Mam prawie 60 lat i myślę o napisaniu testamentu. Chcę zabezpieczyć Krzyśka i Adriana i jeśli sie da Sebastiana/słuzebność/, ale najważniejsze sa zwierzęta. Chcialam wszystko zapisać na Krzyśka i dodać do tego polecenia testamentowe, czyli obowiązek zajęcia sie zwierzętami i pokoj dla Sebastiana. Szybko jednak zrozumialam, ze to kiepski pomysł, bo Krzysiek moze odejść zaraz po mnie, a wtedy zwierzęta wylądują na ulicy. Teraz myślę, że 1/4 zapiszę na Krzyśka, Adrian dostanie pokój, a reszta pójdzie na fundację kocią z poleceniem opieki nad moimi zwierzętami i z zapisem, ze nic nie moze być sprzedane za życia Krzyśka. Problem jest z Adrianem, bo ma komornika i jest ryzyko, że straci wszystko. Jest jednak dorosły i myśleć za niego nie będę. Moze iść do pracy i komornika splacić. To nie jest olbrzymia kwota. Mam jednak cichą nadzieję, że moje zwierzęta mnie nie przezyją.
Jeśli chodzi o mnie to ja zwykle śmierc wyczuwam. Gdy ma odejść ktoś bliski ja to czuję. To wrażenia, sny lub bardzo silne przeczucie. To się dzieje tuż przed odejściem lub zaraz po tym fakcie. Tak było gdy mój chłopak odebrał sobie życie. Czułam i poprosiłam żebyśmy poszły z babcią do niego. Babcia poszła i go znalazła. Tak było gdy odszedł mój tata. Czułam to gdy odchodziła moja ciocia. Wiedziałam, że odejdzie jakiś kot i odszedł Śnieżek. Czułam gdy odszedł w nocy Ogonek. Myślę, ze gdybym te kontakty ćwiczyła tobym miała lepsze wyniki. Do tej pory się przed tymi kontaktami broniłam. Czas chyba z tym skończyć i otworzyć się. Być wdzięczną za te sygnały, bo one dają mi pewność, ze życie po drugiej stronie jest.
Z pracy będzie dziś kopanie ogrodka, generalne sprzątanie kuwet. Będzie nauka.
Z jedzeniem przystopowalam, ale niestety czasem jem slodycze. Krzysiek mnie kusi ciastkami, a ja gdy idę do sklepu kupuję batony. Jeden na pol ale jednak... Nie dam razy teraz schudnąć.