Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490018
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

21 listopada 2018 , Komentarze (12)

To co teraz jem jest smaczne i sycące. Jem i nie tyję. To świetny przerywnik w diecie. Był mi potrzebny, bo przestój mnie zmęczył i sprawił, ze po motywacji nie pozostał nawet ślad. Z drugiej strony gdy widzę jak waga innym leci jest mi żal, że moja nie bardzo chce. Jeszcze miesiąc i trochę muszę sie denerwować i zazdrościć innym. Po Nowym Roku, może od 10 stycznia i ja zacznę dietę. Mam tylko nadzieję, ze do tego czasu motywacja wróci. Oby tylko mój organizm był do diety gotowy. Obym nie czuła wściekłego głodu i oby waga chciała spadać. To będzie dieta zupowa albo ketogeniczna albo Dukan albo mieszana. Tylko te diety działają. Coś muszę zrobić by choć jeszcze 10 kg zrzucić i wolałabym aby to nie był dukan. W zasadzie na ketogenicznej nie byłam ale byłam na niskowęglowodanowej. Schudłam 10kg i nabrałam z powrotem gdy zaczęłam jeść zgodnie z PPM. Nie wierzę w to, żeby chudnąć trzeba jeść. Owszem moze osoby młode i ćwiczące tak mają ale nie ja. Próbowałam już dwa razy dojść do PPM i zawsze tyłam. Gdyby nie te próby już bym była szczupła. Straciłam tylko czas. Masę czasu i wysiłku.

Ciągle myślę o WO ale nie wytrzymuję na niej. Kiedyś wytrzymałam dwa tygodnie na kapuścianej i schudłam ponad 3 kg. Może to jest jakieś rozwiązanie na lato? Oczekuję szybkich efektów, bo odchudzanie typu 1 kg na miesiąc mnie nie satysfakcjonuje. Musi być conajmniej 2- 2,5. Teraz karmię sie nadzieją, że gdy zacznę dietę waga znowu szybko poleci i oby tak było.

Dziś sałatka ze śledzia, kapusty kiszonej, jabłka ,cebuli i ogórka kiszonego. Do tego zupa pomidorowa z warzywami, ziemniakami, jajkiem i pieczarkami oraz kefir i orzechy włoskie.

Biblioteczka przyjechała i jest. Okazało się, ze jest fajniejsza niż na zdjęciu. Zakochałam sie w niej dosłownie. Teraz zbieram na szafę też eklektyczną albo ludwikowską. Wczoraj kupiłam zestaw do grzanego wina z kamionki i kolejny świąteczny świecznik. Jest moim zdanie bardzo urokliwy.

zdjęcia z garneczki

20 listopada 2018 , Komentarze (12)

Jem i nie tyję. Strasznie mnie to cieszy i uwierzyć w to wręcz nie mogę. Dołozyłam juz 200, a w porywach 300 kalorii. Chcę się zatrzymać na jakiś 1200-1300. To masa jedzenia jak na mnie. Przy tej kaloryce raczej nie schudnę, choć może jednak. Ostatnio chudłam na około 800 ale później był przestój i dlatego zaczęłam podnosić. Później znowu do tego poziomu zejdę. Oby tylko organizm sie nie zbuntował. Dziś do zjedzenia są kopytka z sosem pieczarkowym albo z warzywami z patelni, krupnik z bobem i warzywami, pomarańcza, kefir i orzechy. Musi to wystarczyć i tak sie boję, że za treściwie. Policzyłam jednak kalorie i tragedii nie ma. Nie zdawałam sobie sprawy, że kopytka mogę jeść czasami. Myślałam, że więcej kalorii mają.

Planuję może od przyszłego tygodnia albo wcześniej jeść mniej węglowodanów, a więcej białka. Chcę by na codzień węglowodany nie przekraczały 50 g. To mało ale tak ma być. Do tej pory dodawałam do ziemniaków w zupie ryż albo kaszę, makaron. Teraz będą do zagęszczenia jajka. Chcę też by zupy była bardziej rzadkie. Chyba zbyt gęste do tej pory jadłam. 

