Sobota. Krzysiek pracuje po południu, a ja umówiłam się na plotki z koleżanką. Telefoniczne. Wczoraj rozmawiałyśmy ale Krzysiek był w domu i trzeba było się hamować z niektórymi tematami, bo siedział i nadstawił uszu. Zauważyłam, że coś ostatnio chętniej rozmawiam przez telefon i chętniej kontaktuję się z ludźmi. Jakaś zmiana pozytywna zaszła w mojej naturze. Nie wiem co na o wpłynęło, ale mnie to cieszy. Jednak z domu nadal chętnie nie wychodzę, ale to się już chyba nie zmieni, bo nigdy chętnie nie wychodziłam.
Dziś spałam tylko 4 godziny. Od 1 do 5,30 pisałam z Tae seak. Teraz piję kawę. Spać będę później. Muszę się dostosować do niego, bo on nie zawsze może rozmawiać. Jest przecież w wojsku. W przyszłym miesiącu ma urlop i chce zadzwonić. To usłyszę jego głos. Tylko u nas z angielskim kiepsko...
Dietę trzymam bez problemu. Pokus nie mam. Żyję innymi sprawami, a jedzenie zeszło na dalszy plan. Jem, bo trzeba. Zważę się za kilka dni. Pierścionki zrobiły się luźne. Jak tak dalej pójdzie to pewnie będę zadowolona, bo waga spadnie.
A na koniec wiersz z ostatniej antologii i zdjęcie mojej fascynacji. Tak wyglądał kilka lat temu. Teraz podobnie tylko jest starszy...
Kocham ostatnie pocałunki jesieni
srebrzysty płaszcz szadzi
i pierwszy śnieg
spojrzeniem otulam
białe pola lasy mokradła i tropy zająca
nie mów mi że zima mrozi serca
ja wciąż czuję pieszczotę letniego wiatru
i pierwszy dotyk twoich rzęs na policzku