Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1500647
Komentarzy: 54652
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 26 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 czerwca 2019 , Komentarze (9)

Sebastian przyjedzie chyba juz w piątek. Bardzo już na niego czekam. To nie tylko o pracę, która ma wykonać chodzi. Cieszy mnie jego obecność, rozmowa, gesty. Lubię patrzeć na niego gdy śpi i gdy pracuje. Tym razem ma skręcić ławkę. Ma wykosić podwórko. Pewnie wykosi ogród przed domem i podetnie tam plazinca. Ma też wyciąć chasze w dwoch miejscach i może poprawi komorkę na kury i zrobi dach. Może zrobimy oprysk w sadzie. Może skręci skrzynie na warzywa jak zdążą przyjść. Może wysieje trawę. Dużo tego. Na sierpień też już jest praca przygotowana.

Jeszcze lato się nie zaczęło, a ja juz go mam serdecznie dość. Upały sprawily, że z robotą koło domu przystopowałam. Robię mniej i z mniejszą ochotą niż wtedy gdy temperatury były znośne. To, że pracy nie ubywa strasznie mnie denerwuje. W ogródkach susza, ale podlewam i wszystko śmiga. Część sałat zostalo zjedzonych chyba przez ptaki. Pomidory, papryki i cukinia pięknie kwitną. Wczoraj skończyliśmy nową rabatkę i kupilam łubiny oraz ostróżki. Teraz czekam na pieniądze, bo chcę kupić orliki i moze mak. Wybieram w większości te kwiaty, które byly kiedyś u mnie w domu znane i popularne. Chyba to sie moim bliskim zmarlym podoba, bo mi sie śnią.:) Cieszy mnie to.

Jem około 600-700 kalorii. Przytyłam 1 kg, ale w upaly zawsze tyję, bo mam zaparcia i puchnę. Dziś ryba z surówka z marchwi i kapusty kiszonej, sałatka jarzynowa, jablko i frytki z selera.

Krzyśka jednak do pracy nie przyjęli. Stawierdzili, ze jest chory psychicznie i nikt nie będzie za niego odpowiadał. Dziś jedzie na następną rozmowę. Tym razem to praca w charakterze pracownika gospodarczego w zakładzie pracy chronionej. Nikt więc nie będzie patrzał podejrzliwie, ze mu rece drżą i, ze sie denerwuje.

10 czerwca 2019 , Komentarze (18)

Dziś dalsze prace w domu i koło domu. Trzeba przygotować nalewkę z czarnego bzu, bo wczoraj Krzysiek kwiaty zerwał i owady zdążyły umknąć. Dziś musi zerwać na syrop, a jutro go zrobię. Koło domu będzie plewienie i kończenie rabaty. Było strasznie zarośniete i sporo korzonków trzeba wyjąć. Muszę ją obłożyć cegłami. Co na niej posadzę jeszcze nie wiem. Pieniądze mam na razie tylko na łubiny. Trzeba zerwać estragon do suszenia. Coś u mnie nie chce rosnąć lubczyk. Kupiłam dwa razy i strasznie mikry jest. Ledwie po gałazce. Upałow już mam dość...:(

Jeśli chodzi o menu to będzie znowu leczo, sałatka warzywna z majonezem i bobem, jabłko, pomarańcza i może jajka albo tuńczyk.

Paznokcie mam zrujnowane. Obcinam bardzo krótko i ani nie myślę o malowaniu. Wszystko to tak wygląda, bo nie potrafię pracować w rękawiczkach. Stopy też mam zaniedbane. Niby używam kremow i nie mam szorstkiej skóry, ale widać, że coś robię. Szczerze mówiąc za bardzo sie tym nie przejmuję. Na saloonach nie bywam i to, że zmieniam się powoli w wiejską babę mi nie przeszkadza.

Dostałam zaproszenie do wzięcia udziału w III ogólnopolskim konkursie haiku. Coś wyślę...

Zdjęcia ze spaceru...

