Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1491775
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 października 2021 , Komentarze (35)

Mam prawie 60 lat i myślę o napisaniu testamentu. Chcę zabezpieczyć Krzyśka i Adriana i jeśli sie da Sebastiana/słuzebność/, ale najważniejsze sa zwierzęta. Chcialam wszystko zapisać na Krzyśka i dodać do tego polecenia testamentowe, czyli obowiązek zajęcia sie zwierzętami i pokoj dla Sebastiana. Szybko jednak zrozumialam, ze to kiepski pomysł, bo Krzysiek moze odejść zaraz po mnie, a wtedy zwierzęta wylądują na ulicy. Teraz myślę, że 1/4 zapiszę na Krzyśka, Adrian dostanie pokój, a reszta pójdzie na fundację kocią z poleceniem opieki nad moimi zwierzętami i z zapisem, ze nic nie moze być sprzedane za życia Krzyśka. Problem jest z Adrianem, bo ma komornika i jest ryzyko, że straci wszystko. Jest jednak dorosły i myśleć za niego nie będę. Moze iść do pracy i komornika splacić. To nie jest olbrzymia kwota. Mam jednak cichą nadzieję, że moje zwierzęta mnie nie przezyją. 

Jeśli chodzi o mnie to ja zwykle śmierc wyczuwam. Gdy ma odejść ktoś bliski ja to czuję. To wrażenia, sny lub bardzo silne przeczucie. To się dzieje tuż przed odejściem lub zaraz po tym fakcie. Tak było gdy mój chłopak odebrał sobie życie. Czułam i poprosiłam żebyśmy poszły z babcią do niego. Babcia poszła i go znalazła. Tak było gdy odszedł mój tata. Czułam to gdy odchodziła moja ciocia. Wiedziałam, że odejdzie jakiś kot i odszedł Śnieżek. Czułam gdy odszedł w nocy Ogonek. Myślę, ze gdybym te kontakty ćwiczyła tobym miała lepsze wyniki. Do tej pory się przed tymi kontaktami broniłam. Czas chyba z tym skończyć i otworzyć się. Być wdzięczną za te sygnały, bo one dają mi pewność, ze życie po drugiej stronie jest.

Z pracy będzie dziś kopanie ogrodka, generalne sprzątanie kuwet. Będzie nauka.

Z jedzeniem przystopowalam, ale niestety czasem jem slodycze. Krzysiek mnie kusi ciastkami, a ja gdy idę do sklepu kupuję batony. Jeden na pol ale jednak... Nie dam razy teraz schudnąć.

21 października 2021 , Komentarze (23)

Znalazłam kolejne studia psychologii online. Tym razem w Warszawie. Wszystko jest online w tym egzaminy. Możliwości pracy po nich to psycholog kliniczny i psychoterapeuta. Problemem jest to co uczą. Na I roku jest polityka, ekonomia, statystyka, teoria organizacji i zarzadzania. To wszystko mnie w najmniejszym stopniu nie interesuje, a trzeba to zaliczyć, by przejść dalej. Licho wie czy to trzeba zaliczyć w formie pracy czy trzeba przystąpić do egzaminu. Nie wyobrażam sobie nawet bym byla w stanie zdać ustnie na egazminie coś tego typu. Na jakie licho psychoterapeucie nauka o państwie, prawie i polityce...

Dziś Krzysiek pracuje od rana, a poźniej jedzie po zakupy dla Sebastiana. On coś musi jeść, a jest wybredny z tym, ze je raz dziennie. Poźniej Krzysiek moze skopie część ogródka pod warzywa. Miejsca do kopania są dwa. Drugie skopie Sebastian. Trzeba też pozbierać resztę orzechów włoskich. Jeszcze trochę lezy.

Ja mam dziś trochę pracy w domu. Trzeba zrobić pranie, podlać kwiatki, wyszorować zlew. O ile przy kwiatkach lubię robić, bo zawsze z nimi trochę pogadam, to już przy zlewie nie. Pachnące plyny do czyszczenia tej niechęci nie są w stanie zmniejszyć. Nie znoszę sprzatać i już. Jeszcze robienie porządków ujdzie, ale pucowanie to zgroza...

