Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1489459
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 listopada 2021 , Komentarze (40)

Po wczorajszej zmianie czasu nie mogę dojść do siebie. Wstaje wcześnie, bo przed 9. Potrzeba będzie kiku dni na przyzwczajenie do nowych godzin. Inna sprawa, że gorsza dla mnie jest zmiana czasu wiosną. Wtedy śpi sie przecież krócej, a ja śpich jestem.

Wczorajszy dzień był pracowity. Zrobiłam wszystko co planowałam, czyli sprzatanie i pranie. Było też robienie paznokci. Wszystko czynności nielubiane. Przyszło mi to nawet łatwo jak na tragiczne biorytmy. Była nauka, ale to już lubię. Było czytanie. Wieczorem zaczęłam świętowanie.

Dziś wstałam wcześnie, bo o 10 sasiad podjedzie samochodem pod dom. Jeździ z nami co rok. Nie lubię jeździć na cmentarz w Swięto Zmarłych, bo drażni mnie tłum ludzi. Cmentarze lubię za ciszę, a w święto jej nie ma. No ale jeździć trzeba, bo groby są dla mnie ważne. Mama oczywiście na groby nie jeździ od lat. Jeździla gdy jeszcze tata był sprawny. Do niego jako kierowcy miała zaufanie i jeszcze wtedy wychodziła z domu. To już około 20 lat.

Znalazłam obrazy malowane po numerach znanych malarzy. Myślę, ze fajnie by było mieć kopię Dziewczyny z perłą, Mony Lisy, Damy z łasiczką. Jest też obraz Klimta Łzy Frei.

Wpadł mi w oko obraz. Jest według mnie magiczny. Ponoć Klimta, ale pewna nie jestem, bo moze być tylko inspiracją. Nie znam jednak tytułu... Namalować go dla siebie nie dam rady. Niby kot jest w moim zasięgu, bo malowałam już koty i wszystko inne też oprócz wyrazu twarzy. Tego nie uchwycę chociaż rysuję portrety.

31 października 2021 , Komentarze (10)

Sebastian pojechał. Od razu na przystanku kupił sobie setkę. Widocznie chciał sie szybko zaprawić, bo bardzo lubi być kołowaty. Dojechał szczęśliwie. Przyjedzie w grudniu na święta. Na razie nie mam dla niego pracy. Przyjedzie na wczasy. No chyba, że coś się znajdzie. Tym razem nie było awantury. 

Wczoraj kupiłam obraz malowany po numerach. To miasto ale stare typu kamieniczek, bruku. Jeszcze tego typu obrazów nie malowałam. Jak mi się spodoba to kolejne będą wilki, moze akt, może tancerka, może kwiaty albo konie czy pejaż. Sporo wzorów mi się spodobało. Malowania mi bardzo brakuje. Zawsze po sezonie wiosenno-letnim z wielką przyjemnością łapię pędzle. Sebastian mi wkręcił kilka kołkow w sypialni i mam gdzie wieszać.

Dziś mamy zamiar sprzątać. Jest odkurzanie podłóg z tym, że nie tylko w mieszkaniu ale i w sieniach. Mieszkanie zrobi Krzysiek, a sienie ja. Moze też wypiorę chodniki. Nie lubię robić w niedziele, ale tym razem trzeba. 

Po zmroku mam zamiar zacząć świetowanie, bo Samhain. Będzie kutia, palenie świec. Swiece palę też w Zaduszki. Wczoraj dałam na wypominki w klasztorze. U mnie w parafii chyba sie juz nie da, bo ponoć ksiądz zarzadził by kartki z nazwiskami przynosić do kościoła. Mają byc jakieś oficjalne druki. Do tej pory można było oddawać na cmentarzu przy bramie. Zawsze zostawiałam. Teraz nie wiem. Ja w kościele nie byłam, bo rzadko bywam... Ja jestem wierzaca i duchowość jest dla mnie ważna, ale wierzę w siły wyższe, a nie w instytucje.

Wczoraj tak zmrzłam, ze ani coli całej nie wypiłam, bo raczyłam sie herbatami Yogi tea. Woda oczywiście była grzana na piecu.

