Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Mam sporo zainteresowań między innymi: ezoteryka, reiki, astrologia, anioły, uzdrawianie itp, czytanie, rysowanie, malowanie itp, pisanie/książki,blogi/ poezja w tym haiku a ostatnio przysłowia i aforyzmy, filmy, grafika, joga, układanie krzyzówek. Ogólnie kocham wieś, dom, ciszę, spokój, pozytyne emocje i nie znoszę wysiłku fizycznego... A odchudzam się bo miałam problemy z poruszaniem się i bóle kręgosłupa o zadyszce nie wspomnę a przy stadzie kotów i psie nachodzić się trzeba... Cel na ten rok 79 kg

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1490231
Komentarzy: 54555
Założony: 12 kwietnia 2011
Ostatni wpis: 20 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
araksol

kobieta, 60 lat, Będzin

163 cm, 83.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: do końca XII 2024 - 79kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 czerwca 2022 , Komentarze (11)

Nadal upał i końca nie widać. Mają być burze, to rośliny odetchną i zwierzęta i ja też. Oddychać nie ma czym, bo powietrze gorące jak z piekarnika. Wczoraj 5 km od mojego domu lało, a u mnie susza. Niby od soboty ma to minąć, ale licho wie czy minie. Na razie mam popuchnięte palce i depresyjny nastrój. Gdy byłam młoda w takie upały chodziłam nad wodę. Jezioro jest niecałe 2 km ode mnie. W poblizu jest też rzeka. Lubię zamoczyć się w chłodnej wodzie. Myślę, że i teraz by to było przyjemne. Tylko na urlop czasu nie ma. Jak się tak zastanawiam to u mnie teraz jest przeciążenie, zmęczenie raczej psychiczne, bo jest natłok prac i o tym myślę. Fizycznie aż tak długo nie pracuję, by sie zmęczyć. To chyba ciągłe myślenie o pracy, o tym co mnie jeszcze czeka tak  mnie przytłacza. Gdybym myślała o czym innym byloby chyba lepiej. Wiadomo przecież że jakie myśli takie życie. Tylko o czym tu myśleć? O nauce, o rozwoju? Wszystkie moje tematy są dość ciężkie, konkretne, serio... Przecież nie będę myśleć o miłości, a zabawa nie jest w moim stylu. Czas dorosnąć...

Praca w domu i okolicy nadal jest. Niby jej ubywa, ale na głebszy oddech się nie zanosi. Dziś może będzie reszta koszenia na ten moment. Wyjść trzeba dopiero wieczorem, bo w ciągu dnia strach. Trzeba też podlać wszystko co pilne z przodu domu. Tam węża nie mam i wodę trzeba nosić. Muszę to zrobić sama, bo Krzysiek jest w pracy po poludniu. No chyba, ze popada i oby.. Wczoraj skończyłam przenoszenie wszystkiego do nowej witryny. Dziś może sprzątnę resztę narzędzi z łazienki. Nie wyrabiam się na podwórku. Zarosły mi truskawki...

Wczoraj Krzysiek zerwał szklankę i dziś chcę upiec ciasto. Jutro trzeba będzie zerwać wiśnię i zrobić kolejną nalewkę. Na razie nie tyję. Jem 800-1200 kalorii i ograniczam weglowodany. Zwykle mam je na 1 posiłek. Gdy są ziemniaki to już nie pieczywo. Wagę mam tyle co na pasku. We wrzesniu spróbuję zrzucić 4 kg. Będzie dieta plaż południowych. Oby dalej od otyłosci.

W tym tygodniu mam szkołę, a później następne zajęcia dopiero pod koniec sierpnia. Moze w tym czasie ukończę behawiorystykę i zoopsychologię koty. To kurs zawodowy. Trzeba będzie też napisać pracę z naturoterapii. Prac jest 10 oprócz końcowej.

Odzwyczajanie od Dulcobisu idzie dobrze. Teraz używam tylko 1 tabletkę co dwa dni. Co dwa dni piję tez senes. Było tego więcej. Zamiast tego jest kefir i śliwki suszone, otręby, siemię. Organizm dziala normalnie. Chcę z Dulcobisu zrezygnować całkiem. Przy senesie co drugi dzień planuję zostać.

Moze jeszcze kupię białą begonię stale kwitnąca... Kusi mnie jeszcze żeniszek...

28 czerwca 2022 , Komentarze (21)

Wczoraj był brat Krzyśka i witryna już stoi na swoim miejscu. Dziś będą ostatnie porządki z nią związane o ile nie zdecyduję że jednak chcę pomyć szkliwo... Już czekam na ostatnie porządki w mieszkaniu. Skończy sie pewnien etap i trochę odetchnę.