Kupiam książkę Tęczowy most i jak na razie jestem rozczarowana. Autorka jest medium i nawiązuje kontakty ze zwierzętami, ktore juz odeszły. Myślałam, ze będzie więcej konkretow, może technika, jakieś ćwiczenia. Niestety konkretów jest bardzo malo, a treść to opowiadania. Nie jestem ciekawa kto i w jakich okolicznościach zmarle zwierzęta widział. Moze się jeszcze rozkręci. Mam książkę typu kursu i jak na razie ja tylko przejrzałam. Kiedyś do niej wrocę. Ja czasem ,,widzę" zwierzęta - koty i psy. To nie są omamy. Nic nie biorę i schizofrenii nie mam. Innej choroby psychicznej też nie. Gdy byłam dzieckiem widywałam czasem chyba anioły. Pamiętam dokładnie ostatni raz. Miałam wtedy około 8 lat i obudziłam sie w nocy. Nad moim lożkiem stała jakaś świetlista postać. Wystraszyłam sie i to byl koniec widzeń. Teraz anioly widzę tylko w odmiennych stanach świadomości i moich bliskich z drugiej strony też.

Sebastian wczoraj nie przyjechał, bo zmienili pociągi i nie było dojazdu. Jedzie dziś busem.

Jest nowy odcinek kursu akwareli. Tym razem zwierzęta, a ja nie mam czasu :(

20 października 2021 , Komentarze (6)

Dzień umyka za dniem i już środek tygodnia. W tym tygodniu niewiele pracy wykonane. Wczoraj miało być podejście do skopania warzywnika, ale trzeba było przynieść znicze. Kupiłam w moim sklepie. Kupiłam też już wiązanki, ale jeszcze nie doszły i zaczynam się martwić. Grobow mam 9 o które dbamy tylko my z mamą plus dwa o które dba też dalsza rodzina. Krzysiek ma jeszcze groby w Rykach i nie wiem czy w tym roku pojedzie czy nie. Nie wiem kiedy. W zeszłym roku był ale nie we Wszystkich świętych. Nie lubię tych jego wyjazdow, bo brat Krzyśka jeździ szybko. Miał być w tym roku żwirek zrobiony kolo grobów, ale mama zrezygnowała i tylko opłaciła koszenie czy wyrywanie trawy. Zobaczę co jak pojadę. Groby są skromne. W tym roku miałam zrobić żwrek i myślę jeszcze o donicach na rozchodniki. Dużo zależy od mamy, a ona każdy pomysł mi torpeduje..

Dziś moze przyjedzie Sebastian. Będzie tydzień, ale pracy dużo nie ma. Miało być malowanie pokoju, ale sie waham. Mama usiłuje mnie przekonać, żeby przełożyć na wiosnę. Sebastian też tak uważa, bo trzeba by otworzyć okno, a zimno. Mnie się też ten ruch nie uśmiecha. Jest jednak okropnie brudno, co mnie denerwuje. Mieszkanie wygląda jak w domu patologicznym. Powinna być pomalowana podłoga w łazience, ale też nie wiem, bo wiosną trzeba będzie malować ściany. Na pewno ma być podpięty nowy piec. Trzeba by zrobić kranik koło muszli. Moze go namowię, żeby jedną część ogrodka skopał. Moze nie chcieć, bo ma chory kręgosłup i zwykle takich prac się nie ima. Trzeba by zrobić zasuwkę do pomieszczenia z kuwetą Aronka.