30 października 2021 , Komentarze (15)

Sobota i Sebastian jedzie do domu. Przyjedzie chyba 22 XII. Na razie chce odpocząć, bo ponoć go umęczyłam. Chodzi mu o upał w domu, bo mu nie daję otwierać okna i o  zwierzęta, bo w nocy koty po nim skaczą i sie gryzą i gonią, a Pikuś czasem szczeka. Problemem jest długo zapalone światło, bo on chce usypiać około 21-22, a ja wychodzę do sypialni około pólnocy najwcześniej. Drażni go moja nauka, ale nie nauka jako nauka a tylko to co słyszy... Używam więc słuchawek. Bywa głodny, bo nie potrafię gotować. Jedzenie robi sobie sam. W łazience jest zimno. No i gonię go do pracy. To tyle w skrócie. Mnie nawet tym razem nie zmęczył. Jest postęp, bo mniej pije i pozwoli mi spać rano. Wczoraj stwierdził, ze ma przesyt piwa, a ja o mało z kanapy nie spadłam z wrazenia. Kłócił się ale zrobił wszystko co miał zrobić. Teraz się zastanawiam czy to chwilowe czy po prostu został wychowany. :)

Ja mam dziś do sprzątania kuchnię i pracownię. Nie ma tego dużo. Krzysiek idzie do pracy. Jutro mamy zrobić podłogi w tym w sieniach od podwórka. Na po świętach zostanie sprzątanie skladziku, mycie lodówki i szafek kuchennych w środku. W ogródku jest tylko zabezpieczenia winorośli i kiwi oraz skopanie jednej części warzywnika. Do tego trzeba sprzątnąć donice z marniejącymi pelargoniami. Później już tylko wakacje. Do kwietnia. Oczywiście tylko od pracy w ogrodzie.

Dziś na obiad kotlety z sera żółtego. Do tego będzie sałatka i kotlety z kalafiora.

Dopiero wczoraj udało mi się iść sprzatać do lasu. Las powitał mnie spokojem, słońcem prześwitującym przez gałęzie i szelestem liści. Szłam powoli ścieżką prowadzącą do sklepu i zbierałam co zbędne. Były butelki po alkoholu, puszki po piwie, reklamówki, folie po bułkach, które Krzysiek zjadł po kryjomu, męskie slipy i paczki po papierosach. Nazbierałam sporą reklamówkę. Sebastian i Krzysiek byli przeciwni. Mama stwierdziłła, że wezmą mnie za ,,głupią". To możliwe, bo mentalność ludzi jest różna. 

Wczoraj zainteresowały mnie obrazy malowane po numerach. Niektóre są piękne. Niby potrafię sama malować, ale za architekturę się jeszcze nie miałam okazji wziąć. Chyba jeden kupię, bo mnie kusi ze względu na wzór. Koszty nie są duże, bo trzeba policzyć koszt podobrazia, farb i pędzli. Jeśli mi się spodoba to kupię kolejne, bo podoba mi się z 20. Teraz jest dobry okres na malowanie, bo prac na dworze nie ma, ani generalnych porządków. Gdy maluję sama mam problem ze wzorami, bo komuś może nie odpowiadać, ze korzystam z jego wzoru. Zawsze coś zmieniam, bo nie szukam kłopotów. Powstaje bardziej coś podobnego niż identycznego jak kopia. Tu nie ma tego problemu. Problem gdy maluję sama mam też z farbami, bo nie wszystkie kolory mam i nie zawsze da sie wymieszać. Zmiana odcienia to nie zawsze dobry pomysł. Tu farby są załączone. No zobaczymy...

Kotek, którego chcę wziąć nazwany został Kacperkiem. Wczoraj dostał kroplówkę i lek na uodpornienie. Wcześniej dostał antybiotyk na dwa tygodnie, bo ma mocny katar. To prawdopodobnie przeziębienie. Wszystko po kastracji jest w porządku. Chyba nie sika z powodu stresu... Wczoraj nie jadł, ale zakatarzone koty nie jedzą.

