Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1492562
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 grudnia 2018 , Komentarze (8)

Dziś zupa z brukselki i warzyw, pieczarek. Jako zagęszczenia dodam może jajka. Planuje tez schab pieczony i paluszki rybne z surówka z kapusty kiszonej i marchwi. Do tego owoc i moze kefir o ile węglowodanów nie będzie duzo. Moze też być zupa z kaszą orkiszową, a jajka wtedy z majonezem i tuńczykiem. Liczenie jeszcze nie skończone. Czekam na 85 kg albo na czwórkę na drugim miejscu, bo lepiej wazyć ponad 80 niz prawie 90. To moja stara śpiewka, bo kiedyś czekałam na 94.

Nadal jestem koszmarnie otyła i nawet nie chce mi sie robic zdjęć. Czekam na 119 w biodrach i w biuście. Najgorzej jest z brzuchem. Spada wolno i do bezpiecznego 80 w talii jeszcze strasznie daleko. To tez dużo ale ponoć kobiety nie powinny mieć wiecej w talii niz właśnie 80. Kiedyś miałam 60. Gdzie te czasy:) Teraz jest 96. Koszmar. Czy jeszcze będzie choć 70? Czy jest na to szansa w moim wieku bez specjalnych zabiegów i ćwiczeń? Na razie spada średnio centymetr na kilogram. Niby norma. Okropnie sie zapuściłam i strasznie tego załuję. Trzeba było zacząć walkę gdy wazyłam 80 kg. Nawet wtedy wagi nie miałam.

Dziś oczywiście byłam na zajęciach z malarstwa. Obraz nabiera charakteru i juz prawie koniec. Kolejnego wzoru jeszcze nie wybrałam i to błąd, bo nie wiem jakie podobrazie mam zabrać na przyszłe zajęcia. Kupiłam troche farb, bo do tej pory zawzięcie mieszałam. Nie miałam nawet szarości, a ona jest uzywana dośc często. Ot choćby drogi, mgła, plamki na pniach, kamienie, jesienne albo burzowe niebo... Potrzebowałam też błękitu, ciemnej zieleni, żółci. Kupiłam podobrazia, bo prace w domu sie kończąi będzie wiecej malowania.

Dziś moze Krzysiek rurę do wędzarki wkopie, a ja mam horoskop tranzytowy na pól roku do zrobienia. Aspektow jest sporo i do niedzieli zejdzie. Nie odpocznę w weekend.

30 listopada 2018 , Komentarze (4)

No i znowu koniec tygodnia. Z wagi nie jestem zadowolona, bo nie chudnę . Już zapomniałam jak to jest gdy waga spada. Wczoraj miałam znowu napad jedzenia. Pochłonęłam dodatkowo ponad bilans cztery serdelki z szynki, a to ponad 600 kalorii. Stanowczo jadanie mięsa źle na mnie wpływa. Gdy mięsa nie jem napadów obżarstwa raczej nie miewam. Dobre jest to, że wreszcie zaakceptowałam wagę, którą mam i już zapomniałam o wadze powyżej 90 kg. Już się nie mylęi dziewięćdziesiątparę nie mówię.Oby mój organizm też zapomniał. Teraz pracuję nad tym, żeby poniżej 80 waga spadła. Tylko kiedy. Stawiałam sobie karty i wyszło, ze będzie ciężko 10 kg w przyszłym roku zrzucić.:( Myślę, że będzie pół roku zrzucania i pół roku dodawania kalorii, by z powrotem metabolizm napędzić o ile się taka metoda sprawdzi. 

Dziś kupiłam witaminy i mikroelementy dla moich panów. Dołączę je do kosmetyków, które będą pod choinkę. Wybrałam multiwitaminę dla mężczyzn, magnez cardio z B6 i cerutin. Sebastian dostanie tez korzeń kudzu, bo chce rzucić papierosy i maść końską na kręgosłup.

Jutro na zajęcia pojadę z prawdziwą przyjemnością. Obrazu jeszcze chyba nie skończę, ale moze już koniec zobaczę. Trzeba będzie popracować nad mgłą, a to nie jest takie łatwe. Muszę też popracować nad drzewami. Na razie są w róznych odcieniach zieleni, a trzeba dodać żólci, oranżu i brązów, bo pejzaż jest jesienny. 

Plany zakupowe z garneczki:) ciąg dalszy... To już koniec, bo w grudniu pieniadze z nieba nie spadną chyba. Złe aspekty planet niestety.

