Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1573053
Komentarzy: 56070
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 29 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 85.20 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 sierpnia 2019 , Komentarze (2)

Dziś idziemy do lekarza. Zawsze przy tej okazji wchodziłam do księgarni. Niestety księgarnia została zlikwidowana. To dla mnie problem, bo lubie do książki zajrzeć zanim kupię. W okolicy były dwie duże księgarnie. Teraz jest chyba jedna bardzo mała. Raz w niej bylam i wyszłam bez zakupów. Gdzie te czasy gdy w księgarniach były kolejki, a książki kupowalo się spod lady? Albo ludzie mniej czytają albo czytają książki z Chomika. Ja sama mniej korzystam z bibliotek i mniej czytam. Kiedyś czytałam często po całych dniach, a teraz tylko średnio godzinę, dwie dziennie. Moja mama czyta dużo i Krzysiek też. Sebastian deklaruje, ze przeczytał parę książek w życiu:( Mój syn też dużo nie czyta.

5 dzień diety. Dziś trzeba uzupełnić tabelki w grupie wsparcia. Na razie waga  spada bardzo ładnie.  Dziś zupa z  batata i grochówka. Obie lubię...

Niby pelnia lata, a ja od niedawna czuję jesień. Nie tylko ja. Osoby z Podlasia też juz czują, bo poranki rześkie i noce chłodne. Koleżanka spod Białegostoku mówi, ze juz zaczynają kwitnąć jesienne kwiaty. Nawet przyslowie mowi Anna to juz jesienna panna. Od kilku dni śpię pod śpiworem i wtulam sie w kołdrę. Nie goraco mi w nocy.

Chcę kupić kolejne anielskie karty, dwie talie. Moze już dziś albo jutro...

Mam kolejną książkę...

4 sierpnia 2019 , Skomentuj

Kolejny dzień diety. Idzie dobrze. Jestem niesamowicie zmotywowana, a zupy sa pyszne. Zawsze je lubilam i czuję sie po nich lekko. Dziś zupa z papryką  i curry z kalarepy. Do tego kefir i pomarańcza. Na razie jem cztery porcje. Kobiety z normalnym metabolizmem zaczynaja od 7 nawet. No ale one chudna po 10 kg w pierszym miesiącu. Ciekawe ile mnie spadnie i czy wogóle.

Dziś odpoczywam psychicznie, ale i łapię energię, bo jutro mam wyjazd. Będziemy z Krzyśkiem u lekarza. Przy okazji moze kupimy jakieś byliny, bo moje grządki dość puste są. Na razie bardzo mnie ciesza dalie. Ladnie kwitną. Dalie to dla mnie taki wskaźnik poźnej jesieni. Trzeba je wykopać po pierwszym przymrozku. Łodygi leżą wtedy zniszczone, szkliste na ziemi. Nie da sie tego przeoczyć. U mnie dalie rosna od lat. Pokochalam je juz wtedy gdy sadziła je moja mama. Wtedy bylo ich o wiele więcej. Mama sadzila w roznych kolorach, a później rwala je do wazonow i rozstawiała po calym mieszkaniu.

Kończą mi się normalne perfumy. Zostaną mi tylko w olejku. Chyba by trzeba pilnie coś kupić, ale funduszy brak.

Wczoraj skończyłam jeden obraz i zaczęlam kolejny. Dziś może skończę. Kolory oczywiście na zdjęciu znowu inne. Fiolet nie wyszedł, a a zielonego zrobił sie brązowy...:(

3 sierpnia 2019 , Komentarze (8)

Weekend i dobrze, bo potrzebuję psychicznego odpoczynku. Cały tydzień bylam w pogotowiu z powodu kilku paczek i kurierow. Teraz odetchnę. Kusi mnie co prawda spacer nad rzekę, ale chyba nie ulegnę, bo dość mam niepokoju w tym rygodniu. Chcę zrobić trochę zdjęć.

Dieta zupowa trwa. Glodna nie jestem i powoli sie przyzwyczajam do niej. Inna sprawa, że w domu praktycznie nic co by moglo być pokusa nie ma. Krzysiek sie pilnuje i kupuje to czego ja normalnie nie jem. Najbardziej mi brak lodow, napoi, frytek i majonezu. No ale nie wolno, to nie wolno. Waga juz trochę spadła. Na razie nic nie planuję. Jem lżejsze posiłki, czuję sie z tym lepiej i to mi wystarczy na razie.