29 października 2021 , Komentarze (24)

Tydzień się kończy. Był pozytywny. Sporo pracy zrobione i to mnie cieszy.

Wszystko na teraz Sebastian zrobił. Jedzie chyba jutro. Ja mam jeszcze trochę sprzątania, ale się wyrobię. W domu się wyciszyło. Już się z Sebastianem nie kłocimy. Był problem przy montowaniu pieca, bo mamy inny system pracy. Ja też piece podpinalam i robiłam to inaczej. Gdy się za to wziął było spięcie i to znowu ja byłam winna, bo mu probowałam radzić, a on chciał zrobić po swojemu. Miał rację, bo ja też nie lubię rad gdy o nie nie proszę. Moze dziś go namowię do sadzenia drzewek. Jest jabłonka do wsadzenia do gruntu i są czereśnia i wiśnia kolumnowe. Też wegetują w donicach. Przyszły rokitniki. Ja mam do posprzątania kuchnię, ale nie wiem czy nie przełożę na jutro. Jest do zrobienia ganek od strony podwórza. Krzysiek musi odkurzyć podlogi.

Tycie opanowane i waga już nie rośnie. Jest jednak stanowczo za dużo kilogramów. Dziś ma być zupa ogorkowa i bulki z cebulą -cebularze domowe. Do tego będzie jajecznica z pieczarkami i papryką.

Dziś musiałam rano kupić warzywa. Od listopada już dostawcy będą jeździć co dwa tygodnie. Trzeba będzie robić zapasy. Niezbyt mi to na rękę, ale dobrze ze będą jeździć. Krzysiek warzyw jeść nie chce i na kupowanie sie krzywi. On się napycha chlebem z wędliną typu mielonka, salceson, pasztetowa i bułkami słodkimi. Ma kilka kilo nadwagi, ale tragedii nie ma. Wyniki ma w normie choć już chyba stan przedcukrzycowy, bo cukier skacze.

Nie wiem czy nie wezmę kota na dom tymczasowy. Kotek jest bezdomny, starszy i schorowany. Na razie osoba, która sie kotami zajmuje go wykastrowała i leczy. Nie ma co z nim zrobić. On na pewno kiedyś miał dom. Jest łagodny, ale nie wiem jak by reagował na koty i Pikusia. Potrzebna pełna miska i ciepły kąt, bo zimy moze nie przetrwać. Zobaczymy. Gdyby się nadał to mogłby mieć nawet u mnie dożywocie, bo nie sądzę, by byli chętni na adopcje. Ludzie chcą koty orginalne, najlepiej rasowe lub w typie rasy i to za darmo. Po takie ustawia sie kolejka... Strszanie mi go żal. Jest podobny do mojego Filusia i od razu mnie złapał za serce gdy tylko go zobaczyłam. Kilka dni temu śniły mi się dwa pingwinki. Może...

28 października 2021 , Komentarze (17)

Piec się sprawdza. Temperatura rośnie bardzo szybko nawet gdy palę tylko drewnem. Jest oszczędny, bo mało opału idzie. Dwie szklanki wody na herbatę są gotowe po 15 minutach. Bardzo mnie to cieszy, bo z chęcią gotuję na piecu. To mi przypomina dzieciństwo i dom mojej ukochanej cioci Resi, siostry babci. Ona wszystko gotowala na piecu. W lecie też palila godzinę, dwie do czasu ugotowania obiadu. Maszynki nie miała. Miała za to grzałkę. To nie była prosta kobieta. Uczyła się na pensji i później w szkole, która pozwoliła jej na pracę w biurze. Pracowala też w bibliotece i bardzo dużo czytala. Mnie ten powrot do przeszłości bardzo cieszy... :)

Dziś będzie zupa z dyni. Dodam marchwi i ziemniakow no i ziol. To ma być zapychacz, bo takie lubię. Gdy gotuję kartoflankę musi być gęsta. Jeden ziemniak na osobę to za malo. Jemy tyle ile by było do sosu. Inna sprawa, ze nigdy nie robię dwoch dań. Oprocz zupy będzie serek wiejski i salatka z marchwi i bobu. Co dziwne Sebastian też ją je...