29 listopada 2018 , Komentarze (8)

Dieta niby trwa ale to raczej faza stabilizacji, bo nie nastawiam sie teraz na jakieś większe zrzucanie wagi. Mimo to precyzyjnie liczę kalorie. Jem około 1000-1100 kalorii. Dziś na wadze więcej 1 kg. Kocham te poranki gdy na wadze jest mniej. To mnie uskrzydla na cały dzień. Dziś ma być zupa z dyni z fasolą i pieczarkami, sałatka warzywna z jajkami, orzechy i może kefir, jogurt albo twaróg. Decyzje podejmę gdy przeliczę węglowodany. Twaróg ma mniej. Polubiłam jogurt naturalny w sałatkach. Teraz majonezu może być mniej ale nie widzę w tej chwili sensu w zmniejszaniu skoro mam kalorii dodawać. Coś ostatnio spuchnięta jestem albo wzdęta i mam problem z wypróżnianiem. To może byc zmiana diety...

Z zajęć dziś będzie albo rękodzieło albo malowanie. Będzie też coś z domowych obowiązków ale nie wiem jeszcze co. Trochę prac do wykonania jest. Już to wszystko powinno być dawno zrobione ale ja przekładam te nie lubiane czynności z dnia na dzień. Mam na to jeszcze czas do 15 XII. Muszę to porobić, bo nikt mnie w tym nie wyręczy, a jak przyjedzie Sebastian będę miała urlop...

Moze kupię wkrótce frytkownicę beztłuszczową. Frytki kocham, ale tłuszcz jest raczej wrogiem. Ze smażonego nie mam zamiaru rezygnować. Mogę co najwyżej ograniczyć.

Wczoraj znowu buszowałam po moim ulubionym sklepie/garneczki/ i znalazłam masę rzeczy na święta. Chyba sie na niektóre skuszę i wszystkie luźne pieniadze stracę. Kuszą mnie zwłaszcza drewniane ozdoby- podstawki pod świeczki, domki, gwiazdy. Znalazłam tez dzwonki i aniołki na choinkę i fajne talerze. Potrzebuję cos na kutię. Są piękne lampiony ale tyle pieniędzy wolnych to ja nie mam.

Tu plany...:)

28 listopada 2018 , Komentarze (15)

Za trzy tygodniu przyjedzie Sebastian. Bardzo juz na niego czekam. Im dłuzej z nim jestem tym bardziej sie przyzwyczajam i mam mniejsza ochotę na zakończenie tej relacji. Próbowałam kilka razy, bo sie okropnie kłócimy czasem ale nic z tego nie wyszło. Chyba poczekam aż on mnie zostawi. To wygodniejsze i nie będę mieć wyrzutów sumienia, ze go krzywdzę. Krzysiek sie do niego tez przyzwyczaił i zawsze gdy chcę zerwać jest temu przeciwny. Tym razem jak przyjedzie przymocuje półkę i zasówkę. Potnie stół i bieliźniarkę i odpocznie trochę zwłaszcza psychicznie. Moze też narąbie drewna na opał. 

Dziś powinnam kupić półkę do ganku. Ma być powieszona nad drzwiami i maja stanąć na niej ozdobne butelki. Oby tylko kiedyś na mojej głowie nie wyladowały.

Dziś zupa z warzyw, pieczarek i fasolki szparagowej z dodatkiem jajek oraz sałatka z tuńczyka i warzyw z majonezem i paluszki rybne z surówka z kapusty kiszonej i marchwi oraz orzechy. Kalorii będzie około 1100 w tym 40 g węglowodanów. Znowu za duzo ale jadłospisu z mniejsza zawartością chyba nie potrafie skomponować.:( Ogórków, sałaty i pomidorów prawie nie jadam, a jem duzo marchwi.

Przyszedł mi łapacz snów, jedne karty lenormand, karty anielskie i książka o rozpuszczaniu kamieni w woreczku. Jutro może dalsze zakupy. Karty lenormand chcę kupić jeszcze jedne. Lubię wróżyć lenorkami.

Takie puszki kupiłam. Sklep garneczki

27 listopada 2018 , Komentarze (24)

Wczoraj było 1100 kalorii i to było chyba za dużo. Czułam się przejedzona. Źle mi z tym było. Mogę kalorie podbić piciem ale nie lubię gdy mi tyle jedzenia w żołądku leży. Nie rozumiem jak mozna 2000 kalorii pochłonąć. Kiedyś jadałam 1600 i nie wiem jak to mieściłam. Podbijałam mąką i tłuszczem typu majonezu. Mała objętość, a duzo kalorii. Teraz nie jem prawie węglowodanów. Nie jem też dużo tłuszczu, a białko leży w żoładku i leży bez końca. Minusem sa tez wydatki na jedzenie. Jeszcze niedawno traciłam na swoje 350 zł bez napoi, a teraz będzie to znacznie większa kwota.

