Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1559410
Komentarzy: 55773
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 16 stycznia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 87.10 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 listopada 2021 , Komentarze (21)

Kupiłam wczoraj kotom nową karmę mokrą. To Smila- karma tania a dobra, bo mięsna. Ostatnio Smili nie chciały, bo trzeba było gryźć, a one nie wszystkie maja czym. Teraz wybrałam kawałki w sosie. Taką karmę lubią. Niektóre tylko sos wylizują. No zobaczymy. Wolałabym im dawać Smilę niż kiti ket, ale wybrać musza one.

Aronek jest już u mnie dość długo. Z kotami się zżył i z Pikusiem też. Najbardziej lubi Kajtka i chce się z nim bawić. To jego idol. W zabawie go naśladuje. Tylko pupę ma za ciężka i nie jest tak sprawny. Z dwunożnych wybrał mnie i tylko do mnie przychodzi przytulić sie i popieścić. To bezproblemowy kocurek. Korzysta z kuwety, je co dostanie, spokojny i bardzo kochany. Ja go uwielbiam. Wczoraj po raz pierwszy gdy nie było miejsca obok mnie, wszedł na kolana do Krzyska. Widocznie był już naprawdę zdesperowany. Poleżal chwilę nawet. Krzysiek się nie ruszał, zeby go nie zniechęcać. Dziś od rana śpi zwinięty w kłębuszek obok mnie z łapką na moim brzuchu. Mam teraz 13 kotow w domu i wcale nie ma ich za duzo. Każdy ma swoje miejsce, każdy ma miejsce w sercu i dla każdego mam czas. Niektóre bywaja zazdrosne o mnie...

Muszę kupić tonę węgla i 2m2 drewna. Drewno też podrożalo. Moze jutro, bo dziś Krzysiek pojechał do Ryk na groby. Oczywiście się martwię, bo jego brat jeździ szybko. Odetchnę gdy wrócą. Jutro Krzysiek będzie w domu, bo ma krótki urlop. Cieszę się oczywiście, bo lubię gdy jest w domu.

Dziś ostatni zabieg świecowania uszu. Byly na razie dwa. Zabiegi sa między innymi na pomocne na przeziębienie, zatoki, odporność. No zobaczymy. Czasem sobie takie zabiegi robię. Techniki nauczyla mnie znajoma, ktora jest autorką książki na ten temat, ma gabnet i zabiegi robi.

Wczoraj zrobłam test na covid i wyszedl negatywny. No i nie wiem czy za poźno czy coś nie tak, bo węchu takiego jak kiedyś nadal nie mam. Chyba kupię jeszcze test z krwi, zeby zbadać Krzyśka czy covid przeszedł. Jeśli miał Krzysiek to i ja... To był 9 dzień. Mogło już wirusa w organiźmie nie być.

Znowu myślę o tomiku. Tym razem chodzi mi po głowie zbiór opowiadań o kotach. Koszt wydania to około 4000- 5000 z tym, że część sie zwróci gdy wydawnictwo nakład sprzeda. Koty to moje życie i myślę, ze właśnie to bym chciała po sobie zostawić... Chcę przelać na papier to co mi dają - miłość, ciepło, urocze nieklopotliwe towarzystwo, przwiązanie, wdzięczność za troskę, ufność.

17 listopada 2021 , Komentarze (29)

Jeszcze mi nie przeszło. Dziś 8 lub 9 dzień. Jest resztka kaszlu i kataru. To kaszel z podrażnienia gardła. Sny też już mi się zmieniły. Są normalne i zwykle je pamiętam. Mam test ze śliny i trzeba by go zrobić. Nie wiem czy dam radę, bo slabo opisany po polsku. Żyjemy w unii i teraz chyba wszyscy powinni znać angielski tak jak polski. Dziwne to dla mnie. Za czasów komunizmu język rosyjski wymagany w szkołach nigdy nie był tak nachalny jak teraz angielski. Instrukcje były po polsku. Napisy na kosmetykach też. W końcu żyjemy w Polsce. Gdybym chciała się poslugiwać na codzień angielskim tobym wyjechala...

