Sebastian przyjedzie chyba juz w piątek. Bardzo już na niego czekam. To nie tylko o pracę, która ma wykonać chodzi. Cieszy mnie jego obecność, rozmowa, gesty. Lubię patrzeć na niego gdy śpi i gdy pracuje. Tym razem ma skręcić ławkę. Ma wykosić podwórko. Pewnie wykosi ogród przed domem i podetnie tam plazinca. Ma też wyciąć chasze w dwoch miejscach i może poprawi komorkę na kury i zrobi dach. Może zrobimy oprysk w sadzie. Może skręci skrzynie na warzywa jak zdążą przyjść. Może wysieje trawę. Dużo tego. Na sierpień też już jest praca przygotowana.
Jeszcze lato się nie zaczęło, a ja juz go mam serdecznie dość. Upały sprawily, że z robotą koło domu przystopowałam. Robię mniej i z mniejszą ochotą niż wtedy gdy temperatury były znośne. To, że pracy nie ubywa strasznie mnie denerwuje. W ogródkach susza, ale podlewam i wszystko śmiga. Część sałat zostalo zjedzonych chyba przez ptaki. Pomidory, papryki i cukinia pięknie kwitną. Wczoraj skończyliśmy nową rabatkę i kupilam łubiny oraz ostróżki. Teraz czekam na pieniądze, bo chcę kupić orliki i moze mak. Wybieram w większości te kwiaty, które byly kiedyś u mnie w domu znane i popularne. Chyba to sie moim bliskim zmarlym podoba, bo mi sie śnią.:) Cieszy mnie to.
Jem około 600-700 kalorii. Przytyłam 1 kg, ale w upaly zawsze tyję, bo mam zaparcia i puchnę. Dziś ryba z surówka z marchwi i kapusty kiszonej, sałatka jarzynowa, jablko i frytki z selera.
Krzyśka jednak do pracy nie przyjęli. Stawierdzili, ze jest chory psychicznie i nikt nie będzie za niego odpowiadał. Dziś jedzie na następną rozmowę. Tym razem to praca w charakterze pracownika gospodarczego w zakładzie pracy chronionej. Nikt więc nie będzie patrzał podejrzliwie, ze mu rece drżą i, ze sie denerwuje.