Dziś placki z dyni, żurek z pieczarkami i jajkiem, schab pieczony i orzechy włoskie. Tak. Wróciłam do miesa. Muszę je jakoś przełknąć. Muszę się pogodzić z myślą, że przeze mnie cierpią zwierzęta. Trudne to dla mnie będzie. Bardzo trudne. Już mam koszmarne sny. To tylko na jakiś czas ale to nie zmieni losu tych biednych świń, które zjem. Tym razem nie da sie niczym mięsa zastapić. Jajek za dużo nie mogę, bo woreczek, a po warzywach strączkowych nie chudnę, bo skrobia.

Wybrałam sobie trochę kosmetyków naturalnych. Kupię w tym tygodniu. To płyny do kąpieli, sole i mydełka. Wybrałam też olejki zapachowe i kadzidełka, a także świece zapachowe. Dom też ma pachnieć.

Mam problem z mamą. Ona nie styka sie prawie z ludźmi. To jej nie przeszkadza ale gdy jestem u niej chce sie wygadać, a mnie jej tematy wcale nie interesują. Jesteśmy różne i mamy różne zainteresowania. Ja nie mam w zwyczaju tracić czasu na słuchanie tego co uwazam za bzdury np. szkoda mi czasu nasłuchanie o polityce, chorobach, religii czy o osobach, których nie znam. Nie lubię tematów trudnych, spornych i przynoszących nieprzyjemne emocje, budzących złe wspomnienia.  Lubi też mówić o książkach, które przeczytała ale jeśli chodzi o książki to tez wybieramy inne pozycje. Strasznie sie o to sprzeczamy, bo i ona mnie wysłuchać nie zamierza. 

kolejne podejście do choinki. Nie ostatnie...:)

26 listopada 2018 , Komentarze (23)

Dziś zmiany w diecie. Przestanę dodawać węglowodanów typu ziemniaki, ryż, makarony, kasze. Dodam białka. Kalorie chcę podnieść na około 900-1000. To trudne, bo wydaje mi się, ze to strasznie duze porcje. Jem 5 posiłkow. Węglowodany do około 30 g. Zobaczymy jak mi pójdzie i obym nie tyła. Chcę być na takiej diecie około 2-3 tygodni. Jeśli nie przytyję to dłużej z tym, że jeśli tez waga nie spadnie to chyba dodam kolejne 100 kalorii ale juz moze węglowodany. Cały czas sie będę kontrolować i jeśli waga choć  troche wzrosnie kaloryczność obniżę. Tym razem nie mam prawa przytyć. W okolicy świąt, raczej po chcę juz jeść około1100- 1200 kalorii jeśli sie uda. Po 10 stycznia o ile pogoda pozwoli zejdę do 800 i znowu ścisłe zupy. Oby ruszyło. W lecie chyba WO i to niska kaloryczność, bo około 500. Chciałabym po tym wszystkim siódemkę z przodu zobaczyć. Będę więc kombinować jak sie da.

Dziś fasolka szparagowa z tartą marchwią, barszcz czerwony z pieczarkami, jajkiem i fasolą, gulasz angielski i orzechy włoskie. Kalorii ma być około 1050, a w tym tylko 40 g węglowodanów. Chyba jeszcze za dużo:( Dziś trochę na wadze mniej i pasek już dogoniony.

Dziś pilny wyjazd do miasta. Będę w sąsiednim mieście po zioła. Muszę jechać z przesiadką- autobus i tramwaj. Wrócę zła i zmęczona jak zawsze po takich eskapadach. Za jakie grzechy mnie ten brak samochodu spotkał. Dwóch facetów i ani jeden prawa jazdy nie ma. Krzyśka nie ciągnie do tego, a Sebastian kurs przerwał, bo właściciel szkoły był niesolidny. Chciałby kurs skończyć ale lepiej nie, bo jeździ jak wariat i i tak bym z nim nie wsiadła.