Nadal uczę się rosyjskiego. Idzie mi ale by mi się przydal ktoś do konwersacji. Nie wiem gdzie kogoś znaleźć. Angielskiego też się uczę, ale z tym zwolnilam i teraz niby posuwam się do przodu lecz wolniutko.

Wczoraj przyszły mi trzy obrazy malowane po numerach. Czekam na jeszcze jeden. No i nie wiem co teraz, bo kusi mnie przerwać malowanie tego co zaczęłam i wziąć się wcześniej za coś łatwiejszego. Do wyboru mam irbisa, wilki lub akt kobiecy.

Diety w chorobię nie ma. Kalorii nie liczę i jem na co mam ochotę. Nie przejadam się jednak. Wrócę do większej dyscypliny gdy wydobrzeję. Wczoraj po raz pierwszy robiłam bardzo smaczną potrawkę z brukselki, ziemniaków i pieczarek. Do tego był paprykarz bez pieczywa i krokiety z kapustą i pieczarkami. Znowu bez mięsa. Dziś będzie sos mięsny ze schabu i grzybów do pęczaku. Do tego serek wiejski i moze salatka.

Był problem z Józkiem, bo nie doszły na czas jego saszetki gastro. Niestety napchal się suchym jedzeniem i znowu zwrócił. Niestety tym razem nie raz. Później przestał jeść i pić i cały dzień spał. Już miałam z nim jechać do weterynarza, ale zrobilam mu jeszcze Reiki i go jeszcze napoiłam strzykawką. Nie zwrócił. Za chwilę wcisnęłam 3 strzykawki wody i za godzinę już jadl. Daję mu zawsze mało, bo ma wrażliwy zoładek. Krzysiek na to nie zwraca uwagi i później problemy, bo Józek jest łakomy i się przejada. Powninien jeść często a po trochu.

16 listopada 2021 , Komentarze (10)

Kolejny dzień tygodnia i już rozgladam się za pracą. Moze pomaluje drzwi w sieni. Trzeba ja kończyć. Zostanie ganek. To raczej pilne, bo mama chce dać jeden pokoj z mieszkania babci na gabinet. Można by bylo przyjmawać na wrożby w domu. Mama by  przyjmowała chorych. Mnie by dawala klucz. Na razie praca w sieni jest w lesie. Do maowania jest troje drzwi, chyba podłoga, szafka i trzy szyby farbami do szkła. Nie będą to artystyczne witraże, bo ma być skromnie, a nie wykwintnie. Nie mam pieniędzy na wyposażenie. Powinnam kupić dwa chodniki na stary styl, stary wieszak stojący i moze drewnianą sporą latarnię do ozdoby. Ganek wiosną. Najpierw trzeba pomalować. W ganku jest stare okno, które muszę zakryć, bo wymieniać nie zamierzam, betonowa podłoga i troje drzwi. Ganek jest raczej gospodarczy. Stoi w nim kufer wiklinowy, kociol z pszenicą dla ptakow, Krzyśka buty do pracy koło domu i koszyk z drewnem do rozpałki. To nie ma być luksusowy hol tylko sień gospodarcza na wsi. 

Choroba nadal trwa. Niby czuję się dobrze, ale nadal jest resztka kataru i kaszlu. Kaszel się odrywa i nie męczy, ale jak mi coś podrażni gardło to kaszlę. Wystarczy ciastko kruche, dym, zimne powietrze. Dziś 7 lub 8 dzień od pierwszych objawow. Powinno wszystko przejść. Chcę kupić szybki test płytkowy na przeciwciła covid. To badanie z krwi, bo chcę zobaczyć czy Krzysiek chorobę przeszedł. Jeśli on to i ja chyba też. Poczytam jeszcze o testach domowych.

Tona węgla podrożała o 500 zł i kosztuje ponad 1200. Ja jeszcze muszę kupić 2. Tym samym 1000 zł ktore dostałam jako rencistka, pójdze. Coraz mniej mi sie to podoba. Inna sprawa, ze koszty ogrzewania wzrosly w calej Europie. Nie wiem o  ile wzrosły ceny drewna. Też muszę kupić. Co ma zrobić ktoś kto ma 1000 zł renty? Jak zyć?