Na dworze praca się nie kończy. Dziś będzie plewienie i może koszenie. Trzeba też wszystko podlać. To nie tylko podlewanie wężem, ale też i bańką. Z przodu idzie pięć 5 litrowych baniek. Krzysiek nosi, a ja podlewam. Będzie 6 baniek, bo kupiłam kolejne kwiaty do doniczek. To dalia, uczep i pelargonie zwisajace. Mam wyjątkowo dużo kwiatów doniczkowych w tym roku... 2 bańki to tylko teraz. Normalnie bylin nie podlewam, ale teraz muszą sie ukorzenić. Czekam na deszcz. Oby wreszcie zlało solidnie... Ponoć dziś jest szansa...

Kupiłam elektryczną szatkownicę do warzyw i nie jestem z niej tak do końca zadowolona. Niestety to co jest pocięte grubo, to dla mnie za drobno. Nie jestem przyzwyczajona do takiej ,,papki" jesli chodzi o surówki i dziwnie mi sie to je. Inne elementy tną jeszcze drobniej. Dobre jest to, że będę mogła zrezygnować z tarki gdy Krzyśka nie będzie. To mi da niezależność. Teraz np. marchwi nie tarłam gdy byłam sama, bo siły do tego nie mam. Teraz marchew będzie drobno, ale będzie. Ja surówek jem sporo, a marchew lubię... Teraz jest młoda i się nią zajadam...

Mikuś jest u nas prawie 6 tygodni. Minie jutro. Piesio jest bardzo fajny i cieszę się, że go mamy. Męczące jest to, ze czasem bywa bardzo nakrecony i za bardzo energiczny. Myślę jednak, że mu to przejdzie gdy dorośnie. Teraz zaczyna dłużej zajmować sie sobą. To najczęściej zabawki, ale i śmieci, bo wybiera je z wiaderka na odpadki. Lubi też gryźć np. poduszki choć groźne to nie jest, bo nic nie niszczy. Z nauką załatwiania na dworze idzie dobrze. W domu już prawie nie siusia. Na razie na dwór go wynosimy, ale zaczynamy go uczyć, żeby wychodził. Teraz jesteśmy na etapie wynoszenia pod drzwi wejściowe i stawiania na progu. Ładnie zeskakuje i biegnie tam gdzie trzeba...

Od kilku dni źle się czuję. Upał jest przyczyną. Ja jako deszczowa panienka nie lubię za bardzo słonca, a upału szczególnie. Teraz niby wszystko co trzeba robię, ale spocone ciało mnie gnębi. Pod prysznic wchodzę nieraz trzy razy na dzień, a to zdrowe nie jest. Tęsknię już za późnym latem, bo będzie szansa na umiarkowane temperatury. Oby już...

27 czerwca 2022 , Komentarze (21)

Co rok sobie obiecuję, ze zacznę wychodzić na dwór z pracą i co rok to odsuwam. Mogłabym wyjść z pisaniem książki, opowiadań czy wierszy, ale z wróżeniem nie bardzo. Do tego potrzebne jest skupienie i to jednak lepiej robić w domu w ciszy. Mogłabym na dworze malować, ale nie mam stołu i chyba trzeba będzie kupić. Na razie wszystko robię w domu i tylko znajduję wymówki, zeby nie wyjść. Wczoraj jednak na dworze byłam. Był koc i była poduszka. To już jednak nie to co kiedyś, bo ławka i krzesła stoją obok. Czułam sie dziwnie, nienaturalnie choć Mikuś był zadowolony... :) Krzysiek się nudził i ciagle chciał iść do krzyżówek. Ja z przerażeniem śledziłam mijający czas i miałam wyrzuty sumienia, ze nic nie robiłam. Mimo to było to pouczające doświadczenie. Moze w przyszłą niedzielę znowu popróżnujemy.

Jestem bardzo zadowolona z roślin, które ostatnio przyszły i juz planuję nastepne zakupy w tym sklepie. Miejsce jednak powoli sie kończy. Myślę o wydaniu około 100 zł. Muszę jednak poczekać aż to co kupiłam dobrze sie ukorzeni. Na razie kupiłam aksamitki i celozję do donic. Do aksamitek kolejne podejście, bo lubią je ślimaki. Wsadzę je do wysokiej donicy i obsypię trucizną...