25 listopada 2018 , Komentarze (9)

Od jakiegoś czasu znowu kombinuję w kuchni. Wypróbowuje nowe przepisy w tym z Vitalii. Niektóre sa całkiem fajne. Wybieram w tej chwili niskowęglowodanowe i lekkie/zielone/. W porywach chciałam wykupić dietę Vitalii wegetariańską plus ryby ale dieta Vitalii juz nie dla mnie, bo dają zbyt dużą kaloryczność. Dieta mi pasowała gdy było 1200, a nie 2000. Kombinować nie chcę za bardzo i utuczyć tez sie nie mam zamiaru. Mam jeszcze dietę od dietetyka na 1200 kalorii i może ją wykorzystam.

Mam taki problem z jedzeniem ostatnio, że okropnie nieregularnie jem. Wstaję o 12-14 i pierwszy posiłek zjadam koło 15 z musu. Od 17 do 22 jestem strasznie głodna, a w zasadzie nie głodna tylko mam pokusy i jem częściej np. po kilka łyzek zupy co godzinę. Nie potrafię wytrwać trzy godziny od posiłku do posiłku.

Muszę kupić małą patelnię teflonową na omlety i naleśniki. Wybrałam też sporo rzeczy ze sklepu magicznego w tym łapacz snów, kubek z kotem i karty lenormand. Karty są nieco droższe niz te normalne ale bardzo ładne. Jest jeszcze druga talia i pewnie ją kiedys kupię. Są jeszcze karty tarota, które chcę i  kominek zapachowy, ale to juz innym razem, bo by Krzysiek zawału dostał albo by mnie z domu wygonił. Kupię jednak kadzidełka i świeczki zapachowe.:) Ostatnio wszystko co zarobie wydaję.

Dziś miała być zupa z kaszy orkiszowej, pieczarek i warzyw, pasta z jajek i majonezu i jogurtu, orzechy oraz kefir. Niestety wczoraj nie udało się zrobić dnia z płatkami, bo płatki kupiłam zapleśniałe. Dzień z płatkami będzie dzisiaj, a wczoraj było menu dzisiejsze. Krupnik wyszedł pyszny i kasza orkiszowa zagości w mojej kuchni na stałe. Od nowego tygodnia moze dodam kalorii i zdejmę jeszcze węgli do około 30 g.

24 listopada 2018 , Komentarze (6)

Dziś w menu miało być samo białko, czyli jak podczas diety Dukana. Same jajka i ryby i twaróg. Zrezygnowałam jednak i będzie jaglanka albo same płatki. Może jutro coś spadnie. Myślę o diecie Dukana. Gdy w 2014 roku na niej byłam, schudłam łatwo 14 kg. Policzyłam wczoraj orientacyjne kalorie i jadłam około 700. Głodna nie byłam. Gdy się do diety wraca juz ponoć tak kilogramy szybko nie spadają. Jeśli dieta zupowa z niskimi węglowodanami nie zadziała to moze jeszcze raz spróbuję. Dziś waga znowu spadła o prawie kilo ale nie ma tak dobrze, bo sie buja. Raz jest 86,9, a raz o pół kilo lub kilo więcej i tak od dwóch tygodni.:(

Byłam na zajęciach z malarstwa. Maluje z radością. Myślę, żeby malować też w domu w wolnych chwilach. Kończyłabym obrazy na zajęciach. Chyba tak zrobię gdy tylko pilne rękodzieło skończę. Dużo nie zostało. Może juz jutro usiądę przed sztalugą. Trzeba wykorzystać ostatnie chwile gdy jest jeszcze na tyle ciepło, że grzejnik w pracowni wydala. W tęgie mrozy malować sie nie da. Wtedy albo będę malować akwarele i pastele albo przeniosę kram do pokoju dziennego. Na stałe się nie da, bo już mi kiedyś Morus nasikał do szufladki w której trzymam farby akrylowe. Moze myślał, że to kuweta. W końcu szufladka też ma dno i boki...

Jutro już dzień leniwy i bardzo spokojny. Będę spać do drugiej i odpoczywać. Przyszły tydzień będzie trudniejszy, bo będą dwa wyjazdy. Uniknąć sie tego nie da.Teoretycznie mogłabym wyjazd na zajęcia z malarstwa opuścić ale tego nie zrobię, bo cały tydzień na zajęcia czekam. Może wrócę już z kolejnym obrazem?