Kupilam kolejną książkę. Miał być ebook, ale mama doplaciła za przesyłkę i będzie papierowa, bo chce przeczytać. Przodkowie są dla mnie bardzo ważni.

15 listopada 2021 , Komentarze (14)

Niedyspozycja mi przechodzi. Odzyskałam siły, ale węchu nie mam nadal. Katar już mniejszy, bo tylko nos czasem trochę zatkany, ale nie ma uporczywego cieknięcia z nosa. Kaszlu prawie nie mam.  Myślę, że to może być covid. Wiedzieć nie będę, bo nie zamierzam się zbadać. Krzysiek pracuje na dworze to raczej nikogo nie zarazi. Ja nigdzie nie bywam. Boję sie tylko o mamę. Wie co ryzykuje, ale chce żebym przychodziła. Krzysiek już zdrowy. Jeszcze tylko czasem trochę kaszle.

Zabrałam się za pisanie prac zaliczeniowych. Mam do napisania trzy do początku grudnia. Jeśli zajęcia będą zdalne to mam je przesłać emailem. Jeśli w szkole to zabiorę ze sobą. W styczniu będzie egzamin. Za tydzień zajęcia ale ja do szkoły nie pojadę, bo jeśli mam covid to jeszcze będę mogła zarażać.

Dziś Krzysiek jedzie do miasta. Trzeba opłacić rachunki i kupić to i owo. Do jedzenia też choć z braku węchu i smaku apetytu nie mam, ale żoładek się jedzenia domaga. Chcę kupić mięsa i ryb, zeby się wzmocnić. Wczoraj zrobiłam sałatkę z brukselki i kapustę z pieczarkami. Dziś moze będzie żurek na białej kiełbasie o ile Krzysiek kupi. Do tego ma być jajecznica. Teraz jem dwa posiłki dziennie i mi dość.

Mam problem z momi dwoma koteczkami Onką i Majką. Obie są chyba za grube i dużo jedzą. Zwłaszcza Majka dużo je. Niby jest słodka taka okrąglutka, ale boję sie problemów ze zdrowiem. Teraz pilnuję i od jedzenia odciągam, ale mi jej żal gdy widzę smutny pyszczek.

Mama jednak kupiła książkę o czarnej magii. Przeczytała kawałek, resztę przerzuciła i nie spała w nocy. Przyznała mi rację, ze nie trzeba było kupować. Uważa, ze trzeba ją wynieść z domu.

Obraz ktory zaczęlam maluje się gorzej niż fatalnie. Drobniutkie elementy do tego kiepsko opisane.

14 listopada 2021 , Komentarze (31)

Coraz bardziej mnie kusi rezygnacja ze studiow, bo jest więcej minusów niż plusów. Mnie chodzi o wiedzę, a nie o papierek. O pomocy innym muszę zapomnieć, bo 5 lat terapii po studiach zbiegło by się moimi 70 urodzinami. Nie wiem czy w tym wieku będę miała silę i ochotę na pracę. Jest jeszcze praca jako doradca ezoteryczny i z niej nie chcę zrezygnować. Wątpię by ludzie do psychologa w tym wieku walili drzwami i oknami. Tym samym inwestycje na naukę by się nie zwrócily. Znajoma psychiatra uważa że stracę pieniądze. Krzysiek za 4 lata idzie na emeryturę i wtedy to co zarobię będzie potrzebne na życie. Przeraża mnie praktyka i wyjścia z domu. Przeraża mnie terapia poza domem. Nie chcę się poświęcić nauce, bo mam inne pasje i nie chcę znich rezygnować. Przeraża mnie konieczność zaliczenia przedmotów typu statystyka i angielski. Uczyć dla siebie mogę się sama z książek specjalistycznych. Inna sprawa, że ja jako terapeuta widzę sę tylko w terapii uzależnień i to nie wszystkich.

Choroba mi przechodzi. Katar mniejszy i już nie kicham. Jeszcze czasem kaszlę, ale się nie duszę. Nie śpię już przez pól dnia i lepiej śpię w nocy. Nie jest mi zimno. Przeziębienie bylo dziwne, bo trwalo dlużej nż 3 dni i jeszcze trwa mimo bioterapii, polopiryny i innych środków typu miod... Krzysiek czuje sę dobrze, ale nadal ma katar i kaszel. Tu już trwa ponad 10 dni u niego i 5 dni u mnie. Oboje nie mamy węchu... Ja do tego kiepsko smak czuję.