Muszę przystopować z kupowaniem papierowych książek. Co prawda na razie sytuacja typu alarm jest opanowana, ale miejsce i tak sie kończy. Na razie miejsca starczy na kilka miesięcy. Dobre i to. Powieści już od dawna staram sie nie kupować, a kupione i przeczytane oddaję. Zostawiam tylko ulubione do których wracam. Mam np. A lasy wiecznie śpiewają. Mam Chłopów i trylogię. Mam przedwiośnie i Cesarzową i Pałac kobiet i mam też Ludzi lody, Krystynę córkę Lavransa. Mam Wichrowe wzgórza i jeszcze kilka innych. Chciałabym  zdobyć Mgły Avalonu, Olafa syna Auduna. Kiedy ja ostatnio miałam czas na czytanie powieści? Wieki temu...

Kusi mnie załozyć zielnik, ale nie z roślinami przyprawowymi, a leczniczymi. To rosliny wytrzymałe i nie trzeba ich podlewać. Kupić można w internecie i babkę lancetowatą i szałwię i kozłka i dziurawiec i inne ot choćby zywokost... Taki zielnik jest u mnie realny. Mógłby być w ogrodzie, czyli tam gdzie nie ma podlewania. Na razie mam szałwię lekarską, miętę i melisę no i nawłoć. To rośnie na rabatach. Inne zioła trafiają sie to tu to tam... Choćby pokrzywa, babka, glistnik...

Wczorajsze wykłady były na temat filozofii i psychologii zdrowia. Filozofia jest dla mnie dość dziwna, bo co filozof to inne zdanie na temat zdrowia i choroby. Co filozof to myśli inaczej, a dyskusje między nimi bywają burzliwe. Dla mnie zdrowie to stan gdy nic nie trzeba leczyć, a choroba to stan gdy zaburzona jest równowaga organizmu lub psychiki. To jednak tylko moje zdanie. Inni uczestnicy zajęć mieli inne. Były zdania typu, że choroba to brak miłości do siebie. Było zdanie, że choroba to sygnał, że o swój dobrostan nie dbamy jak należy. Ktoś powiedział, że choroba to ucieczka od zycia i podejmowania decyzji. Ktoś inny twierdził, ze choroba to chęć zwrócenia na siebie uwagi. Niby to też prawda, ale jednak matematyka jest dla mnie bardziej przystępna chyba, bo to nauka ścisła. Dwa razy dwa jest cztery i nie moze być inaczej. W przypadku filozofii odpowiedzi trzeba szukać w sobie co nie oznacza, że nie jest to fascynujące. Filozofia uczy myślenia i z tym sie zgadzam... Jest jednak raczej dla tych, którzy lubią zagłębiać sie w swoje myśli, rozważać, dzielić włos na czworo. Ja za tym aż tak nie przepadam...

26 czerwca 2022 , Komentarze (9)

Koniec tygodnia, a spania duzo nie było, bo gorąco w nocy i lepię sie do poscieli. Rano wyskakuję z niej jak oparzona. Stanowczo lepiej mi się śpi w chłodne pory roku. Teraz ledwie 7-8 godzin. W zimie i 10 czasem, bo leń jestem wtedy. Wczoraj jednak mimo upału nie byłam wykończona. Pogoda była znośna, bo nie było bezchmurnego nieba typu patelni. Gdy jest gorąco i chmury albo deszcze to taką pogodę toleruję.

Planów na dziś wielkich nie mam i będzie luz poza pracą zawodową no i szkołą wieczorem. Chciałabym psychicznie od działalności typu porzadki odpocząć. Czas mnie jednak troche goni i myśleć i tak będę. Do roboty zostały 2 składziki, spiżarka i pracownia. Do tego remont w ganku od strony podwórza. To muszę zrobić sama. Muszę zdąrzyć do września, bo wtedy już chcę cieszyć sie jesienią, pisać wiersze, malować, moze więcej sie uczyć. Wtedy tez będzie czas na dietę. Dziś moze poczytam. Moze coś namaluję. Przerwałam na razie naukę malarstwa i rysowania, a szkoda. Wrócę od września. Moze zrobię jakieś zdjęcia. Na pewno wyjdę na dwór z Mikusiem i może Kajtkiem. Chciałabym czasem polezeć na kocu, popatrzeć w niebo, posłuchać brzęczenia owadów i głosów ptaków, ale czas mnie ciagle goni. Gdy byłam młoda wyciągałam na trawę koc i poduszki i siedziałam tak całymi godzinami. Teraz życie nabrało tempa i ciągle gdzieś gnam. Mam inne zwyczaje i inaczej spędzam czas. Nie wiem czy lepiej...