Ostatnio to i owo rzuciło mi światło na relację z moim synem. Jest sporo mojej winy, że jest jaki jest. Nie potrafiłam dać mu serca, a właściwie okazać serca ani go wychować. Powieliłam to co dostałam od mamy. Ona też mi miłości nie okazywała. Też była bardziej nastawiona na swoje dobro niż moje. Byłam niedojrzała i miałam niepoukładane życie. Nie lubiam dzieci i nie chcialam ich mieć. Nie powinnam go urodzić. Chciałam zrobić zabieg, ale rodzina mnie powstrzymala. Inna sprawa, że ja żyję normalnie, a Adrian tak żyć nie chce. Ja pracuję całe życie, a Adrian nie chce. Ja przestępstw nie popelniam. Teraz z nim kontaktu nie mam. W jego życiu kryzys goni kryzys. Gdyby do domu wrócił to muszę sporo zmienić w kontaktach z nim. On jest jak tykająca bomba. Stosował przemoc i jest do niej zdolny. Już go do mieszkania nie wpuszczę, bo nie chcę  narażać domu, Krzyśka. Rozmowy będą tylko u niego. Jest dorosly i powinien sam na siebie pracować. Pomoc nawet interewnta kryzysowego nie polega na robieniu tego za klienta co moze zrobić sam, ale na wsparciu go by sam to zrobił. Adrian powinien mieć wsparcie, ale powinien uwierzyć w swoje siły oraz możliwości. Samodzielne dokonania dodałyby mu szacunku do siebie.

Kupiłam książki Tęczowy most i Ziemskie anioly. Kiedy do nich zerknę nie wiem...

19 października 2021 , Komentarze (12)

Wczoraj się nie wyspałam w nocy to trochę spałam w dzień. Pomagała pogoda, bo było szaro i deszczowo. Rano udało się zakupy załatwić, ale później deszcz padał z przerwami cały dzień. W lesie jest mokro i kapie z gory na głowę. Drzewa już w jesiennej szacie. Pięknie przebarwił sie sumak u mnie na podwórku. Część liści juz spadło. U mnie liści się nie niszczy, bo często ich sterty są schronieniem jeży. Absolutnie nie powinno się stert palić, bo jeże nie maja szansy przeżyć. Zbieramy ostatnie orzechy włoskie. W tym roku jest kilka kilo. Mamy zamiar je zjeść przez zimę. Bardzo je lubię choć maja dużo kalorii.

Wędzenie w niedzielę się udało. Tym razem pilnowałam ja i wszystko zostało uwędzone, a nie upieczone. Ostatnio Krzysiek nie sprawdzał temperatury i schab się pięknie upiekł. Teraz siedział na ławce i rozwiązywał krzyżowki, a niby pilnował. Gdy wychodziłam było 110 stopni i dopiero wtedy Krzysiek zrywał sie z ławki. Trzeba było palenisko podlewać wodą coby:) przygasić, bo wtedy temperatura spadała. Później stwierdził, że mnie kocha, ale zebym od niego takich rzeczy nie wymagała. Denerwowalo go wiązanie i wieszanie  wszystkiego w wędzarce. Aż się trząsł. On nie znosi ruchu i zmian. To pewnie z powodu choroby. Moze i daję mu popalić, ale ja chcę żyć normalnie. Następne wędzenie chyba przed świętami. To zależy od pogody. 

Od wczoraj dłużej czytam, bo jeszcze nie skończyłam interewncji kryzysowej. Czeka uzależniony mozg. Te dwie pozycje koniecznie muszę skończyć do 6 listopada, bo wtedy będę mieć zajęcia. Z interwencji kryzysowej mam napisać pracę zaliczeniową. To książki zawierające wiedzę z zakresu mojej szkoły. Czekają inne i też bym do nich chętnie zerknęla. Na razie nie kupuję pozycji związanych z partnerstwem. Mam chyba tylko Partnerstwo bliskości i coś o toksycznych związkach. Nie wydaje mi się, że mądre książki zmienią partnera w aniola. Można przecież zmienić tylko siebie. Partner jeśli mu zależy może sie trochę dostosować, ale z czasem natura pociągnie wilka do lasu. Nie każdy partner chce nad związkiem pracować i ma prawo być taki jaki chce być o ile przestępstw nie popełnia. Co prawda każdy związek bazuje na kompromisach i wyrozumiałości ale uważam, ze w przypadku zbyt dużych różnic i wynikającego z nich cierpienia lepiej sie rozstać.