Dziś kapuśniak z kwaśnej kapusty i curry z kalarepy. Krzysiek je ze mną zupę na obiad, bo drugiego obiadu gotować nie będę. Trochę nosem kręci, ale wyjścia nie ma. On by wolał mięso z ziemniakami albo coś tego typu, a tu jest skazany na zupy. Ja zupy bardzo lubię.

2 sierpnia 2019 , Komentarze (4)

Dziś czuję się lżejsza niż ostatnio i na wadze faktycznie 1 kg mniej. To nieszkodzi, że to woda, ale i tak dodaje skrzydeł. Chyba chleb mi nie slużył. Koniec tygodnia i trzeba było zrobić zakupy na weekend. Krzysiek pojechal do Lidla i kupił mi bataty i kiełbasę chorizo. To jedyna jaka na diecie zupowej mozna jeść. Na razie jem około 800 kalorii. Ostatnio na tej kaloryce chudlam calkiem nieźle. Planów nie mam tym razem, bo ostatnio celow nie osiągałam. Organizm się buntował i musiałam dać za wygraną. Marzenie to 6 kg w tym roku. Gdyby się udalo do 82 kg zejść na stałe, tyby było tyle co miałam po ciąży. Myślę sobie, że już po przejściu 2 etapu nie będę kombinować i wykupie jednak konsultacje u Moniki Honory. Chcę wiedzieć jak przebiega etap 3 i co można jeść. Moze dobrze by bylo gdybym przeszła na 3 etap od października do stycznia i później wróciła na 2? Boję się jesiennego głodu...

Dziś kartoflanka z chorizo i zupa curry z fasolką szparagową, kefir, pomarańcza.

Upały ustąpiły. Oby na stałe. Teraz mam manię śledzenia pogody i tego co sie w przyrodzie dzieje. Wygladam na pierwsze sygnaly, że juz późne lato. W zeszlym roku juz o tej porze bociany gromadziły sie na sejmikach. Teraz nic mi o tym nie wiadomo. Trzeba chyba czekać z tym do 15 VIII. Niektore ptaki jednak juz odleciały. Dla nich już nadchodzi jesień. To pocieszające i dla mnie. Wczoraj posiedziałam z Krzyśkiem i Pikusiem po 20:20 na dworze i poczulam chłód. Wreszcie...:)

Zaczełam czytać kolejna książkę. Zapowiada się dobrze...

1 sierpnia 2019 , Komentarze (21)

No i jestem na diecie. Znowu. Chce być do końca września co najmniej. Staram się włożyć sobie w glowę, by nie nastawiać się na konkretne zrzucone kilogramy, a na czas. Niestety myśli mam trochę ponure i prześladuje mnie, że nie schudnę. To źle. Jeśli chodzi o motywację to jest zadziwiająco wysoka. Już kilka tygodni temu taka byla i probowalam WO, ale waga nie spadała. Zobaczymy. W końcu spadnie. Tylko kiedy? Bardzo się cieszę, że juz jestem na diecie. Tym razem nie moglam sie doczekać. Ulżylo mi. Prawie wszystko co zrzuciłam na WO wrociło mimo stopniowego dodawania kalorii. Narazie jestem do postu zniechęcona, bo robilam go w celu zrzucenia wagi. Do tej pory najbardziej skuteczna była dieta zupowa i dukan. Schudlam tez ładnie na niskowęglowodanowej, ale umęczylam sie strasznie, bo trzeba bylo kalorie liczyć i węglowodany ograniczać, a ja je lubię. To juz dukan byl lepszy, bo nic nie liczyłam. Wygodna jestem.

Menu: zupa fasolowa z ziemniakami, zupa pieczarkowa z makaronem, kefir, pomarańcza. Będzie 6 posilkow i okolo 800 kalorii.

W najblizszym czasie chyba kupię 5l balon do wina. Chcę zrobic wino z brzoskwiń. Mam balon 10 litrowy, ale wina nigdy nie robilam i nie wiem co wyjdzie. Wino robił moj tata i miał z tego sporo frajdy. Chyba i ja sprobuję.

31 lipca 2019 , Skomentuj

Wczoraj portal gdzie jest deszcz mnie oszukał. Miało padać kilka godzin, a padalo godzinę. Dość mam słońca i ciepła...Byle do jesieni i szronu o poranku i mgły. Napalę w piecu i będę w swoim żywiole.