Mikuś już Krzyśka uwielbia. Gdy jest w trybie zabawy na przemian go wylizuje po twarzy, rękach, szyi i gryzie gdzie dosięgnie. Najchętniej po nosie i po uszach. Nie daje sie odsunąć, bo wraca jak bumerang. Ja mu sie gryźć nie pozwalam to przychodzi do mnie najczęściej wtedy gdy ma spać. Spać woli ze mną. Lubi spać obok z brzuszkiem do góry albo za mną na poduszcze z pysiem na moim ramieniu. Psina jest u nas już 5 tygodni i już znamy swoje zwyczaje. Jest inteligentny, ale niecierpliwy i dość uparty. wie  które koty może męczyć. Najbardziej dręczy Majkę i Kajtusia, bo są łagodne w stosunku do niego... Czasem goni Aronka. Przed innymi ma respekt, bo starsze koty zabaw nie lubią, ale gdy oberwie łapą to czasem szczeka. Ja mu kotów dreczyć nie pozwalam, ale nie zawsze widzę.

Kupiłam stolik do kuchni i mam go w domu. To bardzo ładny, solidny, drewniany mebel. Trzeba go chyba jednak będzie pomalować na niebiesko. Na razie jest brązowy i nie bardzo do mojej kuchni pasuje...

Wczoraj obejrzałam dokument o Michale Aniele. Był genialny jeśli chodzi o postacie męskie i tego typu artystów podziwiam. Odnoszę wrażenie, ze malarstwo wspólczesne uznawane powszechnie za genialne nijak sie ma do prawdziwej sztuki w porównaniu z tym dawnym. Rzeźba również. Twierdzenie, że teraz jest fotografia i to ona pokazuje naturalny wygląd uważam za tłumaczenie tych co nie potrafią tworzyć tak jak dawni mistrzowie. Brak im kunsztu, cierpliwości czy innych cech niezbędnych do stworzenia wielkiego dzieła w dawnym stylu. Tego typu dzieła nie są też w cenie, bo nie są modne. Obrazy teraz tworzone są w wiekszości w pośpiechu, a każdy ambitny twórca chcący zaistnieć szuka własnej drogi. Niektórzy tworzą koszmarki nazywając je sztuką. Nie ma w tych obrazach zachwytu twórcy nad modelem, a różni twórcy mnożą się jak grzyby po deszczu. Sama maluję i sprzedaję obrazy oraz doceniam radość tworzenia, ale artystką bym sie nie nazwała. Inna sprawa, że mogę sobie być prymitywna, ale Pikassa czy Krzyku Muncha nie powiesiłabym na ścianie. Sztuka wspólczesna mnie tak nie zachwyca jak dawna co nie oznacza, że niektóre obrazy czy rzeźby nie wydają mi sie interesujące czy orginalne. W niektórych mozna sie doszukać emocji, symboliki, pasji twórcy czy drugiego dna. Moze mi sie spodobać światek w przydrożnej kapliczce czy rzeźba anioła. Moze mi sie spodobać obraz Klimta, ale co Michał Anioł i jemu podobni to Michał Anioł...

Wczoraj Sebastian był na rybach. Pojechał z kolegami nad Wisłę. Nawet się kąpał. Woda cieplutka, ale płytka.

Wczoraj kupiłam czereśnie. Będzie nalewka. Dżem w środę... 

Mam kupić pilnie jeszcze dwie książki do szkoły. Jedna jest droga...

25 czerwca 2022 , Komentarze (6)


Wczorajszy dzień był bardzo ciężki. Była masa aktywności i to typu spotkań z ludźmi. Było wyjście z domu i był upał. Cudem przetrwałam...

Dziś będę sama po południu i coś zrobię i w domu i na dworze. Nie będzie tego dużo, bo mam szkołę. Dziś będzie trochę psychologii. Coś ciekawego dla mnie. Wczoraj napisałam o stolik i moze dziś mi go przywiozą. Mebel jest ciężki, ale jakoś go z dostawca przecież wniosę. Krzysiek juz wie i nawet nic nie mówił. Cud jakiś. Inna sprawa, że mu powiedziałam, że trzeba by kupić. O tym, ze kupiłam nie wie i pewnie będzie szok. Usłyszę parę miłych słow i tyle. Ja juz dawno dumę schowałam do kieszeni i te awantury mnie aż tak nie ruszają. Jest dobrym człowiekiem, a to najważniejsze. To że jest popędliwy wynika z choroby. Mogłam trafić gorzej choć na początku to był szok... O wiele gorszy dla mnie do zniesienia był pierwszy mąż - rozrywkowy typu goście w domu, puby, bilard, dyskoteki i do tego upijajacy sie czasem. Fakt zarabiał dużo i nawet miał firmę i  samochód i motocykl, ale charakteru znieść nie mogłam. Krzysiek mi z natury i sposobu spędzania czasu wolnego bardzo pasuje. Wolę mieć mniej ale żyć w spokoju... Te awantury, krótkie burze czasem mozna znieść...