Pomału zaczynam coś w domu robić. Ogarnęłam kuchnię, bo był brudny zlew, a na stole stały podpleśniale chyba zioła. Stały trzy dni i nie miałam odwagi wypić. Poza tym wczoraj już trochę zawodowo pracowałam. Miłam nawet energię żeby zrobić zabiegi. Było czytanie i malowane po numerach. Ugotowałam obiad. Prosty, bo prosty ale był.

13 listopada 2021 , Komentarze (23)

Weekend ja dlużej  nie spałam. Odeśpę w dzień. Jestem śpiochem, a to ponoć źle. Czytałam o nowych badaniach i ponoć najlepiej nie spać dluzej niż 6,5 godziny. Kiedyś było minmum 8 i ja tego sę trzymam. Będę się trzymać, bo na raze to ma na mnie dobry wplyw. Nie mam jeszcze demencji i większych trudności z nauką. No zobaczymy.

Straszne nie lubię psuć innym nastroju, a w pracy czasem muszę. Wczoraj miałam klientkę, która zadała pytanie co wspaniałego ja jeszcze spotka do końca roku. No i niestety dobrych wieści nie bylo. Pani to bliźniaczka, a wkrotce słońce wejdzie do strzelca i zacznie szkodzć. Do tego ma planety w wodnku, a już teraz szkodzą planety ze skorpona. Zaraz też zacznie jej szkodzić jowisz z wodnika, bo zadziała na jej planety w byku. Wystraszyłam ją niestety ale lepiej o ewentualnych problemach uprzedzić, bo można zapobiec jeśli zachowa sie ostrożność.

Zaczęłam malować kolejny obraz po numerach. Tym razem to miasto, ale urokliwe, stare. Trochę kamieniczek, kwiatów, bruk. Maluję z lupką, bo niektóre numerki malutkie. Pola też małe. Trochę z nim zejdze. Czekam na irbisa. Obrazy do końca roku mam wybrane.

Kotek, którego mam wziąć jest ponoć cudowny. Już je, załatwia się do kuwety, pokazuje brzusio, mruczy. Leczenie jednak jeszcze trwa.

Czuję się źle - nos zatkany, zly nastrój i kaszel od gardła. Z kanapy nie wstaję i pol dnia śpię. Krzysek czuje się dobrze... Krzysiek wszystko w domu robi. Co ja bym zrobiła bez niego...

12 listopada 2021 , Komentarze (14)

Kończę książkę o szyszynce i postanowiłam o nią trochę zadbać i przy okazji o organizm. Chcę kupić babkę plesznik da mnie i dla Krzyśka, tabletki z kurkuminą. Przyjmujemy ziemię okrzemkową i włączyłam tryb nocny na telefonie i w laptopie. W celu osłonienia się przed elektrosmogiem porozkładałam  w miejscu gdzie śpię i siedzę w ciągu dnia minerały. Chcę kupić jonizator z krysztalów. Geranium miałam już wcześniej i materac z gorczycy, kasztany i kamienie- otoczaki. Myślę o chodzeniu o polnocy do lożka albo i wcześniej. Z tym ostatnim jest problem, bo mogą mi spaść zarobki.

Zabralam się za Ziemskie anioły. To książka o asertywności dla wrażliwych osob. To mi się moze przydać, bo czasem wolę nic nie mówić jak mam kogoś skrytykować i jeśli mogę unikam konfliktow. Bardziej asertywna jestem w domu. Jestem za to krytykowana, a z mamą konflikt trwa i trwa, bo jej trzeba ustepować, przytakiwać i schlebiać, a ja tego nie robię. Dla obcych staram sie być raczej mila albo tych ktorzy mnie drażnią unikam ale nie kryję swoich poglądów. Nie wiem z czego to wynika. Nie zależy mi na tym by wszyscy mnie lubili i akceptowali. Jestem ekscentryczna. Wiem, że mam wrogow, bo kocham koty zamiast dzieci. Do tego nie żyję wedlug zasad katolicyzmu i jeszcze na dodatek nie szanuję, bo tak trzeba mężczyzn. Konfliktów nie znoszę, bo chyba po prostu nie lubię negatywnej energii, która się w czasie konfliktu wzbudza.