Jeśli chodzi o pracę w domu to ma być sprzątanie w pokoju dziennym i łazience. Do tego mam dziś zrobić horoskop urodzeniowy i rozklad partnerski z kart lenormand. Horoskop jest dla dziecka. Mama chce by jej podsunąć czym by mogła zainteresować corkę. Chodzi o zdolności i ewentualne pasje. Chodzi o pasje wynikające z wnętrza, a nie takie ktore corka może ściągnąć od koleżanek i porzucić po chwili. Dla tej samej dziewczynki mam też przygotować zajęcia zgodne z karmą. Chodzi o ukierunkowanie.

Święto Zmarlych coraz blizej, a ja jeszcze nie wiem czy Krzysiek jedzie na groby do Ryk. Chce koniecznie jechać 1 XI i oby nie, bo drogi będą niebezpieczne. Ja pojadę z sąsiadem. Wszystko już mam. Będzie na każdy grob stroik i znicz. Grobow mam 9 plus 2. Ja świętuję po swojemu. Niby Viccanką nie jestem ale Samhain obchodzę. Świętować można od zachodu słońca 31 X do 2 XI. W tym roku będę jak zawsze palić świece. Do tego przygotuję kutię, bo powinny być potrawy bez soli raczej. Postaram sie pobyć z moimi bliskimi. Tymi ktorzy odeszi oczywiście.

27 października 2021 , Komentarze (20)

Wczoraj zrobiłam po raz pierwszy kotlety z buraka. Wyszły bardzo smaczne. Przepis oczywiście przerobiłam. Z 15 skladników wybralam 8. Nie uznaję przepisow ze zbyt dużą ilością skladników. Zawsze upraszczam jak się da. Dziś makaron z mięsem i sosem pomidorowym, ale bez wyszukanej nazwy, bo nie znoszę wyszukanych nazw. Do tego będzie jajecznica z pieczarkami i brokulem i serek wiejski. 

Dziś po poludniu Krzysiek pracuje. Ja mam sprzątanie lasu. Idę z Sebastianem. On nic nie mowi. Nie denerwuje się i nie krytykuje mnie. Poźniej będzie sprzątanie sypialni.

Wczoraj były problemy z zamontowaniem pieca. Problem był z rurą, bo nie można było dopasować. Wyjście z pieca ma przekrój 11 cm i takie rury Sebastian kupił. No i nie chciałby wejść. Sebastian musiał kombinować. Było spawanie chyba, bo gdzieś z rurami chodził. Musiałam i ja sie wysilić, bo trzeba bylo przenieść piec, a on waży 80 kg. Jakim cudem dałam radę nie wiem. Dało się zrobić i wieczorem piec był wyprobowany. Pali się dobrze. Ciepla daje tylko czyszczenie będzie trudniejsze. Trzeba sie przyzwyczaić. Stary piec Sebastian ma zabrać do kolegi do warsztatu. On jest jeszcze we względnym stanie. U mnie już być nie może, bo ekoprojekt. Nowy piec jest fajny, bo można na nim gotować. Dziś moze nałożę do pieca więcej i ugotuję wodę na herbatę. Moja mama na piecu w pokoju obiad potrafi ugotować. Mogę i ja sprobować. Zawsze by to byla wycieczka w przeszłość. Coś co mnie koi...:)

Wczoraj Sebastian miał problem z wiertarką. Byla za słaba do wywiercenia dziury w kominie. Grzała się. Nic dziwnego, bo cegły są stare, solidne robione ręcznie. Kusi mnie kupno mocniejszej. Myślę, że czasem by się przydała.

26 października 2021 , Komentarze (13)

Wczorajszy dzień był bardzo aktywny. Bylo sprzątanie sieni. Do tego miałam rosyjski. Krzysiek musiał mi pomoc w sieni i zebrać orzechy, zgrabić liście. Sebastian był w obi, a później poprawił piec. Dziś Sebastian go zamontuje. Ja mam sprzątanie drugiej sieni. Do tego porządki i kurze w przedpokoju i sypialni. Trzeba by też zabezpieczyć okienka od piwnic i okienko z ganku. Mam cięcie drewna, bo Sebastian mi naostrzył łańcuch.