Kupiłam dziś ocieplenie na drzwi. To się nazywa tapicerka. Już dzwoniłam do znajomego i chyba pod koniec przyszłego tygodnia przyjdzie do mnie do pracy. Do załozenia jest ta tapicerka i do pomalowania pokój dzienny. To oraz wymiana pieca to najgorsze do zniesienia prace na ten rok.

Wczoraj byliśmy w bibliotece. Zanisłam książki, których nie opłacało sie sprzedać i moje antologie.

Wszystkie róze, które kupiłam juz kwitna. no prawie. Została jedna, ale jest bardzo licha i nie będzie kwitła. Nie wiem czy to fioletowa czy rózowa. Chyba fioletową i różową kupię jeszcze raz jesienią. Ta biedę zostawię. Jak wydobrzeje to będzie:) Nie ma nadal kwiatów róża pnąca, ale ładnie rośnie. Teraz roślin kupować nie będę, bo muszę dbać o te co przyszły ostatnio. Jest tego razem z tymi co dostałam 13 sztuk i trzeba przez jakiś czas o nie bardzo dbać. To oznacza codzienne podlewanie bańką. Chyba w ciągu dwóch tygodni sie ukorzenią i wtedy znowu coś kupię. Czekam jeszcze na jedną przesyłkę i na razie ani widu... Wkrótce o ile pogoda pozwoli  kupię clematis i winorośl. Co jeszcze więcej to sie zobaczy. Kuszą mnie orliki, bo ładnie u mnie rosną i moze krwawniki.

Wczoraj zrobiłam kolejne 4 słoiczki dzemu z truskawek. Dziś chcę zrobić nalewkę. Jak będą stosunkowo tanie czereśnie to może mi dziś Krzysiek kupi. Na nalewkę napewno. Z dżemem zobaczę... W tym roku trzeba zrobić duzo dzemu ze sliwek, bo u mnie będą owocować. Będzie też nalewka. U mnie śliwki sa smaczne ale pracy z nimi trochę jest, bo pestka nie odchodzi.

24 czerwca 2022 , Komentarze (6)

Dziś moze porządki w spiżarni. Chyba jednak do końca tygodnia domu nie skończę. Jeszcze trochę zostanie na przyszły tydzień. Przedłuży się wszystko, bo jedzie  witryna. Do końca czerwca jednak z pewnością wszystko zrobię.

Przedłuży się też praca na dworze. Miałam skończyć wycinanie chaszczy do końca czerwca i nie da rady, bo wyskoczyło plewienie i sadzenie nowych roślin.

Wczoraj dostałam rachunek za światło i nadpłaty jest ponad 600 zł. Płacić będę dopiero w listopadzie. Tym samym pieniażki wykorzystam na zakup czegoś do domu. Moze krzeseł do kuchni a moze jakiegoś kursu... Jak ja lubię gdy pieniadze spadają mi z nieba...:) Na początek kupiłam trzy rośliny w tym parzydło leśne. Od dawna tą roślinkę chciałam, bo mam na nia miejsce.

Szatkownicę do kuchni już kupiłam. Dziś mam zamiar sie umówić na odbiór stolika do kuchni. W tym miesiącu jeszcze mi potrzeba tylko niewielką kwotę na malowanie pokoju dziennego i połozenie tapicerki ocieplajacej na drzwi od pracowni.

Kupiłam szelki dla Kajtusia. Dwa lata jest u mnie i dworu nie zapomniał. Ciagle chce uciec i kilka razy mu sie udało, ale daje sie złapać. Będziemy z nim wychodzić na podwórko. Moze ucieczki sie skonczą... Szelki przyszły i na razie sie przyzwyczaja. Jest zagubiony i nie czuje się komfortowo... Wczoraj z nim byłam kilkanaście minut i nawet się nie szarpał, specerował, jadł trawę, kładł się na niej.