Dziś oprócz pracy zarobkowej będzie moze sprzątanie książek w pracowni. Może też będzie rękodzieło ale czy bombki czy coś innego jeszcze nie wiem. Powinnam odmrozić lodówkę ale mi sie nie chce i nie mam do kogo produktów z zamrażalnika zanieść. Mam trochę grzybów, mięsa i paluszki rybne. Chyba wszystko najpierw zjemy i dopiero się za rozmrazanie wezmę.

Takąchoinkęwczoraj ozdobiłami taka gwiazdę kupiłam.

19 listopada 2018 , Komentarze (6)

Dziś wyjazd do miasta, bo Krzysiek musi być u lekarza. Może też od razu kupię nici do haftu. Powinnam być u fryzjera ale raczej nic z tego nie wyjdzie. Po powrocie musimy koniecznie przenieść szkliwo do kuchni, bo szafladzie do wyrzucenia. Będzie też oczywiście praca zarobkowa.

Nadal czytam i ogladam filmy. Ostatnio to thrillery. Przez pierwsze dni gdy wzięłam sie za ten gatunek nie mogłam spać i śniły mi sie koszmary. Teraz przed snem wyciszam się i myślę o miłych sprawach.Jest już prawie w porzadku. Zawsze byłam dość wrażliwa na takie rzeczy tylko nie bardzo zdawałam sobie sprawę i nie bardzo potrafiłam sterować nastrojem. Był okres czasu gdy moje życie psychiczne było dość trudne, bo nie potrafiłam izolować sie od otoczenia i chłonełam nastroje innych. Musiałam też stykać się z ludźmi. Denerwowałam się, wpadałam w dołki, miałam niespokojne sny. Teraz to już raczej przeszłość. Chyba, że o kontroli nad soba zapomnę. Zdarza mi się to ale na krótko.

Dziś zupa z kaszy jaglanej z bobem, sałatka z warzyw z majonezem, jabłko, orzechy i chyba kefir. Nie jestem pewna, bo jeszcze kalorie nie przeliczone. Schudłam trochę i pasek już prawie dogoniony. Nie wiem jakim cudem:) Zapomniałam o rywalizacji. Dwa tygodnie bez punktów. Będę na ostatnim miejscu. Wstyd...

18 listopada 2018 , Komentarze (6)

Ostatnio znowu liczę kalorie, bo posiłkami stałymi można je nabić niechcący zbyt wysoko. To nie zupy. W zasadzie i zupy jem ostatnio bardziej kaloryczne, bo dodaję fasoli itd. Myślę o tym by tak komponować posiłki by było w nich więcej białka. Myślę o jajkach. Zawsze po białku bardzo dobrze chudłam. Jadałam kiedyś chude mięso wieprzowe. Z dietą wszystko w porządku ale siły nie mam. Mam problem z otworzeniem konserwy. Mam też problem ze starciem warzyw na tarce.

Menu: zupa z kapusty kiszonej i pieczarek z dodatkiem makaronu, kefir, jabłko i jakaś sałatka. Moze śledziowa.

Mój Pikuś im jest starszy tym robi sie bardziej złośliwy. Ostatnio gdy wychodzimy z Krzyśkiem drzwiami ogrodowymi i go nie bierzemy na dwór po powrocie zastajemy obsikane drzwi. Wczoraj wyszłam do mamy i gdy wróciłam wypróżnił sie pod drzwiami. Nie bardzo miał czym więc na dwór nie musiał wyjść i nie był to problem tego typu, ze nie mógł wytrzymać. Od jakiegoś czasu ma tez napady złości na koty. Czasem warczy gdy któryś chce wejść na łózko. W przyszłym tygodniu trzeba będzie jechać z nim do szczepienia. Problemem będą pazury,które muszą być obcięte. Kto mu obetnie nie wiem,bo jest histeryk i sobie obciąć nie pozwala.

Wczoraj na zajęciach z malarstwa zaczęłam nowy obraz. Zapowiada się nieźle. Jeszcze co najmniej dwa tygodnie nad nim posiedzę. Nie wiem czy uda mi się tak jak bym chciała wyrazić mgłę. Klimat jest zamglony, szary i brązowy i brudnozielony, listopadowy.

Kolejne bombki i biblioteczka na którą czekam.

