Stanik kupię moze dopiero w marcu, bo na razie ubieram sie na cebulkę i nie noszę. Nawet, gdy wyjeżdżam z domu. Ciuchy też jakieś kupię dopiero wiosną. Moze w maju. Narazie chodzę w namiotach. Szczególnie spodnie ze mnie lecą. Swetry mogą byc za duże. Lubię luźne.
Ostatnio dwie koleżanki mi gratulowały schudniecia. Jedna stwierdziła, ze gdyby nie biust toby juz było nieźle. Wiem to. Ona wazyła tyle co ja, a jest nizsza i to sporo. Teraz ja juz mam ponad 10 kg mniej. Druga waży sporo ponad 100 kg. Muszę, po prostu muszę szybko 79 kg wazyć. Moja mama i moi faceci oczywiście mi nie kibicują. Oni nie widzą, żebym schudła.
Narzekałam, że opornie idzie, a wygrałam rywalizację tu na Vitalii. Zrzuciłam najwiecej kilogramów nie wysilając sie przy tym specjalnie. Jeśli chodzi o wysiłek byłam w srodku. Dobrze jest więc. Chyba powinnam kochać swój organizm, bo pięknie wspólpracuje. W tym miesiacu juz się pewnie ta sztuka nie uda. Oby choć dwa kilo spadły to będzie dobrze.