W lipcu na poczatku jest opłata za groby, a pod koniec przyjedzie Sebastian. Będzie robota przy dachach. Wtedy też muszę kupić piec do centralnego, bo S musi wnieść. Pojedzie mi też po kratki dla roślin do obi. Nie wiem kiedy kupię węgiel. Sierpień będzie chyba remont czyli wymiana pieca i moze wywietrzniki. To koniec na ten rok większych wydatków. We wrześniu kupię jeszcze tylko pilarkę spalinową i moze kompostnik, bo Sebastian przyjedzie ciąć drewno. Od września Krzysiek zacznie sobie pieniądze zbierać na większą skalę. :)

23 czerwca 2022 , Komentarze (4)

Już lato  co mnie oczywiście nie cieszy. Czekam na deszcz, bo codziennie muszę podlewać wężem i dodatkowo bańką. Zawsze z nadejściem lata zaczyna się oczekiwanie byle do Anki, bo od wtedy jest nadzieja na chłodniejsze noce. Niedługo żniwa, bo pszenica, która wyrosła u mnie w miejscu karmienia ptaków, już prawie doszła.

Pracy ubywa. Sprzątanie typu wyrzucanie co zbędne naprawdę oczyszcza także psychicznie i wprowadza ład. Ja nabrałam oddechu i głęboko oddycham z kazdym wyrzuconym workiem. Na razie było 5 duzych worków. Krzysiek sie  z tym pogodził. Dziś w domu chcę przejrzeć wszystkie dokumenty. Podejrzewam, ze trzymam niepotrzebnie gwarancje z lat ubiegłych, rozliczenia podatkowe itp, faktury. Rachunki przejrzałam wczoraj. Były tez 2015 r. Licho wie po co. Dokumentów jest cała skrzyneczka i sporo czasu mi przeglądanie zajmie. Nic więc wiecej w domu nie zrobię. 

Wczoraj sadziłam kilka kwiatków. Sama. Trzy razy miałam zamiar sie poddać. Raz gdy zobaczyłam, ze to wielkie donice i wielkie kwiaty. Drugi raz gdy nie mogłam wbić szpadla w ziemię, a trzeci gdy się spociłam i wsypałam sobie do papucia prawie cała łopatę ziemi. Wtedy nabrałam do siebie wstretu i chciałam natychmiast pomknąć pod prysznic. Wytrwałam, pracę skończyłam, poradziłam sobie i później byłam z siebie zadowolona, wręcz dumna...:)

Na dworze dziś będzie plewienie na podwórku w miejscu gdzie rosna krzewy. W jednym miejscu chciałam wsadzić i wsadziłam hosty, ale nie przetrwały, bo ślimaki. W drugim miejscu posadziłam irysy, ale nie przetrwały, bo zadusił je perz. Skąd sie wziął nie wiem. Spróbuję wszystko wyplewić i wysypać korą. Później może tam posadzę rododendrony. Mam pomysł na zrobienie niewielkiej rabaty na kwiaty. Chcę gdzieś posadzić białe i rózowe irysy i moze liliowce.  Moze też jeszcze kupię śmierdziuszki. Lubią je ślimaki, ale mogę spróbować posadzić w wysokiej donicy i wysypać trucizną. Brak mi ich, bo zawsze w domu były. Lubiła je moja ciocia Ala... Kupiłam ostróżki. Tym razem sadzonki, bo kochała je ciocia Resia... Kupiłam też inne kwiaty, bo przez chwilę byłam bogata po tym jak znalazłam u siebie w portfelu dodatkowe 300 zł. Wydałam od razu jak to ja...:)

Zainteresowała mnie hipnoza. Chodzi mi o autohipnozę na odchudzanie i hipnotyzowanie bliskich. To podobno działa na alkoholizm, papierosy itp. Próbowałam hipnozy na odchudzanie, ale było zbyt wiele sugestii o ruchu, a coś sprzecznego z tym co chce hipnotyzowany, wybudza z transu. Mnie to przeszkadzało i drażniło, bo ja więcej ruchu nie chcę. To moje głebokie przekonanie i nie chcę go przełamywać. Mnie chodzi o sugestię, że nie lubię białej mąki i nie jem. Interesuje mnie też sugestia, ze nie jem dla poprawy nastroju i z nudów. Sugestie powinny być dobierane indywidualnie.

Wczoraj obejrzałam Mgły Avalonu...

Chcę kupić tą książkę...

22 czerwca 2022 , Komentarze (13)