Dziś może zacznę malować kolejny obraz po numerach. Tym razem to urocze stare miasto. Niby architektury nie lubię, ale ten mnie zauroczył. Obraz jest trudny, bo masa drobnych elementów, a że pola male to i numery słabo widoczne. Chyba trzeba będzie używać lupy. Poniżej skończony pierwszy obraz. Ten malowało się łatwo. Wyszedł inny niż wzor, bo tak zostały dobrane kolory. W oryginale części ciała są w odcieniach szarości. Tu doszły brązy i to do tego ciemne. Tancerka wyszła ciemnoskóra. Farby zostalo bardzo dużo. Wykorzystam w swoich obrazach. Czekam na irbisa. Wkrótce kupię następne obrazy. Na pierwszy ogień pójdzie para wilkow, akt kobiecy i czający się leopard. Czekać będą bociany w ruchu i rudy kot i kilka rozpędzonych koni.

Z katarem nieco lepiej, bo już mi z nosa nie cieknie. Ostatnie noce były fatalne, bo budzałam sie co godzinę z powodu zatkanego nosa. Czuję się źle...

Koty znowu na mokrą karmę kręcą nosem. Smili nie, Felixa nie. Jadły tylko tanią ze sklepu i też już nie chcą. Teraz jedzą kiti ket z sosem. Dobrze, ze tej taniej nie kupiłam wiecej, bo Pikuś też ne chce. Aronek je Whiskas z kaczką, a Józek tylko saszetki gastro. Do tego Filusa muszę dokarmiać tym co mocno pachnie, bo częściowo stracil węch. Daję mu parówki, mielonkę tyrolską, szprotki.

11 listopada 2021 , Komentarze (15)

Sprawa ze studiami psychologicznymi sie skomplikowała. Planowałam sprobować z opcją ukończenia i prowadzenia na małą skalę terapii w domu przez internet. Nie chciałam sie dorobić kokosow, a tylko zarobić na zwrot kosztów poniesionych na studia. No i jest mały problem, bo lekarz psychiatra powiedziała mi, że aby prowadzić terapię innych powinnam sama terapię kilkuletnia przejść. To procedura praktycznie obowiązkowa, żeby nie zrobić pacjentom krzywdy. Terapia w przypadku instruktora terapii uzależnień i interwenta kryzysowego nie jest obowiązkowa, ale w przypadku terapeuty po studiach magisterskich juz tak. Ona sama przeszła terapię 5 letnią. No i teraz nie wiem. Widzę w tym korzyść też dla siebie, ale czy to ma sens w moim wieku?

Kończę czytać 26 książkę w tym roku. Dojdę do 30 i tyle miałam przeczytać, bo wzięłam udział w wyzwaniu tu na Vitalii. To moja norma roczna. W zeszłym roku też cos koło tego było. Chciałam przeczytać jedną książkę tygodniowo, ale nie dałam rady. Czytam poradniki, książki historyczne typu dokumentow, ezoteryczne itp i książki psychologiczne dla terapeutów i studentów. Tego nie da się czytać szybko, bo to nie powieści i coś w głowie ma zostać. Powieści ostatnio nie czytam, bo czasu brak i większość mnie nudzi.

Sprzedałam kolejną akwarelkę i do tego książkę na Allegro. Jak pieniądze dotrą to moze coś kupię. Akwarelka A4 za 50 zł to wszystko razem starczy na kolejny obraz malowany po numerach...:) Idzie mi honorarium autorskie za antologię z opowiadaniami. To parę groszy, ale na obraz starczy...:)

Oczywiście katar od Krzyśka złapałam. Kaszlu nie mam i nic innego też nie, ale katar mnie męczy.

6 tygodni do świąt, a u mnie sień nie skończona:( i nie zapowiada się...