Nie wiem kiedy Sebastian pojedzie. Moze w czwartek, albo w sobotę. Przyjedzie na święta. Ja do tego czasu muszę koniecznie zrobić drugą sień. Jest do roboty podłoga i są do malowania drzwi, szafka i witraze. Na wyposażenie na razie nie mam pieniędzy.

Zainteresowała mnie mitologia słowiańska szczególnie Mokosz i Weles. Weles to między innymi Bog zaświatow, sztuki i magii, wrożb. Idealny dla mnie. Zniechęca mnie to, że kiedyś były mu składane ofiary ze zwierząt. Teraz to pokarmy, ale łączenie sie psychiczne z dawnymi krwawymi rytuałami jest dla mnie trudne, a nawet mnie odrzuca. Muszę to przetrawić, bo Weles by mnie mogl wspierać. Inna sprawa, że i w Biblii pisze o ofiarach ze zwierząt. Jacy krwawi byli katolicy. Ile było znęcania nad ludźmi - procesy czarownic. Do tej pory czasem w rytualach prosiłam o pomoc Freję i Bastet. To boginie lubiące koty i mam do nich zaufanie. Niby Freja to też bogini wojny, a Bastet ma drugie oblicze w postaci Sekhmet, ale jakoś mnie od nich nie odrzuca. Mokosz to Bogini Matka związana z żywiołem wody, deszczem, naturą, płodnością. Przy czym płodność to nie tylko rodzenie dzieci, ale i kreatywność. Bardzo lubię kontakt z Boginią Matką. Mnie ułatwia to agat mszysty. Mam dużą bryłkę i kładę ją na sercu, a wtedy czuję zapach ziemi, błota, gnijących roślin. To moje klimaty...:)

Wczorajsze zakupy zrobione, ale nie wszystko jest kupione. Nowy łańcuch kosztuje 75 zł i trzeba go przerabiać, bo jest za długi. Pilnika też nie kupił, bo drogi. Teraz chce jechać do serwisu sthil to będzie taniej. Ceny masakryczne. Niektore podniosły się ponad 100%.

Znalazam sobie spinkę do włosow. Moim zdaniem jest cudna..:)

25 października 2021 , Komentarze (14)

Atmosfera ostatnio w domu jest ciężka. Sebastian jest ponury, bo mu nie pozwalam całymi dniami ogladać telewizji. Wczoraj się wściekł, bo mu kazałam przelączyć na inny program. Było coś komediowego typu płytkie teksty i glupi chichot, a to mnie wyjątkowo drażni. Nie chciał, ale zagroziłam, że zacznę sie uczyć rosyjskiego, a to drażni jego. W ogole on sie wścieka na moja naukę. Nawet suchać o tym nie chce. Sam skończy tylko szkołę podstawową i wykształcenia nie ceni. Krzysiek jest wściekly, bo kupił znowu wykreślanki i sobie z nimi nie radzi. Ja humoru nie mam, bo czuję się niekochana i psychicznie zaniedbywana. Ze stresu więcej jem i tyję. To mi napędza stres i tak sie toczy. 

Dziś Sebastian ma jechać po zakupy do remontu. Trzeba kupić szamot, rury do pieca, kolanko. My z Krzyśkiem mamy sprzatanie sieni, bo do święta kilka dni. Według dawnych wierzeń to czas gdy zasłony między jednym a drugim światem są otwarte i dusze tych co odeszli wracaja na ziemię. Nie chcę by moi bliscy zastali w sieniach balagan. Od wczoraj codziennie juz palimy w domu świece. To po to by dusze trafiy do domu i ogrzaly się. Dla mnie to czas zadumy, wspomnień.