Dzień będzie pracowity. Do tego musiałam wstać wcześniej, bo Krzysiek byl na targu, a ja byłam zmuszona czekać na kuriera. Idzie książka. Dziś już mam troche pracy przy krzyżówkach. Będzie tez pisanie. Jest sporo pracy koło domu, ale ostatnio nie mam na nia ochoty. No i deszcze przeszkadzają. Muszę dziś zawekować 2 kg ogorkow. Będą tradycyjne konserwowe.

Po za tym żyję dietą. Od jutra zaczynam. Czas zejść z 50 rozmiaru na 48. Oby sie udało w tym roku. Zaczynałam z 56. Chcę dojść do 44 lub 42. Takie są plany. Mogę je zmodyfikować nieco. Raczej nie dojdę do 38, bo lubię kobiece sylwetki. Bodźcem do odchudzania jest tym razem zdrowie i wytarczy, że osiągnę wagę w normie. Nie muszę wygladać rewelacyjnie, a moi faceci mnie akceptuja taka jaka jestem. Przestalam zwracać uwagę na wygląd i bardzo dobrze sie z tym czuję.

30 lipca 2019 , Komentarze (24)

Dzień rozpoczęcia diety coraz blizej. Już chcę coś robić i chcę jeść mniej, bo po tym co jem czuję się ociężała i przejedzona. Nie rozumiem jak można zjeść 2000 na codzień. Moze ruch coś w potrzebach zmienia. Wczoraj zjadłam 1900 kalorii i oddychać nie moglam. Odnoszę wrażenie, ze teraz tyję, bo dodalam śniadania. Zawsze jadałam jako pierwszy posiłek obiad. Teraz mi doszły dwa śniadania i organizm glupieje. To był chyba błąd i na nic się zda teoria, że śniadanie trzeba jeść. Widocznie osob leżących te prawa nie obowiązują.

Nadal robię przetwory. Jutro Krzysiek jedzie po 2 kg ogorkow i po jabłka. Trzeba zrobić dżem. Moze też kupi więcej i parę sloiczków kompotu z jabłek zrobię. W przyszlym tygodniu już pójdzie sos chiński. Gruszek od koleżanki niestety nie dostanę, bo na drzewie wiszą 2. Tylko tyle zostalo, a reszta spadla, bo susza. Trzeba będzie gruszki kupić i na dżemy i na gruszki w syropie.

Wymęczone szkice. Szkło idzie mi kiepsko:(

29 lipca 2019 , Komentarze (26)

Dieta Vitalii już nie jest dla mnie. Nie schudnę na niej. Nie mogę jeść 1600 kalorii, bo tyję, a tyle mi zaproponowano. Ostatnio na ppm przytylam prawie 5 kg. Niby to jo jo ale zawsze. W sumie czytałam, że ppm jest zmienna i ja mam chyba mniejszą skoro ciągle leżę. Podejrzewam, że już mi się metabolizm nie zwiększy. Jednak będą zupy. Chcę zacząć od czwartku i oby waga spadała. Nawet jeśli nie będzie spadać, to poczekam trochę. Dam organizmowi szansę. Moze spadnie po 15 VIII, bo wtedy księżyc ruszy do nowiu :) Dieta nie jest uciążliwa dla mnie i jest tania. Z gotowaniem nie ma problemu i można jeść węglowodany. Lubie ją. Już się nie mogę doczekać.

Zapisałam sie na wyzwanie. Podałam cel 4 kg mniej. Do czwartku jeszcze jem normalnie, bo mam zapasy typu sosy i majonez. Krzysiek nie zje, a ja marnować żywności nie lubię. Znowu myślę o hipnozie na odchudzanie. Napisałam do specjalisty i czekam na odpowiedź. Podobno jest potrzeba okolo 3 seansów. Mogę mieć seans tylko online i to jest utrudnienie. Punkty do przepracowania są dwa. Nie chcę jeść z nerwów i nie chcę jeść dla przyjemności. 

Strasznie się cieszę, że już prawie sierpień. Lato powoli mija i moja ukochana jesień coraz bliżej. W sumie późne lato to ja nawet lubię, bo juz noce sa chłodne. Najbardziej nie znoszę upalnych nocy. O klimatyzacji nie myślę. Nie miałam jej przez cale zycie i raczej nie będę mieć teraz, ale tylko raczej...

