Wczoraj wrócił mój syn. Był na Woodstocku. Jeździ co roku i jest tą imprezą zachwycony. Zupełnie go nie rozumiem. Wrócił głodny, brudny i zaniedbany. Dziś może mi umyje okno jak odeśpi. W najbliższych dniach ma mi jeszcze poobcinać czubki drzew iglastych, bo za bardzo bujają, a rosną tuż obok domu. Szkoda mi ich, bo są cudne. Ja w ogóle kocham iglaki. Mam sosny, świerki, tuje i jałowce. Jałowce owocują. Z sosny i świerka zbieram pączki na nalewki i syrop. Mam do wycięcia jeszcze kilka odrostów sumaka, który się co roku rozsiewa.
Pracę mu zlecam po kryjomu, bo między nim a Krzyśkiem trwa ciągła wojna. Obaj się nienawidzą. Lepiej, żeby sobie schodzili z drogi. Dobrze, że syn mieszka osobno i stykają się rzadko. Adrian mnie namawia na rozwód z Krzyśkiem i związanie się z Sebastianem. Oczywiście go nie posłucham. Krzysiek jest mi bliski i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Mam dla niego dużo czułości i ufam mu. Tylko co z Sebastianem? Bardzo się zbliżyliśmy i też jest dla mnie ważny. Chyba jeszcze przez jakiś czas będę się szarpać i poczekam co przyniesie los. Ufam, że przyniesie mi dobro...Jestem dobrej myśli choć w horoskopie widać nadchodzącą burzę.
Wczoraj znowu nic artystycznie nie podziałałam. Dziś zabiorę się za o koło 16 to może coś z tego wyjdzie.
Dieta mi nie idzie jem zbyt dużo i nie chudnę...Waga stoi jak zaklęta...Chyba motywacja mi siadła skoro moi mężczyźni akceptują mnie taką jaka jestem i sama na siebie krzywo nie patrzę. Czas się jednak zmobilizować, bo jeszcze chcę założyć mini. Sebastian by był wściekły, bo nie chce by inni faceci na mnie zwracali uwagę...