Czytam książkę Słowiańska wiedźma. Prawię kończę. Książka jest ciekawa i trochę wiedzy przyswoję. Poczytalam sobie o motankach, czyli slowiańskich lalkach. Robilo się je z intencją i mialy moc. Sprobuję taka zrobić. Kupiłam też lanulę. Ja oczywiście mam amulety, ale nic kobiecego nie miałam. Lanula to polksiężyc. Dodaje energii kobiecej. Jest symbolem bogini Mokoszy. Jest ona rodzimym odpowidnikiem Bogini Matki. Po przeczytaniu książki znowu zaczęłam wystawiać pokarm dla skrzatow domowych, domownikow. Myślę o stalym ołtarzu z figurką Mokoszy. Teraz palę świece przed ikoną, a przed rytuałem przygotowuję ołtarz na szybko. Teraz do rozwiązania są problemy - niepokoj i wrogość w domu, brak serca i finase by mogły być lepsze.

Kupiłam nowy odkurzacz. Stary Sebastian sprobuje uruchomić ale moze w grudniu.

24 października 2021 , Komentarze (10)

Co jakiś czas nachodzą mnie myśli, że w głebi duszy jestem wiedźmą. Niby mam czasem potrzebę odmówienia różańca, ale zaraz coś mi szepce do ucha, że jaka ze mnie katoliczka skoro wrożę, wierzę w astrologię, patrzę w kulę, przelewam wosk i robię rytuały. Za nic z tego nie zrezygnuję, bo to mi bliższe od nauk z Biblii. Nie jestem pokorna, nie jestem skłonna do poświęceń, nie czuję się gorsza od mężczyzn i nie widzę potrzeby, żeby sie mężczyźnie podporządkować. Jestem taka po mamie z tym, ze ona uznaje czarną magię, a ja nie. Ona miała styczność z magią cygańską. Wiedźmy i szeptuchy wspolczesne to według Alicji Chrzanowskiej kobiety rozdarte. Rano bywaja w kościele, a wieczorem odprawiają rytuały. Ostatnio znowu bardziej sercem do rytualow wrociłam, bo to coś daje w przeciwieństwie do modlitw. Modlitwy trzeba codziennie odmawiać, a Bóg wedlug Alatei może spełnić prośbę po 30 latach albo dostaje sie dobro dopiero w przyszlym życiu. Ja do tej pory praktykowałam tylko magię kobiecą i trochę magię natury. Zawsze działam sama. Nie ciągnęło mnie do Vicanek, kowenów. Aktualnie studiuję książkę Słowiańska wiedźma. To wiedza mi bardzo bliska. Nawet jeśli pojdę na studia to i tak z parapsychologii i ezoteryki nie zrezygnuję. Jedno z drugim się nie gryzie. Może wspoldzialać. Doreen Virtue jest psychologiem i terapeutką od spraw łaknienia, a aniołami się zajmuje.

Ostatnio siedzę dlużej nad matematyką. Umiem połowę tego co się uczę. Wygląda to tak, ze prostsze zadania rozwiązuję bez problemu, a trudniejsze zawalam. Rozwiązuje zadania z poziomu matury podstawowej. Wykupiłam sobie premium na jednym portalu i chcę kupić jeszcze na drugim. Kusi mnie kurs maturalny. Ostatnio ćwiczę geometrię, a konkretnie Talesa, ale trzeba będzie jeszcze wracać do potęg i pierwiastkow, może logarytmów. Boję się funkcji.

Wczoraj było cięcie drewna, bo Sebastian rozebrał z obudowy piec. W piecu niektóre cegły popękały w transporcie. Będzie je musiał podrasować szamotem. Po szamot i inne zakupy jedzie w poniedziałek. Wczoraj skopał resztę ogrodka. Dziś pracy nie ma. Ja też nie. Krzysiek zbierze resztę orzechow.

Mama nadal narzeka i widzi wszystko w czarnych barwach. Nie znoszę tego defetyzmu.