9 czerwca 2019 , Komentarze (6)

Mam ochotę na zrobienie nowej rabaty na podwórku. Miejsce jest pod sumakiem obok rabaty z ziołami. Miejsce aż sie prosi, żeby je na coś wykorzystać. Rabatka może być regularnie podlewana to sporo roślin można posadzić. Chcę też przygotować miejsce pod łubiny. W tm roku się zagapiłam i ich nie wysiałam. Szkoda, bo je bardzo lubię. Jeśli Krzysiek pójdzie do pracy to koło domu będzie robił chyba tylko w soboty. Poza tym sprzedałam obraz i o ile kobieta sie nie rozmyśli i odbierze to zarobiłam na skrzynie na warzywa. Mogłabym je juz kupić toby Sebastian skręcił. Teraz powinnam zebrać na kratę do okna i na łubiny. Zdecydowalam sie na kratę, bo roleta ma mechanizm, ktorego sie obawiam. Krata będzie trwalsza. Co do zarobkow to nie potrafię zarabiać na zapas. Zarabiam tylko tyle ile potrzebuję. Nie wiem czemu tak jest i chyba trzeba by nad tym popracować.

Dziś lub jutro chcę zerwać kwiaty jaśminowca. Mam zamiar płatki wysuszyć i pić na uspokojenie. Na zerwanie czeka czarny bez. Będzie sok i nalewka. Wczoraj zerwalam bardzo dużo estragonu. Już wysuszyłam.

Wyskoczył mi następny remont. Tym razem to rynna nad oknem od Adriana i nad oknem babci. Nie wiem czy wystarczy wklejki zrobić czy trzeba wymienić. Pogadam ze znajomym. Oby wklejki, bo na wymiane teraz nie mam. Mama oczywiście nawet słuchać o tym nie chce. Od ponad 10 lat tylko o śmierci mówi i czeka na nią. Partycypować w kosztach remontów nie chce. Całe utrzymanie domu i posesji spadło na mnie, a ja nie bardzo sobie radzę, bo pieniędzy ciągle brakuje. Robic tez nie ma kto.

Dziś Zielone świątki. Kiedyś ciocia stroiła dom gałązkami brzozy i tatarakiem. Ja już nie celebruję. Nie wiem nawet o co w tym święcie chodzi...

Menu: żurek z pieczarkami, jabłko, fasola czerwona, jajecznica z cebulą i pomidorem.

8 czerwca 2019 , Komentarze (14)

Kilka dni temu lato pokazało mi zęby. Siedziałam na dworze w słońcu prawie dwie godziny. Było po 17 więc nie tragedia. Po powrocie do domu poczułam sie strasznie. Rozbolała mnie głowa, a mnie nigdy nie boli. Serce zaczęło mi galopować, było mi zimno i duszno jednocześnie. Musiałam wziąć validol. Nawet sen nie pomógł ani medytacja. Na Reiki nie miałam siły. Boję się lata. Gdy byłam dzieckiem i nastolatką często z upału mdlałam. W zasadzie to nie musiał być upał. Wystarczyło słońce. Całe życie musiałam słońca unikać. Najgorsza jest patelnia bez jednej chmurki. Lepiej znoszę upał z chmurami. Ciśnienie mam raczej w normie. Kiedyś miałam niskie. To chyba meteopatia. To też problem Sebastiana i Krzyśka z tym, że oni narzekają na deszcz. Sebastiana bolą kości i śpi, a Krzysiek nie narzeka, ale śpi. Ja też więcej w deszcze śpię, ale nie narzekam tylko to lubię...:)

Zaraz jadę na zajęcia. Gdy wrócę będzie praca w domu, a raczej koło domu. Trzeba wykorzystać pogodę i to, że Krzysiek jest w domu. Dziś może ususzę trochę ziół przyprawowych.

Dziś jajecznica z cebulą i pomidorami, sałatka warzywna z majonezem, frytki z selera, pomarańcza, jabłko.