17 listopada 2018 , Komentarze (23)

Wczoraj przeliczyłam kalorie i jem teraz około 1100. Przy tej ilości nie schudnę na pewno. Gdy byłam na samych zupach bez orzechów jadłam około 800. Pod koniec byłam głodna, a nie chudłam. Po nowym roku znowu do tej ilości zejdę. Jeśli chudnąć nie będę rozważam diete ketogeniczna na jakieś dwa, trzy miesiące. Zwierzęta kocham ale z bólem serca przez ten czas do mięsa wrócę. Będę jadła schab i coś typu gulaszu angielskiego lub kotletów mielonych z szynki. Mięso będzie chude, a tłuszcze podbiję oliwą i majonezem. Na tak krótki okres czasu zrezygnuję z węglowodanów. Uda mi się. Wytrzymam. Może sie nawet uda siódemkę z przodu zobaczyć:) Oby tylko mój woreczek to wytrzymał. Na razie go wcale nie czuję. Do końca roku chcę pić wodę z obierek ziemniaczanych, a w styczniu badanie usg może zrobię.

Dziś zjem zupę z cukini z jajkiem i ziemniakami i krokiet, kefir, orzechy, jabłko.

Czekam na przesyłkę z materiałami do rękodzieła. Strasznie już za wytworkami tęskniłam. Może jutro zrobię kolejne bombki. Waham się, bo mi się biała farba kończy, a na zakupy farb muszę poczekać jeszcze z tydzień.

Nie zdawałam sobie sprawy ile kalorii nabijam napojami. Wczoraj przeczytałam, że hoop cola, którą uwielbiam to 40 kalorii w 100 ml. Ja potrafiłam wypić nawet 1,5 l dziennie czyli 600 kalorii. Nie rozważam jej ewentualnej szkodliwości ale to strasznie dużo kalorii. Mogłam z tego tyć. Tyle mojego szczęścia, że inne napoje w tym cola 0 tez były kupowane. Teraz wróciłam do mineralnej ale piję z sokiem bez konserwantów. Cola będzie raz w tygodniu, żeby mi żal nie było.

16 listopada 2018 , Komentarze (14)

Menu: zupa z dyni z pieczarkami, ryzem, warzywami i ziemniakami, sałatka z ziemniaków i buraka, kefir, banan, orzechy włoskie. Od kilku dni piję wodę mineralną z sokiem bez konserwantów. Nawet mi to smakuje. Moze zapomnę dzięki temu o napojach gazowanych, które uwielbiam mimo tego, ze są szkodliwe. Samej wody czy wody z listkami mięty itp nie przełknę. Nie lubię też mineralnej bez gazu. Mnie jedzenie i picie musi smakować, bo nie tknę nawet gdy jestem głodna. 

Taka wybredna jestem prawie całe życie. Juz w piątej klasie wróciłam z koloni 5 kg szczuplejsza i tak później było co roku. Gdy miałam 16 lat i byłam w internacie mdlałam z głodu, a nie jadłam. Jedzenie było paskudne, bo był kryzys i jadłam w zasadzie tylko bułkę z dzemem na śniadanie. Po trzech tygodniach zrzuciłam 10 kg i w domu mnie nie poznali. Później woziłam jedzenie z domu i wychodziłam na obiady do miasta. Żyłam bigosem, kopytkami z sosem pieczarkowym i fasolką po bretońsku no i tymi bułkami. Z internatu musiałam zrezygnować po pół roku, bo też nie spałam. Od dziecka miałam własny pokój i koleżanki mi przeszkadzały. 

To też był powód, że nie skończyłam studiów. Te kierunki, które mnie interesowały były daleko, a akademik nie wchodził w grę. Z kolei na wynajęcie samodzielnego pokoju w Krakowie nie było funduszy, bo rodzice kończyli rozbudowę domu w górach, a tata był na rencie. Mama nie pracowała na etacie, a ja na pracę i studia nie miałam energii. No i pracy wtedy praktycznie nie było, bo było totalne bezrobocie. Na studia jakiekolwiek tylko dla uzyskania magistra szkoda mi było czasu i zachodu. Wyszłam więc za mąż i przeżyłam dwa koszmarne lata na utrzymaniu męża. Teraz kierunki, które mnie interesowały czyli malarstwo albo bibliotekarstwo są juz blisko. Gdybym miała 15 lat mniej pewnie bym skończyła. Może nawet oba.