Wczoraj zdałam sobie sprawę, ze mam skłonność do brania odpowiedzianości za wszystkich i to mnie przytłacza. Jestem opiekuńcza i bywam nadopiekuńcza albo czuję taka potrzebę. Uważałam, ze tak powinno być. Chcialabym ułozyć życie innym, by byli bezpieczni i żyli tak jak trzeba. Narzucam się z radami. To pewnie innych drażni i przytlacza. To moze ich tłamsić. Trochę muszę myśleć za Krzyśka, ale za nikogo poza tym. Mama, Adrian, Sebastian to dorosłe osoby. Nie są ubezwłasnowolnieni i odpowiadaja za siebie. Niepotrzebnie przejmuję się tym co mama mówi. Ona narzeka, bo lubi a ja niepotrzebnie to biorę do siebie. Wydaje mi się, że ona woła wręcz o pomoc. To nie tak. Ona o pomoc nie prosi i  do czasu aż nie poprosi nie będę się tym przejmować. Nie powinnam przynajmniej. 

23 października 2021 , Komentarze (21)

Wczoraj Sebastian skopał kawałek ogrodu i poprawił zamek od drzwi, bo wkładka latała. Dziś ma skopać resztę i zrobi zamknięcie do drzwi od pomieszczenia z kuwetą Aronka. Krzysiek zebrał trochę orzechów, zgrabił liście i wyczyścił kuwety. Ja wyszorowałam zlew i pocielam trochę drewna. Dziś Krzysiek pracuje po południu i w domu nic nie zrobi. Dniowka będzie ciężka, bo na targu masa ludzi przed świętem. Zawsze tak jest.

Mama nie chce nic robić. Jest jak mój dziadek. On w ostatnie lata praktycznie leżał. Ona też tak chce i ma pretensje, ze nie ma nikogo ktoby kolo niej robil. Przy dziadku robiła ona i babcia. Przy mamie nie ma kto. Ja sie nie podejmę służby. Mogę pomóc i to robię, ale resztę kolo siebie musi robić. Tym bardziej, ze fizycznie jest sprawna i nawet lekow nie bierze. Musi sobie szykować posilki, prać, nosić węgiel i palić w piecu, wynosić zlewki, sprzątać. Wyjście by było takie, zeby zacząła leczyć psychikę. Gdyby była niepelnosprawna załatwiłabym panią z Mopsu do pomocy. Ona takiej pomocy nie chce, bo obcych w domu nie zniesie. Moich obiadów też nie chce i na palenie drewnem sie nie zgadza. Drewno bym mogła nosić. W węglu grzebać nie będę tym bardziej, że ona nie laduje węgla łopatą, a wybiera ręką i takiego węgla żąda. Sprzątać nie będę, bo u siebie mam z tym problem. Jest też problem z odzieżą. Wszystko ma strasznie zniszczone, sprane i zszarzale. Z zakupami jest problem, bo nie chce nic z internetu. Ma być odpowiedni kolor, fason, wzór. Zawsze byla strojnisią i teraz tez tak chce. Niestety ja jej rzeczy w jej stylu po mieście szukać nie będę. Mogę coś kupić, ale po najmniejszej lini oporu. Swoje kupuję w internecie i nie specjalnie wybieram. Chcę zeby zakupy przebiegly szybko i sprawnie. Nie mam czasu na bzdury wedlug mnie czyli szukanie cichów.

Inna sprawa, ze ja wszystko kolo mamy robię zwykle bez serca. Nie jestem czula, troskliwa, serdeczna. Robię to co muszę i jestem u niej najeżona i spięta, bo nie wiem z czym znowu wyskoczy. Przez tyle lat mnie tego nauczyla. Nie nauczyla mnie okazywania uczuć tych ciepłych i sama troskliwa nie była. Nie wychowywała mnie praktycznie tylko szybko wrocila do pracy, żeby problemu ze mna sie pozbyć. Wychowywała mnie babcia i ciocie. Mamę nie codziennie widywałam, bo jako małe dziecko nawet nie spałam w domu. Była do karania i do dziś pamiętam jej ataki szału gdy biła mnie tym co miała pod ręką. Wybaczyłam jej, ale czasem to po awanturze wraca.

Mam książkę...:) Kupiła ją moja mama i teraz jest problem która wcześniej przeczyta.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.