7 czerwca 2019 , Komentarze (10)

Niedługo lato. Boję sie go, bo obawiam się upałów. Na wsi letnie poranki zaczynaja się wcześnie. Trzeba z pracą uciekać przed upałem. Ktoś kto ma zwierzęta musi je nakarmići oporządzić. Niektórzy wyprowadzaja je na pastwiska. Ja mam jeszcze sporo pracy koło domu, ale rano nie udaje mi się wstawać, bo chodzę spać o 3:00. Pracuję w nocy i stali klienci wtedy mnie szukaja na portalach wróżbiarskich. Rozważam jednak sen z przerwami, czyli z 4 godziny w nocy i kilka w dzień, koło południa gdy upał jest największy. Niby jestem sową, ale poranki na wsi lubię. Maja swój klimat. Jest cicho. Słychać ptaki w tym czasem kukułki. Roślinność w ogrodzie pachnie. Słońce przebija się przez gałęzie i miękko układa na trawie. Ten klimat jest i u mnie choć mieszkam na przedmiesciach.

Dziś Krzysiek jedzie odebrać dowód, bo w poniedziałek ma iść w sprawie pracy. Ma być przyjęty. Oby się nie rozmyślili. To umowa zlecenie. Proste prace przy pielęgnacji zieleni. No i oby sobie poradził. Praca ma być kilka miesięcy. Gdy sobie dał radę tobym kupiła co potrzebuję i dalibyśmy radę. Najpilniejsza jest wersalka i krata do okna w pracowni.

Menu: kapusta kiszona z pieczarkami, jajecznica na cebuli, sałatka z kapusty z majonezem, pomidor, jabłko.


6 czerwca 2019 , Komentarze (22)

Wczoraj dietę zakończyłam. Po co trwać jak i tak nic z tego. Dołozyłam więc ciecierzycę. Dziś będzie bigos z pieczarkami, jabłko z cynamonem, sałatka warzywna z majonezem, sałatka z pomidora. Nadal będę bardzo uważać, bo nie może być jojo. Dołozyłam tylko 200 kalorii i teoretycznie mogę nadal chudnąć. Teoretycznie, bo chudną inni, a mnie pewne waga nie drgnie. Kolejne podejście pod koniec lata. Chyba siódemki w tym roku nie będzie :( Wredny mam organizm, wredny. Diety nie chca działać tak jak u innych. Zyski jednak z WO są oprócz wagi. Nauczyłam sie jeść warzywa z patelni. To bardzo urozmaici moje menu. 

Ostatnio jak to w sezonie, zajmuję się głownie pracami na dworze. Wieczorami czytam. Poza tym wykupiłam sobie kurs anielski. Ważne jest jednak tez malowanie. Myślę o szydełkowaniu, konkretnie o czapkach. Włóczkę mam. Chyba się tym będę zajmować, gdy pada deszcz. W tym tygodniu chciałabym zacząć obraz ze słonecznikami. Niby coś już poczyniłam, ale pastelami. Teraz chcę zasiąść do sztalugi i użyć akryli. Moze już dziś się uda.

Od jakiegoś czasu staram się codziennie być na dworze. Ławka jeszcze nie jest skręcona, ale siedzimy na krzesełkach. Słucham odgłosów ptaków, chłonę zieleń, obserwuję biedronki i pasikoniki, trzmiele. Bogactwo przyrody na moim podwórku jest zaskakujące. Swoją drogą wygodna teraz jestem, ławka jest konieczna. Kiedyś wynosiłam koc, poduszkę i cały dzień leżałam pod papierówką. Siedziska nie były potrzebne.

5 czerwca 2019 , Komentarze (4)

Ostatni dzień diety WO. Jutro już dodam ciecierzycę w puszcze. Tak szczerze, to mi już brak tego i owego. Marzą mi się jajka, majonez, ziemniaki, frytki, ryż itp. Będę dodawać, ale stopniowo, bo nie ma prawa być jojo. Na WO weszłam, zeby schudnąć. To był głowny cel. Dziś kalafior z marchwią, cebulą pomidorem, jabłko, ogórek, pomarańcza i frytki z selera.