Obraz skończyłam ale zdjęcie jutro:)

10 listopada 2021 , Komentarze (8)

Dziś będzie spokojny dzień w domu. Krzysiek pracuje po południu, a ja moze coś zrobię w domu. Do tego będzie malowanie i czytanie. No i praca zawodowa. Dziś mam dodatkowe zabiegi Reiki.

Wczoraj kupiłam kolejny obraz do malowania po numerach. To irbis. Znalazłam kolejnego drapieżnika. Tym samym mam pilnie kupić 4 obrazy z czego na dwa mam juz pieniadze zarobione tylko czekam. To zapas do połowy grudnia, bo maluję jeden obraz tygodniowo. Już czekają w kolejce następne dwa - bociany i konie. Mam jeszcze do kupna książkę, lampkę oliwną i olejki zapachowe.

Nadal czytam o szyszynce. Wczoraj było o melatoninie. Jest ona wytwarzana z serotoniny i wspiera sen. Wytwarzana jest po zmroku i każdy wtedy gdy jest wytwarzana powinien spać. Niestety ja jestem sową i sama sobie szkodzę, bo chodzę spać w nocy i wstaję późno. To nie jest naturalne i prawdopodobnie mam zaburzony naturalny rytm snu i czuwania. Na szczęście na bezsenność nie cierpię. Nie zmienię tego, bo o 22 nie zasnę. To i tak sukces, że zasypiam teraz o okolo 2 godziny wcześniej niż kiedyś. Straciłam na tym trochę pieniędzy, bo miałam więcej klientek w nocy.

Zastanawiam się czy nie zmienić nazwiska. Teraz mam nazwisko po pierwszym mężu, ale Krzysiek się denerwuje. Ja nazwiska nie zmieniłam, bo kiedys chodziło o to, że byłam pod nim znana w świecie szaradziarskim, a wtedy układałam dużo krzyzówek. Teraz znowu zaistniałam na polu literackim, bo mam w dorobku kilkadziesiąt antologii z wierszami i opowiadaniami. Teraz bym chciała dodać drugi człon czyli nazwisko Krzyśka. To mi bardzo pasuje numerologicznie. To by było połaczenie ambicji, duchowości, ezoteryki i artystycznych dążeń.

9 listopada 2021 , Komentarze (2)

Dziś chyba mi się uda skończyć obraz. Jutro zacznę kolejny. Myślę, że wkrotce moze sama namaluję tancerkę. Mam jedną w dorobku, ale to byla akwarela. Teraz myślę o akrylach albo olejach. Z przyjemnością do malowania wrociłam, a malowanie po numerech faktycznie relaksuje i wycisza...

Pada deszcz i na dworze nic nie zrobię. Podzialam coś w domu. Na pracę w domu lub koło domu przeznaczam około pól godziny minimum dziennie. To mało, ale nie mam cierpliwości dzialać dłuzej, a sprzątanie mierzi mnie szczególnie. Powinnam pilnie sprzatnąć pod zlewem. Jest do roboty lodówka w środku i na zewnątrz. Jest do umycia ostatnia szafka kuchenna w środku. Ze spraw remontowych jest sień. Chcę skończyć do świąt. Trzeba malować drzwi. Pod gumolitem w sieni sa deski, ale nie wiem w jakim stanie. Stary gumolit trzeba zerwać to zobaczę czy coś sie z podłogą da zrobić. Jeśli nie to kupię nowy gumolit i zakryję. Gumolit zniosę. Płytek nie, bo śliskie, zimne i zostaja na nich plamy po umyciu. Polerować nie będę. W czasach mojego dzieciństwa i młodości gumolity były popularne. Przywykłam no i stawiam na wygodę...

Od dziś zaczynam robić zabiegi Reiki na moment śmierci moich bliskich w tym zwierząt. Chodzi o to by ten moment nie był dramatyczny. By wszystko przebiegło spokojnie. By to nie był wstrząs, a by śmierć otuiła. 

Ostatnio mało jedzenia kupuję, bo chcę wyjeść zapasy ze spiżarni i lodowki. Mam sporo kasz, suchych strączkowych. Są ziemniaki i makarony. Wszystko lezy od lata. Trzeba to jeść. Mam czas do grudnia, bo wtedy chcę zapasy uzupełnić.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.