Wczoraj plewiłam w skrzyniach z warzywami. Myślałam, ze w nich plewienia nie ma i sie pomyliłam, bo w drugim roku już jest. Mimo to jestem ze skrzyń zadowolona. Mozna do nich nasypać dobrej ziemi i wszystko śmiga. Nie to co u mnie na piasku. Gdy byłam dzieckiem i nastolatką, bliscy mieli warzywniki, ale wtedy sąsiad miał konie i był brany nawóz od niego. Teraz o naturalnym nawozie muszę zapomnieć, bo nikt niczego w pobliżu nie hoduje. Mam niby krowiniec  w granulkach, ale licho wie jakie dodatki w tym są. Ja nadal zyję sobie trochę jak lata temu na wsi. Niby przed domem już trochę dostosowałam styl do podmiejskich okolic, ale za domem nadal wieś. Nie ma niskich trawników i nie ma kostki. Są kwiaty, krzewy, jest namiastka sadu i ogród warzywny. W tym roku mam dwie spore skrzynie plus 4 małe. Do tego dochodzą  donice i obszar na którym rośnie bób. W przyszłym roku moze kupię jeszcze jedną skrzynię. Brakuje mi fasolki szparagowej. Taki ,,styl" u siebie zachowam. Będzie eklektyk wiejsko-miejsko... Tak jest też u moich sąsiadek. Dom wyremontowany, pomalowany, ale mało kostki, a bardzo dużo kwiatów w tym w doniczkach. Sasiadki miały kury, ale kasują. Mają tez ogród warzywny. Taki styl mi sie podoba. Mam wiejski, dawny gust. Wolę kiełbasę pieczoną na patykach niż grilla.

W tym roku remonty uda sie zrealizować o ile będzie miał kto je zrobić, bo nie z finansami jest problem a z pracą. W przyszłym roku już będzie drożej, bo trzeba położyć nowe podrynniki na połowie domu i ocieplić ścianę od strony drogi sasiada. Wcześniej trzeba wstawić dwa okna na strychu. Za dwa lata chcę pomalować ponad połowę domu od strony ulicy. Jeszcze nie wiem jak, bo nie wiem czy mama pozwoli malować jej część. Okna wymienić nie pozwoli. W kolejnym roku chcę położyć płytki na schody i zrobić obramowanie z płytek koło drzwi wejściowych. Chcę tez zamontować daszek. Remont od strony podwórka w kolejne lata. Też jestem uzależniona od mamy i jej kaprysów.

Zniszczył mi sie stól w kuchni pod kuchenką i kupiłam nowy. Oczywiście uzywany, retro. Na toczonych nogach. Teraz muszę pertraktować z Krzyskiem, bo jeszcze nie wie...Będzie wojna...

Dziś mam sprzątanie łazienki, bo jeszcze nie skończyłam. Koniec pracy w domu już widać... W tym tygodniu koniec.

Na dworze mam plewienie od strony ulicy i usuwanie sumaków. Rosną jak szalone.. Do tego jest sadzenie roślin, bo wczoraj przyszły...

21 czerwca 2022 , Skomentuj

Porządki generalne w kuchni prawie skończone. Wszystko co zbędne usunięte. Chcę teraz tylko kupić elektryczną szatkownicę no i 3 krzesła. Dziś będą porządki w łazience. Mam pewnie trochę kosmetyków do wyrzucenia. Trzeba tez wynieść moje narzedzia elektryczne. Teraz pilarka leży na kufrze:( Kufer miał być na pranie, a sa w nim narzędzia. Trzeba to wszystko wynieść do składziku od strony podwórza.

Na podwórku wszystko co mozna było prawie wykoszone. Od dziś znowu zaczynam usuwanie chaszczy. Został sad i ogród. Do końca czerwca chyba zrobię...

Moje odzwyczajanie sie od środków przeczyszczających idzie na razie dobrze. Dulcobis brałam po 2 tabletki co drugi dzień, a biore teraz jedną. Do tego uzywam śliwki suszone, otręby, siemię lniane i piję rano wodę. Piję też senes co drugi dzień, ale to zioło i tak mnie nie drażni jak dulcobis. Zobaczymy co będzie dalej. Gdy przeczytałam o problemie to mi się włos na głowie zjeżył. Gdybym poszła z tym problemem do lekarza toby mi mógł zlecić sporo badań w tym kolonoskopię i prawdopodobnie by zlecił. Teraz lekarze nie silą sie na diagnozę bez badań. Co by mi zresztą lekarz poradził? Pewnie to co sama wiem. Doceniam medycynę akademicką w poważnych sprawach, ale z tymi mniej poważnymi problemami radzę sobie sama. Zawsze tak było u mnie w domu i tak będzie...