Nadal pracuję koło domu. To też zysk w postaci ruchu. Taki ruch toleruję, bo ma jakiś cel. Ćwiczeń nie znoszę. Teraz czekam na kilka dni suszy, bo chcę zacząć opryski perzu. Nie lubię chemii, ale muszę ja zastosować, bo nikt nie ma siły perzu wyrwać. Jest go zbyt dużo, a usunąć go trudno. Musi zniknąć. Przychodzą mi stopniowo kupione rośliny. Trochę juz jest w ziemi i w donicach. Czekam na sałatę i ogórki. Ogórki kupiłam specjalne do sadzenia w donicach. Ponoć jest szansa na uzyskanie 10 kg z krzaka. Juz to widzę:) Gdybym 10 ogórków miała tobym się cieszyła. Gdy będę miała skrzynie, to ogórków chcę dużo, bo dużo ich jem. Lubię konserwowe i kiszone. Przetwory robię. Po raz pierwszy kupiłam por. 

Tym razem posiłkuję się książką 600 rad z warzywnictwa. Książka jest mojego taty. Wydana była w 1986 r. Jest w niej wiele cennych rad. Nie wszystkie jednak, bo sa tez rady by uzywać sztucznych nawozów. Ja uzywam tylko suchego krowieńca i gnojówki z pokrzyw.

4 czerwca 2019 , Komentarze (4)

Plewienia ubywa. Kusi mnie kupić korę i rabatki wysypać. Nie wiem gdzie mogę kupić, bo ja bez samochodu jestem. Mam jeszcze tylko worek, który mi kupiła koleżanka. Część plewienia spadnie na Krzyśka, bo ja nie daję rady pokrzyw wyrywać z korzeniami, a w niektórych miejscach właśnie one na rabatkach rosną. Trzeba plewienie skończyć do przyjazdu Sebastiana. Później co innego będzie do roboty. Przyjedzie za około 2 tygodnie. Czeka na niego dużo pracy. Ma skręcić ławkę. Ma wyciąć drzewa. Moze wytnie drzewa z lasu, może poprawi drewutnię w której ma być kurnik. Do tego będą opryski i koszenie i siane trawy. Nie wszystko da radę zrobić teraz. Kolejny raz przyjedzie w sierpniu.

Na winogronie wróbelki uwiły gniazdko i wysiadują. Jeszcze młodych nie ma, bo słychać tylko jeden głosik. Gniazdko jest nisko i ledwie wisi, a my boimy sie zbliżyć, żeby ptakom nie przeszkadzać. Mama cały czas dokarmia ptaki. Wróble są okrąglutkie jak piłeczki. Przylatuja tez cukrówki, gołębie, kosy i inne, których nie rozpoznaję.

Teraz czekam na wstawienie okna i zaraz po tym ruszam do znajomego, bo trzeba zrobić dachy. Jeden się zapada i do wymiany jest tregiel i troche desek. Papę i środek do smarowania mam. Miało być malowane w sypialni, ale nie jestem jeszcze zdecydowana. Jeśli tak to będzie malował brat Krzyśka. Moze w lipcu - sierpniu. Powinnam wstawić kratę do okna i skąd ja mam na to wszystko wziąć skoro Krzysiek nie pracuje...:(

Jeszcze jestem na diecie. Jutro ostatni dzień. Dziś kapusta z cebulą i koperkiem, jabłko, sałata z pomidorem, rzodkewką piórkami cebuli i może pomarańcza.

Mój jaśmin obwalony pąkami... Krzew przyjechał z Oszczywilka. Rósł koło domu rodzinnego Krzyśka. Teraz żałuje, że domek sprzedalśmy. Trzeba było spłcić brata Krzyśka. To była prawdziwa wieś. Ludzie uprawiali pola i hodowali zwierzęta. Można tam było jeździć by poczuć ten klimat.