23 listopada 2018 , Komentarze (14)

Zmniejszyłam w diecie węglowodany, a zwiększyłam białko. Teraz staram sie jeść tak około 50g, 50g, 50g. Zbyt dużo tłuszczu nie mogę, bo jest to zabronione przy kamicy. Nie wiem czy picie wywaru z obierek ziemniaczanych wpłynie na moje kamienie. Dużo ich nie było ale jeden był spory. Chcę pić tą miksturę do stycznia. Kiedyś gdy jadłam tyle węglowodanów to łatwo schudłam 10kg. Oczywiście bez ćwiczeń. Jak będzie tym razem zobaczymy. Jeśli waga nie będzie spadać dołożę chyba kalorii na jakieś 1200, a później zejdę znowu do 800. No zobaczymy. Wyjścia nie mam. Waga musi spaść jak nie tak to inaczej. Tylko jak zniosę te 1200 kalorii. To wydaje sie dużo, bo żoładek mi sie skurczył. Jeśli nie będzie efektu to może dukan?

W lecie rozważam kopenhaską, WO lub kapuścianą. Spadnie kilka kilo to i tak dobrze. Poczytam jeszcze o norweskiej. W lecie jestem mniej głodna i nie jest mi zimno to takie diety zniosę. Moze poza WO, bo jest bez smaku.

Dziś zupa grochowa z warzywami, owoc i coś jeszcze ale nie wiem ile bo kalorie nie przeliczone. Mam makrelę i twaróg. Moze coś z tego zrobię...

Moja koteczka Onka/Ona/ okropnie przytyła po sterylizacji. Już sapie jak śpi. Nie wiem czy to dla niej dobre, bo zrobiła sie nieruchawa i okropnie leniwa. Oby jej to tylko nie zaszkodziło. Plus jest taki, że nie ma juz ochoty na uczeczki z domu. Uciekła trzy razy. Raz jej nie było kilka dni, a ja myślałam że oszalaje z nerwów. Miała wtedy ruję i było ryzyko, że wróci z brzuchem. Na szczęście nie. Tu grubiutkiego brzuszka nie widać ani pupy, bo to zdjęcie z chudszych czasów.:)

22 listopada 2018 , Komentarze (14)

Opanowała mnie straszna niecierpliwość. Już bym chciała zacząć dietę, a konkretnie fazę ataku.Już bym chciała chudnąć. Ciężko mi będzie do stycznia wytrzymać. Wcześniej zacząć jednak nie mogę, bo nie wytrwam. Po pierwsze jesienny głod, a po drugie zapas orzechów. Orzechy podjadam i muszę wyjeść, bo mają duzo kalorii. Póki  są, z diety nic nie wyjdzie, bo walk nie uznaję. Gdy zacznę dietę pokus w domu nie ma prawa być i Krzysiek jest tego świadomy. Sebastian pojedzie w styczniu i przyjedzie pewnie dopiero na Wielkanoc. Ostatnio mi powiedział, zebym przytyła. On nie widzi sensu w moim odchudzaniu i akceptuje mnie taką jaka jestem, a raczej byłam z wagą 103 kg. Chodzi o to, ze jak schudnę i nie daj Boże założę mini to faceci mogą się za mną oglądać, a on tego nie chce. Ja tam raczej nie uważam, że będą sie ogladać. Nie ten wiek. Kobiety po czterdziestce staja sie raczej przeźroczyste i nie powiem by mi to przeszkadzało.

Zupa pieczarkowa z warzywami, ziemniakami i jajkiem, twaróg z tuńczykiem, orzechy i pomarańcza. Już jest mniej węglowodanów. Zobaczymy czy to coś da. Spróbuję z tydzień i zobaczymy jak organizm zareaguje.

Myślę już o prezentach. Na Gwiazdkę będą kosmetyki z tym, ze ja chcę płyny do kąpieli, naturalne mydła i olej kokosowy do wyrobu perfum. Moi mężczyźni dostana zestawy woda plus dezodorant. Na Mikołaja Sebastian dostanie smartfon, a Krzysiek portfel. Miał być ze skory ekologicznej, ale to by było za skromnie. Moze kupie ze skóry naturalnej choć tego nie pochwalam. Ja bym nie używała. Coś miał dostać jeszcze ale mu pieniędzy żal wydawać i twierdzi, że nic nie potrzebuje. Ja mam od Sebastiana dostać stary, duży, drewniany młynek do pieprzu. Krzysiek zaakceptuje co sobię sama kupię. Mama dostanie kosmetyki i drobiazg do dekoracji. Moze coś jej kupię, a moze zrobię świecznik. Syn dostanie pieniądze i kupi sobie sam prezent. Lubię kupować prezenty i zawsze przed świętami więcej pracuję by mieć na nie pieniądze.

Od kilku dni leży śnieg. Nie jest go dużo ale czuć zimę. Dokucza tez wiatr. Wspólczuję tym, którzy musza wyjść z domowych pielesz. O bezdomnych zwierzętach nie chcę nawet myśleć.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.