18 października 2021 , Komentarze (7)

Ostatnio mam prawdziwy wysyp potencjalnych klientek, ktore oczekują wrożby za darmo. Były aż trzy w przeciągu dwoch dni. Nie rozumiem takiego podejścia. Ja aby stać się doradcą ezoterycznym musiałam sporo zainwestować i czasu i  pieniędzy. Potrzebowałam literatury, potrzebnych rzeczy typu karty, wahadełka, efemerydy. Do tego skończyłam trzy kursy z samego wrózbiarstwa. Były i z medycyny niekonwencjonalnej. Też kilka. Co prawda wróżę czasem za darmo ale na bazarkach dla potrzebujących zwierzat. Wtedy to traktuję jako działaność charytatywną tak ważną dla rozwoju duchowego. To też potrzeba serca. Nie wydaje mi się, żeby pracująca kobieta lub mężatka mająca męża pracującego za granicą potrzebowały wsparcia. Poza tym chyba te panie do fryzjera by nie poszły po darmową usługę. Do adwokata tez nie. Moja praca, bo to jest praca to też usługi i to moje źrodło dochodu.

Według tego co mi pokazują aplikacje znam okolo 2100 slów z rosyjskiego. To nie muszą być jednak te slowa, ktore sa niezbędne, żeby dojść do poziomu B2. Inna sprawa, że słowa przekręcam czasem i niekoniecznie poprawnie zapiszę. Czasem też zapominam, a za chwilę pamiętam. Kurs na którym jestem to kurs przygotowujący do zdania matury. Z nim dojdę do B2. Poźniej chcę się zapisać w tym samym miejscu na kurs angielskiego. Też spróbuję zawalczyć o B2. Na razie wczoraj podgoniłam kurs na Duolingo. Przeszłam kilka poziomów i niby opanowaam ponad 100 słow, ale nie opanowałam nawet połowy. Wszystko tylko rozpoznawałam w tekście, ale ciągle zapominam. O pisaniu po angielsku mowy nie ma.

Ostatnio zdałam sobie sprawę, że mam spore potrzeby jeśli chodzi o bliskość fizyczną. Lubię się przytulać i czuć ciepło ciała obok mnie. To nie musi być człowiek. Wystarczy mi zwierzę. Moje niektóre koty też uwielbiają przytulanie. Gdy tak kilka leży na mnie czuję blogość. Moi mężczyźni nie należą do miękkich, przytulnych misiaczków, ale  przytulanie znoszą i nie kapryszą... Jeśli chodzi o bliskość psychiczną, otwartość na druga osobę to mam z tym problem. Zwykle jestem zamknięta w sobie, bo nie lubię pokazywać swojej slabości. Nauczona zostałam, ze to bywa wykorzystywane przeciw mnie. W domu oczekiwano ode mnie twardości i sily, a nie wrażliwości.

Wczoraj czytałam kilka ciekawych opracowań na temat zwalczania nałogow za pomocą podświadomości. Podświadomość badana juz byla przez Zygmunta Freuda. On nauczał o id, ego i superego. Podświadomość to bardzo tajemnicza część ludzkiej psychiki. W niej to znajdują sie nieuświadommione treści. Często są nieakceptowane i wyparte. Podświadomość  jest odpowiedzialna za sny, objawy nerwicowe, lęki nawyki w tym te szkodliwe czy zachowania. Podświadomość jest potężna i potrafi narzucić te treści świadomości wprowadzając niejako bałagan. Aby dojść do ładu z podświadomością warto z nią zacząć współpracować. Warto to zrobić, bo odpowiednio zaprogramowana podświadomość zaczyna pomagać. Pomocne bywa pozytywne myślenie, hipnoza, autohipnoza afirmacje albo kontakt z szamanem. Warto pomyśleć o medytacji, relaksacji, kontemplacji, modlitwie. To wszystko bywa pomocne przy zwalczaniu nałogow.

17 października 2021 , Komentarze (44)

Ostatnio mama znowu mnie krytykowala za pomysł ze studiami. Przeszukałam więc internet i okazało się, że bywają studenci po 80 tce i to w Polsce. Zaliczali i to z niezłymi wynikami. Teraz mam argument...:) Jeszcze mam szansę, bo nawet 60 tki nie mam..