3 czerwca 2019 , Komentarze (11)

Już po nowiu i waga pewnie przestanie spadać. Chyba od czwartku zacznę wychodzenie z diety WO, bo nie chcę się denerwować. To będzie cztery tygodnie. Schudłam tylko 6 kg. Mało, ale dobre i to. Od początku roku zrzuciłam 8 kg. Gdyby nie wczesniejsze jojo, to by była juz nadwaga. Kolejny post od 16 września. Wtedy księżyc zacznie dążyć do nowiu. Chcę wytrzymać dwa tygodnie. Może zrzucę z 4 kg. Dobrze by było, bo siódemka z przodu kusi. Teraz zacznę dodawać po 100 kalorii co tydzień. Na początku dodam warzywa strączkowe, jajka, tłuszcze i ryby. Po miesiącu dodam węglowodany typu ziemniaki, makarony. Po dwóch dopiero odrobinę mięsa. Cały czas będę jadła dużo warzyw. Oby jojo nie było.

Ostatnio spędzam więcej czasu w kuchni. Znowu gotuje z przyjemnością. Nie mam juz wyrzutów sumienia, z tego powodu ze jem. Lżejsza jestem i to mnie nadal bardzo cieszy. W zasadzie to nawet czekam na urozmaicenie diety. Czekam na majonez i zupy ze śmietaną. Czekam na frytki, quiche, domowy chleb, kotlecik z warzyw. Dziś leczo, sałatka z buraka, pomidor i jabłko.

Wczoraj byliśmy na spacerze. Odwiedziłam enklawę zieleni pomiędzy dwoma ulicami. W tym miejscu znajdowały się kiedyś pola i ogólnodostępne pastwisko. Mój dziadek wypasał w okolicy owce. Gdy byłam dzieckiem chętnie się tam bawiłam. Teraz jednak drzewa są wyższe i jest ich więcej. Wtedy to był step, a teraz jest las. Wczesną wiosną kwitnie tu podbiał. Jest żółto, a raczej było żólto. Moja ukochana ciocia Resia zrywała go do wazoników. Kiedyś w tym miejscu młodzież paliła ogniska. Popularne było pieczenie kartofli i kiełbasy na patykach. To jest też siedlisko bażantów.

2 czerwca 2019 , Komentarze (33)

No jest bardzo dobrze. Udało się tym razem. Połowa za mną. Ważę 83 kg, a nawet trochę mniej. Nadal jestem jednak otyła. Ciało jest w fatalnym stanie zwłaszcza biust i brzuch. Takie chyba pozostanie, bo ćwiczyć nic nie zamierzam. Wiek tez robi swoje jak sądzę. Operacji na biust tez sobie nie zrobię. Jeszcze nie zwariowałam. Nie żałuję oczywiście. Jestem za to sprawniejsza i pewnie zdrowsza. Jestem bardzo szczęśliwa, bo już w pewnym momencie straciłam nadzieję i poddałam się. Dopiero zupy i posty mi pomogły. Jeszcze kilka kilogramów i z otyłości zejdę na nadwagę...To będzie święto...:)

Moje wymiary w tej chwili to 119/93/119 i już klepsydrą nie jestem. Bardzo dużo jeszcze ważę. Jednak ta waga mnie juz tak nie przeraża jak 100 czy 90. Tyle ważyłam po ciąży i poradziłam sobie z tym. Jeszcze 20 kg i waga będzie w normie. Czy się uda? Ile to jeszcze potrwa? Chyba ze dwa lata nawet... Teraz oby do siódemki z przodu. Dziś gołąbki, pomidor, sałatka jarzynowa z majonezem z kalafiora, jabłko.

Ostatnio zrobiłam się bardziej ruchliwa. Często wstaję i wszystko koło siebie robię. Krzysiek mi juz wszystkiego nie podaje. Do tej pory wstawałam tylko do toalety. Myślę, ze ta większa dawka ruchu sprawi, ze troche odżyję. Mam tez co zrozumiałe ruch na dworze. Dziś jest plewienie, zbieranie ziół. Krzysiek wycina chaszcze. Dużo mu już nie zostało. Czekam na warzywa, które kupiłam. Mam wybrane następne w tym sadzonki sałaty. Muszę też kupić trawę i skrzynie na warzywa. Gdy będą skrzynie skończy sie problem ze ślimakami, bo można zabezpieczyć brzegi i nie wchodzą.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.