Takie zabawki będę miała w tym roku na stroiku. Zrobiłam wczoraj. Dziś kolejne...

15 listopada 2018 , Komentarze (11)

Menu: Zupa grzybowa z makaronem, kotlety z fasoli, kefir, pomarańcza, orzechy włoskie. Orzechów jem codziennie pięć. Drzewo w tym roku obrodziło i cały koszyk orzechów trzeba zjeść, a że są zdrowe to jem bez wyrzutów sumienia. Na kotlety z fasoli miałam smak od dawna. To jednak sporo węglowodanów i oby moja waga to zniosła bez szwanku. Chodzą za mną kopytka z sosem grzybowym. Chyba w przyszłym tygodniu coś takiego zaplanuję. Nie umrę od tego przecież. Może też nie przytyję:) Spróbuję je zrobić z innej mąki. Może z pełnoziarnistej? 

Strasznie się ochłodziło. W najblizszym czasie mają być przymrozki w nocy. Już nic w tym roku na dworze zrobić sie nie da. Trzeba będzie wcześnie palić w piecu. Jesień była trochę dziwna, bo nie było deszczu. Tęsknie za deszczem, szarugami i pogodą typowo listopadową. Tak mnie ona wycisza. W ogóle w życiu szukam wyciszenia, a unikam silnych emocji i adrenaliny. Nie lubie tych odczuć i szukam ich jedynie w książkach i filmach. Życie ma być bardzo spokojne, wręcz nudne. Chciałabym by mój partner tez takie życie lubił i nie dostarczał mi wrazeń. Krzysiek taki jest. Jeśli chodzi o Sebastiana to ten przeciwnie. Niby spokojny ale od kłótni nie stroni. Kocha broń, wędkowanie, szybką jazdę samochodem i motocyklem. Wybiera filmy akcji, pełne napięcia, pościgów samochodowych, walki i hałasu. Gdy jest u mnie w domu nigdy nie jest cicho. Nie wiem czy byśmy z sobą mogli dłuzej żyć pod jednym dachem ale mnie przyciąga jak magnes na zasadzie przeciwieństwa.

14 listopada 2018 , Komentarze (4)

Nadal nie tyję. Urozmaicone jedzenie mnie bardzo cieszy. Myślę, że jesienny głod został opanowany i tym razem zwyżki w kilogramach nie będzie. Moje odchudzanie nie potrwa jednak 1,5 roku jak planowałam, a 3 lata. To jednak około 40 kg nadbagażu. Jestem w stanie te 3 lata zaakceptować, bo z upływem czasu będzie coraz lżej. Już teraz znacznie lepiej się czuję. Chciałabym tylko jak najszybciej 76 kg zobaczyć. To dla mnie granica nadwagi. Tylko cyferki ale ta waga by mnie bardzo ucieszyła. Nie wiem jednak czy w przyszłym roku tak na sto procent ją osiągnę. Może. Dziś zupa curry z fasolką szparagowa i warzywami, pieczona ryba, kefir,orzechy włoskie i pomarańcza.

Jeśli chodzi o inne sprawy to zanurzyłam się w przyjemnościach. Nic prawie nie robię oprócz pracy zarobkowej. Po całych dniach czytam, ogladam filmy i śpię. Nie chce mi się szukać nowych zajęć, nie chce mi sie uczyć. Ruch to wróg. Co dziwne na razie moja sprawność fizyczna sie nie zmniejszyła. Zastanawiam się czy to aby na pewno joga ja poprawiła? Obecnie przychylam się do tego by myśleć, ze jestem bardziej sprawna, bo schudłam. Mój organizm całe życie ruchu nie znał. Ja całą sobą się przed nim wzbraniałam. Chyba więc do sprawności, zdrowia i spokoju wewnętrznego będę musiała dojść jakąś inną drogą. Zdrowie to np Reiki, dieta, zioła, hipnoza, a spokój wewnętrzny to hipnoza i Reiki. Czy jednak sprawność bez ruchu jest możliwa? Moze tu schudnięcie pomoże?