Krytykuje mnie też za pomysl kupna skutera. To było kiedyś moje marzenie. Chcialam jeździć na motocyklu. Nawet trochę jeździłam, ale prawa jazdy nigdy nie miałam. Teraz nachodzi mnie czasem by skuter kupić. Mogłabym jeździć raz w tygodniu do sklepu po zakupy. Teraz muszę wszystko nosić i ciężko mi. Skuterem by było lżej. Trochę się jednak boję i nie mam garażu... Tłumaczę sobie tak, że obsługi pilarki też się bałam, a teraz śmigam... Krzysiek jest przeciwny i twierdzi, że zwariowałam, bo się zabiję. Myślę o Romecie 50. To motorower i nie jeździ za szybko. Sebastian też jest przeciwny.

Nie wiem skąd mi się wzieły muchy w pokoju dzienny. Byly 4 większe i cala masa małych z opcją rośnięcia, bo to nie były owocówki. Lepa nie było w sklepie, a mialam ich dość. Wchodziły mi do filiżanki po kawie, topily sie w plynach, siadały na mnie. Trochę zalatwilam za pomocą gazety.  Miąłam też pulapkę na osy i ją wykorzystałam. Użyłam do wabienia octu, płynu do naczyń i cukru. Koniec plagi...

Dziś mam zamiar uwędzić schab i udka z kurczaka dla Krzyśka. Wczoraj był pasztet z cukini...

Powinnam się chyba zastanowić nad moimi potrzebami. Mam aplikację i książkę, która gdzieś jest, a nigdy o tym nie myślalam. Znam oczywiście piramidę potrzeb Maslova, ale nigdy się nad nią głębiej nie zastanawiałam. Nigdy nie myślałam czego mi brak ani jak mogę te potrzeby zaspokoić lub kto może je zaspokoić. Nie do końca się też z nią zgadzam. Wedlug piramidy wyższe potrzeby moga byc zaspokojone dopiero gdy nie występuje brak potrzeb niższych. Nie do końca się z tym zgadzam, bo im wyżej tym potrzeby ludzi sie rożnią. Nie wszyscy np. maja potrzębę przynależności. Nie wszyscy chcą mieć partnera czy przyjaciol. Bywaja przecież samotnicy, którzy ludzi nie potrzebują. Z kolei samotnik może mieć potrzebę szacunku i uznania. Moze dążyć do jej zaspokojenia. Moze też mieć potrzebę samorealizacji. Moze być ważna potrzeba estetyczna czy poznawcza. No i przyklad z mojego życia. Często bywam glodna z powodu diety/potrzeba fizjologiczna/ ale to nie oznacza, że ciągle myślę o zaspokojeniu tej potrzeby i nie zaspakająm innych potrzeb. Co więcej często brak mozliwości zaspokojenia potrzeby niższej powoduje zastępowanie jej realizacja potrzeby wyższej. Bywa, że zamiast jeść maluję obraz czy piszę wiersz lub opowiadanie.

Wczoraj zamiast sie uczyć matematyki jednym okiem obejrzalam głupi film...

16 października 2021 , Skomentuj

Weekend chcę potraktować ulgowo i na luzie. Nie będzie pracy koło domu ani w domu. Chciałabym też choć jeden dzień nie realizować żadnego planu, ale tak sie nie da. Plan mam codziennie. Układam go w kalendarzu i poźniej realizuję. Nie ma jednak jakieś większej spiny i co nie jest zrobione o ile sie da przenoszę do wykonania na dzień kolejny. Tak żyję od lat i to mi odpowiada. Dziś ma być między innymi praca zawodowa. Ma być nauka wszystkiego jak leci czyli angielskiego, rosyjskiego i matematyki. Do tego będzie czytanie i moje zajęcia typu joga, Reiki, medytacje, afirmacje itp. Jutrzejszy dzień będzie podobny.