Po wyjściu z diety dr Dąbrowskiej zeszczupłały mi palce. Wygląda na to, że na diecie spuchłam. Tym razem czułam sie wyjatkowo źle. Byłam wściekła i jednocześnie przygnębiona. Do tego byłam bardzo słaba i teraz jeszcze to. Miałam zamiar powtarzać dietę raz, dwa razy w roku, a teraz się waham. A może faktycznie w moim wieku tego typu diety to juz ryzyko? Na razie jem wszystko, ale mniej kalorii i mało mięsa i węglowodanów. Czuję sie juz względnie dobrze. Względnie, bo jestem trochę osłabiona i senna w ciągu dnia. Przy takiej diecie chyba zostanę. Nie tyję, ale waga nadal wysoka. Niby nadwaga. Do wagi w normie brakuje mi trochę ponad 10 kg i nie wiem czy uda mi się wady sylwetki skasować. Teraz mam szerokie ramiona, za duzy biust i brzuch. Nie wygląda to dobrze... Dzisiejsze menu: schab pieczony, ciasto typu babki z rabarbarem i surówka z roszponki z koprem, ogórkiem i majonezem.

Mikuś ostatnio jest nieco spokojniejszy. Czyżby najgorsze minęło? Czyżby spoważniał? Robiłam oczywiście Reiki... Dobrze się u nas czuje. Wie, ze jest kochany i bezpieczny. Najchętniej śpi obok mnie z brzuszkiem do góry. Lubi się przytulać do mnie i do Krzyśka. Ostatnio na dworze jest mniej aktywny. Już nie biega jak szalony, nie skacze, a spaceruje, gryzie trawę, przenosi z miejsca na miejsce kamienie i patyki. W domu też dłużej zajmuje sie sobą. Reaguje na nie wolno, nie gryź, chodź. Teraz czas na naukę weź sobie. Na położ się chyba jeszcze jest za mały. W sobotę skończy 11 tygodni... Problem jest z jedzeniem. Nadal i trzeba go karmić sposobem, bo sam z miski je za mało. Już mu nikt nic nie daje w trakcie jedzenia. Dostaje gdy my zjemy. Z kotami tez juz nie je. Musi czekać. Chodzi o hierarchię w stadzie. Gdy koty zjedzą moze zjeść ,,resztki" z ich misek. On nie moze się czuć najważniejszy, bo by mógł gdy dorośnie pokazać zęby. Szefem jestem ja...

20 czerwca 2022 , Komentarze (36)

Po raz kolejny dotarło do mnie, ze starzeję się w zastraszającym tempie i że z nowoczesnoscią mi nie po drodze. Tym razem poszło o moje gusta żywieniowe. Jem wprawdzie bataty, topinambur, kaszę bulgar, kaszotto, które nazywam kaszą z dodatkami ale już sushi, owoce morza, pędy bambusa czy egzotyczne mąki typu migdałowej, kokosowej czy z amarantusa są dla mnie nie do przyjęcia. To zbytnie dziwactwa i nie mam ochoty ich spróbować. Pamietam czasy gdy byłam młoda i zaczęłam eksperymentować w kuchni. Wtedy popularna była kuchnia polska i przepisy z kuchni francuskiej np. to już było coś innego. Wtedy często gotowałam według przepisów z czasopism. Teraz przepisy w większości nie są dla mnie. Lubię kuchnię swojską. Ma być prosto i do syta. 2 łyżki potrawy na środku talerza jak w eleganckiej restauracji tez do mnie nie trafiają. Zapiekanka, pierogi, sałatka tak. Czysty bulion z warzyw nie...

Przepisy nie do przyjęcia, meble nie do przyjęcia, poglądy nie do przyjęcia, trendy nie do przyjęcia. Co to innego jak nie starość. Jeszcze tylko brakuje, zebym sie przestała rozwijać, a zaczęła namietnie wspominać. Jeszcze brakuje tylko, żebym zaczęła głosić, że dawniej było lepiej, a postęp jest zły. Czasem jestem tego bliska. Przerażenie moje budzi zakaz palenia węglem za kilka lat i samochody elektryczne. Niby można będzie palić drewnem, ale ja domu drewnem nie ogrzeję. Samochody elektryczne sa drogie i nie wszystkich będzie stać. Ja wprawdzie samochodu kupować nie zamierzam, ale korzystam z taksówek, a drogie samochody to i drogie taksówki...

Wczoraj zepsuła sie kuchenka i wybiła korki. Myślałam, ze awaria...Kupiłam nowa. Ta wytrzymała niecałe 3 miesiace.

Czerwiec się kończy. Pogoda jest fajna i wszystko w ogrodzie śmiga. Ja sadziłam późno, a już zbieram. Mam piórka z cebuli, rukolę i sałatę. Czekam na kalarepkę. Ładnie wiążę. Bardzo jestem ciekawa co wyjdzie z brokułow i jak sie uda fenkuł. Mam pierwszy raz. Warzywa mnie bardzo cieszą. W przyszłym roku moze jeszcze pomyślę o jednej skrzyni. Miejsce na nią mam. Moze bym wsadziła trochę fasolki szparagowej.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.