Część materiałów do rękodzieła kupiłam. Została reszta na przyszły tydzień moze albo kupię dziś... Znalazłam bardzo fajną choinkę wycinana z drewna i parę kotów. Takie drobiazgi moze nie są eleganckie ale wdzięk swój mają. Do rustykalnego stylu pasują. Kocham jeszcze styl dworkowy, ale to juz kosztowna sprawa. Nie uśmiecha mi się pracować po całych dniach, zeby mieszkanie stylowo urządzić. Jest więc jakie jest, czyli w stylu sprzęganym, choć troche drobiazgów starych mam.

13 listopada 2018 , Komentarze (4)

Dziś miałam jechać do miasta opłacić biblioteczkę, ale sprawę załatwi Krzysiek. Niestety nici do haftu mi nie kupi i tym samym haftowania nie będzie. Do haftowania mam jeden obrazek, który kupiłam juz jakiś czas temu. Do niego była dołaczona włóczka ale włóczka sie ciężko haftuje. Muszę więc kupić nici. Więcej haftowania raczej nie będzie, bo to pracochłonne, a z robótka kłopot. Poduszki haftowane udręczone przez koty szybko by były do wyrzucenia, a obrazki trzeba oprawiać. Nie bardzo mam gdzie. 

Dieta na razie ok. Jestem zadowolona, bo głodu nie czuję i nie tyję.Ten jeden posiłek stały, który dołączyłam całkowicie mnie tez zadawala jeśli chodzi o ochotę na coś. Jem ukochane sałatki i o to chodziło. Na odchudzanie jeszcze przyjdzie czas. Może od stycznia ale to zależy od pogody. Dziś zupa fasolowa z warzywami, ziemniakami i pieczarkami. Do tego będzie sałatka z warzyw i tuńczyka, kefir, orzechy i pomarańcza. W grudniu dołozę kolejne 100 kalorii. Myślę, że to będzie posiłek stały. Moze pieczywo choć raz na kilka dni. Będę piec lub moze czasem kupię bułkę z dynią, którą ostatnio odkryłam w markecie. Ma około 170 kalorii tylko. Smakowała mi.

Nadal oglądam thrillery. Czytam takze z przyjemnością. W tym momencie kończę Cuchnący Wersal i myślę o Terapii Fitzeka. 

12 listopada 2018 , Komentarze (7)

Wczoraj przeliczyłam CPM już dla wagi do której chcę schudnąć. Brałam aktywność na  leżenie w łózku. Wyszło 1400-1500 kalorii. To by było dość dla mnie, bo bym była najedzona po pachy ale czy napewno tyle. Teraz jem około 1000, a czasem nawet 800. To przy tylu mogę tyć. Po schudnieciu będę koniecznie musiała popracować nad wyjściem z diety i oby mi się udało tak metabolizm podkręcić, żebym mogła około 1500 kalorii jeść bez szkody dla wagi.

Dziś niby weekend ale ja już chcę pracować. W końcu mam ten komfort, ze pracuję w domu i bez stresów. Zawsze tak chciałam pracować i pracuję. Wcześniej układałam krzyżówki i pisałam teksty ezoteryczne i psychotesty do czasopism. Pracy na etacie poza domem mam tylko trzy lata. W tym czasie pracowałam w sekretariacie w szkole, w dziale faktur i reklamacji jako specjalista i jako specjalista do spraw rachuby. Pracownikiem byłam bardzo dobrym i szybko awansowałam ale dojazdy do pracy to był koszmar. Podobnym koszmarem był pełny rynsztunek na wyjście, czyli eleganckie ciuchy, fryzura i makijaż. Trzeba było do fryzjera często chodzić i do kosmetyczki, robić codziennie paznokcie itp a nie znoszę tego. Teraz pracuję na leżąco na kanapie z kotem na kolanach i pasuje mi to.

Dziś zupa śledziowa z warzywami, pieczarkami, ziemniakami i ryżem, sałatka z jajek, pora i tuńczyka i sera, kefir, orzechy, pomarańcza.



© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.