Ostatnio zastanawiałam się nad pojęciem kariera życiowa nie tylko w ujęciu astrologii. Jeśli chodzi o astrologię to mam zmienne szansę na osiągnięcie takiego poziomu by można było uznać, że karięrę zrobiłam. Na pewno ten poziom nie będzie staly co więcej mogą się zdarzyć nagłe wzloty i upadki, bo działa mi na 10 dom uran. Niedawno na mój punkt kariery działal trygonem pluton i to przyniosło korzystne zmiany w mojej mentalności. Odstawiłam psychodeliki i zaczęłam bardziej dbać o dom. Teraz działa niekorzystkie neptun i on mnie zwodzi. Za to wspiera mnie uran. Generalnie w karierze mi pomaga jowisz, wenus i mars. Mogę coś osiągnąć, ale sama raczej choć ten jowisz wskazuje, że możliwa jest protekcja. Szkodzi mi księżyc i saturn. Księżyc jest w 7 domu, co oznacza, że moi mężowie mi w karierze nie pomogą. Faktycznie wybieram panów problematycznych. Szkodzi mi dom rodzinny, bo saturn tu się znajduje. Faktycznie moje korzenie sa problematyczne. Nie mam wsparcia. Co mnie czeka w najbliższych latach? Ano nagły wzlot gdy uran stanie na Mc. Możliwa nawet sława w pozytywnym sensie. Nie potrwa długo. Później będzie juz gorzej. Saturn przejdzie do 4 domu i dom mi zacznie ciążyć. Mogę mieć problemy. Przypuszczam, że z mamą, bo jej stan zdrowia sie pogorszy i będzie wymagała większej pomocy. Później uran przejdzie do bliźniąt i mogą mnie nagle spotkać problemy ze strony Krzyśka. Oby to nie było zdrowie, bo uran zadziała nagle na jego marsa, a to sprawność, kondycja, zdrowie fizyczne i męskość. Mogą też być inne warianty. Już się tego boję.

Co w praktyce z moją kariera zyciową? Ano plany mam. Teraz to nauka, moze studia i remont domu. Chcę by zaczął wygladać jak inne na ulicy. Trzeba by wymienić okno od frontu, pomalować i zadbać o ogrodek. Do tego trzeba zgody mamy, a na razie jej nie ma. 

Inna sprawa, ze co innego oznacza kariera zyciowa dla rożnych osób i na różnych etapach życia. Kiedyś myślalam, ze pisanie książek to kariera. Teraz juz tak nie myślę, bo wszystkie osoby po studiach musiały napisać pracę magisterską. Jakiż więc to wyczyn? Co znaczą te antologie, w ktorych wzięłam udzial. Jest ich kilkadziesiąt, a ja satysfakcji nie czuję. Co innego bestceller i to najepiej niejeden. Dla osób ze średnim wyksztaceniem ukończenie studiów to kariera, ale nie dla tych, ktore juz studia mają. Dla nich to zaledwie dorównanie do poziomu. Nie wiem czy studia skończę, ale nawet jeśli, to przypuszczam, że nie uzyskam stałej satysfakcji. Pewnie szybko sobie powiem, że studia to nic takiego i trzeba dzialać dalej...:) Czy ja kiedyś dojdę do takiego momentu, że spasuję i poczuję trwałą satysfakcję? Wątpię, bo też chyba ten ciągły postęp jest najważniejszy...

W lesie już jesień. Czekam na czerwone liście dębu...:) Nie wyobrażam sobie życia w mieście gdzie nie widać zmieniających się por roku. Nie słychać ptakow, nie czuć trawy pod stopami. Miasto nie ma dla mnie uroku. Ma same wady-hałas, pośpiech, spaliny, tłum. Jedyny zysk to anonimowość

15 października 2021 , Komentarze (21)

Moje dziczące koteczki maja sie dobrze. Czarnusia jest bardziej oswojona i czasem nawet pokazuje, że sprawia jej przyjemność glaskanie. Często leży obok mnie na kanapie, a nawet czasem kladzie łapki na moją nogę. Koteczka jest bardzo spokojna i drobniutka. Nie jada dużo, bo nie lubi z kotami i jest wybredna. Ostatnio gdy lezy przynoszę jej jedzenie na lozko i skwapliwie zjada. Suzi/ta z białym pysiem/ jest bardziej dzika, ale też juz nie chowa się po kątach. Częściej lezy na kanapie obok mnie i pozwala sie dotknąć. Oswajanie trwalo okolo 10 lat. Inna sprawa, że nie było nic na silę. Żyły sobie obok i dałam im spokój.