Wczorajszy szkic. Nie jestem zadowolona z nożek kieliszkow... Jestem zadowolona z perspektywy powietrznej...

28 lipca 2019 , Komentarze (6)

Wczoraj zrobiłam co miałam zrobić. Troche pomogl mi Krzysiek i jestem mu za to wdzięczna. Dziś jest do roboty dżem no i pasteryzacja, ale to ostatnie juz robi Krzysiek. Ja tylko pilnuję czasu. On wklada słoiki i wyjmuje. 

Dzień biegnie za dniem i już polowa lata minęła. Ja obiecywalam sobie, ze będę w tym roku wychodzić na dwór na ławkę, a nadal kisne w domu. Nie chce mi się wynosić wszystkiego na dwór, a bezczynnie siedzieć nie będę. Tak się z ławki cieszyłam, a stoi praktycznie nieuzywana. Dziś jest ponoc ostatni dzień upału, a od poniedziałku ma się ochlodzić. Mają przyjść deszcze i oby przyszły. Moze gdy się zrobi chlodniej z powrotem zaczne wychodzić na spacery. Chcę iść do lasu i nad rzekę.

Za dwa tygodnie chyba przyjedzie Sebastian. Tym razem ma uszczelnić rynny, wyciąć troche drzew i może poprawi mi zamek, bo drzwi sie ciągle otwierają. Uważa, że trzeba wymienić wkladkę, ale jeszcze tego nie ogladał. Ma tez pociąć drewno i jeszcze raz wysiać trawę. Moze tym razem zaraza wzejdzie.

Podjęłam decyzję i od sierpnia przejdę na dietę zupową. Zacznę od 800 kalorii i 4 zup plus kefir i jabłko. Zobaczymy. Szkoda tego zapału, ktory mam nie wykorzystać.

Wczorajsze szkice. Pierwsze szkło w zyciu i zupełnie nie wiedziałam jak oddać przeźroczystość, a ściągać nie chciałam. Wyszło kiepsko...Będą kolejne podejścia do tematu szkła, ale chyba jednak poszukam wsparcia...

27 lipca 2019 , Skomentuj

Dziś Krzysiek był na targu po ogórki i brzoskwinie. Będą kolejne przetwory. Chcę dziś zrobić ogorki tradycyjne i z papryką. Jutro zrobię dżem z brzoskwiń. Bardzo lubię robić przetwory. Pewnie mnie to trochę zmęczy fizycznie, ale nie psychicznie. Dla mnie psychiczne zmęczenie jest gorsze.

Wczoraj byl dzień odpoczynku. Pracy za dużo nie było, bo ani krzyżowek nie miałam ani tekstow. Bylo troche wrożb. Innych prac typu domowego tez nie było. Obiad był prosty, bo frytki, a ziemniaki obrał Krzysiek. Przesylki, ktore mialy przyjść, przyszly o 13. Mogłam więc tuż po zamknąć furtki i odetchnąć. O 13:15 zaczął sie u mnie weekend. Poszłam z Krzyśkiem spać i wstałam przed 17. Mama dzwoniła kilka razy i uznała, że się z Krzyśkiem pozabijaliśmy. Wieczorem czytalam książkę, bo chciałam ją skończyć i udalo mi się. Bylo też szkicowanie i była grafika. Byla też dluższa medytacja z mineralami na czakrach. Zwykle medytuję 15 minut dziennie. Do tego 20 minut Reiki. Wczoraj medytowalam 40 minut.

Dziś kolejny ulgowy dzień z tym, że trzeba będzie zrobić przetwory.

Co do diety to mam zgryz. Z jednej strony masa zapału i złość, że nic nie robię, a z drugiej obawa, że nie schudnę, bo organizm się buntuje. Za kilka dni ma sie zrobić troszke chlodniej i kusi mnie przejść znowu na zupy. Muszę też wyjeść trochę zapasow z lodowki. Posty to niekoniecznie dobra metoda na odchudzanie, bo organizm nadrabia. To co zrzuciłam na zupach nadal się utrzymuję. W tym roku chcialabym choć jeszcze 5 kg zrzucić na stałe. Nie wiem czy sie uda.

Zabrałam się za kolejną książkę...To 18 w tym roku...Liczę, bo biorę udzial w wyzwaniu.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.