Znowu mam problem z angielskim, bo gnam do przodu. Ostatnio zaliczyłam kilka poziomów w Duolingo i teoretycznie poznałam prawie 100 nowych słow. To jest właśnie problem, że teoretycznie. Ładnie jak zwykle rozpoznaję rzeczowniki, czasowniki i przymiotniki, a reszta leży. Na Duolingo teoretycznie znam okolo 500 slow. Jest jeszcze tobo i tu mi pokazuje, że znam prawie 1000. Mało slow sie powtarza więc pewnie znam ponad 1000. Same słowka to jednak nie wszystko, bo w testach sie gubię. Chyba więc te aplikacje dziwnie uczą. Chcę opanować angielski w takim stopniu jaki wymagany jest na studiach zaocznych. To podobno niższy poziom niż na dziennych. Muszę jednak nauczyć się gramatyki i zrozumieć konstrukcję zdań. W tym temacie mam w zasadzie plany sprecyzowane. Kurs chyba na wiosnę.

Jednak zajęć w  szkole tym tygodniu nie będzie. Moze za to napiszę jakąś pracę. Mam trzy oddać za miesiąć. W listopadzie zajęcia planowane są dwa razy.

Niestety waga pokazała 84 kg. Strasznie dużo. Zauwazyłam, że za każdym razem gdy jestem w kuchni przychodzą mi myśli by coś zjeść i zwykle im ulegałam. Dlatego tyję. Muszę zdecydowanie mniej jeść. Nie wolno mi przekroczyć 1300 kalorii, a ostatnio jadłam więcej. Przejdę na mniej i moze waga spadnie choć do 82 kg. To nie postrzegam jako tragedię. 84 juz tak.

Wzięłam się za geometrię i coś tam kapuję. Na razie rozgryzam trójkąty w tym twierdzenie Pitagorasa. Chyba wykupię premium na Matemaks..  

14 października 2021 , Komentarze (10)

W tym tygodniu mam mieć zajęcia, ale szczególow jeszcze nie znam. Nie wiem z kim ani w ktore dni. Nie wiem czy online czy stacjonarnie. Jedna z pań miała się starać by zajęcia były częściowo online co mi pasuje. Nie wiem czy sie udało. Szkołę mam już opłaconą nie tylko na październik ale i na listopad. Zostanie grudzień i styczeń. Koniec ma być na początku stycznia. Powinnam przyczytać jeszcze kilka książek z tematu terapii uzależnień, ale przed końcem szkoły nie zdążę. To nie powieści. Nie czyta sie szybko. Gdy skończę szkołę będę się czuła dziwnie. Szkoła daje mi kontakt z ludźmi o podobnym zainteresowaniu i wprowadza trochę aktywności do mojego życia. Jest nauka, mobilizacja. Lubię to. Nie znoszę stagnacji.

Wczorajszy dzień był spokojny. Krzysiek pracował po południu i była błoga cisza. Tuż po tym jak wyszedł z domu przynioslam opał i rozpaliłam w piecu. Było cieplutko i przyjemie. Siedziałam na czacie w pracy, a międzyczasie się uczyłam i czytalam. Byłam też chwilę u mamy. Znowu zakopciła caly dom. Ma niedrożne chyba kominy i palenie zalezy od pogody. Kominy powinny być przeczyszczone i wyremontowane, ale z tym zwleka. Ma też stare nieszczelne piece. To kopciuchy i powinna choć jeden wymienić na nowy zgodny z ustawą, ale nie chce, bo ciągle mówi, że umrze szybko i nie doczeka. Nie chce też ruchu w domu.

Nadal nie wiem co z piecokuchnią. Czy traktuje się ją jak piec do centralnego czy jako kuchenny. Piec jest stosunkowo nowy i gdyby byl traktowany jak piec do centralnego to jeszcze mam prawo go używać przez kilka lat. Myślę o wymianie w przyszłym roku. Jestem zdecydowana na wybudowanie kuchni kaflowej z wężownicą. Muszę tylko sie dowiedzieć czy fachowiec daje jakieś dokumenty na to, że piec jest zgodny z ekoprojektem. Piec do pokoju już mam nowy. Myślę jednak, że jeśli dokumenty na kuchnę dostanę to i w pokoju pomyślę o piecu kafowym. Marzę o ścianówce. Jest możliwość zrobienia i wtedy by w sypialni bylo nieco cieplej.

U mnie zrobiło się chodniej i musiałam część kwiatkow doniczkowych przenieść do domu. Wieloletnia bazylia juz zrzuciła listki i nie wiem czy odrosną. Niszczeją koleusy, bo brakuje im teraz światła. Szczawiki też juz w domu. Te przechowuję w cieniu i calą zimę nie podlewam. Nigdy mi sie nie udało przetrzymać ich z listkami w zimie.

13 października 2021 , Komentarze (7)

Wczorajszy dzień był bardzo pracowity. Praca gonila pracę. Trzeba bylo między innymi posprzątać w łazience, a tego bardzo nie lubię. Nigdy nie doczyszczę nic na tip top, bo nie mam cierpiwości do zachowawczych prac. Wydaja mi sie bez sensu. Wanna domyta, a za chwilę znowu popryskana albo kocie łapki odbite. Dlatego też nie mam kafli ani na podłodze ani na ścianach. Zaniedbane kafle wygladaja obskurnie, a polerować ich nie mam zamiaru. Krzysiek tez tego nie zrobi. Teraz jest praktycznie- beton, cegły, boazeria i nic polerować nie trzeba.

Wczoraj podgoniłam angielski. Teraz się intensywnie uczę przymiotników i czasu dokonanego- past simple 2. To drugie przychodzi mi z trudem, bo są czasowniki nieregularne i to z nimi jest problem.  Poza tym staram się układać sama zdania. Bardzo proste zdania typu mam czarnego kota, moja matka lubi czytać książki czy mam męża. Szukam slowek ktore mnie interesują. Wchodzę w to coraz głębiej, a miałam teraz nie kombinować, bo w tym roku jest czas na rosyjski. Mimo to juz teraz myślę jak opanuję czasy. Jest ich kilkanaście ale ponoć trzeba sie poslugiwać 4. Na Duolingo jest nauka większej ilości i jakoś to trzeba będzie przejść. Czyżby na Duolingo była wiedza do C1? Na razie jestem w połowie aplikacji. Oczywiście zasob słow w Duolingo nie jest zbyt duży. To tylko podstawy i trzeba szukać samemu. Ja oprócz tego korzystam z tobo. Zaczynam też korzystać z Fiszkoteki. Na razie dodaję własne słowa, bo tego co mnie interesuje typu wrożka, astrolog, bioterapia itp nie ma nigdzie.

Nadal czytam interwencję kryzysowa. Książka jest trudna ze względu na język oraz mi zbędną wiedzę typu np. kto robil jakieś badania i kto o czym pisał wcześniej. Ja wyciągam z niej tylko to co najważniejsze i przekladam na prosty język. To ma trafić do prostego czlowieka, a nie naukowca. W książce jest też wiedza cenna, bo np. do mnie do tej pory nie dotaro, ze po przejściu kryzysu albo ludzie idą na dno albo podnoszą sie siniejsi. To pojście na dno to wybor np. narkotykow czy alkoholu. W tym wypadku używki mają pomoc w uporaniu się z sytuacją, ale nie pomagają, a wszystko kompikują. Wiem już, że przeciętni, dostosowani ludzie radzą sobie z kryzysem w przeciągu kilku tygodni i tyle też powinna maksymanie trwać terapia.

Przyszła mi wypłata z jednego miejsca i od razu opłacilam szkołę na listopad, kurs na listopad. Poza tym kupiłam straczkowe w puszkach i to dużo oraz stroiki na groby, bo Wszystkich Swiętych idzie. Kupiłam jedzenie dla kotow i po pieniadzach...:)

Okropnie marznę. Muszę przywyknąć do chłodu. Już zamieniłam koc w pokoju dziennym na kołdrę i śpię od wczoraj w podkoszulce. W domu jest bez palenia okolo 20 stopni, ale palimy, albo właczam grzejnik.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.